sobota, 19 kwietnia 2014

28. TEN, W KTÓRYM MÓWI KTO LEPSZY...

AUSTRIA, INNSBRUCK, SZPITAL, ODDZIAŁ ONKOLOGICZNY...

     Stała przed salą patrząc przez szybę na parę siedzącą przy szpitalnym łóżku. Kobieta siedziała trzymając śpiącą córeczkę za rączkę a mężczyzna siedział obok i tulił Ją do siebie. Coś Jej tłumaczył. Głaskał Ją po głowie i plecach. W końcu zerknął w stronę szyby i zauważył gościa. Lekko się do Niego uśmiechnęła. Odwzajemnił uśmiech i coś szepnął do ucha kobiecie. Ta odwróciła się w stronę dziewczyny i leż lekko się uśmiechnęła. Mężczyzna wstał i wyszedł z sali. Buziakiem w policzek przywitał się z dziewczyną.
- Jak Lily? - zapytała.
- Na razie dobrze. Dzielnie znosi chemię... Czasem tylko płacze w nocy jak się budzi w nie swoim łóżeczku. Ale poza tym jest dobrze.
- A Wy?
- Dajemy radę. Mają tutaj świetnego psychologa. Dużo z Nim rozmawiamy. To nam obojgu bardzo pomaga. - stwierdził.
- Potrzebujecie czegoś?
- Nie, ale dziękuję, że pytasz.
- Praktycznie tutaj mieszkacie... gdybyście czegoś potrzebowali to dzwońcie. Wszyscy Wam pomożemy jak tylko będziemy w stanie. - powiedziała. Przytulił Ją do siebie mocno.
- Dziękuję. - szepnął do ucha. - Lily śpi. Kristina jest przy Niej, może pójdziemy na kawę co? Dawno nie rozmawialiśmy tak po prostu... - zapytał z lekkim uśmiechem. Pokiwała głową i skierowali się do bufetu...

BERGISEL...

- Nie wierzę, że ja musiałem biegać wokół skoczni za to, że się nie wyspałem bo Schlieri się zabawiał z panienką a On nie! - oburzał się Stefan.
- Nie wiem jak to zrobił ale widocznie się wyspał, bo dzisiaj skakał najlepiej. - Dodał Michi.
- Może ta panna dodała mu takiego kopa. - stwierdził nagle Die-die.
- Prędzej zapas Redbula, który trzyma pod łóżkiem. - Manu.
- Tak czy siak to nie fair. - znowu jęknął Stefan.
- Co jest nie fair? - zapytał wesoło szatyn podchodząc do kolegów.
- Nic. - warknął Stefan i wsiadł obrażony do samochodu.
- Co jemu? - zapytał.
- Brakuje mu seksu. - zaśmiał się Michael...

SZPITAL, BUFET...

- Czyli dalej jak w wariatkowie. - zaśmiali się. Blondyn westchnął. Zamilkli. - Jak się czujesz? - zapytał poważniejąc.
- W porządku. - odparła. Spojrzał na Nią uważnie. - Nie powiedziałam reszcie. - wydusiła w końcu.
- Dlaczego?
- Po co mam ich martwić? Za niecały miesiąc wracam do Polski. Niech myślą, że wszystko jest ok.
- Al... 
- Nie warto Thomas. - znów zamilkli.
- A jak Twoje... - zaczął.
- Schlieri mnie pilnuje. Nie imprezuję, nie piję, nie palę, nie sypiam z kim popadnie. 
- To dobrze. Alicja... przykro mi, że między Nami nie wszytko ułożyło się tak jak powinno.
- Przestań, było minęło. Nie mam czasu się tym przejmować.
- Nie o to chodzi. Chciałbym Cię przeprosić. - powiedział patrząc Jej w oczy.
- Za co? - zapytała zdziwiona.
- Powiedziałem Ci, że wydawało mi się że Cie kocham. Wiem, że mogło to zabrzmieć na prawdę źle i że mogłaś się poczuć wykorzystana... Ale ja...
- Thomas nie mogę mieć pretensji o to, że nadal kochasz Kristinę.
- Owszem... ale czasem... czasem wydaje mi się, że... - nie wiedział jak ma powiedzieć to co chciał powiedzieć.
- Co jest?
- Uważasz, że można kochać równocześnie dwie osoby? - zapytał. Nie odezwała się. Zaskoczył Ją tym pytaniem. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić...
- Tak. - powiedziała cicho. Chwycił Ją za rękę. Spojrzała mu w oczy. - Tak, ale trzeba wybrać Thomas. - dodała. - Nie da się tego pogodzić. Bo zawsze ktoś będzie cierpiał. 
- A jeżeli ja nie umiem wybrać? - zapytał.
- Wybór jest prosty Thomas. Kilka pięter wyżej czeka na Ciebie córka i kobieta, która Cię kocha mimo tego, że kiedyś wydawało Jej się inaczej. Te kobiety to Twoja przyszłość. 
- I jesteś Ty... - szepnął. Poczuła ból w klatce piersiowej. Też coś do Niego czuła. I na swój własny pokręcony sposób również kochała. Ale bardziej jak brata niż jak partnera. Jej serce było wypełnione kimś innym.
- Na jednaj szali masz przyszłość. Całe życie. Rodzinę. A na drugiej masz miesiąc. I nic więcej. Wybór jest prosty Thomas. A ja nie pozwolę Ci wybrać inaczej. - powiedziała i uwolniła dłoń z Jego uścisku. Zawód. To jest to uczucie, które zobaczyła w Jego oczach. Nie mogła postąpić inaczej. Nawet gdyby zostało Jej całe życie do przeżycia. Nie mogła stawać na drodze do powrotu do rodziny. 
- Gregor... - zaczął. - Powiedział mi o waszym układzie. - wyrzucił z siebie. Spojrzała na Niego z niedowierzaniem. 
- Co zrobił?
- Nie miej mu tego za złe. Musiał się komuś wygadać. On tak ma. Każdy sekret musi z kimś dzielić. Inaczej Go to przytłacza.
- Dzieli go ze mną. - zauważyła. Nastała cisza.
- Uważasz, że to dobry pomysł? - zapytał nie patrząc na Nią.
- Wygodny. - skomentowała. Popatrzył Jej w oczy. Wytrzymała tylko chwilę. - Thomas... Nie zadawaj pytań, na które nie będę Ci mogła odpowiedzieć.
- Dlatego, że kochasz nas obu? - zapytał poważnie. Zamilkła. 
- Nie mam prawa nikogo kochać Thomas. - powiedziała. - Wybacz ale muszę już wracać. - wstała od stolika. Zatrzymał Ją przy wyjściu.
- Powiedz mu. - powiedział. Pokręciła głową.
- I Ty też mu nie powiesz. Bo jesteś moim przyjacielem. - powiedziała i wyszła.

WILLA SPORTOWA...

   Siedzieli w salonie oglądając telewizję. Większość z nich przysypiała. Szatyn czytał jakiś magazyn. Weszła do salonu z wielkim kubkiem lodów i ogromną łyżką. Usiadła na fotelu i zaczęła opychać się słodkościami. Wszyscy spojrzeli na Nią jak na wariatkę kiedy wsypywała sobie popcorn do kubełka.
- No co? Zawsze chciałam spróbować. - wyjaśniła.
- Wiesz ile to ma kalorii? - zapytał Manu patrząc na Nią z zainteresowaniem.
- Mnóstwo. - stwierdziła nadal zajadając się lodami.
- Nie martwisz się, że Ci tyłek urośnie? - tym razem spytał Michi.
- Da się bardziej? - wtrącił szatyn odkładając gazetę. - Alicja już może swoimi zgrabnymi pośladkami orzechy rozbijać. - stwierdził zerkając na Nią z cwanym uśmiechem.
- Och jaka szkoda, że tak bardzo mam gdzieś Twoją opinię. - powiedziała z udawanym żalem i wzięła kolejną łyżkę lodów.
- Schlieri Ty się lepiej zajmij tą swoją nową panną. - odezwał się Stefan. Spojrzała na bruneta z zaciekawieniem.
- Schlieri ma nową pannę? - spytała.
- Masz szczęście, że masz głęboki sen. Dzisiaj w nocy nie mogłem spać przez tego pacana. - stwierdził brunet. 
- Tak właściwie to przez tą Twoją laskę Gregor. - dodał Michi. Szatyn spojrzał na kolegę z zaciekawieniem.
- Dlaczego? - zapytał.
- Stary ja nie wiem co Ty Jej robisz, że wydaje takie dźwięki ale albo zacznij Ją mniej zadowalać albo przenieście się do Niej, bo my spać po nocach przez te jęki nie możemy. - powiedział Stefan. Zakrztusiła się słysząc ta opinię. Szatyn zaczął się śmiać. Miała ochotę Go udusić. Odłożyła kubek z lodami i spojrzała na Niego z mordem w oczach.
- Hehe ok. Przekażę Jej żeby była ciszej.
  "Ciszej?! Ja Ci dam ciszej! Boże, jak ja mogę kochać takiego dzieciaka?!" - pomyślała. "Ja płaczę przez Ciebie po nocach, a Ty się tak po prostu śmiejesz?! A Thomas dziwił się dlaczego nie chcę Ci powiedzieć o swoich uczuciach..."
- Dlatego lepiej że masz taki sen Al, przecież ta laska to jakaś petarda, wydaje dźwięki jak rasowa...
- Ok Stefan! Zrozumiałam. - przerwała mu. - Zycie erotyczne Schlierego mnie mało interesuje. Jeżeli chcecie Go o Nią wypytać to beze mnie. - powiedziała i zabierając ze sobą lody poszła do siebie. 
 Usiadła przy biurku i włączyła muzykę w radio. Weszła na stronę internetową szpitala, w którym znajdowała się obecnie Lily. Znalazła to czego szukała i zaczęła wpatrywać się w numer, który wyświetlił się na ekranie. 
 "Przecież poradzę sobie z tym..." - pomyślała. "Jeszcze miesiąc. Dam radę. Będzie bolało ale przez miesiąc będzie tak blisko..."
  Przepisała numer na karteczkę i przylepiła ją do kalendarza. "W razie czego..." Po chwili wpatrywania się w karteczkę wzięła telefon i wystukała numer. Palec zawisł nad zieloną słuchawką. Wahała się. Bardzo się wahała. Była silna. Ale nie na tyle, żeby przejść przez to wszystko sama. Może mała pomoc dałaby Jej choć odrobinę ulgi... W czym? Sypiała z mężczyzną, którego kochała. Ale On traktował Ją jak przyjaciółkę. Przyjaciółkę, z którą można się podrażnić, podokuczać, od czasu do czasu przespać kiedy przyjdzie ochota... I nic więcej. A Ona potrzebowała czułości. Potrzebowała Jego obecności jak tlenu. Patrząc mu w oczy wiedziała, że to tylko przyjaźń na specjalnych warunkach... W końcu sam Jej to powiedział. "Może tego nie okazuje ale właśnie jak na przyjaciółce mi na Tobie zależy. A jeśli do tego dochodzi czysty sex... Mamy układ idealny" - odbijało się echem w Jej głowie. A Ona mimo to Go kochała. Była jak uzależniona. Wcisnęła przycisk w telefonie i przyłożyła go do ucha. Kiedy ktoś odebrał do Jej pokoju bez najmniejszego skrępowania wszedł szatyn. Natychmiast się rozłączyła.
- Schlierenzauer... - zaczęła nie patrząc na gościa. Odwróciła się w Jego stronę. Leżał beztrosko na Jej łóżku. - Czego chcesz? - zapytała. Uśmiechnął się cwanie.
- Musimy zmienić miejsce naszych schadzek. - powiedział.
- Schadzek... 
- Możemy to nazwać miejscem grzechu i nieogarniętej rozkoszy albo piekiełko nieprzyzwoitości ale dłużej się to mówi. - stwierdził wzruszając ramionami.
- Możemy również zmienić coś innego. - powiedziała.
- Co masz na myśli? - zapytał zainteresowany.
- Możemy się hamować. - powiedziała.
- Nie chcę się hamować.
- Ty nie jęczysz jak "rasowa dziwka". - przypomniała.
- W takim razie nie chcę hamować Ciebie. - stwierdził. Wywróciła oczami. - Możemy się przenieść do siłowni. - zaproponował.
- Nie. - powiedziała stanowczo.
- Dlaczego nie? Są tam materace, załatwię jakiś kocyk, będzie fajnie...
- Nie i koniec. - powiedziała i poszła do łazienki. Kiedy z niej wyszła w jej pokoju byli wszyscy domownicy. Siedzieli w kółku na podłodze. - Ok. Jeśli robicie sobie sabat czarownic to pokój Schlierego będzie bardziej odpowiedni. - stwierdziła.
- Gramy w butelkę. - oznajmił zadowolony Stefan.
- Chętnie na to popatrzę. - powiedziała z zadowoleniem i usiadła pomiędzy Manuelem a Michaelem.
- Prawda czy wyzwanie. - dodał Michi.
- Nie gram. - powiedziała.
- Czemu nie? - zapytał Stefan.
- Bo wiem jak to się skończy.
- Przynajmniej Cię poznamy, no przecież nie mamy przed sobą tajemnic prawda? - zapytał Manu. Blondynka spojrzała porozumiewawczo na szatyna ale ten tylko się cwanie uśmiechnął. Pokręciła głową.
- Ok. Kto zaczyna? - zapytała. Pierwszy wyrwał się Stefan. Zakręcił butelką.
- No oczywiście, jakże mogłoby wypaść inaczej. - skomentowała.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytał szczerząc się.
- Prawda. - powiedziała niechętnie.
- Ok. Spałaś z więcej niż jedną osobą na raz?
- Wiedziałam, że mogę liczyć tylko i wyłącznie na pytania o sex.
- Nie zrzędź tylko odpowiadaj. - wystawił Jej język.
- Tak. - powiedziała pewnie. Zdziwienie na ich twarzach było bezcenne. Zakręciła butelką. Wypadł Manu.
- Wyzwanie. - powiedział pewnie.
- Proszę bardzo. - podała mu 2-litrową butelkę wody. - Pijesz duszkiem a potem przez 3 godziny nie idziesz do toalety. - stwierdziła zadowolona.
- Lepsze to niż taniec erotyczny na stole. - powiedział i zaczął pić wodę. Kiedy wypił wszystko zakręcił butelką.
- Schlieri... prawda czy wyzwanie?
- Prawda. - powiedział pewnie. Brunet się uśmiechnął.
- Najlepszy sex w Twoim życiu? - zapytał.
- Miejsce czy czas?
- Oba.
- Wczoraj pod prysznicem. - powiedział pewnie. Przestała oddychać. Nie chciała dać nic po sobie poznać. Nie spojrzała nawet na szatyna. Uśmiechnęła się lekko. Mimo wszystko cieszyła się, że szatyn tak uważa. Zakręcił butelką. Wypadło na Nią. Uśmiechnął się szeroko. W końcu spojrzała na Niego.
- Twoje wyzwanie przeraża mnie bardziej niż prawda. - stwierdziła. - Dawaj to pytanie.
- Nietypowe miejsce, w którym uprawiałaś sex? - spytał patrząc na Nią uważnie. Przez moment nic nie mówiła.
- Wasza siłownia. - odezwała się po chwili po czym wzięła do rąk butelkę i zakręciła nią. Zerknęła na Niego. Ciągle na Nią uważnie patrzył. "Zrozumiał..." - pomyślała. - Stefan?
- Prawda.
- Stefan... kiedy ty straciłeś dziewictwo? - zapytała.
- Mogę zmienić? - zapytał.
- Stefan... podaj cyfrę i po krzyku. - powiedziała.
- Pamiętajcie, że skupiałem się na treningach i nauce i że byłem finalistą olimpiady naukowej w szkole średniej i że...
- Stefan! - jęknęli wszyscy.
- Ale...
- Stefan... odpowiedz. - poprosiła. - Jeśli chcesz to możesz mi powiedzieć na ucho. - powiedziała. Zbliżył się do Niej i zrobił to co mówiła. Uśmiechnęła się i spojrzała na Niego wesoło. - Wiesz, że nie mogę tego ukryć?
- Al...
- Ok. Ale musisz zrobić coś zamiast. - powiedziała.
- To niezgodne z zasadami. - wtrącił szatyn.
- Zasady są po to żeby je łamać erotomanie jeden. - powiedział stanowczo Stefan.
- Dobra, koniec gry. - stwierdziła. - Mówiliście, że się nie wyspaliście to może lepiej idźcie się położyć, bo jutro Alex Wam każe biegać wokół Innsbrucka nie wokół skoczni.
  Kiedy już wszyscy wyszli usiadła przy biurku i wzięła do ręki kartkę z numerem telefonu. Znów go wystukała i znów zastanawiała się czy zadzwonić. Spojrzała na zegarek. 20:30. "Ostatni dzwonek Alutka." - pomyślała i wcisnęła zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach odebrała pewna kobieta. Drzwi do pokoju znowu się otwarły. Znów się rozłączyła.
- Ty na prawdę nie możesz mi dać ani chwili spokoju?! - warknęła odwracając się w jego stronę. Miał na sobie tylko spodnie od dresu. Usiadł na Jej łóżku i spojrzał na Nią uważnie. - Co chcesz?
- Siłownia równa się Thomas, prawda? - zapytał. Milczała. - Mieliśmy wyłączyć uczucia. - przypomniał.
- Owszem. Ale w naszej relacji. To co czułam przy Thomasie to inna sprawa. - odpowiedziała. Tym razem On milczał. Zaczął wpatrywać się w swoje dłonie.
- Są jeszcze jakieś miejsca, których nie powinienem wymieniać? - zapytał z ironią.
- Nie bądź dzieckiem.
- Skoro siłownia przypomina Ci ten cudowny sex to może są inne miejsca, w których będę od razu na przegranej pozycji? - zapytał z wyczuwalną pretensją. Patrzyła na Niego przez dłuższa chwilę.
- Dlaczego tak bardzo chcesz być od Niego lepszy? - zapytała spokojnie. Spojrzał na Nią nic nie mówiąc. Dopiero po chwili odpowiedział.
- Wybujałe ego. - stwierdził. Poczuła się trochę zawiedziona. Przez jeden krótki moment pomyślała, że może to dla Niej chciał być najlepszy, że może rozbudziła w Nim jakieś skryte niedostępne uczucia. "Przyjaźń i sex. Nic więcej." - pomyślała.
- Na prawdę to dla Ciebie takie istotne? - zapytała.
- Bardzo. - stwierdził. Westchnęła.
- Z czysto seksualnego punktu widzenia tak?
- Tak.
- Ok... Czy jak byłam z Thomasem słyszałeś kiedyś jakiekolwiek odgłosy z mojego pokoju albo Jego pokoju? - zapytała.
- Nie ale chcę Ci przypomnieć że kazał mi wyjechać.
- Gdyby chłopaki słyszeli na pewno być wiedział. To pierwsi plotkarze Innsbrucku. - stwierdziła.
- Ok. I co w związku z tym? - zapytał.
- Wczoraj nie mogli spać. - powiedziała i wzruszyła ramionami. - Sam sobie odpowiedz na pytanie kto dał mi więcej przyjemności. - dodała. Uśmiechnął się. Ale nie cynicznie. Nie jak Schlieri. Bardziej jak Gregor. "Dr Jekyll..."
- Miałabyś ochotę... - zaczął ale nie bardzo wiedział jak skończyć.
- Na co?
- Na jakiś film? - zapytał. - Reszta poszła spać... Mielibyśmy całą salę kinową dla siebie. - uśmiechnął się.
- A jaki film chcesz oglądać?
- Możesz coś wybrać. - stwierdził.
- Ok... To przygotuj popcorn a ja jeszcze coś załatwię i zaraz przyjdę.
- Nie każ mi długo czekać. - puścił Jej oko i wyszedł.
 Siedziała na fotelu nadal lekko oszołomiona. Jedną informacją tak nagle zmieniła Jego zachowanie. Zero docinków. Film zamiast zwykłego chodź do łóżka... Spodobało Jej się to. Może aż za bardzo. Może nadzieja jaką w Niej rozbudził to największy błąd w Jej życiu... "Nie mogę mu powiedzieć co czuję. I nie powiem. Ale nie pozwolę też żeby On coś poczuł. To by Go zniszczyło. I mnie też. Wolę autodestrukcję niż destrukcję z dwóch stron..." - pomyślała. Wykręciła numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. O dziwo ktoś odebrał. Załatwienie wizyty trwało 5 minut. Odłożyła telefon na półkę i wyszła z pokoju udając się do ich "piekiełka nieprzyzwoitości"...


"Będąc najlepszym dla kogoś najlepszego..."

***********************************************************************************
Dziękuję za Wasze wsparcie w chwili załamania. :*
A teraz oddaję w Wasze ręce...
Wiem, że chciałybyście happy endu ale czasem życie trochę nas lubi pomęczyć, a sami ludzie dodają sobie problemów.
Jak widać... i Alutka i Gregor lubią sobie dokładać więc ich "współpraca" wygląda jak wygląda...
Do następnego i Wesołych Świąt Kochane :*
Buziole ;)

piątek, 18 kwietnia 2014

27. TEN, W KTÓRYM POZNAJEMY ICH MYŚLI...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA, JEGO POKÓJ...

~ON~

"Nie patrz tak na mnie... Bo zapominam wyłączyć uczucia..."
Odwróciła się i ściągnęła swoją koszulkę. 
  "Tak bez słowa... Jakbyśmy byli dla siebie obcy..."
Po chwili nie miała też na sobie spodni.
  "Nie w ten sposób Alicja..."
Podszedł do Niej i chwycił Ją za dłoń. Spojrzała na Niego a Jej wzrok był taki pusty...
  "Nie wyłączaj się... Nie zostawiaj mnie z tym samego..."
Pociągnął Ją za rękę i zaprowadził do swojej łazienki. Zamknął drzwi i puścił wodę w kabinie prysznicowej. Odwrócił się do Niej. Stała do Niego tyłem. Patrzyła w lustro. Podszedł do Niej i chwycił Ją za biodra. Spojrzał w lustro.
  "Ładnie razem wyglądamy..."
Odwróciła się do Niego przodem i delikatnie zdjęła Jego koszulkę. Dotknęła Jego klatki piersiowej. Zadrżał.
  "Co Ty ze mną robisz..."
Patrzył na Nią uważnie zapamiętując każdy ruch. Po chwili został w samych slipkach. Obrócił Ją tak, że znów patrzyła w lustro. Położył jedną dłoń na Jej brzuchu, a drugą odgarnął włosy z karku po czym pocałował Ją w to miejsce. Przeszedł Ją dreszcz. Złożył kolejny pocałunek... I kolejny... Podniósł głowę. W Jej oczach zauważył małe iskierki.
  "Włącz się dla mnie... Nie potrafię inaczej... Nie chcę inaczej..."
Delikatnie odchylił kosmyk włosów zza Jej ucha i powoli przesuwał dłonią chcąc odnaleźć miejsce, w którym jednym ruchem mógłby sprawić, że poznałby Ją jak nikt inny.
- Nie. - powiedziała stanowczo. W Jej oczach widać było sprzeciw ale i coś czego w pierwszym momencie nie mógł określić.
- Nie musisz się mnie wstydzić. - szepnął Jej do ucha. Odwróciła się w Jego stronę i spojrzała prosto w oczy.
- Nie Gregor. - powiedziała ze łzami w oczach. 
   "Błagam, nie płacz... Nie przeze mnie..."
- Dobrze.
Pogłaskał Ją po policzku. Zamknęła oczy.
   "Jesteś taka piękna..."
Objął Ją delikatnie i przytulił do siebie. Oparła głowę na Jego obojczyku. Uspokajała oddech. Po raz pierwszy widział u Niej atak paniki. Tak bardzo nie chciała mu pokazać się bez peruki, że Jej ciało trzęsło się jak galaretka. Głaskał Ją po plecach. Po chwili była już w stanie normalnie oddychać. Złożyła na Jego obojczyku delikatny pocałunek i odeszła w stronę prysznica. Po chwili Jej bielizna wylądował na podłodze. Podążył za Nią... Będąc pod prysznicem Znów stała do Niego tyłem. Wziął z półki żel i nalał odrobinę na swoją dłoń. Rozprowadził go po dłoniach i delikatnie położył je na Jej ramionach. Powoli masował Jej szyję, ramiona, ręce... Plecy... biodra... pośladki... W końcu zbliżył się do Niej wtulając w Jej ciało i zaczął masować Jej brzuch... Powoli... delikatnie... Swoimi dłońmi objął Jej biust... Westchnęła cicho i odchyliła delikatnie głowę do tyłu... Odwróciła się do Niego przodem i teraz to Ona delikatnie pieściła Go swoimi dłońmi. A On stał tam, patrzył na Nią, na Jej skupienie na twarzy... Na rozchylone lekko usta, na unoszące się i opadające z każdym oddechem piersi...
  "Przy Tobie nie potrafię się opanować..."

~ONA~

  "Blokowanie uczuć tak bardzo mnie boli..."
Chwycił Jej dłonie i położył sobie na ramionach.
  "Jeśli zobaczę te Twoje oczy to utonę... Nie pozwól mi utonąć..."
Uniósł Jej podbródek. Zamknęła oczy i poczuła Jego gorące usta na swoich. 
  "Dlaczego Twój dotyk tak na mnie działa?..."
Całował powoli, namiętnie, czule... Przycisnął Ją do ściany i z lekkością uniósł. Jego silne ręce trzymały Jej biodra, a Ona oplotła Jego biodra nogami. Ręce zarzuciła na Jego kark. Ciągle Ją całował. Tak zachłannie... Jakby to był ich ostatni raz... Poczuła Go w sobie... Jęknęła cicho... 
  "Za to co mi dajesz mogę nawet trafić do piekła... Tylko nie przestawaj..."
Jakby czytał Jej w myślach... Poruszał się powoli ale dokładnie... Mocno... Głęboko...
  "Nie potrafię... Przepraszam..."
Łza spłynęła jej po policzku, po chwili druga... Woda zmyła je kiedy tylko się pojawiły. A Ona nie mogła dłużej wytrzymać...

TYMCZASEM NA KORYTARZU...

  Stali przed pokojem szatyna wpatrując się w drzwi. 
- Ja rozumiem, że On musi odreagować ale kurde... rury niosą dźwięk! - warknął Stefan.
- Al to raczej nie przeszkadza. - zauważył Manu. - Ma zamknięty pokój na klucz. Założę się, że ma zatyczki do uszu.
- Może to tylko dziś? Może musimy przecierpieć tą jedną noc i się opamięta?
- Wierzysz w to Andi? Bo gdyby laska wydawała takie dźwięki przy mnie... raczej bym to powtarzał. - odezwał się Michi.
- Ciekawe co On Jej robi.
- Coś czego Ty nie potrafisz Die-die. - stwierdził Stefan.
- A skąd Ty to możesz wiedzieć? - zapytał naburmuszony.
- Bo od Ciebie z pokoju słychać tylko chrapanie.
 W tym momencie usłyszeli wyraźny, głośny jęk.
- No i mamy spokój. - stwierdził Michael ziewając. Odwrócił się i odszedł do swojego pokoju.
- Przysięgam, że jak będzie jęczał na treningu, że jest zmęczony to mu takiego kopa zasadzę, że ta Jego panna Go nie pozna.
- Uspokój nerwa Stefan. I idź już spać. O ile pamiętam to rano masz do przebiegnięcia niezły dystans. - stwierdził Manu i również udał się do swojego pokoju. Podobnie jak inni....

~ONA~

 Uspokajała oddech opierając się o Niego. 
  "Twoje serce bije tak szybko..."
Odsunął się od Niej i wyszedł. 
  "I już. Koniec... Tak po prostu..."
Odwróciła się w kierunku strumienia wody. Tak, żeby zmywała Jej łzy. Łzy, które teraz leciały z Jej oczu strumieniami.
  "Dlaczego nie potrafię tak po prostu się od Ciebie uwolnić? Dlaczego Twoje odejście tak boli?"
 Woda uspokajała emocje. Na tyle, żeby spokojnie mogła opuścić prysznic. Zerknęła na półkę. Leżał tam ręcznik i czysty podkoszulek należący do szatyna. Wytarła całe ciało i założyła go na siebie.
  "Pachnie Tobą..."
Uchyliła drzwi do pokoju. Siedział na łóżku w samych spodniach od dresu. Był zamyślony. Jego twarz oświetlał tylko księżyc, który był widoczny po burzy.
"Czemu nie umiem Cię nie kochać..."

~ON~

 "Wiem, że tam stoisz i nie potrafię spojrzeć Ci w oczy. Tak bardzo chciałbym Ci powiedzieć..."
- Dobranoc. - usłyszał cichy głos. Odwrócił się. Szła w kierunku drzwi do pokoju. Wstał.
  "Nie odchodź!"
- Zaczekaj... - powiedział spokojnie. Odwróciła się w Jego stronę.
  "No dobra tylko z jakiego powodu?"
- Coś nie tak? - zapytała.
  "Wszystko jest tak. Tak jak być powinno. Stoisz tutaj w moim podkoszulku, który ledwo zakrywa Ci uda. Wyglądasz tak niewinnie..."
- Jeszcze z Tobą nie skończyłem - powiedział poważnie.
 "Co Ty pieprzysz stary?" - zapytała podświadomość.
 "Czemu tak na mnie patrzysz? Nie, nie to miałem na myśli!"
- Schlieri nie mam już siły. - powiedziała cicho.
- Hej, słonko, muszę Ci dawkować przyjemności, bo się jeszcze przyzwyczaisz. - powiedział zakładając ręce na piersi.
 "O tak, brawo Schlierenzauer! Zakładając maskę na pewno sprawisz, że Cię pokocha. Któż by nie pokochał najbardziej złośliwego faceta na świecie?" - zapytała podświadomość.
 "Uśmiechasz się. To chyba dobry znak."
- Powiedz po prostu, że chcesz jednak pogadać... słonko. - dodała z ironią. 
 "Uff.."
 "Masz szczęście, że jest tak samo pokręcona jak Ty."
Usiadła na Jego łóżku i poklepała miejsce obok siebie. Zajął miejsce obok Niej.
 "Ale ja nie chcę o tym gadać. Chcę tylko żebyś tutaj była."
Siedzieli w ciszy. Przyglądała mu się. Bardzo uważnie. 
  "No dobra... Niech Ci będzie..."
- Źle mi z tym, że dałem się oszukać. - powiedział.
- Bo masz za duże ego. - stwierdziła.
- Ok. Ta rozmowa nie ma sensu. - położył się odwrócił do Niej tyłem. Usłyszał śmiech.
 "Uwielbiam ten śmiech..."
- No widzisz? Mam rację. Twoje ego nie pozwala Ci normalnie przyjmować krytyki. Wydaje się mu, że jesteś nieomylny i masz zawsze rację. A to gówno prawda Schlieri. Ty po prostu jesteś zwykłym facetem i zawsze będziesz się mylił.
- Kiedy zdobyłaś dyplom psychologa? - zapytał z ironią.
 "Masz trochę racji... Ale tylko trochę."
- Ok. Nie to nie. - chciała wstać ale zatrzymał Ją ręką.
- Siedź i gadaj. Twoje gderanie jakimś dziwnym sposobem mnie uspokaja.
 "Ty mnie uspokajasz."
- Ok. To co chcesz wiedzieć? - zapytała.
- Dlaczego uważasz, że mam duże wybujałe ego? - zapytał patrząc Jej prosto w oczy. Siedziała obok Niego po turecku opierając głowę na rękach.
- To proste. Jesteś niemiłosiernie złośliwy, zbyt pewny siebie, uważasz, że tylko Ty masz rację, że wszyscy inni to idioci, że tylko Ty patrzysz na świat logicznie, złościsz się kiedy najmniejsza część Twojego planu idzie źle, kiedy ktoś mówi Ci prawdę, chcesz mu udowodnić że się myli tylko dlatego, żebyś to Ty miał finalnie rację. Zawsze chcesz być najlepszy i udowadniać to innym, dlatego pocałowałeś mnie po przyjeździe z koncertu, żeby mi udowodnić że pocałunek z Tobą jest lepszy niż z kobietą a dzisiaj usiłowałeś zrobić wszystko żeby mi pokazać że z Tobą jest mi lepiej niż było mi z Thomasem. - zakończyła. Przez chwilę nic nie mówili tylko patrzyli na siebie w milczeniu.
  "Ty na prawdę tak o mnie myślisz..."
- Udało mi się? - zapytał.
- Co? - zapytała zdezorientowana.
- Było Ci ze mną lepiej niż z Nim? - zapytał poważnie. Milczała. 
- Dlatego właśnie boli Cię porażka. I nie to, że Sandra się puściła tylko to, że uwierzyłeś, że to Twoje dziecko i byłeś gotów Je pokochać. A Ona tak po prostu Ci to odebrała.
- Nie o to pytałem.
- Nie rozmawiamy o mnie. - przypomniała.
 "Więc Thomas..."
- Dlaczego nie chcesz mi tego powiedzieć?
- A dlaczego Ty chcesz to wiedzieć?
- Bo mam wybujałe ego. - zacytował.
 "I chcę być dla Ciebie najlepszy..."
 Zamilkli. 
- Ok. Nie chcesz powiedzieć więc mogę się oczywiście jedynie domyślać, że jestem dużo lepszy... - zaczął.
 "Albo wmawiać to sobie wiedząc, że nie dorównam Thomasowi nawet gdybym nie wiadomo jak się starał" 
- Następne pytanie poproszę. - stwierdziła pomijając Jego insynuacje.
- Dlaczego nie pozwoliłaś mi ściągnąć...
- Bo nie. - warknęła.
- Ale dlaczego nie chcesz...
- A dlaczego Ty chcesz?
 "Bo chcę Cię całą dla siebie... Prawdziwą Ciebie. Nie ważne czy masz długie blond włosy czy to co zdążyło Ci odrosnąć po odstawieniu chemii"
- Z ciekawości.
 "Ty idioto!"
Popatrzyła na Niego nie potrafiąc nic powiedzieć.
- Z ciekawości... - upewniła się. - Wiesz co Gregor... - zaczęła. - Było fajnie ale to nie ma sensu. - wstała.
- Co Ty robisz? - zapytał zdziwiony.
- Chciałeś mnie bzyknąć pod prysznicem bo ciekawość zżerała Cię jak wyglądam bez peruki, cóż, nie udało Ci się więc chociaż miałeś okazję sprawdzić czy jesteś w stanie dać mi więcej rozkoszy niż Thomas. - zaczęła nerwowo. - Nigdy w życiu nie spotkałam większego egoisty od Ciebie. Nawet ja nie byłam taką egoistką sypiając z Thomasem. On przynajmniej mnie szanował. A Ty po prostu się mną bawisz jak jakąś tanią zabaweczką. 
- Przecież mieliśmy wyłączyć uczucia. - stwierdził broniąc się.
 "Co mi się o ironio nie udało"
- Tak Gregor, ale nie traktuj mnie jak prostytutki, którą możesz wyruchać i potem robić z Nią co chcesz! Nie jestem Twoją własnością! 
- Nigdy tak nie pomyślałem bo za bardzo mi na Tobie zależy! - wykrzyczał to, co chciał wykrzyczeć w myślach. Stanęła na środku pokoju jak wryta.
 "Klops Schlieri. Nawijaj wytłumaczenie. Albo przyznaj, że Ją kochasz."
- Co? - zapytała ciszej.
- Posłuchaj, to, że uwielbiam Cię drażnić i denerwować, wcale nie oznacza, że Cię nie lubię. Lubię z Tobą rozmawiać i zależy mi na Twoich opiniach bo uważam, że jesteś cholernie inteligentna. I po tylu różnych dziwnych sytuacjach myślę, że mogę Cię nazwać swoją przyjaciółką, bo może tego nie okazuje ale właśnie jak na przyjaciółce mi na Tobie zależy. A jeśli do tego dochodzi czysty sex... Mamy układ idealny. - powiedział.
  "Brawo! Pięknie wybrnąłeś. Przyjaźń, och jak słodko... Wiesz, że właśnie straciłeś szansę na wyznanie Jej swojej miłości?"
 "Ale nie stracę Jej całkiem."
Patrzyła na Niego spokojnie wysłuchując tego co mówił. Widział, że bardzo analizowała Jego słowa. W Jej oczach widział walkę różnych emocji, których nie potrafił odczytać. Mimo, że bardzo chciał.
- Alicja ja na prawdę nie chciałem Ci zrobić żadnej przykrości, wiesz przecież że gadam różne głupoty.
- Wiem. - powiedziała spokojnie. 
- Lubię z Tobą uprawiać sex i nie chcę żebyś myślała, że traktuję Cię jak jakąś ladacznicę.
 "Kocham..."
- Yhym. - mruknęła.
- Czyli między nami ok? - zapytał.
- Tak. - powiedziała cicho.
- Czyli układ nadal trwa? - upewnił się.
 "Nie odejdziesz prawda?"
- Tak, trwa.
- To może jakiś mały numerek dla rozluźnienia atmosfery? - zapytał szczerząc się.
 "Serio? Zdecyduj się czy zakładasz tą maskę czy nie, bo sam się gubię"
Wywróciła oczami.
- Idę spać. Ty lepiej też idź bo rano masz trening.
- Nawet buzi nie dostanę? - zapytał robiąc smutną minkę.
- Wal się Schlierenzauer. - powiedziała wychodząc z pokoju.
 "Nadal wolę jak mówisz do mnie Gregor..."

"Ta ulga kiedy nie spieprzyłeś wszystkiego do końca..."

***********************************************************************************
Dziś inaczej.
Trochę głowy Gregora.
Trochę głowy Ali.
No i Stefan...:P
Buziole:*
Wczoraj było tak mało komentarzy, że trochę zwątpiłam :(

czwartek, 17 kwietnia 2014

26. TEN, W KTÓRYM GRAJĄ W KOSZYKÓWKĘ...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

    Odłożył długopis i zamknął zeszyt.
- To nie ma sensu... - powiedział sam do siebie.
   "Noooo, Staaaary, co Ty w ogóle robisz?" - zapytała Go podświadomość.
- No właśnie, co ja robię...
  "Oświecę Cię. Siedzisz od rana nad kartką papieru i piszesz jakieś ckliwe bzdury do laski, której nigdy tego nie powiesz, ba nawet Jej tego nie pokażesz."
- Dzięki.
  "Nie ma za co. Zawsze do usług. A właściwie dlaczego Jej tego wszystkiego nie powiesz? Laski lecą na takie teksty"
- Bo obiecałem.
  "Że nie będziesz gadał jak zakochany Szekspir?"
- Obiecałem, że wyłączę uczucia. - powiedział i westchnął.
- Komu?
 Odwrócił się w stronę drzwi. Stał w Nich brunet z uśmiechem nr 5.
- Kraft, znudziło Ci się oddychanie prostym nosem, że wchodzisz bez pukania? - zapytał chowając zeszyt do biurka.
- Pukałem. Widocznie byłeś zbyt zajęty rozmową... ze sobą. Stary to jest uleczalne. - powiedział za co oberwał poduszką.
- Czego chcesz?
- Thomas przyjechał. - powiedział. Tyle wystarczyło, żeby szatyn od razu zszedł do salonu. Byli już wszyscy. Ona także. Siedziała z boku. Na oparciu fotela zajmowanego przez Manuela. Nie spojrzała na Niego. Jej wzrok wbity był w blondyna, który wyglądał jak weteran wojenny. On z resztą też patrzył tylko na Nią. Wyglądało to jakby rozmawiali tylko wzrokiem.
 "Chłopie, Ty masz jakąś paranoje."
 Usiadł obok przyjaciela i spojrzał na Niego. Ciszę zakłócała tylko chodząca lodówka w kuchni.
- Lily ma Chłoniaka Hodgkina. Leczy się go za pomocą chemioterapii... - zaczął blondyn. - Na szczęście został wykryty odpowiednio wcześnie i jest ponad 90% szans na całkowite wyleczenie. - wszyscy odetchnęli z ulgą. - Teraz trzeba tylko mieć nadzieję, że Lily będzie dobrze przyjmować leki. Pierwszy tydzień będzie decydujący. - dodał nadal na Nią patrząc.
- U tak małych dzieci ryzyko odporności na leki jest niewielkie, bo u nich wszystkie komórki namnażają się szybciej. Dlatego stare odporne na leki komórki zostają zastąpione nowymi, nieodpornymi i zostają zniszczone. - zaczęła. Szatyn widział, że teraz przyjacielowi potrzebna jest rada kogoś kto wiele o tym wie i kto umie to powiedzieć w przystępny dla każdego sposób. I taką osobą była właśnie Alicja. To dlatego wszystko wyglądało tak, jakby w salonie byli tylko Oni.
- Lekarze mówią do mnie niezrozumiałym językiem Al.
 "Alicja, nie Al."
- Nie martw się. To jest nieważne. Jeżeli czegoś nie będziesz wiedział to dzwoń. Wszystko Ci wytłumaczę.
- Skoro komórki namnażają się w szybszym tempie... To znaczy, że komórki nowotworowe też namnażają się szybciej prawda? - zapytał ze strachem w oczach.
- Szybciej są niszczone. Chłoniak to specyficzny rodzaj nowotworu Thomas... W tej sytuacji można powiedzieć, że macie szczęście, że został tak szybko wykryty. W przyszłości da to Jej większe szanse na to, że nie pojawi się u Niej białaczka. - zapanowała cisza.
- Potrzebujecie czegoś? - zapytał w końcu szatyn.
- Nie, dzięki. Wszystko mamy. Moi rodzice przyjechali, są teraz z Kristy w szpitalu.
- Powinieneś odpocząć. - dodał Michi.
- Zaraz tam wracam.
- Jedź tam i zabierz Kristinę do domu. Odpocznijcie, porozmawiajcie, powiedz Jej to co usłyszałeś ode mnie. Bądź przy Niej i cały czas powtarzaj, że dacie radę. - powiedziała. - I nie pozwól Jej zastanawiać się dlaczego to spotkało Lily. To Was zacznie zjadać od środka. Uwierz mi. - dodała ciszej. Po Jego policzku spłynęła łza. Pierwszy raz pokazał łzy przy kolegach. Pierwszy raz przy Niej. Ale to było silniejsze od Niego. Bez słowa wstała i podeszła do Niego siadając obok i tak po prostu Go do siebie przytuliła. Jeden gest. I to wystarczyło. - Dzwoń o każdej porze dnia i nocy. - szepnęła mu na ucho.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ...

- Al, za ile ten obiad?! - wrzasnął Stefan.
  "Alicja, nie Al." - poprawił Go w myślach szatyn.
- Jak bardzo głodny jesteś? - zawołała mieszając sos.
- Tak, że zjadłbym nawet brukselkę! - jęknął na co reszta zareagowała śmiechem. Też się uśmiechnęła.
  "Właśnie tak, tak masz się uśmiechać"
Odwróciła się w Jego stronę.
- Ileż można kroić cebulę Schlieri? - zapytała nie patrząc na Niego tylko na nóż, który trzymał w dłoni.
- Nie jęcz. Ciesz się, że się tym zająłem bo inni jakoś się nie wyrywali. - odpowiedział co chwilę przecierając oczy.
- Och, mam bić Ci pokłony? 
- Podaj mi chusteczkę babo. - powiedział dobitnie.
- Babo? Serio? Nie stać Cię na nic innego? 
  "Stać ale nie chcesz tego słyszeć"
- Jeśli wolisz mogę mówić zła kobieto albo kaszalociku. 
  "Albo bogini biorąc pod uwagę dzisiejszą noc.."
- Zostańmy przy babie... Schlieri.
- Wiesz, że wolę...
- Wiem. I dlatego tak nie mówię. - przerwała mu. Uśmiechnął się.
  "Czyli udajemy, że nic się nie wydarzyło..."
- Jeśli chciałabyś pogadać o Lily...
- Wyleczą Ją. Przy tym zostańmy. - przerwała stanowczo.
- Spojrzysz w końcu na mnie czy dalej będziesz tego unikać? - zapytał przerywając krojenie.
- Nie unikam niczego.
- To spójrz na mnie.
- Schlieri odpuść. Sos mi się przypali.
- Czego się boisz? - zapytał podchodząc do niej.
- Niczego się nie boję. - warknęła. - Skończyłeś z cebulą? - zapytała. Podał Jej miskę.
- To czego się wstydzisz?
- Nie męcz.
- To spójrz mi w oczy. - powiedział. Odwróciła się i zrobiła o co prosił. Uśmiechnął się cwanie.
- Co? - zapytała poirytowana.
- Wiesz, że można z Ciebie czytać jak z otwartej książki? - zapytał.
- Świetnie i coś tam wyczytał?
- Że Ci się cholernie podobało. - wyszczerzył się.
- Nie za pewny siebie jesteś? - zapytała zła.
- Twój rumieniec mówi, że nie. - odparł opierając się o blat. Wróciła do mieszania sosu. - Dlaczego tak szybko sobie poszłaś?
- A co? Liczyłeś na czułe słówka i romantyczne sny w swoich objęciach? - zapytała z ironią.
 "Tak!"
- Nie. 
- Schlieri... - odwróciła się w Jego stronę. - Czysty sex. Zero uczuć. Tak?
  "Nie..."
- Tak.
- Więc nie analizuj. - powiedziała i wyszła do salonu.
 "Za późno..."

- A co byście powiedzieli na mały meczyk? - zapytał Stefan. - Dwie drużyny, dwa kosze, jedna piłka.
- Znowu chcesz się zasapać? - zapytał Manu.
- I wybić sobie dwa zęby? - dodał szatyn. 
- Chcę rewanż za ostatni mecz. Może dzisiaj nie będziesz oszukiwał Gregor, mamy bezstronnego sędziego - spojrzał na blondynkę.
- Ja chcę grać. - powiedziała. Wszystkie oczy zostały skierowane na Nią. 
- To na pewno nie zaszkodzi Twoim płucom? 
- Nie martw się Die-die. Najwyżej umrę ciut szybciej niż zamierzam. - wzruszyła ramionami. Napotkała badawczy wzrok szatyna ale nie przejęła się tym. - Idę się przebrać. Widzimy się na sali. - pobiegła do pokoju. 
  Zakładała właśnie spodnie kiedy drzwi do pokoju się otwarły.
- Nie umiesz pukać?! - wrzasnęła chowając się w łazience. Nie przeszkodziło to intruzowi do niej wejść. - Schlieri!
- Nie burz się tak, przecież więcej niż w nocy nie zobaczę. - stwierdził wzruszając ramionami.
- Ale pozostali nie muszą o tym wiedzieć. - warknęła i założyła spodnie. Związała włosy i ubrała koszulkę.
- Powiesz im?
- Że Twój penis jest lekko skrzywiony w prawo? Po co?
- O Twoich badaniach.
- Nie ma takiej potrzeby. - odpowiedziała i chciała wyjść z łazienki ale zatrzymał Ją. - Czego Ty właściwie chcesz?
- Nie uważasz, że powinni wiedzieć?
- Ale po co? Za miesiąc wyjadę i będzie tak jak miało być. Wrócicie do swoich zajęć a ja spokojnie wrócę do swojej rzeczywistości. 
 "Nie, tak nie miało być."
- Jak chcesz. - stwierdził i wyszedł. Dołączyła do Niego i razem szli na salę. - Twoja prawa pierś jest mniejsza. - stwierdził. - Ale nie przejmuj się moja dłoń i tak ją lubi. - dodał. Wzięła głęboki wdech i wypuściła spokojnie powietrze. Uśmiechnął się cwanie.
- No dobra, kto wylosuje krótką zapałkę ten jest sędzią!. - zarządził Stefan i każdy z nich pociągnął.
- Świetnie, przynajmniej się nie spocę. - skomentował Michi.
- Jako, że Thomas jest poza zasięgiem, a Wolfi jak zwykle u rodziny, nasze drużyny liczą po 3 osoby. 
- Stefan, to ja jestem sędzią. - przypomniał Hayboeck. -  Jako, że Thomas jest poza zasięgiem, a Wolfi jak zwykle u rodziny, nasze drużyny liczą po 3 osoby. - powtórzył. Wszyscy wywrócili oczami. - Pierwszym kapitanem jest Alicja, jako że gra z nami po raz pierwszy, a drugim Die-die, jako że zawsze jest wybierany na końcu. Alicja?
- Hmn... Manu - powiedziała z uśmiechem. Przybili sobie piątki. 
- Andi. - stwierdził pewnie blondyn. Został szatyn i Stefan.
- Stefan zawsze obrywa, a Schlieri fauluje ale gra najlepiej. Twój wybór. - szepnął Jej Fetti. Zerknęła na szatyna. Wyszczerzył się i podszedł do Niej pewnie.
- Stefan. - powiedziała wystawiając język Gregorowi. Ten tylko pokręcił głową z uśmiechem na twarzy i odszedł do swojej drużyny.
 Mecz się zaczął. Na początku było Jej trudno nadążyć za tempem narzuconym przez kolegów ale po jakimś czasie Oni też osłabli więc w końcu mogła wziąć sprawy w swoje ręce. Przy piłce był Stefan. W tym momencie blokowany przez Gregora. Stał przed Nim i kozłował piłką w miejscu. Blondynka stała kilka metrów za szatynem. 
- Stefan... - zaczął. - Dzisiaj uprawiałem sex z Alicją. - powiedział poważnie. Blondynkę zamurowało. Natomiast brunet zaczął się śmiać i podał Jej piłkę kozłem. Ta szybko zrobiła skręt i wrzuciła piłkę do kosza. Przybiła piątkę ze Stefanem i podała piłkę zdezorientowanemu szatynowi. - Ej! Czemu mi nie wierzysz? - oburzył się.
- Stary byłbym w stanie uwierzyć w to, że tarantula siedzi mi na głowie ale nie w to. Wymyśl coś lepszego. - stwierdził Kraft. Wzruszyła ramionami i stanęła na przeciwko Niego. Zaczął powoli kozłować. Próbowała odebrać mu piłkę ale za każdym razem przerzucał ją nad blondynką. Jej niski wzrost nie pomagał... Uśmiechnął się widząc, że jest wkurzona. 
- Odbierzesz mi w końcu tą piłkę? Czy mam tak kozłować do wieczora? - zapytał szczerząc się.
- Czemu mnie tak denerwujesz? - zapytała.
- Bo sprawia mi to przyjemność.
- Taką samą jak sex?
 "Z Tobą...Nie ma porównania..."
- Może nawet większą... - powiedział zaprzeczając sam sobie.
- Hej! Gracie czy gadacie?! - krzyknął Michi. Blondynka wyprostowała się.
- Skoro już tak obdarzamy się szczerością, to nie kłamałam mówiąc o twoim penisie. - powiedziała poważnie patrząc mu prosto w oczy.
- A ja nie kłamałem mówiąc o Twoich piersiach.
  "Nie dodałem tylko, że są najpiękniejsze na świecie"
- Z Thomasem było mi lepiej Schlieri. - powiedziała ciszej. Przestał kozłować.
  "Ale... On Cię nie kochał... A ja tak... Więc.. Jak.."
 W tym momencie piłka zniknęła z Jego ręki i wylądowała w koszu wybita przez blondynkę. 
- Koniec czasu! Wygrywa drużyna Alicji! - krzyknął Michael a blondynka przybiła sobie piątki ze swoją drużyną uśmiechając się szeroko. A On... stał tam na środku jak sparaliżowany. 
  "Powiedz, że kłamałaś..."
 Podeszła do Niego i znów zagłębiła się w Jego brązowych tęczówkach.
  "Błagam powiedz, że kłamałaś..." 
 Zdziwiła się lekko widząc Jego wzrok. Wyglądał jakby właśnie dostał w brzuch. Był po prostu zrozpaczony. Zmrużyła oczy.
- yyyy Gregor, wszystko w porządku?
 "Nie!"
- Jasne.
- Sandra stoi w drzwiach. - powiedziała zerkając w tamtą stronę.
- Nie mam już piłki a mecz się skończył. Może wystarczy tego znęcania się nad moimi emocjami co? - warknął. 
- Ale Ona tam na prawdę stoi. - wskazała drzwi. Odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył blondynkę machającą do Niego wesoło. Podszedł do Niej i bez skrępowania zapytał...
- Co Ty tutaj robisz?
- Przyszłam sprawdzić czy wszystko z Tobą w porządku. Mówiłeś, że wrócisz na noc. - powiedziała z wyrzutem.
- Do Ciebie? - prychnął.
- Będziemy rozmawiać przy Nich? - warknęła.
- Nie mam przed Nimi nic do ukrycia.
 "Oprócz dzisiejszej nocy..."
- Coraz mniej się nami interesujesz Greg. - oskarżyła Go.
  "Nie coraz mniej tylko w ogóle"
- Czego chcesz?
- Żebyś wrócił ze mną do domu. - powiedziała jakby to było oczywiste.
- Nigdzie z Tobą nie wracam - powiedział pewnie. Zaskoczył tym i Ją i swoich kolegów.
- Jak to nie wracasz?
- Normalnie. Tutaj jest mój dom. - wzruszył ramionami.
- Dorośnij Greg i przestań zachowywać się jak dziecko! Za niedługo będziesz miał swoje więc...
- Jesteś pewna, że moje? - zapytał. Nastała cisza. - Proste pytanie Sandra... Jesteś pewna że to moje dziecko? - nie odezwała się. - Bo wyniki badań mówią zupełnie coś innego.
- Kochanie, ja Ci to wszystko wytłumaczę... - zaczęła podchodząc do Niego.
- Nie dotykaj mnie! Nie chcę Cię więcej widzieć rozumiesz? Chcę zapomnieć, że Cię poznałem! Że kiedykolwiek Cie kochałem, bo tak właśnie było a Ty... Ty tylko potrafiłaś mnie wykorzystać kiedy byłem Ci potrzebny! - krzyknął.
- Nie zostawiaj mnie z tym samej... - zaczęła płaczliwym głosem. - Ojciec dziecka nie..
- Nie obchodzi mnie to! Ty mnie już nie obchodzisz! Rozumiesz?! Dla mnie już nie istniejesz! - wrzasnął i wyszedł wściekły z sali...

PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ, POKÓJ GREGORA...

   Stał przy oknie tempo wpatrując się w ulewę, która sama w sobie nie miała nic ciekawego. 
"Jak pogoda potrafi dostosować się do nastroju..." - pomyślał. "Po cholerę tutaj przychodziła. Prędzej czy później bym zadzwonił i powiedział co mam do powiedzenia. " Poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Takie ciepło mogła dawać tylko jedna dłoń...
- Nie rozpaczam. - powiedział.
- Rozpaczasz. - sprzeciwiła się cicho.
 "Nie nad tym o czym Ty myślisz."
- Możemy o tym nie gadać? - zapytał.
- Jakbyś to z siebie wyrzucił byłoby Ci...
- Po prostu chodźmy do łóżka. - przerwał Jej. Odwrócił się w Jej stronę i spojrzał w oczy. Nie odwróciła wzroku...

"Życie to gra, w której ktoś musi przegrać aby wygrać mógł ktoś..."

**********************************************************************************
Witam Was Moje kochane.
Rozpacz, rozpacz wszędzie.
We mnie też.
Że takie badziewie Wam wciskam.
Przepraszam :*
Ann, Żabciu moja kochana, przepraszam za wiesz co :* 

środa, 16 kwietnia 2014

25. TEN, W KTÓRYM JEDZĄ PIZZĘ...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

- To jeszcze nie jest pewne, muszą małej zrobić punkcję i wiele badań. - zaczęła. - Może to tylko jakaś odmiana wirusa i tyle...
- Alicja... - przerwał Jej szatyn. - Właśnie dlatego nie martw się tak. Wystarczy, że Thomas ma przy sobie rozhisteryzowaną Kristinę. Jutro będą mieli pewność. A na razie muszą spędzić z małą jak najwięcej czasu. Dlatego do Nich nie pojedziemy. - powiedział i podał Jej kawałek pizzy. Spojrzała na Niego niepewnie. Jego wzrok mówił "siadaj i nie dyskutuj!". Więc usiadła obok Niego opierając się o łóżko. Spojrzała na wielki karton leżący przed Nią na podłodze.
- Ile to ma średnicy? - zapytała patrząc na pizzowego potwora. 
- 60 cm. - powiedział gryząc kawałek.
- To jakaś rekompensata? Masz jakiś kompleks? - spytała również gryząc kawałek. 
- Widzę, że komuś humor wrócił. 
- Jakim cudem wiesz, że nie jesteś ojcem dziecka skoro Ono nawet się jeszcze nie urodziło? - zapytała.
- Minął 10 tydzień więc można było zrobić odpowiednie badanie. Zapytałem o taką możliwość kiedy byłem z Sandrą u ginekologa. Oburzyła się bardzo. Dlatego zdecydowałem się na nie. Kosztowało mnie 6 kawałków. - stwierdził patrząc w drzwi. Spojrzała na Niego. Nie wyglądał jakby mu brakowało tych pieniędzy. Ale czegoś mu brakowało.
- Ty na prawdę chciałeś żeby to było Twoje dziecko... - stwierdziła. Spojrzał na Nią. 
- Jasne, nie mam na co pieniędzy wydawać więc zapragnąłem mieć własnego pasożyta, który te pieniądze będzie wciągał jak czarna dziura. Odkryłaś mój życiowy cel.
- Pasożytem była Sandra. A dziecko chciałeś żeby było Twoje bo Ono jako jedyne kochałoby Cię bezwarunkowo. - powiedziała. - Ty po prostu potrzebujesz miłości Schlieri. - stwierdziła.
- Chyba jednak nie. 
- Każdy potrzebuje miłości.
- Osobiście uważam, że bardziej potrzebny jest...
- Tlen, tak wiem. - przerwała mu. - Też oglądałam House'a. - dokończyła. Spojrzał na Nią takim wzrokiem... Smutnym.
- Wyłączyłem uczucia Alicja... Nic nie czuję. Do nikogo. Tak jest bezpieczniej.
- Też tak sobie wmawiam. - odparła. - Ale nie da się ich całkowicie uciszyć. Serce zawsze będzie minimalnie wygrywało z rozumem. - powiedziała i wróciła do jedzenia pizzy. Napił się piwa, które przyniosła.
- To dlatego tak zaczęłaś się zachowywać? - zapytał. - Dlatego, że nie pół roku a 2 miesiące? - odwrócił się w Jej stronę chcąc wyczytać coś z Jej oczu. Niestety wpatrywała się w jedzenie.
- Chyba nie. Po prostu chciałam zaszaleć. Theresa pokazała mi coś czego nie znałam do tej pory. I nie chodzi tu o sex z kobietą ale o imprezy, kompletny luz, manie wyrąbane na wszystko wokół... Próbowanie różnych alkoholi, używek... Każdej nocy inny facet albo kobieta... Mało rozsądne ale czy to jeszcze bardziej może mi zaszkodzić? Chyba nie. Pół roku czy 2 miesiące... Dla mnie nie ma różnicy. Jest tylko jedna rzecz, której nie zrobiłam i już nigdy nie zrobię. I tak bym tego nie zrobiła.
- Co masz na myśli? - zapytał. Spojrzała na Niego. Jego badawczy wzrok doprowadzał Ją do szału. 
- Znów patrzysz na mnie jakbyś sprawdzał czy jeszcze żyję. - powiedziała ostro.
- Chcę się tylko dowiedzieć czego tak bardzo do siebie nie dopuszczasz i dlaczego. Nic więcej.
- I tak zbyt dużo chcesz wiedzieć. - powiedziała i napiła się piwa. Milczeli. Milczenie było chwilą oddechu. Mieli do siebie wiele pytań. Tak wiele chcieli jeszcze zdążyć się o sobie dowiedzieć. A tak niewiele czasu. Każde z nich nie wiadomo dlaczego traktowało tą noc jak ostatnią. Jakby już nigdy nie mieli się spotkać. Z każdym kolejnym pytaniem pogłębiali swoją wiedzę o sobie. Czy to było dobre? Raczej nie. Pogłębianie znajomości to pogłębianie więzi. A to w tym przypadku było niebezpieczne dla obu stron. 
- Odstawiłaś leki? - zapytał.
- Tak.
- To znaczy, że ataki mogą pojawiać się częściej? 
- Tak. - znów krótkie "tak". "Dziewczyno powiedz w końcu tak, ale będę walczyć żeby pojawiały się jak najrzadziej! Gdzie Twoja wola walki?" - pomyślał.
- Nie mam siły już z tym wszystkim walczyć - powiedziała jakby czytając mu w myślach. - Nawet nie mam dla kogo. - dodała. "Nie prowokuj..." - znów odezwały się Jego myśli.
- Co chcesz robić przez te 2 miesiące?
- Miesiąc jeszcze posiedzę chłopakom na głowie i postaram się przestać sprawiać im kłopoty a potem wrócę do Polski.
- Sprawiać im kłopoty? - zapytał oburzony. - A ja? Ja tu nadal mieszkam, zwłaszcza teraz. - zaśmiała się.
- Tobie mogę jeszcze poprzysparzać parę zmartwień. Jeśli chcesz.
- O niczym innym nie marzę. Denerwowanie Cię poprawia mi nastrój.
- I vice versa. - odpowiedziała zadowolona. I znów cisza. I znów po łyku piwa. I znów po gryzie pizzy. I znów nie wiadomo jakie pytanie zadać.
- Z kim było Ci lepiej? Z Thomasem czy z Theresą? - spojrzała na Niego zdziwiona. W Jego oczach zauważyła autentyczną ciekawość. Nie powinno Jej to dziwić.
- Sypiałam też z innymi. - zauważyła.
- Biorę pod uwagę więcej niż jedną wspólnie spędzoną noc. - wzruszył ramionami. Zamyśliła się. 
- Z Theresą było ciekawie, wszystko było nowe, wszystko ciekawe i interesujące, taki pierwszy raz. Z Thomasem... - wspomnienia wróciły. Pierwsza noc w siłowni... Zmęczenie... Podniecenie... Jego nagi tors... Pożądanie... Szybki oddech... Uczucie widoczne w oczach... Uczucie, które nie było skierowane do Niej. Patrzył na Nią a widział Kristinę... 
- Nie myślał wtedy o Niej. Wiem to. - powiedział. Spojrzała na Niego.
- Skoro umiesz czytać w myślach to po co pytasz? - uśmiechnął się lekko.
- Czyli Thomas. - stwierdził. Odłożyła pizzę. Znów napiła się piwa. - Czujesz coś do Niego? - zapytał nagle.
- Wyłączyłam uczucia Schlieri.
- Nie wszystkie da się wyłączyć. - zacytował Ją.
- Musisz być taki pamiętliwy? - zapytała. Znów cisza. Też odłożył pizzę do pudełka. Napił się łyka alkoholu.
- Zranił Cię. - stwierdził.
- Nie. Przecież nic do Niego nie czułam. Nic oprócz przyjaźni. - powiedziała spokojnie.
- A teraz? - znów cisza. W Jej głowie pojawiła się twarz blondyna. Oczy, w których mogła tonąć cały czas. Ale Ona nie chciała się utopić. Nie mogła sobie na to pozwolić. Poza tym, przez obraz twarzy Thomasa przebijał się inny obraz...
- Nie kocham Go. Jest mi bardzo bliski ale Go nie kocham. - powiedziała pewnie. Bo to była prawda. - Pierwszy raz w życiu ktoś sprawił, że przez chwilę czułam się kochana i chyba zakochałam się w tym uczuciu a nie w osobie, która to powodowała. I dlatego teraz kiedy widzę Go z Kristiną to boli. Nie jestem zazdrosna o Niego tylko o uczucie, które ich łączy... Tak cholernie silne i tak cholernie prawdziwe... To czego ja sama nigdy nie doświadczyłam. I już nie doświadczę.
- Bo nie chcesz. - stwierdził wzruszając ramionami. Spojrzała na Niego.
- Owszem. - powiedziała poważnie. Znów cisza.
 W Jego głowie pojawiła się na moment jedna myśl. Ale szybko Ją odepchnął. Przecież On sam też nie chce dobrowolnie narażać się na to cierpienie związane z nieuchronnym odejściem. "Wyłączyłem uczucia." - przypomniał sobie. Tylko czasem wyłącznik sam się włącza. Zazwyczaj wtedy kiedy nie trzeba...
- W Twoim pokoju nie ma ani jednej rośliny Schlieri. - zauważyła. Spojrzał na Nią jak na wariatkę. - Miałam dużo czasu na obserwacje jak wróciłeś pijany. - wyjaśniła.
- Wszystkie kwiatki jakie miałem usychały albo więdły.
- Kwiaty są trochę jak ludzie. Musisz się z Nimi tak samo obchodzić. Masz kontakt z człowiekiem, to Wasza przyjaźń trwa, nie masz to umiera.
- I tak samo jest z roślinami... - stwierdził z powątpieniem.
- No tak, podchodzisz do doniczki i zaczynasz rozmawiać.
- Z doniczką...
- Z rośliną. - wywróciła oczami.
- Ta rozmowa zmierza w dziwnym kierunku. - stwierdził. Znów cisza... Zerknął na szafę, do której schowała aparat. - Obiecaj, że więcej nie będziesz się tak zachowywać. - powiedział cicho. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi spojrzał na Nią. Patrzyła na Niego tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami.
- Dlaczego? - zapytała. Jedno proste pytanie, a tak trudno znaleźć na nie odpowiedź. Taką, którą mógłby Jej udzielić, bo odpowiedź była oczywista. Nie chciał się zbyt szybko z Nią żegnać.
- A dlaczego nie?
- Wiesz, że prosząc mnie o to pozbawiasz mnie ostatnich przyjemności w moim życiu? - spytała poważnie.
 Nie wiedział co ma Jej odpowiedzieć. Miała trochę racji ale teraz lekko przeginała. On chciał dla Niej jak najlepiej a Ona obracała to przeciwko Niemu.
- Nie obracaj kota dupą. - stwierdził poważnie. Nie wytrzymała. Musiała się zaśmiać. On też to zrobił. Dopiero po chwili mogli spokojnie coś powiedzieć. - Jest tyle innych przyjemności, które możesz zrobić...
- Lubię sex. - przerwała mu. - Założysz mi pas cnoty? - spytała z ironią.
- Nie ma takiego dużego paska. - stwierdził patrząc na Jej biodra za co dostał w ramię. Zaśmiał się wesoło.
- Każdy ma swoje potrzeby Schlieri. - powiedziała podpierając głowę ręką. Upiła łyk piwa. Spojrzał na Nią poważnie.
- To ogranicz się do jednej osoby. - powiedział po chwili. I znów cisza. Patrzyli na siebie nie wypowiadając na głos ani słowa. Krzyczały ich myśli. Ona... Chciała wykrzyczeć, że jeśli się ograniczy to się zakocha, On... Chciał wykrzyczeć, że mógłby zrobić wszystko, żeby mogła cieszyć się życiem dłużej... Oboje cierpieli. Oboje tak bardzo chcieli być blisko a jednocześnie nie być. Na odrzucenie tych uczuć było za późno. Mogli jedynie próbować je zagłuszyć. - Chyba będzie lepiej jak pójdę do siebie. - stwierdził. - Późno już. - powiedział nie patrząc na zegarek. Wstał i tak po prostu wyszedł.
  Miała ochotę Go zatrzymać. Żeby tylko przy Niej był. Nic więcej. Żeby siedział obok i patrzył na Nią. Mógłby nawet śmiać się z Niej. Drwić z tego co robi, pouczać, krzyczeć, złościć się lub cynicznie uśmiechać... Zerknęła w stronę zegarka na biurku. 21:00. Westchnęła. "Wcale nie jest późno Schlieri." - pomyślała. Niechętnie wstała i poszła do łazienki. Prysznic nie zrobił swojego. Nie wymazał myśli z Jej głowy. Założyła koszulkę nocną i usiadła na swoim łóżku. Było cicho. Za cicho. Czy można zrobić więcej głupot niż zrobiła? Owszem. "Można się zakochać." - pomyślała. "Wyłączę się do końca i wszystko będzie dobrze...". Natychmiast wyszła z pokoju. Pukała dość długo zanim Jej otworzył. Stał tam przed Nią w samym ręczniku zawieszonym wokół bioder. Z włosów kapały krople wody. Cały był jeszcze mokry. A Jej serce przyspieszyło. Weszła mijając Go w drzwiach. Zamknął je i odwrócił się w Jej stronę. Oparła się o ścianę i spuściła wzrok. Podszedł do Niej i delikatnie uniósł Jej podbródek tak, żeby na Niego spojrzała. I tak zrobiła.
- Twoja propozycja układu nadal jest aktualna? - zapytała na jednym wydechu. Patrzył na Nią przez chwilę nic nie mówiąc. Jego głowę zalewały miliony myśli. Co teraz? Pragnął tego jak niczego innego na świecie. Pragnął Jej bliskości. Całej Jej pragnął. Ale nie dlatego, że Go tak po prostu pociągała. Czuł do Niej coś więcej. "Wyłącz uczucia..."
- To nie będzie sprzeczne z Twoim sumieniem? - zapytał z lekką ironią w głosie.
- Skoro i tak trafię do piekła to chcę na to w pełni zasłużyć. - powiedziała poważnie.
 Cisza, która wtedy nastąpiła mówiła sama za siebie. Nic więcej nie trzeba było dodawać. Zbliżył się do Niej i dłonią odgarnął Jej włosy odsłaniając twarz. Ta ciepła dłoń została na policzku blondynki. Kciukiem głaskał go sprawiając, że rumieniec mimowolnie się na nim pojawił. Zamknęła oczy. Jej usta były tak blisko Jego ust...
- Czysty sex... - usłyszał Jej szept.
- Zero uczuć. - odpowiedział.
 Po chwili wpił się w te Jej malinowe, słodkie usta. Całował delikatnie i powoli. Chcąc zapamiętać każdą sekundę tej chwili. Przyparł Ją do ściany swoim ciałem. Emocje, które w sobie tak długo dusili usiłowały wydostać się z ich dusz. Nie mogli tego powstrzymać. Zbyt dużo się już wydarzyło. Zbyt wiele wrażeń przyniósł mijający dzień. Delikatność zamieniła się w brutalność... Tempo z wolnego stało się szaleńczym... Tak bardzo tego potrzebowali... Tak bardzo potrzebowali siebie... Oplotła rękoma Jego kark... Uniósł jej nogę dotykając uda. Gorącego od emocji uda, które pod wpływem Jego dotyku dostawało gęsiej skórki. Jego dłoń przesuwała się coraz wyżej i wyżej... W jednej chwili pozbył się błękitnej koszulki ukrywającej przed Nim ciało, które ubóstwiał. Teraz była tylko dla Niego. Uniósł Ją na rękach i po chwili byli już na Jego łóżku tocząc walkę. Bitwę, w której każde z nich było już przegrane. Miało nie być uczuć... A każde z nich coraz mniej je blokowało... Miał być czysty sex... A każde z nich czuło, że to coś więcej... Pozbyła się ręcznika, który jedynie przeszkadzał ich grze. Nagie ciała ogrzewały się nawzajem. Parzyły... Czuli to... Gorąc rozchodzący się po całym ciele z każdym kolejnym dotykiem, z każdym kolejnym gestem, z każdym kolejnym pocałunkiem... Delikatne dłonie nieśmiało błądziły po Jego torsie wyczuwając każdy napinający się mięsień. Jego dłonie oplatały Jej ciało powstrzymując od drżenia... Delikatnie przygryzła płatek Jego ucha powodując dreszcze na Jego ciele. Całowała linię Jego szczęki aż doszła do szyi. Złożyła na Niej kilka pocałunków i zeszła niżej. Przewrócił Ją i podpierając się na łokciach zawisł nad Nią. Jej rozgrzane uda parzyły Go w tak przyjemny sposób, że nie mógł dłużej wytrzymać. Delikatnie ale stanowczo wykonał Ten pierwszy ruch. Zamknęła oczy i jęknęła cicho rozchylając lekko usta. Ten jeden dźwięk sprawił, że poczuł to, co zawsze chciał poczuć. Zadowolenie i motywację. Bo sprawiał Jej przyjemność i chciał, żeby ta przyjemność była coraz większa... Otwarła oczy a ich wzrok się spotkał. Wzrok błądzący, pełen erotyzmu, pewnego wyzwania... uczuć, których nie chcieli przed sobą obnażać... Nadal na Nią patrząc zaczął poruszać się powoli sprawiając, że oboje drżeli... Odnaleźli swój własny rytm... Zamknęła oczy... Chciała tylko czuć... Gdyby dłużej patrzyła w Jego brązowe tęczówki mogłaby wypowiedzieć słowa, które ciężko cofnąć, a które tak bardzo mogłyby zmienić całe Jej życie... A On... On patrzył na Jej piękną twarz... Czuł Jej szybki oddech, który łączył się z Jego płytkim oddechem... Wypieki jakie pojawiły się na Jej bladych policzkach... To wszystko było dla Niego tak piękne, tak wyjątkowe... Tylko Jego... Również zamknął oczy czując, że zbliża się ta chwila, tak piękna, tak wyjątkowa i cudowna, tak przyjemna, a tak smutna, bo kończąca wszystko tak nagle... Jej ciało drżało, jej oddech na chwilę się zatrzymał a z ust wydobył się głuchy jęk... Jego ciałem wstrząsnęła rozkosz jakiej jeszcze nigdy nie czuł... Chciał, żeby to trwało i trwało... Jak najdłużej... Z Nią... Opadł obok Niej zmęczony przyjemnością... Leżąc nago na zimnej pościeli wyrównywali oddechy... W głowach układali to co właśnie się wydarzyło... A w sercach mieszały się uczucia... Spełnienie z poczuciem winy... Szczęście z poczuciem straty... Otworzył oczy i spojrzał na Nią. Siedziała na skraju łóżka odwrócona do Niego plecami. Nadal uspokajała oddech. Przez chwilę się nie ruszała. Widział tylko jak unoszą się Jej nagie ramiona... Chciał Ją teraz przytulić, pocałować, podziękować, powiedzieć, że było cudownie i że wszystko będzie dobrze, bo zrozumiał jedną rzecz... Kochał Ją. A Ona? Założyła na siebie koszulę, wstała i tak po prostu odeszła zamykając za sobą drzwi. I koniec... A On... Leżał tam z sercem rozdartym na pół, bo nie chciał, żeby odchodziła... Ani teraz ani nigdy...



"Marząc o szczęściu, które nie jest nam pisane..."

**********************************************************************************
Dziś długi rozdział, ale pełen uczuć. I smutku. Znowu.
Po wczorajszych komentarzach boję się o dzisiejsze.
Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym żeby się Wam to podobało.
Mam nadzieję, że zostawiam Was z głowami pełnymi emocji.
Buziole:*

wtorek, 15 kwietnia 2014

24. TEN, W KTÓRYM WSZYSTKO IDZIE ŹLE...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

   Słyszała jak na dworze pada. Krople odbijały się od okien tworząc symfonię, która działała kojąco na ból w Jej głowie. Ból, który nasilał się codziennie. "Nie mogę tyle pić" - pomyślała. "To przestań choć na jeden dzień głupia!" - wrzasnęła podświadomość trzymająca zimny okład na czole "Pijesz dzień w dzień od dwóch tygodni...". Podświadomość... dla blondynki podświadomość to taki głos, który mówi co powinna zrobić, a który ona sama skutecznie uciszała. Zawsze wyobrażała sobie ją jako maleńką narwaną istotę coś jak Dzwoneczek w Piotrusiu Panie. Tylko bardziej irytująca... Otwarła powoli oczy i lekko się przeraziła. Przed sobą ujrzała groźnie na Nią patrzące brązowe tęczówki. Leżał obok Niej i bez najmniejszego skrępowania patrzył na Nią jakby Mu zabiła matkę. Zamknęła oczy i jęknęła.
- Z Tobą seksu nie uprawiałam więc co tu robisz? - zapytała niewyraźnie.
- Czekam aż łaskawie będziesz w stanie normalnie rozmawiać. - powiedział groźnie. Przewróciła się na drugi bok. Tym razem ujrzała błękitne tęczówki. Tak samo wpatrujące się w Nią intensywnie. Intensywnie ale bardziej zmartwione niż mierzące poziom Jej głupoty.
- Z Tobą spałam ale nie wczoraj. - mruknęła.
- Ogarnij się, musimy porozmawiać Al. - powiedział spokojnie. Usiadła na łóżku. Miała na sobie tylko bieliznę. Powoli wstała i napiła się wody stojącej na biurku. W gardle miała Saharę. Zerknęła w ich stronę. Patrzyli na Nią lustrując wzrokiem.
- Och jakbyście mnie nigdy w bieliźnie nie widzieli. - powiedziała z irytacją w głosie i wyszła do łazienki. Spojrzała w lustro. - Ja pierdziele. - tylko tyle zdołała powiedzieć widząc rozmazany makijaż i swoją cerę. O nieładzie na głowie już nie wspomniała...

TYMCZASEM W SYPIALNI...

Usiedli na łóżku i otwarli okno na moment, żeby wpuścić trochę powietrza do pomieszczenia.
- Widziałeś Ją w bieliźnie? - zapytał nagle blondyn.
- Długa historia. - stwierdził szatyn wzruszając ramionami.
- Co robimy? - zapytał ponownie.
- Na początek dowiedzmy się co młoda wyprawia. - stwierdził i wziął do ręki aparat. Zaczął przeglądać zdjęcia z imprez, na których była.
- Greg, to chyba nie jest...
- To patrz. - przerwał mu stanowczo pokazując zdjęcia. Dziewczyna widoczna na nich była kimś kogo jeszcze nie znali. Piła, paliła, tańczyła na barze, obściskiwała się z nieznanymi facetami i kobietami... Kolejne zdjęcia ukazywały serię z cyklu "Ja i Theresa w łóżku". Może nie pokazywały zbyt dużo ale i tak przekraczały granicę przyzwoitości. Na wszystkich tych zdjęciach miała ten sam wzrok. Pusty. Bez żadnych emocji. Usta się śmiały a oczy były smutne. - Michi miał rację, jest coraz gorzej.
- Kto Wam pozwolił dotykać moich rzeczy? - zapytała wyrywając aparat z rąk szatyna. Schowała aparat do szafki i odwróciła się w ich stronę.
- Al, co Ty wyprawiasz? - zapytał spokojnie blondyn.
- Żyję pełnią życia Thomas. - odpowiedziała. - Korzystam z Jego dobrodziejstw. - dodała.
- Alkohol, trawka i przygodny sex to na prawdę świetne dobrodziejstwa. - wtrącił złośliwie szatyn. Spojrzała na Niego z wściekłością w oczach. - Chcesz się wykończyć?
- Nic Ci do tego. - warknęła.
- Al, spokojnie...
- Nie będę spokojna! - krzyknęła. - Jeśli chcesz kogoś niańczyć to wracaj do Kristiny i Lily! Jedno dziecko Ci nie wystarczy?!
- Alicja uspokój się! - tym razem warknął szatyn.
- A Ty co?! Nie masz lepszych zajęć?! Ty zawsze masz lepsze zajęcia! Chcesz mi dopiec?! Proszę bardzo! Wyżyj się! Nie masz teraz po kim jeździć? Nie krępuj się! Przyzwyczaiłam się! Ale jeśli chcesz na mnie poćwiczyć opiekowanie się dzieckiem to wybacz ale mam Cię gdzieś!
- Al, co się z Tobą dzieje? - zapytał blondyn.
- Ze mną? Nic. Wszystko jest w najlepszym porządku! Czuję się świetnie i nie potrzebuję Waszej troski! I przestań w końcu być dla mnie taki miły i wyrozumiały Thomas! To się robi nudne! - chciała wyjść z pokoju ale drogę zagrodził Jej szatyn. Zamknął drzwi na klucz. - Co Ty do cholery robisz?! - wrzasnęła.
- Nigdzie nie wyjdziesz dopóki nie dowiemy się co się z Tobą dzieje. - powiedział dobitnie patrząc na Nią poważnie. Wróciła spowrotem na łóżko i bez słowa usiadła na nim opierając się o parapet. Wbiła wzrok w szybę i obserwowała krople deszczu. Nie miała najmniejszej ochoty z Nimi rozmawiać.
 Usiedli na fotelach i czekali aż się odezwie. Po godzinie ciszy stracili nadzieję na jakąkolwiek konwersację z Nią. Pierwszy zaczął szatyn.
- I jak sprawy z Kristiną? - zapytał.
- Chyba dobrze. - odpowiedział blondyn.
- Chyba?
- Sam nie wiem. - zaczął. - Myślałem, że powrót to dobry pomysł ale teraz... Chyba nie umiem zapomnieć, że mnie zostawiła. Jest tak... dziwnie.
- Dziwnie?
- Niby wszystko jest jak być powinno ale... są pewne rzeczy, które nie mogą wrócić do normy. - dodał. Blondynka słuchała tego ze spokojem. Bardzo chciała wiedzieć czy u Nich wszystko jest w porządku. I bardzo chciała się dowiedzieć, że tak właśnie jest. Że chociaż Ich życie układa się tak jak powinno.
- Mój sex też jest do bani Thomas. - usłyszała nagle. Miała ochotę się zaśmiać przez łzy ale nadal uparcie patrzyła w szybę.
- Dlaczego myślisz, że chodzi o sex? - zapytał blondyn.
- Nie potrafisz zapomnieć o tym co się stało mimo, że bardzo tego chcesz, bo masz na względzie dobro dziecka. I chciałbyś żeby było dobrze we wszystkich aspektach życia. A kiedy dochodzi do zbliżenia... Przypominasz sobie to co się stało i nagle nie czujesz nic poza tym co czuje Twoje ciało. Uczucia są daleko w tyle. - zakończył. Zapanowała cisza.
- Chyba trochę się zgubiłem w tych moich uczuciach. - powiedział cicho blondyn i spojrzał na dziewczynę siedzącą przy oknie.
- Ty przynajmniej jakieś odczuwasz. - zaczął Gregor. - Ja je po prostu wyłączyłem. - stwierdził.
- Chyba nie całkiem. - powiedział blondyn i spojrzał na przyjaciela. - Z jakiegoś powodu tutaj jesteś. - dodał ciszej. Szatyn zamilkł. Blondynka była ciekawa Jego odpowiedzi ale nie doczekała się jej. Jeżeli to miała być manipulacja to była cholernie dobrze przygotowana.
- Jeżeli Wy będziecie nieszczęśliwi to Wasze dzieci to będą czuły. - odezwała się. Spojrzeli na Nią. Nadal była odwrócona w stronę szyby.
- Dzisiaj się dowiem czy to w ogóle moje dziecko... - powiedział cicho. Blondyni spojrzeli na Niego ze zdziwieniem. - Mówiłem, że wyłączyłem uczucia. Muszę mieć pewność, że nie wplątam się w coś co nie ma sensu.
- Boisz się, że pokochasz to dziecko a potem okaże się że to nie Twoje i ktoś odbierze Ci Twoją miłość, prawda? - zapytała. Spojrzał na Nią uważnie. - Jakby umarła. - dodała. Zabolało. Poczuł, że wzrokiem wywierca w Nim dziurę dokopując się do najgłębszych tajemnic. Tak po prostu Go przejrzy i dojrzy to czego dojrzeć nie powinna. - Teraz rozumiesz dlaczego Ja nie chcę się z nikim wiązać. Nie chcę żeby ktoś czuł to samo. - powiedziała. Odetchnął w głębi z ulgą. Nie o to dokładnie Mu chodziło ale lepiej, że tak to odebrała. Spojrzał na przyjaciela. Ten natomiast patrzył tak jakby już wszystko wiedział. Tak. Thomas wiedział. Wiedział, że On musiał wyłączyć uczucia, żeby nie pokochać kogoś kogo i tak ktoś mu odbierze. Odbierze Mu Jego miłość. Dlatego wolał odciąć się na chwilę. I powoli ale skutecznie wyłączyć w sobie uczucia. Nie udało się to całkiem ale jest lepiej niż przedtem. Tylko lepiej dla kogo? Usłyszeli dzwonek telefonu. Odebrała po pierwszym sygnale i zaczęła mówić po Polsku.
- Tak... Dobrze... Odstawiłam... Wiem... Chcę... Kiedy?... Ech... - spojrzała w szybę. - Wolę w Krakowie... Myślę, że wtedy... Dobrze... Pa. - rozłączyła się.
- Anna? - zapytał blondyn. Pokiwała głową. - Coś nie tak?
- Wszystko Thomas. - powiedziała cicho.
- Alicja co się dzieje? - tym razem zapytał szatyn. Ale i Jego telefon się odezwał. - Halo... Tak... Rozumiem... - tylko słuchał. - Dziękuję. - powiedział spokojnie i rozłączył się. Patrzył na telefon pustym wzrokiem.
- Schlieri? - zapytała.
- To nie ja jestem ojcem. - powiedział cicho. Cisza jaka zapanowała była nie do zniesienia. Ktoś musiał Ją przerwać.
- Tydzień temu robiłam kontrolne badania. - zaczęła. - Wyniki były złe. - powiedziała. Spojrzeli na Nią.
- Jak bardzo złe? - zapytał niepewnie blondyn. Uśmiechnęła się smutno.
- Nie muszę już brać leków. I tak nie pomagają. - powiedziała. Blondyn ukrył twarz w dłoniach kręcąc głową.
- Ile? - tylko to jedno pytanie padło z ust patrzącego na Nią nadal szatyna.
- W najlepszym wypadku 2 miesiące. - odpowiedziała. Ciszę przerwał dzwoniący telefon blondyna. Odebrał.
- Kristy nie teraz... Co?... Gdzie?... Kiedy?... Zaraz będę... Nie denerwuj się. - rozłączył się i wstał. - Kristina jest w szpitalu. Lily miała 40 stopni gorączki. W jej krwi wyszły jakieś duże nieprawidłowości i...
- Jedź. - powiedzieli równocześnie. Spojrzał na przyjaciół... Na nią... Był rozdarty... "Wszystko idzie źle..." - pomyślał.
- Zadzwoń jak się czegoś dowiesz. - powiedziała a szatyn otwarł pokój. Blondyn wybiegł z niego natychmiast zostawiając ich samych.
- Co zamierzasz? - zapytali równocześnie. I znów cisza.
- Pizza? - zapytała.
- Zamówię. - powiedział i wyciągnął telefon.
- Przyniosę coś do picia...

TYMCZASEM W SZPITALU...

- Co z Nią? - zapytał zasapany docierając do zapłakanej blondynki.
- Boże... - szepnęła przez łzy.
- Kristy co z Lily?! - potrząsnął kobietę za ramiona.
- Lily ciągle gorączkowała, wymiotowała ostatnio...
- Kristina mów do mnie. - powiedział spokojnie.
- W jej krwi wykryto jakieś patologiczne białe krwinki...
- Co to znaczy?! - spojrzała mu prosto w oczy.
- Lily prawdopodobnie ma białaczkę Thomas...


"I nie wierzysz w rzeczywistość, bo nawet najgorszy koszmar jest lepszy..."

***********************************************************************************
Oddaję w Wasze ręce...
Krótszy, bo następny będzie długi :)
I mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Ale póki co to macie to :P
Buziole :*

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

23. TEN, W KTÓRYM ZACZYNA SIĘ BAWIĆ...

AUSTRIA, NASTĘPNY DZIEŃ RANO...

   Ból głowy był nie do zniesienia. Która to już aspiryna? Która butelka wody? Nie liczyła. Uśmiechnęła się na wspomnienie tej ostatniej nocy. Tak po prostu się uśmiechnęła. Wyjście z balu z brunetką było najlepszą decyzją jaką mogła podjąć. Pokój hotelowy był pusty. Prawie... Na łóżku obok siedział załamany Die-die a obok Niego śmiejący się trochę z kolegi Michi.
- Die-die nie martw się... - zaczął starszy.
- Jak mogłem się umówić z lesbijką? - zapytał załamany.
- Może to tylko taka chwila... może chciała spróbować wszystkiego jak Alicja. - spojrzał wymownie w stronę blondynki w celu znalezienia pocieszenia dla kolegi. Spojrzała na biednego Thomasa.
- Thomas... mogę Cię zapewnić, że Theresa jest 100% lesbijką. - powiedziała poważnie. - Ale jeśli Cię to pocieszy to wiedz, że dzięki Tobie miałam tej nocy najlepszy orgazm od jakiegoś czasu. - dodała z uśmiechem i wzięła swoją torbę z sukienką po czym wyszła z pokoju. - No chodźcie! - zawołała do Nich. Blondyn przez całą drogę do Innsbrucka milczał patrząc w szybę a reszta ekipy miała z Niego niezły ubaw. Blondynka natomiast myślami była z Theresą. Ta kobieta pokazała Jej inny region świata. Może tego właśnie potrzebowała? Jakiejś odskoczni od wszystkiego? W końcu miała żyć pełnią życia więc nie widziała nic złego w tym co zrobiła. Ta dziewczyna doskonale wiedziała co ma robić. Niczego nie żałowała.
   Po powrocie do willi wszyscy byli tak zmęczeni albo bardziej tak skacowani, że pokładli się do łóżek. Ona natomiast była pełna energii. Ubrała kostium kąpielowy i wyszła na taras. Położyła się na leżaku i nasmarowała kremem do opalania. Łapała każdy promień słońca. Zerknęła na dzwoniący telefon. MORGI DZWONI migało na ekranie. Od razu w Jej głowie pojawiła się twarz blondynki. Nic do Niej nie miała poza tym, że kiedyś cholernie skrzywdziła Thomasa ale przecież Ona sama też to zrobiła. Tylko różnica była taka, że Thomas Kochał ciągle Kristinę. Nawet spędzając upojne noce z Nią. "Jeszcze 2 tygodnie temu wydawało mi sie, że to Ciebie kocham" - przypomniało się jej. "Wydawało się...". Odrzuciła połączenie.
- Dlaczego to robisz? - usłyszała za sobą.
- Po co dzwonisz stojąc za mną? - zapytała nie zwracając na Niego uwagi.
- Sprawdzałem czy odbierzesz.
- Nie odebrałam czego to dowodzi?
- Ty mi powiedz. - stwierdził siadając na leżaku obok. Swoim ciałem zasłonił Jej słońce. Westchnęła i również usiadła. Spojrzała na Niego.
- Nie mam ochoty na rozmowę.
- Z kimkolwiek czy ze mną? - zapytał patrząc na Nią tym przeszywającym wzrokiem.
- Nie powinieneś być teraz z rodziną? - zignorowała pytanie.
- Czekają w salonie. - odpowiedział. "No tak, mogłam się domyślić." - Jadę na kilka dni do Kristiny. - oznajmił.
- Mam klaskać? - zapytała z sarkazmem. Spojrzał na Nią ze smutkiem w oczach. Westchnęła. - Mam nadzieję, że tym razem Wam się uda. Na prawdę. - powiedziała.
- Michi powiedział, że spędziłaś dzisiaj noc z...
- Z Theresą. - dokończyła. - Zaskoczyłam Cię?
- Trochę. O ile dobrze pamiętam to nie byłaś lesbijką jeszcze chwilę temu. - zaśmiał się. - Po co ten cały cyrk?
- Dlaczego uważasz, że to był jakiś cyrk? - zapytała poważnie. Rozbawienie w Jego oczach zmieniało się w niedowierzanie.
- Al..
- Theresa pokazała mi jak może mi być dobrze bez faceta. Kobiety doskonale wiedzą, czego oczekują inne kobiety. I uwierz mi są o wiele bardziej dokładne w tym co robią. Spróbowałam czegoś nowego i spodobało mi się to.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz się z Nią teraz spotykać?
- Umówiłyśmy się na wieczór. Ma mi pokazać nocne życie Innbrucka.
- Alicja, ja rozumiem, że chcesz wielu rzeczy spróbować ale przecież to jest... to jest chyba lekka przesada.
- Przesada? Dlaczego? Bo z Nią było mi lepiej niż z Tobą? - zapytała poirytowana. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdała sobie sprawę z ich znaczenia. Zszokowany blondyn patrzył na Nią z taką pustką w oczach. - Thomas... ja nie to miałam na myśli. - zaczęła się tłumaczyć. Nadal siedział tam bez słowa. - Chcę się po prostu dobrze zabawić. A z Nią mogę to zrobić bez strachu o konsekwencje. Bez strachu o uczucia. Rozumiesz mnie chociaż trochę? - zapytała. Chwycił ją delikatnie za rękę.
- Kiedyś powiedziałaś mi, że kobiety to wredne suki. - przypomniał Jej. Spojrzała mu w oczy. Były zmartwione. - Mam nadzieję, że wiesz co robisz. - dodał.
- Nie ładuje się w związek Thomas. Nic mi nie będzie. - powiedziała. - Po prostu chcę czuć się komuś potrzebna chociażby do zaspokojenia potrzeb seksualnych.
- Nie czujesz się nikomu potrzebna? - zapytał zdziwiony. Nadal trzymał Ją za rękę.
- Ty teraz masz inne priorytety a Schlieri, któremu byłam potrzebna do wyładowania frustracji zakłada rodzinę... Z nikim z chłopaków nie byłam bliżej niż z Waszą dwójką. A teraz... muszę sobie zapełnić jakoś tą pustkę i proszę, pozwól mi to zrobić na swój sposób. - pokiwał tylko głową. Gdzieś w środku czuł, że zawiódł tą dziewczynę. Obiecał, że będzie dla Niej a tymczasem znikał. Zostawiał Ją samą. Nie chciał tego ale musiał myśleć o przyszłości. O dobru swojego dziecka. Teraz jest szansa na odzyskanie rodziny i chwilowe zauroczenie nie może w tym przeszkodzić. Szkoda tylko, że to chwilowe zauroczenie trwa. I jakoś im bardziej chce je zakończyć tym bardziej ono się wzmacnia. Tak jak na balu. Im bardziej chciał odwrócić od Niej wzrok tym bardziej przyciągała Jego wzrok... Była tak blisko a tak daleko. Nawet nie zauważył kiedy ich twarze zbliżyły się na bardzo niebezpieczną odległość. Poczuł jej słodki oddech na swoich ustach. Znów poczuł się tak jak jeszcze niedawno. Jak zakochany małolat. A Ona? Ona w brew sobie chciała tego. I to ją najbardziej denerwowało. - Thomas, wracaj do Kristiny. - wyszeptała i zamykając oczy odwróciła się od Niego. Bez słowa wstał i wszedł do salonu. A cały Jej dobry nastrój trafił szlag. Przez jedną rozmowę...

APARTAMENT W INNSBRUCKU...

  Słuchanie głosu blondynki po jakimś czasie przestawało być aż tak uciążliwe. Trzeba było po prostu przejść na inną częstotliwość fal. Skupić się na czymś innym, chociażby na budowie sznurówek w swoich butach. Tak, to zdecydowanie było bardziej interesujące. Spojrzał na blondynkę, która nadal coś do Niego mówiła. Przeglądała przy tym intensywnie jakąś gazetę. Z tą kobieta miał spędzić najbliższe kilkanaście lat. Czy był na to gotowy? Jeszcze kilka tygodni temu skakałby z radości. Dziś? Bolał Go żołądek na każdą myśl o tym. 
- W ogóle mnie nie słuchasz. - stwierdziła spokojnie. 
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Pytałam który wózek wg Ciebie będzie bardziej funkcjonalny? - wskazała katalog.
- Nie za wcześnie na takie dylematy? - zapytał.
- Skoro nie rozmawiasz ze mną na inne tematy to może chociaż to Cię zainteresuje. - powiedziała poważnie. Westchnął. Spojrzał na zdjęcia wózków. Oba były paskudne.
- Żaden z nich. - odpowiedział. - Kiedy masz kolejną wizytę u lekarza?
- Za 2 dni. 
- Mogę iść z Tobą? - zapytał. 
- Po co? - zapytała. Spojrzał na Nią uważnie.
- Chyba mam takie prawo. - wzruszył ramionami.
- Jasne. Twoja obecność będzie mile widziana. - stwierdziła uśmiechając się. - Skoro i tak nic nie robimy to może wybierzemy się dzisiaj do kina? - zapytała. Poczuł wibracje w telefonie. SMS od MICHI. Odczytał: "Wpadnij na bilard. Musisz się o czymś dowiedzieć. Stary, takiej akcji nigdy nie widziałeś...". Spojrzał spowrotem na blondynkę.
- Zadzwoń po striptizera, ja idę do chłopaków na bilard. - wstał i wziął kluczyki od samochodu.
- Kiedy wrócisz? - zapytała.
- Nie wiem, ale nie czekaj z kolacją. Cześć. - wyszedł. A w Niej gotowała się złość. Jak za każdym razem kiedy koledzy byli ważniejsi od Niej. Ale to za niedługo się skończy. Już niedługo...

WILLA SPORTOWA, OKOŁO 20:00.

   Szatyn wszedł do willi i przywitał się ze wszystkimi. Jej nie było. Rzucił pytające spojrzenie Michiemu ale ten tylko się uśmiechnął dyskretnie kręcąc głową. Po chwili po schodach do salonu zbiegła blondynka. Z uśmiechem na twarzy. Ubrała skórzaną kurtkę i odwróciła się w stronę chłopaków Wtedy dopiero zauważyła Jego obecność. Lekko się zdziwiła ale tylko przez chwilę. W końcu to nadal był Jego dom.
- Siema Schlieri - powiedziała pogodnie.
Podeszła do bruneta i spojrzała na Niego błagalnie.
- Stefan... - zaczęła. - Przysięgam, że będę delikatna. - powiedziała z uśmiechem. Pokręcił głową i dał Jej kluczyki do auta. 
- Ale masz wrócić jutro przed obiadem! - pogroził Jej palcem. Pocałowała Go w policzek i chwyciła kluczyki. Odwróciła się w stronę blondyna.
- Die-die - zaczęła podchodząc do Niego. - Wiesz, że jest mi bardzo przykro? - zapytała.
- Taaa - mruknął. Przytuliła Go mocno i dała całusa w policzek.
- To gdzie ta Twoja randka? - zapytał Manu.
- Zaraz przyjdzie. - powiedziała wesoło.
- Idziesz na randkę i prowadzisz? - odezwał się w końcu szatyn. Spojrzała na Niego uważnie. Po chwili uśmiechnęła się i odpowiedziała wesoło...
- To specyficzna randka. 
 W tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. 
- O matko aparat! - krzyknęła i pobiegła do góry. W tym czasie drzwi do domu otwarł Michael. Przywitał się z brunetką i zaprosił do środka. Reszta jej pomachała na przywitanie. Uśmiechnęła się miło i odmachała im. Po chwili z góry zbiegła blondynka i z uśmiechem przywarła ustami do ust brunetki czule się z Nią witając. 
- Ech... Może jednak zostaniecie tutaj? - zapytał rozmarzony Stefan. Zaśmiała się.
- Zbyt tłoczno. - skomentowała brunetka.
- Mogę być Waszym kierowcą. - stwierdził nagle. Blondynka pociągnęła brunetkę za rękę i skierowała się do wyjścia.
- Następnym razem Stefan! - krzyknęła wychodząc.
- Bawcie się dobrze! - krzyknął Michi. Drzwi zostały zamknięte. Szatyn stał na środku nadal nie wiedząc co właściwie zobaczył. Jego zdezorientowana mina mówiła wszystko.
- Alicja odbiła mi dziewczynę. - stwierdził Die-die i otwarł piwo.
- Która lesbijką była zawsze. - skomentował to Manu. Morderczy wzrok blondyna powstrzymał Go przed kolejnymi uwagami. 
- Mówiłem Ci, że takiej akcji jeszcze nie widziałeś. - powiedział Michael podając szatynowi butelkę z piwem. Aż usiadł z wrażenia. Na balu był przekonany, że blondynka tylko zgrywa się przed Nim. Teraz zaczął się zastanawiać czemu udaje kogoś kim nie jest.
- Nasza mała Alicja pokazuje prawdziwe oblicze. - stwierdził Andi.
- Szkoda, że nie zostały. Miło się na Nie patrzy. - stwierdził Stefan za co oberwał poduszkami. - Hej, no nie mówcie, że ten pocałunek Was nie kręcił! - zaprotestował. Nikt nie zaprzeczył. - No właśnie. 
- Co o tym sądzisz Greg? - zapytał Michi. Szatyn spojrzał na Niego nie wiedząc co ma powiedzieć.
- Ona nie jest lesbijką. - zaczął. - Na 100% - dodał.
- Skąd ta pewność? - zapytał Manu. - Już na tym koncercie, na którym byliście...
- Po prostu wiem. - przerwał mu.
- Ja wiem, że Theresa mnie podrywała. A teraz zdradza mnie z Al. - stwierdził blondyn. W głowie szatyna automatycznie zabrzmiało "Alicja, nie Al!". 
- Sypiała z Thomasem. Poza tym.. - zaciął się. Wyczekujący wzrok kolegów nie dawał mu logicznie myśleć. Nie znajdywał żadnych logicznych wyjaśnień Jej zachowania. 
- Też z Nią sypiałeś? - zapytał zszokowany brunet.
- Nie Stefan! Ale wiem, że lesbijką nie jest. To powinno Wam wystarczyć. - stwierdził. - Musicie mieć na Nią oko. Coś jest nie tak. - dodał.
- Tego nam mówić nie musisz. Sami to widzimy. A co z Tobą? - zapytał Manu.
- Będę ojcem. Wybieram wózek. - stwierdził upijając łyk alkoholu...

GDZIEŚ W KLUBIE W INNSBRUCKU...

   Hektolitry alkoholu wlane w siebie pomagały się Jej wyluzować. Klub był rzeczywiście świetny. Dobra muzyka, dobre towarzystwo, mili ludzie, nikt o nic nie pyta tylko po prostu się bawi. Czy to parkiet czy to bar czy też lada na barze... Zdjęcia pewnie wyjdą tragiczne ale kto by się tym przejmował... "No, może jest taki jeden... On zawsze przejmuje się zdjęciami. Zawsze robi świetne. Co by powiedział na te?" - pomyślała. "Halo! Ziemia do Alutki! Wyłącz te głupie myśli! On ma teraz co innego na głowie!" - wydzierała się podświadomość pijąc kolejnego drinka. Westchnęła i spojrzała na wesołą, pełną życia brunetkę. "Masz rację, czas się wyluzować..."

APARTAMENT W INNSBRUCKU...

   Spała. "Na szczęście." - pomyślał. Na samą myśl o sypianiu z Nią odechciewało Mu się wszystkiego. Sex był mu potrzebny ale z Nią... Właściwie nie odczuwał żadnej przyjemności. Nie to, żeby Mu jej nie sprawiała. Każdy orgazm jest przyjemny. Ale tu nie ma nic oprócz czystej fizyczności. Czegoś brakuje. Czegoś istotnego. Uczucia. Usiadł na fotelu. Schował twarz w dłoniach i w myślach zawitała inna blondynka. "Co Ty wyprawiasz Alicja?" - zapytał się w myślach. Zbyt dobrze Ją poznał, żeby wiedzieć, że to szczęście, które tak usilnie chciała mu pokazać dzisiaj w willi to tylko gra. Ale teraz musiał myśleć o czymś innym, o kimś innym. Spojrzał na blondynkę i niechętnie położył się obok Niej. "Jak Ci pomóc Alicja?..."

"Życie to nie bułka z masłem..."

***********************************************************************************
 Ok, ten stwór powyżej (rozdział) to nie jest najlepsze co mogło powstać.
Nawet mnie irytuje Alutka, mimo że sama tak kreuję tą postać.
No ale wszystko po kolei. 
Mam nadzieję, że mi wybaczycie to coś.
Buziole :*