niedziela, 20 kwietnia 2014

29. TEN, W KTÓRYM ROZMAWIA Z BOGIEM...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

  Mecz Snookera to jeden z najnudniejszych meczy na świecie. Pech chciał, że wszyscy zgromadzeni w salonie byli zawziętymi fanami tego wydarzenia. Wszyscy oprócz Niej... Oczy same się Jej zamykały. A kiedy się zamykały od razu widziała to co działo się ostatniej nocy... Kłótnia o wybór filmu... O ilość soli w popcornie... O poziom głośności telewizora... O miejsce na sofie... W końcu kilka złośliwości i sex... Zbliżenie, które inspirowane silnymi emocjami samo było intensywne... Na Jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Przez moment czuła się szczęśliwa. Tak po prostu szczęśliwa. Potem otwarła oczy i zerknęła na szatyna. Wpatrywał się intensywnie w ekran telewizora co chwilę klnąc. I szczęście zgasło. Prysnęło jak bańka mydlana. "Zależy mi jak na przyjaciółce..." - znów zabrzmiało w Jej głowie. I serce znów zabolało. 
- Gregor? - zaczął Stefan wchodzący do salonu. Wszyscy odwrócili wzrok od telewizora.
- Słucham Cię Stefanie. - powiedział poważnie szatyn.
- Niezmiernie cieszy mnie fakt, że dla naszego dobra przeniosłeś swoje seksualne gniazdko gdzie indziej. - powiedział. Reszta się tylko zaśmiała.
- Dobrze wiedzieć, że to doceniasz. - stwierdził z ironią.
- A ta Twoja panna nie zgubiła przypadkiem czegoś? - zapytał. Od razu w Jej głowie zapaliła się czerwona lampka. Brunet zaczął machać czerwonym biustonoszem. Jej czerwonym biustonoszem. Oczy zrobiły się Jej jak pięciozłotówki. Szatyn wstał i wziął od bruneta zgubioną część garderoby.
- Zostawiła mi na pamiątkę. - powiedział beztrosko Gregor. 
- Na pamiątkę... to znaczy, że ognisty romans się skończył? - zapytał Manu.
- Nie ma takiej opcji. - wyszczerzył się szatyn.
- Czekaj... - zaczął Michi. - A to nie jest taki sam biustonosz jaki dostała Alicja na urodziny? - zapytał. Wszystkie oczy spojrzały na Nią. 
  "Kurde... Alicja myśl."
- Nie jednemu psu Burek - warknęła.
- Że co? - zapytał Die-die.
- Nie tylko ja lubię tego typu bieliznę, tak? - zapytała.
- Rozmiar też się zgadza. - zauważył Stefan.
- Och serio? Myślicie że mam romans z Nim? - wskazała szatyna.
- A co? Czegoś mi brakuje? - zapytał oburzony. Spojrzała na Niego wzrokiem mordercy.
- Tak Schlieri. Piątej klepki. - powiedziała. Wstała z kanapy i biorąc torebkę leżącą na krześle skierowała się do drzwi.
- Gdzie idziesz? -usłyszała głos Stefana.
- Do szpitala! - odkrzyknęła i wyszła...

POKÓJ GREGORA...

   Znów siedział przy biurku. Znów trzymał długopis w ręce. Znów przelewał uczucia na papier...

Wszystkimi sekretami dzielę się z Thomasem.
Ale są sekrety, których nawet Jemu nie mogę powierzyć.
Są to sekrety, które nie spodobałyby mu się i których nie potrafiłby utrzymać. 
Nie potrafiłby, bo Thomas sam walczy z uczuciami, których nie rozumie. 
Kocha dwie osoby jednocześnie.
A skoro kocha Ciebie... Ja tego nie mogę.
A Kocham...
Kiedy to piszę jest mi lepiej. Łatwiej. Mniej boli.
Co mnie boli?
Świadomość tego, że się wyłączyłaś.
Że te noce dla Ciebie nie mają tak wielkiego znaczenia jak dla mnie.
Że nie odwzajemniasz uczuć, które tak intensywnie chcę Ci przekazać.
Chcę i nie chcę zarazem.
To trudne.
Trudniejsze jest to, że wiem, że mam tylko chwilę żeby się zdobyć na odwagę i powiedzieć Ci tak bardzo ważne dla mnie słowa.
A nie potrafię.
Nie umiem się sprzeciwić Twoim żądaniom.
Zero uczuć. Czysty sex.
Dla mnie ten układ nie istnieje.
Nawet kiedy mam ogromną ochotę się wyłączyć...
Wtedy patrzę w Twoje oczy...
I nie potrafię.
Wszystkie wyłączniki nagle przestają działać.
I Kocham Cię tak bardzo...

  Odłożył długopis i zamknął zeszyt. Mając możliwość bycia tak blisko blondynki jak jest, był najszczęśliwszym facetem na ziemi. Szczęście znikało kiedy wracała do swojego pokoju bez słowa. Kiedy przypominała mu o tym, że ich zbliżenia to czysta fizyczność. Nigdy nie czuł takich emocji. Nigdy Jego serce tak bardzo się nie wyrywało przy żadnej kobiecie. Działała na Niego jak narkotyk. Chciał żeby była blisko. Najbliżej. Tylko z Nim. Na zawsze. Ale czy "na zawsze" to dobre określenie? Może bardziej odpowiednie byłoby "do końca"? Serce znów zaczęło rozdzierać się na kawałki. Każda myśl skierowana w tą stronę powodowała odczuwalny namacalnie ból. Ile Mu zostało czasu? Miesiąc. Miesiąc tutaj. A ile tam? W szpitalu? Być może drugi miesiąc. Ale Ona nie chce żeby był przy Niej ktokolwiek. Nie chce przywiązywać do siebie nikogo. Nie chce sprawiać bólu swoim odejściem. Za późno... Już przywiązała do siebie pewne osoby. Thomas nie odpuści. Pojedzie tam. Może nie na cały miesiąc ze względu na Lily ale pojedzie. I będzie przy Niej. Do końca. A On? On też bardzo by chciał. Chciałby trwać przy Niej w każdej chwili. Teraz w tej dobrej i wtedy w tej złej. Wtedy, kiedy siły opadną. Kiedy ktoś zdecyduje, że to już ten czas... Oczy zaszły mu mgłą. Zamknął je a po policzku spłynęła łza. "To nie może się tak skończyć... Po prostu nie może..." - pomyślał. Opanował emocje i umył twarz. Wziął kluczyki od samochodu i praktycznie wybiegł z domu...

SZPITAL...

  Stanęła przed drzwiami gabinetu, z którego właśnie wyszła. Dr Helena Fischer. Od pierwszego spojrzenia wiedziała, że to odpowiednia osoba. Kobieta z klasą. Inteligentna. Chętna do pomocy ludziom takim jak Ona. Z problemami z samym sobą i całym światem. Rozmowa z Nią wyglądała dość nietypowo. Przeglądnęła historię choroby blondynki i zaczęła mówić. Nie chciała nic wiedzieć od samej pacjentki. Sama wysnuwała odpowiednie wnioski. Zadziwiła blondynkę swoją spostrzegawczością. Od tej kobiety biła jakaś energia powodująca, że chęć do życia powracała ze zdwojoną siłą. Umówiła się na kolejną wizytę i udała się na oddział onkologiczny. W sali, w której leżała mała pacjentka był tylko blondyn. Weszła po cichu do środka. Uśmiechnął się widząc Ją. Przywitała się z Nim całusem w policzek i usiadła obok Niego. Lily spała. Wyglądała niewinnie. Bezbronnie. Blado... Serce zabolało. "Dlaczego tak małe istotki muszą przechodzić taki koszmar?"
- Nie ma odrzutu leków. Wszystko idzie w dobrym kierunku. - odezwał się blondyn. Spojrzała na Niego i uśmiechnęła się szczerze.
- Mówiłam, że wszystko będzie dobrze. - powiedziała. - Gdzie Kristina?
- Pojechała do domu. Musi pozałatwiać parę spraw i trochę odpocząć. Walczyłem o to cały dzień.
- Dobrze, że Cię posłuchała. Teraz musi mieć dużo siły. - zamilkli. Mała uśmiechnęła się przez sen. Oni również widząc ten ruch.
- Thomas... przyszłam z Tobą o czymś porozmawiać. - zaczęła. - Wczoraj... miałeś rację. - wykrztusiła nie patrząc na Niego. - Chyba pozwoliłam sobie poczuć zbyt wiele... Popełniłam błąd zgadzając się na ten układ z Gregorem. Z resztą... z Tobą było tak samo. Gdybym się wtedy nie zgodziła teraz nie miałbyś dylematu... Zamieszałam. I nie jestem z tego dumna. Nie chciałam tego.
- Kochasz Go? - zapytał cicho.
- Tak. - szepnęła. Cisza panująca po tych słowach była bardzo ciężka. Spojrzała na Niego. Patrzył na Nią lekko się uśmiechając ale w oczach było widać ból. Chwyciła Go za rękę. - Kocham Cię Thomas. Jak brata. - powiedziała. Pokręcił głową. - Masz rodzinę. Walcz o to. Jesteś z Nimi szczęśliwy. Kochasz Je obie.
- Ciebie też kocham. - powiedział. - Nie rozumiem tej miłości ale wiem co czuję Alicja...
- Kocham Gregora.
- Więc dlaczego mu tego nie powiesz?
- Dla Niego układ jest czysty. Zero uczuć. Przyjaźń. Kiedy nie wie o moich uczuciach mogę Go mieć dla siebie chociaż przez chwilę. Gdyby się dowiedział straciłabym to szczęście.
- Kiedy wyjedziesz będziesz cierpieć. - zauważył.
- Ale tylko ja. - powiedziała.
- A co jeżeli On czuje to samo? - zapytał poważnie. Zaśmiała się.
- Nie ma takiej możliwości Thomas.
- A gdyby jednak? - ponowił pytanie. Spoważniała.
- Wyjechałabym od razu.
- Dlaczego?
- Bo wtedy nie cierpiałabym tylko ja. Nie pozwolę nikomu cierpieć razem ze mną. Wystarczy mi świadomość, że Ty się będziesz tym gryzł.
- Nadal chcę tam z Tobą być.
- Teraz masz ważniejsze sprawy na głowie. - spojrzała na Lily. Wstała z krzesełka i pocałowała małą w czoło. - Masz przy sobie dwa największe skarby na świecie. Nie zmarnuj tego. - powiedziała i wyszła...

INNSBRUCK, KATEDRA ŚW. JAKUBA...

   Dawno tutaj nie był. Dawno nie klęczał w jednej z pierwszych ławek. Dawno nie rozmawiał z Tym, który teraz jest przed Nim. Jego życie do tej pory było wypełnione błahostkami. Nie ważnymi wydarzeniami, ludźmi, imprezami... Wśród tego wszystkiego zapomniał o tym co najważniejsze. O tym co zawsze przypominała mu Jego babcia... "Rozmawiaj z Bogiem. Nawet jeśli o Nim zapomniałeś On jest i będzie dla Ciebie. Lubi słuchać. Zwłaszcza kiedy Go odwiedzasz. Więc bądź wdzięczny, podziękuj, przeproś i błagaj...". I teraz miał zamiar to zrobić. Spojrzał wyżej. Ogromny krzyż wiszący nad Nim przypomniał mu o tym jakie cierpienia musiał przetrwać ten jeden człowiek. I zrobił to również dla Niego...

  "Nawet nie wiem jak zacząć... Dawno mnie tutaj nie było... Zapomniałem o Tobie... Cóż... Chyba wypadałoby za to przeprosić... No i nie tylko za to... Robiłem dużo głupich rzeczy... Wiesz o tym doskonale... Ale wiesz też, że wielu z nich żałuję do dzisiaj... Dziękuję Ci za to wszystko co mnie dobrego spotkało. Wszystkie moje wygrane, przyjaciół... Alicję... Dziękuję Ci za to, że spotkałem kogoś takiego jak Ona... Za szczęście, które daje mi swoją obecnością... Za uczucie, które we mnie obudziła... Za miłość, którą dopiero teraz tak na prawdę poznałem... Tylko odpowiedz mi na jedno pytanie... Dlaczego mi to dałeś wiedząc, że mi to odbierzesz?... Dlaczego?... To ma być kara?... Dobrze, ukarz mnie ale nie Ją!... Ona na to nie zasługuje!... To, że zrobiła parę głupot nie dyskwalifikuje Jej prawda? Przecież to dobry człowiek. Najlepszy na świecie... To Ona co niedzielę do Ciebie przychodzi... Nie zwątpiła, nie odwróciła się od Ciebie jak ja... Więc dlaczego chcesz Ją zabrać?... Nie zasłużyła na to!..."

 W Jego gardle pojawiła się ogromna gula. Ból w sercu. Łzy w oczach. Emocje, których nie potrafił opanować... Wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze z płuc. Obok Niego przeszedł ksiądz. Nawet na Niego nie spojrzał. Zawsze uważał, że księża są niepotrzebni. Źle interpretują wszystko co dotyczy kościoła. Jeżeli Bóg istnieje to doskonale o wszystkim wie, tylko trzeba z Nim szczerze porozmawiać. 

  "Co mam zrobić?... Co zrobić ze sobą? Z tym uczuciem?... Nie chcę Jej stracić... Nie mogę... Nie przeżyję tego... Tak bardzo chcę być przy Niej do końca a tak bardzo nie chcę żeby ten koniec nadszedł... Nie chcę widzieć Jej ostatniego oddechu... Nie chcę widzieć Jej martwych oczu... Chcę Ją trzymać w ramionach... Widzieć Jej zarumienione policzki... Czuć Jej serce zaraz przy moim sercu... Jej ciepło w swoich dłoniach... Być z Nią... Zawsze... Jak Jej pomóc?... Zrób coś! Słyszysz! Masz coś zrobić bo to nie może się tak po prostu skończyć!..." 

WILLA SPORTOWA...

   Wpatrywała się w kalendarz stojący obok monitora. 20 dni... Kliknęła "Kup bilet". Potem kilka rubryk do wypełnienia i przelew. "Wyślij". Kilka kliknięć... Tak łatwo jest kupić bilet powrotny do domu. Szkoda, że w życiu nie można sobie wyklikać pewnych rzeczy. Żeby było prościej... Ktoś wszedł do Jej pokoju. Nawet nie zwróciła na Niego uwagi. Nadal wpatrywała się w kalendarz. Zakreśliła odpowiednią datę czerwonym flamastrem. Stanął tuż za Nią.
- Co to za data? - zapytał.
- Mój powrót do domu. - powiedziała cicho. 20 dni... Cisza. Odwróciła się w Jego stronę. Patrzył na kalendarz tak intensywnie jakby chciał zmienić cyferki. - Co chciałeś? - zapytała. Podał Jej biustonosz.
- Jak mogłaś o Nim zapomnieć? - zapytał. Uniosła jedną brew. Przypominając sobie ostatnią noc wróciło szczęście. Na chwilę. 
- Wybacz, że nie myślałam wtedy o kompletowaniu mojej garderoby. Była zajęta czymś innym. - powiedziała. Uśmiechnął się łobuzersko. Wystawiła mu język i schowała biustonosz do szuflady.
- Mówisz, że mamy jeszcze 20 dni tak? - zapytał.
- Tak wychodzi z moich wyliczeń.
- Nie możesz zostać dłużej? 
- Nie martw się na pewno znajdzie się jakaś inna chętna na Twój układ. - powiedziała z ironią i położyła się na łóżku. Usiadł obok Niej.
- A jeśli nie chcę nikogo innego? - zapytał.
- Oświadczasz mi się? Bo jak nie to spadaj. - powiedziała żartobliwie. 
- Ubieraj się. - powiedział.
- Nago nie leżę. Wiem, że głuchy jesteś ale że ślepy? 
- Grabisz sobie słonko. Ubierz się w wygodne ciuchy i za 15 minut widzimy się przy moim samochodzie. - powiedział i wyszedł.
- Hej! - krzyknęła za Nim. Wrócił się i zajrzał do Jej pokoju. - Gdzie jedziemy?
- Na randkę.
- A tak serio?
- Polatać. Na randce. - powiedział i poszedł.


"W brew przeznaczeniu, będąc szczęśliwym iść pod prąd..."

**********************************************************************************
Proszę bardzo.
Na święta trochę innej strony Gregora.
Buziole:*

8 komentarzy:

  1. czemu Gregora nie było wtedy w szpitalu i tego nie usłyszał :(

    20 dni? ;O liczę na Twoją wyobraźnie, to się tak źle nie może skończyć :P

    Marta ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogę płakać? Ja też nie chcę, żeby to się tak skończyło. Rozumiem Gregora i rozumiem jego ból.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Ty moja... Płaczę... Po prostu ryczę jak głupia od momentu, kiedy Gregor rozmawiał z Bogiem. A chyba nie powinnam. Przecież okazało się, że los Alicji jeszcze nie jest tak do końca przesądzony. Oby tylko nikt fałszywie nie rozbudził Jej nadziei... Pf! Co ja gadam w ogóle. Jeśli jest nadzieja, będzie dobrze! No i ja tutaj już nic więcej nie potrafię napisać...
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłam to opowiadanie przypadkowo niedawno, nadrobiłam wszystko i jestem zachwycona! Świetnie się czyta to, co piszesz :) Potrafisz przekazać wszystkie uczucia i emocje w taki sposób, że momentami naprawdę chce się płakać! Masz talent dziewczyno :D
    Pozdrawiam ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz ... pięknie opisałaś ten list Gregor'a .... piękna ta rozmowa z Bogiem...
    Zrobiło mi się tak cieplutko na serduszku:)
    Dziękuje Ci za to!
    A Thomas?.. on nie może odpuścić tak łatwo All.

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  6. To wszystko było tak piękne, że cokolwiek tutaj nie napiszę, będzie brzmiało zbyt banalnie.. Uczuciowy Gregor, to jest to ; )
    Dziękuję za ten rozdział, wspaniały!

    OdpowiedzUsuń
  7. No i się popłakałam. Popłakałam się od momentu pisania przez Gregora listu po kościół... Proszę ogarnij ich! Niech Thomas powie wszystko mu! Ciekawe co Gregor wymyślił... Już się nie mogę doczekać!
    Pozdrawiam Aga!

    OdpowiedzUsuń
  8. Popłakałam się jak nie wiem, gdy czytałam te zapiski Gregora no i przy tej scenie w kościele. Tak bardzo bym chciała, żeby prośba Schlierenzauera została spełniona. Chłopak zasłużył na szczęście. Błagam, Alicja musi wygrać z tą cholerną chorobą, nie może tak po prostu odejść. Thomas. Co ja mam napisać na jego temat. Znów zaczął mnie wkurzać. Najpierw wyjeżdża z miłością, później gada, że mu się wydawało i teraz znów stara gadka. Niech się chłopak ogarnie i zdecyduje. Najlepiej by było, gdyby wrócił do Kristiny i stworzył z nią prawdziwą rodzinę dla Lily. Stefan, kocham tego chłopaka. Zawsze potrafi poprawić humor. Pozdrawiam i czekam do następnego z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń