sobota, 26 kwietnia 2014

34. TEN, W KTÓRYM OPOWIADA BAJKĘ...

POLSKA, KRAKÓW, SZPITAL, ODDZIAŁ ONKOLOGICZNY...

  Szła korytarzem ubrana w swój ulubiony czerwony dres. Na głowie miała jak zwykle w tym miejscu brązową chustę w kwiaty. Zmierzała tam, gdzie już dawno Jej nie było. W miejsce, gdzie czuła się potrzebna i nie czuła się inna. Zeszła schodami do lewego skrzydła budynku i pokazała przepustkę. Weszła na oddział i znów poczuła ciepło. Ciepło bijące z żółtych ścian pokrytych kolorowymi malunkami. Ciepło bijące od kolorowych lampek na suficie. Ciepło bijące z dźwięków rozśpiewanych dzieci. Ciepło pochodzące od samych dzieci. Chorych tak jak Ona. Ale mających szansę na przyszłość...
- Alutka! - krzyknęła mała dziewczynka w żółtym sweterku.
  Podbiegła do dziewczyny i mocno się wtuliła w Jej ramiona. Po chwili miała wokół siebie wszystkich swoich małych przyjaciół. Grupka dzieci cieszyła się z Jej powrotu. 
- Teraz w końcu będzie miał nam kto opowiadać bajki na dobranoc! - ucieszyła się inna mała pacjentka.
- Anna Wam nie opowiadała? - zapytała zdziwiona.
- Opowiadałam i to dużo ale moje bajki nie są tak świetne jak Twoje. - powiedziała kobieta stojąca z boku sali. 
 Dziewczyna odwróciła się w Jej stronę i napotkała Jej badawczy wzrok. Za pewne chciała wiedzieć co takiego wydarzyło się w Austrii że Alicja wróciła miesiąc wcześniej. Dziewczyna nie miała ochoty na rozmowę na ten temat. Ani teraz ani potem ale wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała wyjawić całą prawdę. Wolała później.
- No to kto ma ochotę na dobranockę? - zapytała wesoło. Wszystkie dzieci zrobiły ogromne kółko i postawiły małe zielone krzesełko na środku. Usiadła na Nim i zaczęła opowiadać...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

  Siedzieli na podłodze opierając się o łóżko. W dłoniach mieli butelki z piwem. Już którymś tego wieczora. Początek rozmowy był trudny. Po rozpaczliwej prośbie szatyna Thomas właściwie nie wiedział co ma zrobić. Jak pomóc przyjacielowi? Jak uwolnić Go choć odrobinę od tego co teraz czuł? Gregor w takich sytuacjach zazwyczaj zaczynał rozmowę od jakiegoś żartu sytuacyjnego ale w tym momencie nic nie mogło Go rozbawić. Poza tym dla Gregora Thomas nadal był "oszukanym" przez blondynkę przyjacielem. Powinien czuć choć w pewnym stopniu to samo...
- Kochałeś Ją prawda? - zapytał szatyn nie patrząc na przyjaciela. Na odpowiedź musiał czekać dość długą chwilę. W końcu spojrzał na Morgensterna.
- Nadal Ją kocham. - powiedział szczerze. - Zupełnie inną miłością niż Kristinę ale kocham.
- Tak łatwo pogodziłeś się z tym, że Nas oszukiwała... Jak to zrobić? - zapytał. Znów musiał chwilę czekać na odpowiedź.
- Zajmuję głowę czymś zupełnie innym. Nie myślę o Niej. Staram się o Niej nie myśleć. Mam prościej mając Kristy i Lily... - spojrzał na Gregora. - Musisz skupić się na czymś co pochłonie większość Twojego czasu. - powiedział spokojnie. Upili po łyku piwa i zamilkli.
- Zabrała wszystko. Każde jedno zdjęcie. Każdą jedną pamiątkę po Niej. Nawet mój zakichany zeszyt... - zaczął szatyn. Blondyn zamknął oczy. Wiedział do czego zmierza Jego przyjaciel. - Jakby już umarła. Jakby nigdy Jej tu nie było...
- Przestań.
- Przyjechała, zrobiła zamieszanie jak tornado, pobawiła się uczuciami i wyjechała nie zostawiając po sobie zupełnie nic. - powiedział głosem pełnym goryczy. - Nienawidzę Jej... - szepnął.
- Nie zamieniaj swojej miłości w nienawiść.
- A co Ty Jej tak bronisz? Nie widzisz co nam zrobiła?
- Nie bronię. Staram się zrozumieć.
- Tu nie ma czego rozumieć. Ty Jej nie widziałeś kiedy mówiła te wszystkie rzeczy. Nigdy nie widziałem kogoś kto tak świetnie się bawi mówiąc komuś że dla Niego jest nikim. Mam prawo Ją nienawidzić Thomas.
- Kochasz Ją. - przypomniał.
- To nie ma znaczenia. - powiedział cicho. - Mam wrażenie że nie wiem czym teraz są uczucia. Co jest prawdziwe a co jest kłamstwem. Przez moment wierzyłem, że po prostu udawała, że chciała mnie do siebie zniechęcić żebym nie był teraz przy Niej. Przecież kiedy tutaj była zachowywała się tak naturalnie... Była szczera do bólu. Nie mogłem uwierzyć, że zupełnie nic do mnie nie czuje... Nie po tym co czułem Ja kiedy byliśmy razem... Ale potem przypomniałem sobie Jej wzrok. Pusty. Bez żadnych emocji. I to jak łatwo wykrzyczała mi w twarz że dla Niej jestem nikim...
- A gdyby to wszystko było tylko fikcją?
- To nie mogło być przedstawienie. Być może dopiero wtedy pokazała nam swoje prawdziwe oblicze.
- Ale co by było gdyby? - zapytał ponownie blondyn. Musiał chwilę poczekać na odpowiedź. Spojrzał na przyjaciela. Był zamyślony. Patrzył w jeden punkt na drzwiach.
- Nie wiem. Ale jeszcze wczoraj rano zrobiłbym dla Niej wszystko...

POLSKA...

- Dlaczego zła wiedźma zamieniła Ann w żabę? - zapytała zainteresowana opowieścią mała pacjentka. Dziewczyna zamyśliła się.
- Ann nie potrafiła znaleźć swojej prawdziwej miłości. Była piękną dziewczyną więc miała wielu adoratorów. Mogła przebierać w Nich jak chciała. Ale nie wiedziała, który kocha Ją tak na prawdę. Dlatego zazdrosna o kandydatów na męża wiedźma zamieniła Ann w żabę. Żeby ta nie znalazła sobie żadnego męża.
- I co się stało dalej? - zapytała inna pacjentka.
- Ann jako żaba miała dość ciężkie życie. Każdy się Jej brzydził a chłopcy od Niej uciekali. Odczarować mógł Ją jedynie pocałunek prawdziwej miłości.
- I znalazła Ją? - zapytała kolejna dziewczynka.
- Ann wskoczyła do głębokiej studni. Żeby nikt Jej nie zobaczył. Pewnego dnia do studni podszedł młody chłopak. Miał piękne błękitne oczy, blond włosy i najbardziej uroczy uśmiech jaki świat widział. Zajrzał do studni i powiedział jedno zdanie... "Życie jest zbyt piękne żeby się chować." 
- I co dalej? - zapytał chłopczyk.
- Ann Mu odpowiedziała. Zapytała Go czy jeżeli świat brzydzi się Jej wyglądem ma prawo po Nim nadal chodzić. Chłopak odpowiedział, że wszystko jest możliwe i że nie wierzy, że ktoś kto ma tak piękny głos jest brzydki. Ann więcej się nie odezwała. Chłopak przychodził codziennie do studni. Codziennie rozmawiał z Ann. Codziennie chciał słuchać coraz dłużej Jej aksamitnego głosu. W końcu zorientował się, że odchodząc od studni już nie może się doczekać kolejnego spotkania. Zakochał się. Dni mijały a Oni rozmawiali. W końcu chłopak nie wytrzymał i powiedział dziewczynie o swoich uczuciach. 
- I co zrobiła? - zapytała zniecierpliwiona dziewczynka.
- Chłopak koniecznie chciał Ją zobaczyć. Po długich prośbach zgodziła się. Ale musiał obiecać, że Ją pocałuje. 
- I obiecał?- zapytał zdziwiony chłopczyk.
- Tak. - powiedziała uśmiechnięta.
- Bleeee - powiedzieli wszyscy chłopcy w sali. Zaśmiała się.
- Kiedy zobaczył żabę bardzo się zdziwił. Ale był honorowym człowiekiem więc zrobił to co obiecał. Pocałował żabę. 
- I co się stało? - zapytał kolejny chłopiec.
- Żaba zamieniła się w przepiękną dziewczynę. 
- I żyli długo i szczęśliwie? - zapytała dziewczynka.
- Tak. Byli bardzo szczęśliwi. - powiedziała z uśmiechem.
- Czyli jeżeli kogoś kochamy to Mu to musimy powiedzieć i wtedy ktoś nas odczaruje i wszystko skończy się dobrze? - zapytała dziewczynka siedząca w kącie sali. Spojrzała na Nią. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. To jedno pytanie dało Jej do myślenia. Bardzo dużo.
- Tak. Zazwyczaj miłość pokonuje największe przeszkody. - powiedziała Anna siedząca do tej pory cicho. - A teraz pożegnajcie się z Alicją i do spania. - klasnęła w dłonie. Spojrzała dziewczynie w oczy. Jej wzrok mówił tylko jedno. "Musimy porozmawiać."

AUSTRIA...

   Blondyn oparł się o futrynę drzwi do salonu. Koledzy spojrzeli na Niego wyczekująco. Pokręcił głową i usiadł na stopniu.
- Mówiłem, że tak będzie. - powiedział cicho Stefan.
- Obiecaliśmy Alicji, że to zostanie naszą tajemnicą. - powiedział spokojnie.
- Thomas... Czasem są takie sytuacje, w których tajemnice i obietnice sprawiają więcej szkód niż pożytku. - powiedział poważnie Michi.
- Ty też? - jęknął.
- My wszyscy Morgi. - odezwał się Manu. - Nigdy wcześniej nie widziałem Go w takim stanie. - dodał.
 Blondyn schował twarz w dłonie. Bardzo chciał pomóc przyjacielowi ale nie miał pojęcia jak to zrobić.
- Musimy Mu powiedzieć. - odezwał się Andi.
- Powiemy. Ale nie teraz. Dajmy mu czas. Jeżeli nic się nie zmieni do konkursu w Zakopanem wtedy Mu powiemy. Jeżeli do tego czasu zaakceptuje sytuację i zacznie normalnie funkcjonować zachowamy tajemnicę do końca.
- To nie jest dobry kompromis. - zauważył Stefan.
- To jest jedyny kompromis jaki mogę Wam zaoferować. - powiedział poważnie. - Gregor zasnął. Ja wracam do szpitala. Zobaczymy się jutro na treningu. I bardzo Was proszę o to, żebyście uszanowali prośbę Al. Sami powiedzieliście że jest dla Was jak siostra. - powiedział i wyszedł.

POLSKA...

- Jesteś głupia. - powiedziała Anna. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy. Nigdy nie usłyszała od opiekunki takich słów. Anna była kobieta roztrzepaną ale zawsze uważała na słowa i raczej wspierała swoich podopiecznych a nie mówiła im, że są głupi.
- Słucham? - zapytała niedowierzając w słowa kobiety.
- Jesteś głupia. - powtórzyła. - Naopowiadałaś facetowi, którego kochasz, że jest dla Ciebie nikim kiedy powiedział Ci że też Cię kocha tylko po to, żeby nie było Go tu teraz z Tobą? Jesteś idiotką Alutka. - powiedziała oburzona.
- Ale..
- Ale co? Myślisz, że w ten sposób On nie będzie cierpiał? Grubo się mylisz. Teraz dopiero cierpi! I On i Ty! Bo jeśli Cie na prawdę kocha to nie przestanie z dnia na dzień! Czy Ty w ogóle pomyślałaś o Nim choć raz czy tylko o swojej wygodzie?
- Jakiej wygodzie? Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała mieć Go teraz tutaj obok! Kocham Go jak nigdy nikogo na świecie! Tęsknię jak cholera i nie masz najmniejszego pojęcia jak się czuję z tym co Mu powiedziałam!
- To po cholerę Mu to mówiłaś?! - krzyknęła Anna. Obie zamilkły. 
- Nie umiem się z Nim pożegnać Anka... Nie chcę się z Nim żegnać... - powiedziała cicho. Po policzku spłynęły łzy. Czuła się okropnie z tym co zrobiła. Nie zdawała sobie sprawy jaki ból będzie musiała przez te słowa znieść. 
- Wolisz odejść wiedząc, że Cię nienawidzi? - zapytała cicho.
- Tak łatwiej zapomni. - powiedziała spokojnie. Anna jedynie pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Nie rozumiem Cię dziewczyno. Mogłabyś te ostatnie tygodnie przeżyć w szczęściu z kochana osoba przy boku a tak będziesz się męczyła z wyrzutami sumienia i bólem, którego tabletki nie pokonają. Ale to Twój wybór. - powiedziała i wyszła z sali zostawiając Alutkę samą. 
  Położyła się na łóżku i wyjęła spod poduszki czerwony zeszyt. Otwarła Go na pierwszej stronie i spojrzała na zdjęcie, które tam było. Zdjęcie z koncertu. Uśmiechnęła się. "Całkiem ładnie razem wyglądamy..." - pomyślała. Odłożyła zdjęcie na bok i zaczęła zagłębiać się w myśli szatyna.... W jedyna rzecz jaka Jej po Nim została...

AUSTRIA...

  Stał w oknie w swoim pokoju. Pozbycie się Thomasa było dobrym pomysłem. "On nadal myśli, że jesteś idealna. Nie widzi tego jak bardzo Nas zraniłaś. Może dlatego, że Go przy tym nie było... A może tylko chce tak myśleć... Nie wiem." Patrzył na szczyty gór. Uspokajały Go. Uspokajały Jego duszę, która teraz wariowała. Tak jak serce, które kochało. Wyrywało się. Chciało jechać do Polski i jeszcze raz spojrzeć Jej w oczy. Poczuć Jej ciepło. Rozum, próbował to serce powstrzymać ale ta walka była bardzo męcząca. "Zrobiłaś ze mnie idiotę. Rozkochałaś i zawładnęłaś całym mną. Jak nikt inny. A potem zostawiłaś. Jak popsutą zabawkę. Do niczego już niepotrzebną. A ja nadal jak ten głupi Cię kocham... Tak bardzo Cię kocham a tak bardzo nie chcę... Co Ty ze mną zrobiłaś?!"...



"Czasem do uspokojenia duszy potrzebny jest tylko widok z okna..."

**********************************************************************************
Witajcie :)
Dzisiaj szybki rozdział.
Dedykowany Ann, mojej kochanej Żabie. (Ty wiesz za co :P)
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!!! (Były wczoraj ale się wcześniej nie pochwaliłaś ;P)
Oby nigdy nie zabrakło Ci weny do pisania Twoich cudownych opowiadań :*
A teraz uciekam przygotowywać salę na imprezę siostry.
Dlatego jutro rozdział może pojawić się późnym popołudniem :P
Buziole :*
P.S.: To zdjęcie to widok z okna u mojego taty.
Zdjęcie z wakacji w Villach.

piątek, 25 kwietnia 2014

33. TEN, W KTÓRYM KOCHA I NIENAWIDZI...

AUSTRIA, INNSBRUCK, LOTNISKO...

   Stała w dość długiej kolejce do odprawy. Czas umilało Jej świetne towarzystwo, którego nie zamieniłaby na żadne inne. Co chwilę wybuchali śmiechem. Wieczorna dość długa rozmowa z chłopakami spowodowała, że jeszcze bardziej się do Niej zbliżyli. Rozumieli Jej tok myślenia choć nie do końca się z nim zgadzali. Najmniej zgadzał się z nim Stefan, który długo nie potrafił poradzić sobie z emocjami jakie w Nim wywołała blondynka. Dopiero przegadane pół nocy z Nią dało mu odrobinę psychicznej ulgi. Była dla Niego jak siostra. Nie chciał żeby wyjeżdżała. Nie chciał się z Nią żegnać. Nie w takich okolicznościach...
- Czas na mnie. - powiedziała w końcu. Zamilkli. Każdy z Nich przeżywał to rozstanie na swój własny sposób. Pierwszy zareagował Michi, który podszedł do Niej i mocno do siebie przytulił.
- Odezwij się czasem. - szepnął Jej na ucho.
 Reszta zrobiła to samo. Stefan przytulał się najdłużej. Nie potrafił opanować emocji. Znów. 
- Nie rycz małolacie. - upomniała Go przez łzy, które wydostały się z Jej oczu.
- Nie wybaczę Ci tego, że nas tak zostawiasz słyszysz? - zapytał patrząc Jej prosto w oczy.
- Wiesz, że jesteś najlepszym bratem jakiego mogłam sobie wymarzyć? - zapytała. Znów Ją przytulił tak mocno jakby robił to po raz ostatni w życiu. - Za niedługo Zakopane... Nie powstrzymasz nas przed wizytą u Ciebie. - zagroził.
- Będę czekać. - powiedziała cicho. Nie mogła im tego obiecać, bo nie wiedziała co będzie jutro. Mogła mieć jedynie nadzieję, że jeszcze kiedyś choć raz zobaczy ich przed tym co nieuniknione. Odeszli kawałek na bok zostawiając Ją sam na sam z blondynem. 
- Twój nowy numer mam tylko ja. Wszystko będzie tak jak tego chcesz. Choć osobiście uważam, że powinnaś powiedzieć Gregorowi prawdę. - zaczął.
- Już o tym rozmawialiśmy i obiecaliście zachować wszystko dla siebie. - przypomniała mu. Z torebki wyjęła kopertę. Podała ją Thomasowi. - Jak już... Kiedy... - nie mogła się wysłowić. - Po wszystkim... Daj Mu to. Tam wszystko mu wyjaśniam. Być może mi nigdy nie wybaczy ale tylko tak mogę Go przeprosić za wszystko. - powiedziała płacząc. Przytulił Ją do siebie mocno. 
- Al... Przyjadę jak tylko będę mógł. - powiedział.
- Przyjedź tylko na pogrzeb. - powiedziała cicho. - Chcę mieć chociaż jedną świeczkę na grobie. - wyszeptała.
- Kocham Cię Alicja... 
- Ja Ciebie też Thomas... - odsunęła się od Niego i spojrzała po raz ostatni w te piękne choć przeraźliwie smutne błękitne tęczówki. - Dbaj o Lily i Kristinę. - szepnęła i odeszła znikając w tunelu...

FULPMES...

   Siedział na werandzie. Patrzył na góry otaczające Jego dom. W głowie miał mętlik a w sercu pustkę. Już dawno nie czuł się tak pusty. O ile w ogóle kiedyś czuł się tak pusty. Zawsze myślał, że jeżeli ktoś mówi, że nic nie ma sensu bo z kimś się rozstał to na pewno postradał zmysły. Przecież nie można czuć, że nic nie ma sensu, że świat jest beznadziejny i tak właściwie to już nic się nie liczy. Do teraz. W tym momencie czuł dokładnie to samo. Jakby ktoś wyrwał Mu serce. Pozbawił Go duszy. Wszystkiego...
- Lucas opowiedział nam wszystko. - powiedziała brunetka siedząca obok.
- To dobrze, nie mam ochoty się powtarzać. - stwierdził nie patrząc na Nią.
- Mniemam, iż ze mną nie chcesz o tym gadać. 
- O czym Gloria? - zapytał zerkając na Nią. - Nie ma nic o czym moglibyśmy pogadać. Wszystko jest po staremu.
- A co z Alicją?
- Z kim? - zapytał. - Nie znam nikogo takiego.
- Tak zamierzasz to rozegrać? 
- Jak?
- Będziesz udawał, że nic się nie wydarzyło a wszystko będzie Cię zjadało od środka. To Cię zniszczy Greg. 
- Ja już jestem zniszczony. Bardziej się nie da. - powiedział poważnie. - Martwi mnie jedynie to, że straciłem swój zmysł do czytania z ludzi. Dałem się oszukać. Wkurza mnie to.
- Wkurza Cię to... I nic poza tym? - zapytała dla upewnienia.
- Nic. 
- Wiesz co? - zaczęła. - Nie wierzę, że istnieją osoby tak wyrachowane, żeby postąpić jak ta dziewczyna. Nie znam Jej. Tyle co słyszałam z Twoich opowieści. I nadal nie mogę uwierzyć, że to co Ci powiedziała było prawdą.
- Przestań analizować Gloria. - westchnął. - Nie widziałaś Jej kiedy to mówiła... Patrzyła mi prosto w oczy i wykrzyczała, że jestem dla Niej Nikim. Że bawiła się mną jak zabawką. Widziałem w Jej oczach, że mówi prawdę.
- Wyczytałeś to z Niej? Przed chwilą powiedziałeś, że straciłeś tą zdolność. - zamilkli. - Może i tym razem się pomyliłeś.
- Przestań. - wstał z ławki.
- Gregor ona umiera. Sam mówiłeś, że zawsze powtarzała, że nie chce żeby ktoś cierpiał po jej śmierci. Co miała do stracenia tak kłamiąc? - zapytała. Zatrzymał się w drzwiach do salonu. Spojrzał na siostrę i pokręcił głową.
- Dla mnie ten temat jest zamknięty. - powiedział i wszedł do domu.
 Chciał być teraz jak najdalej od siostry. Tylko Ona potrafiła wypowiadać na głos Jego myśli. Całą noc zastanawiał się jaki sens miała ta scena, którą zaprezentowała Alicja. Jaki cel miała udając przez cały swój pobyt, żeby nagle powiedzieć prawdę. Wydawało Mu się, że zna Ją na tyle, żeby wiedzieć kiedy kłamie. Teraz to wszystko się zachwiało. Cała Jego równowaga emocjonalna się zachwiała. Jeżeli mówiła prawdę, to już nigdy nie będzie potrafił zaufać nikomu tak jak ufał Jej. Jeżeli kłamała to nigdy sobie nie wybaczy, że tak po prostu pozwolił Jej odejść bez słowa wyjaśnienia. Tęsknił za Nią jeszcze bardziej. Jeszcze mocniej. Nienawidził i kochał jednocześnie. Był rozdarty i nie wiedział co ze sobą zrobić. Był ciekawy co na ten temat sądzi Thomas. Zapewne już wie co się stało. Wyciągnął z kieszeni telefon i wszedł w ostatnie połączenia. Pojawił się napis ALICJA... Usiadł na swoim łóżku i wpatrywał się w ekran. Bardzo chciał nacisnąć zieloną słuchawkę żeby choć na chwilę usłyszeć Jej głos. Głos, który tak bardzo kochał i nienawidził. Rzucił telefonem w kąt łóżka i położył się na nim. Nie mógł uwierzyć w to, że ktoś tak bardzo zawładnął Jego rozumem i sercem. Ze ktoś potrafił sprawić, że czuł całym ciałem miłość i nienawiść. Zamknął oczy. Widział tylko Ją. Za każdym razem... Nie umiał wytrzymać sam ze sobą. Nie potrafił...

WILLA SPORTOWA...

- Jakoś cicho się nagle zrobiło. - stwierdził Die-die.
- I pusto. - westchnął Michael.
- Na prawdę to było konieczne? Nawet jednego zdjęcia nie zostawiła. Mogła chociaż...
- Stefan... ma być tak jakby Jej tutaj nigdy nie było. Pamiętasz? - zaczął blondyn. - Poza tym gdybyśmy mieli jakieś pamiątki po Niej Gregor by nie uwierzył, że to wszystko było kłamstwem. - dodał.
- Tak nie można Thomas! W ogóle nie rozumiem tej sytuacji! Przecież skoro się kochają to czemu nie mogą spędzić tego czasu razem?!
- Stefan opanuj się.
- Nie Manu! Nie widzisz co robimy?! Tracimy przyjaciółkę, a jak Greg się dowie, że o wszystkim wiedzieliśmy to i Jego stracimy. Przecież On się załamie! Znienawidzi nas za to, że nic mu nie powiedzieliśmy! - wrzasnął. - Dzwonię do Niego. - wyciągnął telefon z kieszeni.
- I co Mu powiesz?! - odezwał się Thomas wyrywając mu aparat z ręki. - Że to wszystko to przedstawienie? Że Alicja chciała dobrze ale wyszło kiepsko? Że pojechała umrzeć sama?! - spojrzał w oczy koledze.
- To, że z Nią sypiałeś nie upoważnia Cię do decydowania za Nas!
- To jest Jej decyzja!
- Która wniesie więcej bólu niż Jej się wydaje! Może My też chcielibyśmy mieć z Nią kontakt? Może też chcielibyśmy przy Niej być? To, Że Alutka zachowała się samolubnie mogę zrozumieć ale dlaczego Ty się tak zachowujesz Thomas?! - wykrzyczał mu w twarz.
- Myślisz, że mi jest łatwo oszukiwać najlepszego przyjaciela i patrzeć jak Go to wykańcza?! To teraz wyobraź sobie jak bardzo by się ucieszył gdyby się dowiedział, że Ona też Go kocha. I co dalej? Zdałby sobie w końcu sprawę, że za chwilę Jej nie będzie. I cierpiałby jeszcze bardziej. Nie pozwolę na to Stefan.
- Nigdy nie myślałem że jesteś aż takim egoistą. - powiedział i wyszedł z domu trzaskając drzwiami...

FULPMES...

  Obiad w rodzinnym gronie zazwyczaj kojarzył Mu się z radością i śmiechem. Tym razem wszyscy byli dziwnie cicho. Odzywali się tylko w razie konieczności. Nikt z niczego nie żartował. Gloria z Lucasem nie skakali sobie do gardeł a rodzice nie kłócili się o konieczność zakupu nowych zasłon. Było zbyt spokojnie. Tylko dlatego, że On przeżywał swoją własną tragedię. No właśnie...
- Dlaczego zachowujecie się jakby ktoś umarł? - zapytał odkładając sztućce.
- Wydaje Ci się synku.
- Nie wydaje mi się mamo! - warknął. Wziął głęboki wdech żeby się uspokoić. - Przepraszam. - powiedział już spokojniej. 
- Gregor... - zaczęła. - Może porozmawiaj z Thomasem. - zaproponowała. 
- O czym? O tym, że obu nas wyfrajerzyła? Że obaj kochamy oszustkę bez uczuć? On ma rodzinę mamo. Lily jest chora, ma czym zająć głowę. Ja sobie muszę z tym radzić sam. Przyjechałem tutaj bo myślałem, że będę miał trochę przestrzeni dla siebie a Wy na każdym kroku chcecie mi dawać jakieś rady. Przyjazd tutaj chyba nie był najlepszym pomysłem. 
- Gregor co Ty mówisz?
- Dziękuję mamo za fantastyczny obiad ale na mnie chyba już czas. - wstał od stołu i wyszedł z jadalni.
  Nawet nie wziął ze sobą torby. Po prostu wsiadł w samochód i ruszył z piskiem opon...

WILLA SPORTOWA...

  Wszedł do domu. Jego koledzy akurat jedli. "Pizza. No tak widocznie nie ma już kto gotować." - pomyślał. Spojrzeli na Niego ale nie odezwali się ani słowem. Blondyn też tu był. Nie patrzył na Niego. Po prostu siedział na swoim miejscu i patrzył w szklankę. Zerknął nad kominek. Zdjęcia zniknęły. Poczuł ukłucie. Jedna z nielicznych pamiątek po Niej. Nawet w myślach nie potrafił wypowiedzieć Jej imienia bezboleśnie. 
- O której jutro mamy trening? - zapytał.
- O 8:00 mamy być na Bergisel. - powiedział Michael. Szatyn tylko pokiwał głową i poszedł do góry. Minął Jej pokój. Nie chciał tam zaglądać. Nie chciał ale to zrobił. Wszedł i poczuł fizyczny ból. Pokój był tak pusty jak Jego serce. Sterylnie wysprzątany. Zero kolorów. Zero plakatów. Zero osobistych rzeczy. Nic... Wyszedł stamtąd zatrzaskując drzwi i wszedł do swojego pokoju. Zerknął na biurko. Wziął do ręki aparat i przeglądnął zdjęcia. Wszystkie wspólne zdjęcia zostały wykasowane. Z koncertu, z kręgli, z gali... Nic. Poczuł wewnętrzną panikę. Strach. O co? O to, że stracił wszystko. Że wraz z Jej wyjazdem zabrała Mu wszystkie wspomnienia z tych 2 miesięcy. Otwarł swoje biurko i wyrzucił wszystkie rzeczy. Nie znalazł zeszytu. Nigdzie. Przewrócił pokój do góry nogami. Przejrzał wszystko. Nigdzie go nie było. "Nawet to mi zabrałaś..." - pomyślał. Usiadł na środku pokoju i schował twarz w dłoniach... Do pokoju ktoś wszedł. Poczuł, że ktoś usiadł obok Niego. Spojrzał w tamtą stronę.
- A to mnie ostrzegałeś, że za bardzo się przywiążę i będę cierpiał. - powiedział blondyn i podał przyjacielowi butelkę z piwem.
- Kiedy wyjechała? - zapytał.
- Dziś rano jak byliśmy na treningu. - skłamał. Szatyn pokiwał głową.
- Pomóż mi Thomas... - powiedział cicho. Spojrzał na przyjaciela błagalnie.
 Blondyn nigdy wcześniej nie widział Go w takim stanie. Nigdy nie widział nawet cienia cierpienia na twarzy przyjaciela. A teraz? Teraz widział łzy, które bezwstydnie spływały po twarzy Schlierenzauera. To nie mogło się tak skończyć. Po prostu nie mogło. Tylko wobec którego z przyjaciół być lojalnym?


**********************************************************************************

Dziś trochę spóźniony rozdział ale nastąpiła awaria laptopa :(
Miałam dodać zdjęcia z gór, w których najlepiej się myśli, a w których w każde wakacje mam przyjemność być ale laptop żyje własnym życiem.
Jutro postaram się coś naskrobać ale nie obiecuję ze względu na imprezę 18-stkową siostry :)
Dzisiaj oddaję to.
Buziole :*

czwartek, 24 kwietnia 2014

32. TEN, W KTÓRYM KŁAMIE...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

- Co to jest? - zapytała tak cicho, że gdyby na Nią nie patrzył to mógłby tego nie usłyszeć. Podszedł bliżej. Jej wzrok bił złością. Przekłuwał mu serce. Głos uwiązł mu w gardle. Nie potrafił wypowiedzieć ani słowa. - Gregor powiedz, że piszesz wiersze, że to wszystko jest opisem Twoich przeżyć z Sandrą, że to należy do kogoś zupełnie innego... Powiedz cokolwiek byle nie to co w tym momencie myślę! - jęknęła rozpaczliwie. Patrzył na Nią jak kilkulatek przyłapany na zjedzeniu słodyczy, których mu nie wolno. Chciał Ją dotknąć ale odsunęła się. Odłożyła zeszyt na biurko, otarła łzę i mijając Go wyszła z pokoju. Zbiegła po schodach do salonu. 
- Alicja zaczekaj! - usłyszała za sobą.
- Gdzie jest Thomas? - zapytała siedzących przy stole kolegów.
- Kristina zadzwoniła, że mała ma gorączkę i pojechał... coś się stało? - zapytał zdezorientowany Michael. Do salonu wpadł szatyn. Chwycił blondynkę za ramię i obrócił w swoją stronę.
- Porozmawiajmy... - powiedział błagalnym tonem.
- Nie mamy o czym Gregor! - warknęła i wyrwała rękę.
- Proszę!
- Nie mamy o czym! - powtórzyła. - Złamałeś zasady i nie powiedziałeś mi o tym! Miał być czysty sex i zero uczuć a Ty...
- Jak miałem Ci o tym powiedzieć?! - krzyknął.
- Normalnie!
- I co byś wtedy zrobiła?! 
- To samo co teraz! Powiedziałabym Ci, że to koniec! Jak mogłeś mi to zrobić?!
- Przepraszam, że Cię kocham! - wrzasnął w końcu. 
 Słysząc to do oczu napłynęły Jej łzy. Tak bardzo chciała to usłyszeć i tak bardzo nie chciała. Wszyscy zgromadzeni w salonie w milczeniu obserwowali całą sytuację. Ich zdziwienie sięgało zenitu. Nie mogła patrzeć Mu w oczy. Zbyt wiele kosztowało Ją to udawanie. 
- Stefan pożyczysz mi samochód? - zapytała bruneta. Na początku nie wiedział jak ma się zachować. - Proszę. - powiedziała dobitnie. 
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł Al... - zaczął. Odwróciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami. Szatyn wybiegł zaraz za Nią. Znów szarpnął Ją za rękę. Pozostali wyszli z domu i obserwowali całą sytuację.
- Zostaw mnie! - krzyknęła.
- Porozmawiaj ze mną!
- Ty nic nie rozumiesz?! - wrzasnęła. - Aż tak płytki i tępy jesteś?! Z Thomasem poszło mi zbyt łatwo więc szukałam kolejnego frajera, a wśród Was znaleźć go to pryszcz! Jesteś najbardziej atrakcyjny z tej bandy idiotów więc stwierdziłam, że czemu by nie spróbować? Tak łatwo dałeś się omamić Gregor... Owinęłam sobie Ciebie wokół palca i tańczyłeś jak zagrałam! Z resztą... Oni... - skinęła głową na pozostałych. - Na prawdę myśleliście, że jesteście tak zabawni i sympatyczni? - zapytała drwiącym głosem. - Jesteście śmieszni. - powiedziała. Poczuła jak uścisk na ręce słabnie. Zerknęła ponownie na szatyna. - Ciebie Schlieri nie znosiłam najbardziej... Byłeś wrzodem na tyłku. Najbardziej samolubny i egoistyczny facet jakiego kiedykolwiek poznałam. I nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mogłam Cię tak bardzo wykorzystać i zranić. Sex z Tobą był na prawdę świetny. To Ci trzeba przyznać ale nic poza tym. Zupełne zero. Dla mnie jesteś nikim Gregor... Nikim. - powiedziała patrząc mu prosto w oczy. Stał się pusty. Wszystko co do tej pory widziała w Jego oczach zniknęło. Stał tam przed Nią wpatrując się w Nią niedowierzając w to co słyszy. Jego dłoń opadła zupełnie. Teraz spokojnie mogła odejść. I tak też zrobiła. Odwróciła się na pięcie i odeszła...

SZPITAL...

  Zobaczyli zapłakaną blondynkę stojącą przed salą. Wyszli do Niej. Patrzyła na Lily, która teraz słodko sobie spała. Blondyn podszedł do Niej i położył swoją dłoń na Jej ramieniu. 
- Al... Co się stało? - zapytał.
- Z Lily wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak. To tylko lekkie podwyższenie temperatury. Wszystko jest już ok. - powiedział. Czekał cierpliwie aż blondynka się odezwie. Odwróciła się w Jego kierunku i łza spłynęła Jej po policzku. 
- Zrobiłam to Thomas... Nie dał mi wyboru... - zaczęła. - Nie mogłam inaczej... - szepnęła.
Przytulił Ją do siebie najmocniej jak potrafił. Nie potrafiła opanować emocji, które Nią szarpały. Musiała gdzieś dać im upust. I tym miejscem były ramiona Thomasa. Jedynego przyjaciela, który Ją rozumiał. Który nie potępiał Jej zachowania do końca. Nie zgadzał się z tym ale nie przekonywał na siłę. Bo wiedział, że Ona i tak to zrobi. Dla dobra pozostałych...
- Zabierz Ją do Nas.. - usłyszała szept drugiej obecnej tam blondynki. - Zostanę przy małej. Alicji jesteś bardziej w tym momencie potrzebny. - powiedziała i pogłaskała dziewczynę po głowie. Pokiwał głową i lekko pociągając blondynkę za rękę wyszli ze szpitala...

WILLA SPORTOWA...

  Siedzieli w salonie milcząc. No bo co powiedzieć w takiej sytuacji? Dowiadując się nagle, że osoba, z którą żyłeś przez prawie dwa miesiące jak rodzeństwo nagle okazuje się kimś zupełnie obcym. Rani jak ostrze noża... 
- Nie wiem co jest bardziej niewiarygodne... To, że mieli romans czy to, że nas nienawidzi. - odezwał się w końcu Andi.
- To nie był romans, sam słyszałeś. - odparł mu Stefan.
- Dla Gregora to było coś więcej niż sex. - zauważył Manu.
- Bo się idiota zakochał. 
- Stefan... Ty też się do Niej przywiązałeś. Jak my wszyscy. Więc nie dziw się Jemu.
- Oszukała Nas Michi. - powiedział stanowczo. - Ma nas za nic i bawiła się doskonale naszą naiwnością. - wstał z krzesła. - W ogóle nie zasługuje na to żebyśmy o Niej mówili. 
- Gdzie idziesz? - zapytał Wolfi.
- Idę pogadać z Gregiem. Jego wykorzystała najbardziej. To On jest naszym przyjacielem. I to Jego teraz powinniśmy wspierać a nie analizować zachowanie jakiejś kretynki. - powiedział i wyszedł.
- Była dla Niego jak siostra. Nie dziwię Mu się. - skomentował zachowanie kolegi Manu.
- Na prawdę wierzycie że udawała przez cały ten czas? - zapytał Michi.
- Jeżeli nie, to po co teraz mówiłaby to wszystko? - spytał Andi.
- Stefan ma rację, teraz powinniśmy być przy Schlierim. Jemu oberwało się najbardziej. - powiedział milczący do tej pory Die-die. - Zadzwonię po Thomasa. Tylko z Nim Gregor będzie chciał rozmawiać...

MIESZKANIE KRISTINY...

  Blondyn podał Jej kubek z herbatą i usiadł obok. Patrzyła w jeden punkt. Milczała. Już nawet nie płakała. Była jakby wyprana z emocji. Jakby zgasła na zawsze. Nie mógł na to patrzeć. Serce kroiło się na dwie części. Złapał Ją za rękę. Nawet nie zareagowała...
- Dlaczego? - zapytał. Spojrzała na Niego pustym wzrokiem.
- Dlaczego wpadłam w depresję? Dlaczego zrobiłam to co zrobiłam? Czy dlaczego przyszłam z tym wszystkim do Ciebie? - spytała cicho.
- Po prostu mi opowiedz. Wszystko. - powiedział głaszcząc Ją po dłoni.
- Mówiłam Ci kiedyś dlaczego nie chcę się zakochać. Pamiętasz?
- Bo nie chcesz żeby ktoś cierpiał kiedy odejdziesz i sama nie chcesz cierpieć. - odparł. Pokiwała głową.
- Kiedy byłam z Tobą poczułam się kochana. I to uczucie mnie zniewoliło. Nie to, że kochałam tylko to że byłam kochana. Zakochałam się w tym właśnie uczuciu. A kiedy wróciłeś do Kristiny... Poczułam się zdradzona. Byłam zazdrosna, o to, że mi już nigdy nie będzie dane poczuć się tak jak wtedy kiedy byłam z Tobą... - zamilkła. Ścisnął Jej dłoń dając znak żeby kontynuowała. - Z jednej strony byłam szczęśliwa, że Twoja rodzina znów będzie pełna bo jesteś dla mnie bardzo ważny... A z drugiej strony nienawidziłam się za to, że dopuściłam do siebie myśl o miłości. A potem Gregor zaproponował układ. Czysty układ. Tylko zanim się zgodziłam wiedziałam, że On nie jest mi obojętny. Ale stwierdziłam, że skoro jest dla mnie taki opryskliwy to nie może nic do mnie czuć więc w razie czegoś tylko ja będę cierpieć. I zgodziłam się. Chciałam choć przez chwilę mieć Go dla siebie. Przez chwilę czuć się szczęśliwa. I to był największy błąd jaki popełniłam w życiu... Każdej nocy wracając do własnego łóżka płakałam. Bo wiedziałam, że dla Niego nie ma to żadnego znaczenia. A Ja już Go kochałam... I to mnie dobiło. Bo zaczęłam chcieć walczyć o swoje życie. Tylko na to już jest za późno. Zaczęłam chcieć żyć żeby móc czuć to co czułam przy Nim. Tylko ja nie mam takiej możliwości... Nawet gdybym wróciła do leków, chemii czy naświetlań... przeszczep jest niemożliwy. Jestem skazana na porażkę. Kiedy powiedziałeś mi o dr Fischer poszłam do Niej. Bardzo mi pomogła. Powstrzymała mnie przed wieloma głupimi rzeczami... Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam ze sobą skończyć Thomas... - wyszeptała.
- Boże... - tylko tyle zdołał z siebie wydusić. Uśmiechnęła się lekko.
- W brew pozorom to nie jest takie proste. - powiedziała. - Wtedy odkryłeś że się leczę. Chłopaki zaczęli zachowywać się jakbym miała 3 lata. A Gregor nagle zaczął być taki troskliwy... Kiedy wybiłeś mi z głowy pomysł ze zranieniem Go stwierdziłam, że wyjazd bez ich wiedzy będzie najlepszym pomysłem. Na to się zgodziłeś. I poszliśmy ostatni raz zagrać w pokera. Wtedy dotarło do mnie, że Twoje obawy o to że Gregor może mnie kochać są słuszne. To bolało. Bo tak bardzo chciałam z Nim być a przecież nie mogę. Bo to nie ma najmniejszego sensu. - przerwała.
- Co było dalej? - zapytał nadal trzymając Ją za rękę.
- Poszłam po tego nieszczęsnego Redbula. W szafce znalazłam zeszyt. Otwarłam go i przeczytałam kilka stron... Thomas On bał się powiedzieć Ci, że mnie kocha bo wiedział że Ty mnie kochasz. Kocha mnie tak bardzo jak Ja Jego. I tak samo cierpi... Wszystko to opisał... I wtedy tam wszedł. Zobaczył co mam w ręce i cała ta Jego maska po prostu opadła. Prosiłam Go żeby zaprzeczył... Ale On zamiast tego po prostu wykrzyczał przy całej reszcie że mnie kocha. Wtedy nie miałam już wyjścia. Wiedziałam, że nie da mi tak po prostu wyjechać. Musiałam powiedzieć mu o kilka słów za dużo. I nie tylko Jemu... Stwierdziłam, że jeżeli chłopcy będą mnie nienawidzić to Jemu będzie łatwiej o mnie zapomnieć...
- I co im powiedziałaś?

WILLA SPORTOWA, POKÓJ GREGORA...

    Torba wypełniła się bardzo szybko. Jeden telefon i urlop wzięty. Zerknął na biurko ale nie zajrzał do środka. Wychodząc z pokoju potrącił Stefana.
- Hej! - brunet zatrzymał Go.
- Co jest? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytał widząc torbę na ramieniu szatyna.
- Jadę do domu. - powiedział poważnie. - Mój pobyt tutaj raczej nie ma na razie sensu. - stwierdził i zszedł na dół.
- Hej! Kiedy wrócisz? - zawołał Stefan.
- Jak Jej już tu nie będzie! - zawołał zatrzaskując za sobą drzwi...

MIESZKANIE KRISTINY...

  Blondyn odłożył telefon. Rozmowa była krótka ale bardzo rzeczowa...
- Coś się stało? - zapytała zaniepokojona Jego wyrazem twarzy.
- Stefan nie chce nawet o Tobie rozmawiać. Chłopaki zastanawiają się jakim cudem udało Ci się ich tak oszukać a Gregor właśnie wyjechał do rodziców. - streścił rozmowę z Thomasem. - Alicja może chociaż z Nimi porozmawiaj. Wyjaśnij dlaczego to robisz... Jak Ja im potem mam spojrzeć w oczy? Jak ja mam z Nimi potem rozmawiać wiedząc, że nie mówiłaś im prawdy? - zapytał kucając przed Nią.
- Jeżeli im teraz to wyjaśnię to prędzej czy później powiedzą Gregorowi. Wiesz co się będzie potem działo?
- Pojedzie do Ciebie. - westchnął.
- Właśnie.
- Wróć tam ze mną. Jego tam teraz nie ma. Wyjaśnisz im sytuację i zobaczysz, że zrozumieją.
- Thomas ale...
- Zasługują na to. Daj im szansę. Zaufaj im. - powiedział dobitnie. Pokiwała lekko głową i wstała niechętnie z łóżka...

FULPMES...

    Dawno tak szybko nie dotarł do domu. Dawno tak nie zaskoczył rodziny. No i dawno tak po prostu nie wszedł tam bez słowa i nie zamknął się w pokoju. Dobijająca się do drzwi rodzina denerwowała Go jak wszystko wokół w tym momencie. Otworzył drzwi i spojrzał wszystkim zebranym w oczy.
- Wszystko Wam wyjaśnię. Ale jutro. - powiedział. Pokiwali głowami. Wiedzieli, że jeżeli szatyn nie chce to nie będzie z Nimi rozmawiał. Doleją jedynie oliwy do ognia. Jego matka przytuliła Go do siebie i szepnęła na ucho ciche "Wszystko będzie dobrze, cokolwiek się nie wydarzyło..." po czym rozeszli się po swoich sypialniach. Przed drzwiami został jedynie Lucas. Mimo swojego młodego wieku był bardzo dojrzały. I w brew pozorom widział więcej niż by się mogło wydawać.
- Jeżeli laska robi coś takiego z moim bratem to znaczy, że jest wyjątkowa. - powiedział. Szatyn tylko spojrzał na Niego smutno. - Pójdę po piwo. Zamów pizze. - powiedział i zszedł bez słowa na dół...



"Czasem mądrość nie postępuje wraz z wiekiem..."

**********************************************************************************
Zmieniałam 3 razy. 
A efekt końcowy i tak mi się nie podoba. :(
Może jutro będzie lepiej.
Buziaki:*

środa, 23 kwietnia 2014

31. TEN, W KTÓRYM ONA SIĘ DOWIADUJE...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

   Siedziała na łóżku patrząc w okno. Gdyby tylko było niżej chętnie by przez nie wyskoczyła i poszła pomyśleć gdzieś daleko, gdzie nikt Jej nie znajdzie. Teraz nie ma takiej możliwości. 
Masz, tylko nie bierzesz jej pod uwagę. - stwierdziła podświadomość.
  "Nie mam zamiaru im się z niczego tłumaczyć. To jest tylko i wyłącznie moja sprawa i Thomas nie miał prawa nikomu o tym mówić." - pomyślała.
To Twoi przyjaciele i to chyba normalne, że się martwią...
  "Pilnują każdego mojego ruchu, już nawet herbaty sama sobie zrobić nie mogę."
 Od tygodnia była bacznie obserwowana przez wszystkich domowników. Thomas powiedział każdemu z czym dziewczyna się zmaga i teraz czuli się za Nią odpowiedzialni. A najbardziej szatyn. Kiedy usłyszał o Jej chorobie najpierw nie mógł uwierzyć a potem zaczął sobie wmawiać, że na pewno się przyczynił do takiego stanu rzeczy ciągłymi docinkami i złoszczeniem blondynki. Thomas wrócił do szpitala i codziennie dzwoni z kontrolą a Ona została w domu pełnym kontrolujących Jej na każdym kroku facetów. Dlatego właśnie wolała się zamykać w pokoju i siedzieć tam sama niż wystawiać się na dziwne spojrzenia i ciągłe pytania gdzie idzie, co chce zrobić itd... Wszystko byłoby dobrze gdyby nie jedna osoba...
- Otwórz. - powiedział po raz któryś tego dnia stojąc przed drzwiami do Jej pokoju. Podeszła do nich i oparła głowę o drewno. 
  "Bardzo bym chciała ale nie mogę." - pomyślała.
- Alicja otwórz proszę, musimy w końcu porozmawiać. - znów się odezwał.
  "Nawet nie wiesz jak potrzebuję rozmowy z Tobą Gregor, potrzebuję Ciebie ale zmieniłeś się. Zmieniło się Twoje nastawienie do mnie. Przykro mi."
- Wiesz, że nie odpuszczę. Prędzej czy później będziesz musiała stamtąd wyjść.
- Gregor odejdź. - powiedziała cicho.
- Daj mi 5 minut. Nic więcej. - poprosił. Nie odezwała się. Nadal stała oparta o drzwi. 
  "Jeżeli teraz otworzę to popełnię największy błąd w życiu..."
- Wiem że jesteś przy drzwiach. - powiedział ciszej. - Wiem, że mnie słuchasz. - dodał. - Otwórz. - znów poprosił.
   "Zrób coś, żebym nie bała się otworzyć..."
- Dobrze... Posłuchaj... Thomas dobrze zrobił mówiąc nam o tym, co się dzieje. Wolałbym, żebyś sama nam to powiedziała. Żebyś mi to powiedziała... Przecież się przyjaźnimy prawda? - zapytał.
   "No właśnie Gregor... przyjaźnimy."
- Oboje z Thomasem chcemy Ci pomóc. Więc dlaczego nas odpychasz? Kiedy my potrzebowaliśmy pomocy nie zostawiłaś nas. Wyrzucaliśmy Cię drzwiami a Ty wchodziłaś oknem. Pamiętasz jak źle było ze mną po historii z dzieckiem?... Ale nie zostawiłaś mnie samego... A teraz kiedy obaj chcieliśmy z Tobą porozmawiać po prostu wyrzuciłaś nas z pokoju i zamknęłaś się na klucz... Wiem, że Thomas wie coś czego ja nie wiem. I wiem, że nie chce mi tego powiedzieć, bo zapewne Go o to prosiłaś. A On dochowuje tajemnic.
   Zamarła. Na moment zapomniała o oddychaniu.
- Wiem też, że jeśli sama nie będziesz chciała to mi tego nie powiesz. Ale chcę żebyś wiedziała, że cokolwiek jest powodem Twojej choroby, co by to nie było... Poradzimy sobie z tym. - zamilkł. - Poradzimy sobie razem słyszysz? - dodał. - Nie zostawię Cię z tym samej Alicja... Zawsze możesz na mnie liczyć... 
  Po policzku spłynęła Jej łza.
  "Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz..."
- Wiesz, że będę próbował do skutku. - powiedział cicho i odszedł. 
 Usiadła pod drzwiami i najzwyczajniej w świecie zaczęła płakać. Jak małe dziecko. Tylko Ona potrafi w szczęściu być nieszczęśliwa. Tylko Ją spotkał ten paradoks. Tak przynajmniej myślała...

POKÓJ GREGORA...

  Znów siedział przy biurku nad kartką papieru z długopisem w ręce. Uczucia przelewały się przez Niego falą. Nie potrafił sobie z Nimi poradzić...

Skoro nie potrafię poradzić sobie z własnymi uczuciami jak mam pomóc Tobie Alicja?
Zbiera się we mnie fala.
Uczuciowe tsunami.
Nigdy nie czułem nic podobnego.
Czuję się zawiedziony tym, że nie dopuszczasz mnie do siebie.
Czuję równocześnie to, że sam Cię w jakiś sposób zawiodłem.
Czuję strach nie kontrolując sytuacji.
Czuję ulgę wiedząc, że tą kontrolę ma Thomas.
Czuję zazdrość... Normalną ludzką zazdrość, że Jego przyjaźń jest dla Ciebie tak ważna.
Ważniejsza od mojej miłości.
O miłości, o której nie masz zielonego pojęcia, bo jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby się do tego przed Tobą przyznać.
Kochasz Go jak brata.
Tak mówisz.
Ale mnie nie kochasz w ogóle.
I to mnie dobija.
Zabija.
Chcę być tak blisko Ciebie a jestem coraz dalej.
Dlaczego mnie odpychasz?
Dlaczego On a nie ja?
To boli.
Tak bardzo boli.
Lepiej dla Ciebie, że nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo mam podziurawione serce.
Z każdym naszym zbliżeniem czułem jak wypełnia się gorącem.
A potem gaśnie.
Gaśnie zostawiając ogromną dziurę.
Pustkę.Po tak wielkim uczuciu.

Gdybyś tylko dała mi jakiś znak.
Jeden.
Że mam szansę.
Że odwzajemniasz moje uczucia choć w części.
Tak wiele mógłbym dla Ciebie zrobić.
Bo tak nagle stałaś się moim celem.
Moim życiem.
Wszystkim.
I tak bardzo Cię kocham...

POKÓJ ALICJI...


  Znów ktoś zapukał. 
- To ja. - usłyszała zza drzwi. Nie wahała się tylko otwarła je i wróciła spowrotem na łóżko. - Znów płakałaś. - powiedział siadając na przeciwko Niej. - Al... tak nie można. Nie możesz się tutaj zamykać przed całym światem.
- Chodzę na terapię, rozmawiam z Tobą, robię chłopakom posiłki... Nie zamykam się przed światem.
- Na terapię chodzisz rano kiedy są na treningu. Obiad robisz jak wracasz też nie mając z Nimi kontaktu, rozmawiasz tylko ze mną. Gregorowi nawet nie otwierasz.
- To tylko Gregor.
- Który stał się dla Ciebie całym światem. - powiedział. Spojrzała na Niego gniewnie.
- To leć i mu to powiedz. Dobij mnie.
- Czego Ty się boisz? Że Cię odtrąci? Przecież Ty już się od Niego odsunęłaś. 
- Wolę gdy jest za drzwiami niż gdy Go w ogóle nie ma. - powiedziała cicho.
- A jeżeli odwzajemni Twoje uczucie? - zapytał.
- Już Ci mówiłam. Wyjadę... Właściwie Thomas to... - zaczęła. - Mam do Ciebie prośbę. - spojrzała na Niego.
- Słucham.
- Ale to zostaje pomiędzy nami. - Jej wzrok był silny. Bił blaskiem, którego nie widział przez cały tydzień.
- Oczywiście. - powiedział poważnie.
- Znalazłbyś dla mnie czas jutro około 8:00 rano? - zapytała.
- Jasne, że tak. Zawiozę tylko Kristinę do szpitala i jestem u Ciebie.
- To nam nie zajmie dużo czasu. 
- Co chcesz robić? - zapytał weselej. Widząc, że blondynka chce gdzieś wyjść od razu poczuł się pewniej. Być może stan, w którym teraz jest się poprawia...
- Musisz mnie gdzieś zawieź. - powiedziała poważnie.
- Gdzie? - zapytał. Wskazała kąt pokoju. Zerknął w tamtą stronę i zobaczył średniej wielkości walizkę. Zbladł. Spojrzał na dziewczynę niedowierzając. - Nie rób tego. - powiedział.
- Za dwa tygodnie i tak muszę wrócić. Skracam tylko to co nieuniknione. - powiedziała.
- Ale przez te dwa tygodnie...
- Wszyscy będą mnie traktować jak wariatkę, która sobie z niczym nie radzi. Będę płakać pod drzwiami słuchając Gregora mówiącego o tym jak ważna jest dla Niego nasza przyjaźń i jak bardzo chce mi pomóc przez to przejść. Będę zwijać się z bólu, który czuję w klatce piersiowej co noc nie mogąc oddychać... Czas żebym wróciła tam gdzie moje miejsce.
- Nie zostawiaj mnie... - powiedział cicho.
- Nie zostawiam Cię. Masz cudowną rodzinę. Nigdy nie będziesz sam. - powiedziała.
- Nie mogę pozwolić Ci wyjechać! A co z chłopakami?
- Poradzą sobie. 
- A Gregor?! - zamilkła.
- Z Nim chcę porozmawiać dziś wieczorem. - powiedziała nie patrząc w oczy blondynowi.
- Powiesz mu, że Go kochasz? - zapytał.
- Powiem mu, że Go nienawidzę Thomas. - powiedziała poważnie. - Że bawiło mnie rozpracowywanie Jego skomplikowanego systemu. Że nasza przyjaźń była mi potrzebna tylko po to żeby się z Nim przespać. 
- Nie uwierzy Ci. - powiedział pewnie.
- Uwierzy. - zamilkli.
- Dlaczego mu to chcesz zrobić? - zapytał.
- Bo Go kocham. Wiedząc, że mnie nienawidzi będzie mi łatwiej się uwolnić od tego uczucia.
- Nie będzie. Będziesz miała wyrzuty sumienia, że Go skrzywdziłaś!
- Ale On szybko zapomni. O Sandrze zapomniał bo Jej nienawidzi.
- To nie to samo. On Sandry nie kochał! - powiedział dobitnie blondyn. Spojrzała na Niego zaskoczona.
- Słucham? - zapytała myśląc, że się przesłyszała. - Co Ty powiedziałeś? - wstała z łóżka.
- Alicja uspokój się.. - zaczął.
- Jak mam się uspokoić kiedy mi mówisz, że Gregor może mnie kochać?! - wrzasnęła i otwarła drzwi do pokoju.
- Co Ty chcesz zrobić? - zapytał zatrzymując Ją. - Pomyśl najpierw zanim zrobisz coś głupiego. - powiedział spokojnie.
- Jak mogłeś to trzymać w tajemnicy? Przede mną? Wiedząc co do Niego czuję... Thomas... Pozwoliłeś temu uczuciu się rozwinąć... - łza spłynęła Jej po policzku. - Gdybyś mi to powiedział wcześniej nigdy w życiu nie zgodziłabym się na ten układ i...
- I wyjechałabyś już wtedy. - dokończył za Nią. Patrzyli sobie w oczy kłócąc się bez słów. - Nie mogłem na to pozwolić. Zachowałem się egoistycznie, bo chciałem, żebyś była przy mnie jak najdłużej. Ale Ty krzywdząc Gregora zachowasz się dużo gorzej. - powiedział. Wróciła do pokoju i usiadła zrezygnowana na łóżku. Zamknął drzwi i usiadł obok Niej. Nie wytrzymała. Tego było już za dużo. Tama pękła. Wtuliła się w blondyna i zaczęła płakać. Rozpaczliwie. Przeżywając stratę czegoś czego fizycznie nie miała. Właśnie straciła miłość swojego życia. Możliwość szczęśliwej przyszłości. Straciła możliwość odejścia w spokoju w momencie kiedy poznała szatyna. Kiedy pozwoliła miłości zawładnąć Jej rozumem. Nienawidziła się za to. A bardziej nienawidziła się za to, że pozwoliła Jemu na to uczucie. Na to, że nie była mu obojętna. Że Go tak cholernie zrani. Bo kocha. Tak bardzo...

SALON, 2 GODZINY PÓŹNIEJ...

  Zeszła z góry razem z blondynem. Na twarzy przyczepiła sobie delikatny uśmiech. Wzrok wszystkich zatrzymał się na Niej.
- Co powiecie na pokera? - zapytała nieśmiało. Pierwszy odezwał się Michael.
- Pójdę po karty. - powiedział wesoło i pobiegł na górę. Reszta obecnych przygotowała stół. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Z kartami wrócił blondyn. Nie sam. Szatyn szedł tuż za Nim. Kiedy zobaczył blondynkę nie odezwał się ani słowem. Usiadł na przeciwko Niej i po prostu na Nią patrzył. Spojrzała na Niego i zobaczyła to, co obawiała się zobaczyć. Teraz już potrafiła dopasować to uczucie, które często myliła w Jego oczach. To była miłość. Uśmiechnęła się lekko. Odwzajemnił uśmiech. Takiego Go chciała zapamiętać. Więcej Go nie zobaczy...
  Poker jak zawsze dawał dużo emocji wśród zebranych. Obserwowała każdego chcąc zapamiętać jak najwięcej. Przywiązała się do Nich. Jeszcze nie wyjechała a już za Nimi tęskniła. Ale teraz, wiedząc to co już wie, tym bardziej musiała ich opuścić. Nie mogła zostać i nadal dawać szatynowi nadzieję na coś co już na starcie nie ma szans. Nie ma przyszłości. Bo i Ona jej nie ma.
- Napiłbym się Redbula. Może by mi to pomogło. - powiedział Stefan.
- Ciekawe w czym. - zapytał Andi.
- Odlecieć na wyższy poziom pokerowego wtajemniczenia. - odpowiedział poważnie.
- U mnie w szafce masz całą zgrzewkę. Częstuj się. Ale i tak Cię rozniosę. - stwierdził z cwanym uśmiechem szatyn.
- To ja Ci przyniosę, sama też sobie wezmę. - powiedziała i udała się do pokoju szatyna. Otwarła szafkę w biurku i od razu rzuciła się Jej w oczy zgrzewka napoju. Wzięła kilka puszek i już chciała zamknąć szafkę kiedy Jej wzrok przykuł czerwony zeszyt. Wzięła Go do ręki i wstała. Otwarła na pierwszej stronie i przeczytała...

Dotyk
Uczę się patrzeć z zamkniętymi oczami.
Dotyk dłoni rysuje Twój obraz w mojej głowie.
 Palce ześlizgują się po brwiach, nosie ,ustach...
  Czuje jak drżysz pod tym dotykiem.
 Jesteś tak blisko i taka nierealna.
Kompletna ciemność wyostrza mi zmysły-
 Palce zsuwają się niżej  i już dotykam szyi, ramion, piersi,
Czuje Twój zapach, ciepło, szalone bicie serca.
Niecierpliwe dłonie wędrują
W moją stronę spragnione dotyku.
 Odsuwam je, bo to ja uczę się widzieć...

 Przewróciła kilka kartek dalej...

...Nie umiem się sprzeciwić Twoim żądaniom.
Zero uczuć. Czysty sex.
Dla mnie ten układ nie istnieje.
Nawet kiedy mam ogromną ochotę się wyłączyć...
Wtedy patrzę w Twoje oczy...
I nie potrafię.
Wszystkie wyłączniki nagle przestają działać.
I Kocham Cię tak bardzo...

 Kilka kartek...
Gdybyś tylko dała mi jakiś znak.
Jeden.
Że mam szansę.
Że odwzajemniasz moje uczucia choć w części.
Tak wiele mógłbym dla Ciebie zrobić.
Bo tak nagle stałaś się moim celem.
Moim życiem.
Wszystkim.

Stała jak wryta w ziemię nie mogąc oderwać wzroku od tekstu przed oczami.
- Alicja zgubiłaś się czy co? - usłyszała wesołe wołanie szatyna za placami.
Odwróciła się i spojrzała na Niego. Kiedy zobaczył co dziewczyna trzyma w ręce zamilkł a w Jego oczach pojawił się strach. Po Jej policzku spłynęła łza. Jedna jedyna łza...


"I nie wierzysz, że to dzieje się na prawdę, bo jeśli tak jest to wszystko stracone..."

**********************************************************************************
W wasze ręce.
Z dedykacja dla "jk" (tej, która nie lubi komentować) za komentarz pełen prawdy.
Buziole dla Was :*

wtorek, 22 kwietnia 2014

30. TEN, W KTÓRYM LATAJĄ...

AUSTRIA, OKOLICE INNSBRUCKU...

   Siedziała w fotelu pasażera patrząc za okno. Próbowała odgadnąć gdzie szatyn Ją zabiera. Niestety nic nie wydawało się Jej znajome. Po chwili wokoło pojawiały się już same polany. Gdzieniegdzie jakiś lasek i znów polany. Zero domów.
- Gdzie mnie wywozisz? - zapytała.
- Jedziemy polatać. - odpowiedział uśmiechając się.
- Bergisel jest w drugą stronę. - przypomniała.
- Skoczkowie nie latają jedynie na skoczni słonko.
- Przestaniesz mnie tak nazywać? - zapytała lekko rozzłoszczona.
- Nie. - powiedział pewnie. - Jedziemy na randkę więc mam takie prawo.
- Co Ty z tą randką?
- Taki kaprys. - stwierdził. Znów musiała wziąć głęboki wdech i powoli wypuścić powietrze z ust. - Nie panikuj. Nie oświadczam Ci się. - powiedział z lekką drwiną. - Znalazłem to. - wyciągnął złożoną kartkę z kieszeni i podał Jej. Rozwinęła ją i otwarła szeroko oczy.
- Kto pozwolił Ci grzebać w moich rzeczach?! - krzyknęła.
- Nie grzebałem. Samo wypadło. - wzruszył ramionami. - Powiem Ci, że Twoja lista marzeń jest bardzo interesująca. Pozwoliłem sobie nawet powykreślać niektóre marzenia.
- Słucham?! - zerknęła ponownie na kartkę. Niektóre z pozycji były przekreślone czerwonym flamastrem.
- Te, które są już spełnione są przekreślone na zielono. Te, które są bez sensu na czerwono.
- Dlaczego zrobienie tatuażu jest bez sensu? - zapytała zerkając na skreślenia.
- Wyglądałabyś kiepsko w trumnie z tatuażem na ramieniu. - stwierdził. 
- Skąd wiesz, że to miał być tatuaż akurat na ramieniu? - zapytała lekko się śmiejąc. Spojrzał na Nią znad okularów przeciwsłonecznych i pokręcił głową.
- Ok.. w takim razie jeszcze to przeanalizujemy.
- My? 
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział i zatrzymał samochód. 
  Wysiedli z niego i stanęli na parkingu przy ogromnym...
- Pastwisko? - zapytała. - Randka w wiejskim plenerze? Tego nie ma na mojej liście. - powiedziała z powątpieniem. Podszedł do Niej i chwycił Ją za rękę. Zdziwiła się nieco. Spojrzała na Niego.
- Przez najbliższe kilka godzin będziemy na randce. - oznajmił. - Spróbuj trochę poudawać zakochaną ok? Ja ze swojej strony obiecuję zero złośliwości i wrażenia lepsze niż orgazm. - wyszczerzył się. Spojrzała na Niego sceptycznie ale pokiwała głową. Ruszyli do jednej z licznych wielkich budek na środku polany...

WILLA SPORTOWA...

   Blondyn wszedł do salonu, gdzie wszyscy jak zwykle nie robili zupełnie nic. Przywitał się z przyjaciółmi, opowiedział o stanie córki i wysłuchał kilku zdań pocieszenia. 
- A gdzie Al? - zapytał w pewnym momencie.
- Pojechała gdzieś z Gregorem. - powiedział Michi.
- Dawno? 
- Jakąś godzinę temu. Ale pewnie niedługo wrócą bo Alutka z Nim nie wytrzyma. - zaśmiał się Stefan.
- Czemu? - zapytał zdezorientowany blondyn.
- Schlieri prawie wrzeszczał, że jadą na randkę a Al kazała mu się zamknąć bo jak nie to cytuję "wylecisz przez okno razem z drzwiami". - dodał Manu.
- Więc randka to niewypał. - skwitował Andi.
- A po co Ci Alicja? - zapytał Die-die.
- Muszę z Nią pogadać. - powiedział poważnie.
- Coś się stało? - zapytał Michi wyłączając telewizor.
- Pielęgniarka, która jest przy Lily dzisiaj prosiła mnie, żeby Alicja potwierdziła kolejną wizytę u lekarza. - powiedział.
- Alicja jednak się leczy? - zapytał zdziwiony Manuel.
- I to u nas? - dodał Michael.
- Można tak powiedzieć. - stwierdził cicho blondyn...

GDZIEŚ W OKOLICACH INNSBRUCKU...

   Trzymanie się za ręce, troskliwość szatyna, Jego przyjazny stosunek... to wszystko bardzo dziwiło blondynkę ale w środku bardzo cieszyło. Gregor postarał się, żeby czuła się jak na prawdziwej randce. Sama randka nigdy nie była Jej marzeniem natomiast marzeniem była forma randki, na którą Ją zabrał... Ubrana w odpowiedni kombinezon, kask i okulary została przypięta do tak samo ubranego szatyna. Brzuch bolał Ją niezmiernie. Denerwowała się jak jeszcze nigdy. Była ciasno przypięta do Jego uprzęży. Sprawdził wszystkie linki jeszcze raz i szeroko się do Niej uśmiechnął.
- Jesteś pewien, że wiesz co robisz? - zapytała.
- Nie robię tego pierwszy raz. - puścił Jej oko.
- Dokładnie Gregor był już tutaj raz czy dwa. - dodał śmiejąc się kolega szatyna pilnujący drzwi do samolotu. Poczuła jak przypięty do Niej mężczyzna cicho się śmieje. 
- Jak nie przestaniecie się ze mnie śmiać to przysięgam, że Was stąd wyrzucę! - warknęła. Poczuła dłoń szatyna na swojej dłoni. Po chwili usłyszała Jego wesoły głos.
- Nie martw się, wiem co robię. - powiedział. - Ufasz mi? - zapytał. Musiała się chwilę zastanowić. Byli przyjaciółmi. Robił dla Niej wiele. Poza tym, że Ją wiecznie denerwował to nigdy Jej nie zawiódł. No i co najważniejsze kochała Go. Westchnęła.
- Ufam. - powiedziała cicho. Uśmiechnął się i dał znak koledze. Ten otwarł drzwi i silny podmuch powietrza uderzył w Nią z ogromną siłą. Ścisnęła mocniej dłoń szatyna. 
- Gotowa? - zapytał. Pokręciła głową i powiedziała ciche "tak". To mu wystarczyło. Zrobił dwa kroki w przód i chwytając Ją za dłonie wyskoczył z samolotu. Wrzasnęła by po chwili zamilknąć. - Otwórz oczy! - krzyknął. Zrobiła to. Rozłożył ich ręce na boki. Nogi ugięły się w kolanach. Pod sobą miała pasma zielonych łąk i kolorowych pól. Przed Nią rozciągał się cudowny horyzont i zachodzące słońce. Ten widok zaparł Jej dech w piersiach. Przez chwilę nie mogła złapać tchu. - Oddychaj głęboko! - znów usłyszała. Na nadgarstku mężczyzny zauważyła małą kamerkę, która nagrywała wszystko. Nawet nie wiedziała, że się uśmiecha. Szeroko i pięknie. Bo to co widziała było niesamowite i piękne. Zaczęła się śmiać. Spadała z ogromnej wysokości przypięta do największego świra jakiego kiedykolwiek poznała i śmiała się jak wariatka. Po chwili pociągnął za odpowiedni sznureczek i poczuła małe szarpnięcie po czym ich prędkość zwolniła i zostali na chwilę poderwani do góry. Spadochron zadziałał i teraz na spokojnie mogła podziwiać widok jaki Jej zaserwował.
- Boże jakie to piękne... - powiedziała. 
  Te kilka minut w powietrzu dało Jej tyle szczęścia co nic nigdy dotąd. Spojrzała na wszystko z innej perspektywy i dopiero teraz ujrzała jaki świat jest piękny i jak wiele cudownych rzeczy czeka na to, żeby je po prostu przeżyć. 
- Nogi do góry! - zawołał po czym wylądował na trawie kładąc się na niej. Odpiął Ją od swojej kamizelki i teraz po prostu leżeli obok siebie patrząc w różowawe niebo. Zachodzące słońce sprawiało, że wszystko przyjmowało inne, nienaturalne ale jakże piękne barwy... Usiadł obok Niej ściągając z siebie kamizelkę i kask. Spojrzał na Jej wesołą twarz i sam się uśmiechnął. Zrobiła to samo z nakryciem głowy i nadal leżała na trawie.
- Już wiem dlaczego skoki dają Wam taką radość. - powiedziała. Nie odezwał się. Spojrzała na Niego. - Ja chcę jeszcze raz! - wyszczerzyła się. Zaśmiał się wesoło.
- Ok, zrobimy to jeszcze kiedyś. - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Kiedyś... - westchnęła.
  I zapanowała cisza. Cisza przerywana jedynie śpiewem niektórych ptaków. Patrzyli na siebie ze smutkiem w oczach. 20 dni to tak mało...
- Chodź - powiedział wstając. Pociągnął Ją za ręce pomagając się podnieść. - Jak randka to randka. A na randce musi być porządna kolacja. - stwierdził obejmując Ją w pasie. - Jesteś głodna? - zapytał.
- Jestem tak głodna, że zjadłabym nawet brukselkę. - zacytowała Stefana...

   Siedzieli w jednej z lepszych restauracji w Innsbrucku. Dało się zauważyć, że znają w niej szatyna, ponieważ obsługiwał ich sam menadżer sali. Rozglądając się dokoła widziała ludzi ubranych tak elegancko, że w ciemnych dżinsach i czerwonej bluzce poczuła się co najmniej jak intruz. Trochę komfortu zapewnił im właściciel kierując parę do bardziej kameralnej sali. Zamówili dania i czekali na nie pijąc wino.
- No dobra, skoro jesteśmy na randce to opowiedz mi o swojej rodzinie. - stwierdziła.
- Zazwyczaj na randce usiłuje zaciągnąć jakimś sposobem pannę do łóżka. - odparł.
- Po pierwsze nie sypiam z facetami na pierwszej randce a po drugie my to mamy już chyba za sobą prawda? - zaśmiał się.
- No dobrze, więc... Mój ojciec to Paul mama to Angelika. Mama prowadzi dom a ojciec własną firmę ale nie będę Cię zanudzać... Młody ma na imię Lucas i trenuje saneczkarstwo. Ma 17 lat. A Gloria jest starsza i pracuje w przedszkolu. Mam dużo kuzynów i zero kuzynek. Co jeszcze chcesz wiedzieć? - zapytał.
- Tęsknisz za Nimi? - spytała poważnie.
- Czasem... Są niedaleko więc w każdej chwili mogę do Nich jechać. Najgorzej jest jak zacznie się sezon. No ale kiedyś i tak się wyprowadzę... - zamyślił się. Spojrzał na Nią. - Chciałabyś ich poznać? - zapytał w pewnym momencie. Prawie zakrztusiła się winem.
- Po co? - spytała zdziwiona Jego propozycją.
- Bo Oni by Cię chcieli poznać. Zwłaszcza Gloria.
- Chyba już nie zdążę przed wyjazdem. - powiedziała lekko się uśmiechając.
- Możemy wyskoczyć do nich na weekend. - powiedział jak gdyby nigdy nic. Popatrzyła na Niego jak na idiotę.
- Po co to wszystko robisz? - zapytała w końcu.
- Co robię? - spytał nie bardzo wiedząc o co Jej chodzi.
- Starasz się spełnić moje marzenia, zapraszasz na weekend do swoich rodziców... Udajesz, że jesteśmy na randce...
- Jak chcesz to znów mogę być dla Ciebie wrzodem na tyłku. - stwierdził. W tym momencie kelner przyniósł zamówione dania.
- Tak chyba byłoby lepiej. - powiedziała ciszej krojąc kawałek mięsa. Spojrzał na Nią uważniej ale nie skomentował tego. Rozdzwonił Jej się telefon. Zerknęła na wyświetlacz.
- Alicja jesteśmy na randce... - przypomniał Jej.
- Udawanej. - powiedziała. - To Thomas, może coś z Lily jest nie tak. - odebrała. - Słucham... Tak... Coś się stało?... Z Lily wszystko w porządku?... O czym?... No dobrze ale nie wiem ile... Będziemy w ciągu godziny... Papa. - odłożyła telefon. Szatyna patrzył na Nią wyczekującym wzrokiem. - Thomas chce o czymś porozmawiać.
- I musi o tym porozmawiać właśnie teraz?
- Podobno to coś ważnego. - wyjaśniła. Spojrzał na Nią poważnie.
- I chcesz jechać od razu tak? - zapytał z wyraźną pretensja w glosie.
- Zapłacę za siebie.
- Tu nie chodzi o kolację Alicja... - zaczął. Popatrzyła na Niego uważnie Go słuchając. - Mówiłaś mi ostatnio, że Go nie kochasz. A teraz pokazujesz, że zrobisz dla Niego wszystko, że jesteś na każde Jego zawołanie.
- Bo jestem Jego przyjaciółką...
- Moją podobno też jesteś. - przerwał Jej. Zamilkła. Nigdy nie widziała Go tak oburzonego.
- Co się z Tobą dzieje? - zapytała po chwili.
- Może po prostu chciałem ten dzień spędzić z Tobą?
- Ty... - stwierdziła z lekkim uśmiechem.
- Widzisz? Dlaczego potrafisz uwierzyć w to, że Morgi potrzebuje z Tobą porozmawiać o czym super ważnym a nie jesteś w stanie uwierzyć, że ja też mam taką potrzebę?
- Spędziliśmy razem całe popołudnie Schlieri...
- A wieczór jest zarezerwowany dla Thomasa tak?
- Ostatnio każdy wieczór spędzam z Tobą więc chyba się trochę zagalopowujesz. - powiedziała ostro. - Gregor... - zaczęła już spokojniej. - Jestem Ci bardzo wdzięczna za to co dzisiaj dla mnie zrobiłeś ale teraz Thomas mnie potrzebuje. Jesteś Jego najlepszym przyjacielem i znasz Jego sytuację więc chyba rozumiesz to, że potrzebuje rozmowy. Odrobiny wsparcia. I jeżeli mam możliwość Mu to dać to to zrobię. Na kolację możemy iść jutro.
- Mam wrażenie, że Jego problemy i potrzeby zawsze są ważniejsze ode mnie. - powiedział ciszej.
- Teraz to już mówisz jak zazdrosny chłopak. - zaśmiała się lekko. - Nie chcę przerywać tego wieczoru bo na prawdę jest bardzo miło ale musisz mnie zrozumieć. Jeżeli Thomas powiedział, że to ważne to znaczy, że to ważne. Możemy tam jechać? - zapytała.
  Bez słowa wstał od stolika zostawiając plik gotówki i wyszedł z restauracji. Zrezygnowana i zdezorientowana Jego zachowaniem udała się za Nim. "Jego egoizm jest niemożliwie nieogarnięty. Jeszcze nie dawno zrobiłby wszystko dla przyjaciela a teraz zachowuje się jak przedszkolak." - pomyślała wsiadając do samochodu. Podróż minęła im bardzo szybko. I cicho. Ona bała się odezwać a On nie miał na to ochoty. Zazdrość przesłoniła wszystkie Jego uczucia. Był święcie przekonany, że blondyn zrobił to tylko po to, żeby zepsuć Mu wieczór. Najbardziej jednak bolało Go to, jak zareagowała blondynka. Od razu, bez zawahania czy mrugnięcia okiem była na zawołanie Thomasa. To wypalało kolejną bolesną dziurę w Jego i tak już podziurawionym sercu...
  Weszli bez słowa do domu. Nikogo nie było w salonie. Udali się na górę. W Jej pokoju siedział blondyn. Kiedy ich zobaczył wstał. Przywitał się z przyjacielem i spojrzał na blondynkę.
- Przepraszam, że Wam przerwałem wyjście ale jest coś o czym musimy porozmawiać. - powiedział.
- Nie przejmuj się, to tylko głupia kolacja. - powiedziała i usiadła obok blondyna na łóżku. Szatyn pokręcił głową z niedowierzaniem i stanął w drzwiach.
- Mam Was zostawić samych? - zapytał z ironią.
- Nie, to dotyczy nas wszystkich. - powiedział poważnie blondyn. - A właściwie Alicji. - dodał. Szatyn zainteresował się tym co mówił jego przyjaciel. Natomiast blondynka wydawała się być zdezorientowana.
- Coś się stało? - zapytała. Spojrzał na Nią poważnie i zarazem smutno.
- Czemu nie powiedziałaś nam, że się leczysz w klinice, w której leży Lily? - zapytał. Wstrzymała oddech.
- Leczysz się? - zapytał szatyn. Iskierka nadziei jaka pojawiła się w Jego sercu i głowie dawała ciepło, które rozchodziło się po Jego ciele.
- Skąd masz takie informacje? - zapytała spokojnie.
- Pielęgniarka prosiła, żebym przekazał Ci, że masz potwierdzić kolejne wizyty u dr Fischer. - powiedział poważnie.
- To jakaś onkolog? - zapytał z nadzieją szatyn. - Alicja czemu nic nie mówiłaś?
- Gregor... - zaczął blondyn cały czas patrząc na dziewczynę. Ona sama też nie spuszczała z Niego wzroku. - Dr Fischer to psycholog. Alicja leczy się u Niej na głęboką depresję...


"W podróży po spełnienie marzeń..."

***********************************************************************************
I jest "trzydziestka" :)
Nie myślałam, że tak wiele rozdziałów uda mi się Wam pokazać, że to opowiadanie będzie miało tak wielkie zainteresowanie ale tak bardzo mnie ono cieszy, że nawet sobie nie zdajecie sprawy.
Wczoraj nie udało mi się nic twórczego tutaj napisać, bo siostra miała 18 urodziny i z rodzinką je świętowaliśmy.
Impreza w sobotę więc nie wiem jak to będzie w weekend z rozdziałami :P
Oddaję w Wasze ręce i liczę na szczere komentarze.
Mam nadzieję, że nie zawiodę Waszych oczekiwań.
Buziole :*

niedziela, 20 kwietnia 2014

29. TEN, W KTÓRYM ROZMAWIA Z BOGIEM...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

  Mecz Snookera to jeden z najnudniejszych meczy na świecie. Pech chciał, że wszyscy zgromadzeni w salonie byli zawziętymi fanami tego wydarzenia. Wszyscy oprócz Niej... Oczy same się Jej zamykały. A kiedy się zamykały od razu widziała to co działo się ostatniej nocy... Kłótnia o wybór filmu... O ilość soli w popcornie... O poziom głośności telewizora... O miejsce na sofie... W końcu kilka złośliwości i sex... Zbliżenie, które inspirowane silnymi emocjami samo było intensywne... Na Jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Przez moment czuła się szczęśliwa. Tak po prostu szczęśliwa. Potem otwarła oczy i zerknęła na szatyna. Wpatrywał się intensywnie w ekran telewizora co chwilę klnąc. I szczęście zgasło. Prysnęło jak bańka mydlana. "Zależy mi jak na przyjaciółce..." - znów zabrzmiało w Jej głowie. I serce znów zabolało. 
- Gregor? - zaczął Stefan wchodzący do salonu. Wszyscy odwrócili wzrok od telewizora.
- Słucham Cię Stefanie. - powiedział poważnie szatyn.
- Niezmiernie cieszy mnie fakt, że dla naszego dobra przeniosłeś swoje seksualne gniazdko gdzie indziej. - powiedział. Reszta się tylko zaśmiała.
- Dobrze wiedzieć, że to doceniasz. - stwierdził z ironią.
- A ta Twoja panna nie zgubiła przypadkiem czegoś? - zapytał. Od razu w Jej głowie zapaliła się czerwona lampka. Brunet zaczął machać czerwonym biustonoszem. Jej czerwonym biustonoszem. Oczy zrobiły się Jej jak pięciozłotówki. Szatyn wstał i wziął od bruneta zgubioną część garderoby.
- Zostawiła mi na pamiątkę. - powiedział beztrosko Gregor. 
- Na pamiątkę... to znaczy, że ognisty romans się skończył? - zapytał Manu.
- Nie ma takiej opcji. - wyszczerzył się szatyn.
- Czekaj... - zaczął Michi. - A to nie jest taki sam biustonosz jaki dostała Alicja na urodziny? - zapytał. Wszystkie oczy spojrzały na Nią. 
  "Kurde... Alicja myśl."
- Nie jednemu psu Burek - warknęła.
- Że co? - zapytał Die-die.
- Nie tylko ja lubię tego typu bieliznę, tak? - zapytała.
- Rozmiar też się zgadza. - zauważył Stefan.
- Och serio? Myślicie że mam romans z Nim? - wskazała szatyna.
- A co? Czegoś mi brakuje? - zapytał oburzony. Spojrzała na Niego wzrokiem mordercy.
- Tak Schlieri. Piątej klepki. - powiedziała. Wstała z kanapy i biorąc torebkę leżącą na krześle skierowała się do drzwi.
- Gdzie idziesz? -usłyszała głos Stefana.
- Do szpitala! - odkrzyknęła i wyszła...

POKÓJ GREGORA...

   Znów siedział przy biurku. Znów trzymał długopis w ręce. Znów przelewał uczucia na papier...

Wszystkimi sekretami dzielę się z Thomasem.
Ale są sekrety, których nawet Jemu nie mogę powierzyć.
Są to sekrety, które nie spodobałyby mu się i których nie potrafiłby utrzymać. 
Nie potrafiłby, bo Thomas sam walczy z uczuciami, których nie rozumie. 
Kocha dwie osoby jednocześnie.
A skoro kocha Ciebie... Ja tego nie mogę.
A Kocham...
Kiedy to piszę jest mi lepiej. Łatwiej. Mniej boli.
Co mnie boli?
Świadomość tego, że się wyłączyłaś.
Że te noce dla Ciebie nie mają tak wielkiego znaczenia jak dla mnie.
Że nie odwzajemniasz uczuć, które tak intensywnie chcę Ci przekazać.
Chcę i nie chcę zarazem.
To trudne.
Trudniejsze jest to, że wiem, że mam tylko chwilę żeby się zdobyć na odwagę i powiedzieć Ci tak bardzo ważne dla mnie słowa.
A nie potrafię.
Nie umiem się sprzeciwić Twoim żądaniom.
Zero uczuć. Czysty sex.
Dla mnie ten układ nie istnieje.
Nawet kiedy mam ogromną ochotę się wyłączyć...
Wtedy patrzę w Twoje oczy...
I nie potrafię.
Wszystkie wyłączniki nagle przestają działać.
I Kocham Cię tak bardzo...

  Odłożył długopis i zamknął zeszyt. Mając możliwość bycia tak blisko blondynki jak jest, był najszczęśliwszym facetem na ziemi. Szczęście znikało kiedy wracała do swojego pokoju bez słowa. Kiedy przypominała mu o tym, że ich zbliżenia to czysta fizyczność. Nigdy nie czuł takich emocji. Nigdy Jego serce tak bardzo się nie wyrywało przy żadnej kobiecie. Działała na Niego jak narkotyk. Chciał żeby była blisko. Najbliżej. Tylko z Nim. Na zawsze. Ale czy "na zawsze" to dobre określenie? Może bardziej odpowiednie byłoby "do końca"? Serce znów zaczęło rozdzierać się na kawałki. Każda myśl skierowana w tą stronę powodowała odczuwalny namacalnie ból. Ile Mu zostało czasu? Miesiąc. Miesiąc tutaj. A ile tam? W szpitalu? Być może drugi miesiąc. Ale Ona nie chce żeby był przy Niej ktokolwiek. Nie chce przywiązywać do siebie nikogo. Nie chce sprawiać bólu swoim odejściem. Za późno... Już przywiązała do siebie pewne osoby. Thomas nie odpuści. Pojedzie tam. Może nie na cały miesiąc ze względu na Lily ale pojedzie. I będzie przy Niej. Do końca. A On? On też bardzo by chciał. Chciałby trwać przy Niej w każdej chwili. Teraz w tej dobrej i wtedy w tej złej. Wtedy, kiedy siły opadną. Kiedy ktoś zdecyduje, że to już ten czas... Oczy zaszły mu mgłą. Zamknął je a po policzku spłynęła łza. "To nie może się tak skończyć... Po prostu nie może..." - pomyślał. Opanował emocje i umył twarz. Wziął kluczyki od samochodu i praktycznie wybiegł z domu...

SZPITAL...

  Stanęła przed drzwiami gabinetu, z którego właśnie wyszła. Dr Helena Fischer. Od pierwszego spojrzenia wiedziała, że to odpowiednia osoba. Kobieta z klasą. Inteligentna. Chętna do pomocy ludziom takim jak Ona. Z problemami z samym sobą i całym światem. Rozmowa z Nią wyglądała dość nietypowo. Przeglądnęła historię choroby blondynki i zaczęła mówić. Nie chciała nic wiedzieć od samej pacjentki. Sama wysnuwała odpowiednie wnioski. Zadziwiła blondynkę swoją spostrzegawczością. Od tej kobiety biła jakaś energia powodująca, że chęć do życia powracała ze zdwojoną siłą. Umówiła się na kolejną wizytę i udała się na oddział onkologiczny. W sali, w której leżała mała pacjentka był tylko blondyn. Weszła po cichu do środka. Uśmiechnął się widząc Ją. Przywitała się z Nim całusem w policzek i usiadła obok Niego. Lily spała. Wyglądała niewinnie. Bezbronnie. Blado... Serce zabolało. "Dlaczego tak małe istotki muszą przechodzić taki koszmar?"
- Nie ma odrzutu leków. Wszystko idzie w dobrym kierunku. - odezwał się blondyn. Spojrzała na Niego i uśmiechnęła się szczerze.
- Mówiłam, że wszystko będzie dobrze. - powiedziała. - Gdzie Kristina?
- Pojechała do domu. Musi pozałatwiać parę spraw i trochę odpocząć. Walczyłem o to cały dzień.
- Dobrze, że Cię posłuchała. Teraz musi mieć dużo siły. - zamilkli. Mała uśmiechnęła się przez sen. Oni również widząc ten ruch.
- Thomas... przyszłam z Tobą o czymś porozmawiać. - zaczęła. - Wczoraj... miałeś rację. - wykrztusiła nie patrząc na Niego. - Chyba pozwoliłam sobie poczuć zbyt wiele... Popełniłam błąd zgadzając się na ten układ z Gregorem. Z resztą... z Tobą było tak samo. Gdybym się wtedy nie zgodziła teraz nie miałbyś dylematu... Zamieszałam. I nie jestem z tego dumna. Nie chciałam tego.
- Kochasz Go? - zapytał cicho.
- Tak. - szepnęła. Cisza panująca po tych słowach była bardzo ciężka. Spojrzała na Niego. Patrzył na Nią lekko się uśmiechając ale w oczach było widać ból. Chwyciła Go za rękę. - Kocham Cię Thomas. Jak brata. - powiedziała. Pokręcił głową. - Masz rodzinę. Walcz o to. Jesteś z Nimi szczęśliwy. Kochasz Je obie.
- Ciebie też kocham. - powiedział. - Nie rozumiem tej miłości ale wiem co czuję Alicja...
- Kocham Gregora.
- Więc dlaczego mu tego nie powiesz?
- Dla Niego układ jest czysty. Zero uczuć. Przyjaźń. Kiedy nie wie o moich uczuciach mogę Go mieć dla siebie chociaż przez chwilę. Gdyby się dowiedział straciłabym to szczęście.
- Kiedy wyjedziesz będziesz cierpieć. - zauważył.
- Ale tylko ja. - powiedziała.
- A co jeżeli On czuje to samo? - zapytał poważnie. Zaśmiała się.
- Nie ma takiej możliwości Thomas.
- A gdyby jednak? - ponowił pytanie. Spoważniała.
- Wyjechałabym od razu.
- Dlaczego?
- Bo wtedy nie cierpiałabym tylko ja. Nie pozwolę nikomu cierpieć razem ze mną. Wystarczy mi świadomość, że Ty się będziesz tym gryzł.
- Nadal chcę tam z Tobą być.
- Teraz masz ważniejsze sprawy na głowie. - spojrzała na Lily. Wstała z krzesełka i pocałowała małą w czoło. - Masz przy sobie dwa największe skarby na świecie. Nie zmarnuj tego. - powiedziała i wyszła...

INNSBRUCK, KATEDRA ŚW. JAKUBA...

   Dawno tutaj nie był. Dawno nie klęczał w jednej z pierwszych ławek. Dawno nie rozmawiał z Tym, który teraz jest przed Nim. Jego życie do tej pory było wypełnione błahostkami. Nie ważnymi wydarzeniami, ludźmi, imprezami... Wśród tego wszystkiego zapomniał o tym co najważniejsze. O tym co zawsze przypominała mu Jego babcia... "Rozmawiaj z Bogiem. Nawet jeśli o Nim zapomniałeś On jest i będzie dla Ciebie. Lubi słuchać. Zwłaszcza kiedy Go odwiedzasz. Więc bądź wdzięczny, podziękuj, przeproś i błagaj...". I teraz miał zamiar to zrobić. Spojrzał wyżej. Ogromny krzyż wiszący nad Nim przypomniał mu o tym jakie cierpienia musiał przetrwać ten jeden człowiek. I zrobił to również dla Niego...

  "Nawet nie wiem jak zacząć... Dawno mnie tutaj nie było... Zapomniałem o Tobie... Cóż... Chyba wypadałoby za to przeprosić... No i nie tylko za to... Robiłem dużo głupich rzeczy... Wiesz o tym doskonale... Ale wiesz też, że wielu z nich żałuję do dzisiaj... Dziękuję Ci za to wszystko co mnie dobrego spotkało. Wszystkie moje wygrane, przyjaciół... Alicję... Dziękuję Ci za to, że spotkałem kogoś takiego jak Ona... Za szczęście, które daje mi swoją obecnością... Za uczucie, które we mnie obudziła... Za miłość, którą dopiero teraz tak na prawdę poznałem... Tylko odpowiedz mi na jedno pytanie... Dlaczego mi to dałeś wiedząc, że mi to odbierzesz?... Dlaczego?... To ma być kara?... Dobrze, ukarz mnie ale nie Ją!... Ona na to nie zasługuje!... To, że zrobiła parę głupot nie dyskwalifikuje Jej prawda? Przecież to dobry człowiek. Najlepszy na świecie... To Ona co niedzielę do Ciebie przychodzi... Nie zwątpiła, nie odwróciła się od Ciebie jak ja... Więc dlaczego chcesz Ją zabrać?... Nie zasłużyła na to!..."

 W Jego gardle pojawiła się ogromna gula. Ból w sercu. Łzy w oczach. Emocje, których nie potrafił opanować... Wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze z płuc. Obok Niego przeszedł ksiądz. Nawet na Niego nie spojrzał. Zawsze uważał, że księża są niepotrzebni. Źle interpretują wszystko co dotyczy kościoła. Jeżeli Bóg istnieje to doskonale o wszystkim wie, tylko trzeba z Nim szczerze porozmawiać. 

  "Co mam zrobić?... Co zrobić ze sobą? Z tym uczuciem?... Nie chcę Jej stracić... Nie mogę... Nie przeżyję tego... Tak bardzo chcę być przy Niej do końca a tak bardzo nie chcę żeby ten koniec nadszedł... Nie chcę widzieć Jej ostatniego oddechu... Nie chcę widzieć Jej martwych oczu... Chcę Ją trzymać w ramionach... Widzieć Jej zarumienione policzki... Czuć Jej serce zaraz przy moim sercu... Jej ciepło w swoich dłoniach... Być z Nią... Zawsze... Jak Jej pomóc?... Zrób coś! Słyszysz! Masz coś zrobić bo to nie może się tak po prostu skończyć!..." 

WILLA SPORTOWA...

   Wpatrywała się w kalendarz stojący obok monitora. 20 dni... Kliknęła "Kup bilet". Potem kilka rubryk do wypełnienia i przelew. "Wyślij". Kilka kliknięć... Tak łatwo jest kupić bilet powrotny do domu. Szkoda, że w życiu nie można sobie wyklikać pewnych rzeczy. Żeby było prościej... Ktoś wszedł do Jej pokoju. Nawet nie zwróciła na Niego uwagi. Nadal wpatrywała się w kalendarz. Zakreśliła odpowiednią datę czerwonym flamastrem. Stanął tuż za Nią.
- Co to za data? - zapytał.
- Mój powrót do domu. - powiedziała cicho. 20 dni... Cisza. Odwróciła się w Jego stronę. Patrzył na kalendarz tak intensywnie jakby chciał zmienić cyferki. - Co chciałeś? - zapytała. Podał Jej biustonosz.
- Jak mogłaś o Nim zapomnieć? - zapytał. Uniosła jedną brew. Przypominając sobie ostatnią noc wróciło szczęście. Na chwilę. 
- Wybacz, że nie myślałam wtedy o kompletowaniu mojej garderoby. Była zajęta czymś innym. - powiedziała. Uśmiechnął się łobuzersko. Wystawiła mu język i schowała biustonosz do szuflady.
- Mówisz, że mamy jeszcze 20 dni tak? - zapytał.
- Tak wychodzi z moich wyliczeń.
- Nie możesz zostać dłużej? 
- Nie martw się na pewno znajdzie się jakaś inna chętna na Twój układ. - powiedziała z ironią i położyła się na łóżku. Usiadł obok Niej.
- A jeśli nie chcę nikogo innego? - zapytał.
- Oświadczasz mi się? Bo jak nie to spadaj. - powiedziała żartobliwie. 
- Ubieraj się. - powiedział.
- Nago nie leżę. Wiem, że głuchy jesteś ale że ślepy? 
- Grabisz sobie słonko. Ubierz się w wygodne ciuchy i za 15 minut widzimy się przy moim samochodzie. - powiedział i wyszedł.
- Hej! - krzyknęła za Nim. Wrócił się i zajrzał do Jej pokoju. - Gdzie jedziemy?
- Na randkę.
- A tak serio?
- Polatać. Na randce. - powiedział i poszedł.


"W brew przeznaczeniu, będąc szczęśliwym iść pod prąd..."

**********************************************************************************
Proszę bardzo.
Na święta trochę innej strony Gregora.
Buziole:*