środa, 16 kwietnia 2014

25. TEN, W KTÓRYM JEDZĄ PIZZĘ...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

- To jeszcze nie jest pewne, muszą małej zrobić punkcję i wiele badań. - zaczęła. - Może to tylko jakaś odmiana wirusa i tyle...
- Alicja... - przerwał Jej szatyn. - Właśnie dlatego nie martw się tak. Wystarczy, że Thomas ma przy sobie rozhisteryzowaną Kristinę. Jutro będą mieli pewność. A na razie muszą spędzić z małą jak najwięcej czasu. Dlatego do Nich nie pojedziemy. - powiedział i podał Jej kawałek pizzy. Spojrzała na Niego niepewnie. Jego wzrok mówił "siadaj i nie dyskutuj!". Więc usiadła obok Niego opierając się o łóżko. Spojrzała na wielki karton leżący przed Nią na podłodze.
- Ile to ma średnicy? - zapytała patrząc na pizzowego potwora. 
- 60 cm. - powiedział gryząc kawałek.
- To jakaś rekompensata? Masz jakiś kompleks? - spytała również gryząc kawałek. 
- Widzę, że komuś humor wrócił. 
- Jakim cudem wiesz, że nie jesteś ojcem dziecka skoro Ono nawet się jeszcze nie urodziło? - zapytała.
- Minął 10 tydzień więc można było zrobić odpowiednie badanie. Zapytałem o taką możliwość kiedy byłem z Sandrą u ginekologa. Oburzyła się bardzo. Dlatego zdecydowałem się na nie. Kosztowało mnie 6 kawałków. - stwierdził patrząc w drzwi. Spojrzała na Niego. Nie wyglądał jakby mu brakowało tych pieniędzy. Ale czegoś mu brakowało.
- Ty na prawdę chciałeś żeby to było Twoje dziecko... - stwierdziła. Spojrzał na Nią. 
- Jasne, nie mam na co pieniędzy wydawać więc zapragnąłem mieć własnego pasożyta, który te pieniądze będzie wciągał jak czarna dziura. Odkryłaś mój życiowy cel.
- Pasożytem była Sandra. A dziecko chciałeś żeby było Twoje bo Ono jako jedyne kochałoby Cię bezwarunkowo. - powiedziała. - Ty po prostu potrzebujesz miłości Schlieri. - stwierdziła.
- Chyba jednak nie. 
- Każdy potrzebuje miłości.
- Osobiście uważam, że bardziej potrzebny jest...
- Tlen, tak wiem. - przerwała mu. - Też oglądałam House'a. - dokończyła. Spojrzał na Nią takim wzrokiem... Smutnym.
- Wyłączyłem uczucia Alicja... Nic nie czuję. Do nikogo. Tak jest bezpieczniej.
- Też tak sobie wmawiam. - odparła. - Ale nie da się ich całkowicie uciszyć. Serce zawsze będzie minimalnie wygrywało z rozumem. - powiedziała i wróciła do jedzenia pizzy. Napił się piwa, które przyniosła.
- To dlatego tak zaczęłaś się zachowywać? - zapytał. - Dlatego, że nie pół roku a 2 miesiące? - odwrócił się w Jej stronę chcąc wyczytać coś z Jej oczu. Niestety wpatrywała się w jedzenie.
- Chyba nie. Po prostu chciałam zaszaleć. Theresa pokazała mi coś czego nie znałam do tej pory. I nie chodzi tu o sex z kobietą ale o imprezy, kompletny luz, manie wyrąbane na wszystko wokół... Próbowanie różnych alkoholi, używek... Każdej nocy inny facet albo kobieta... Mało rozsądne ale czy to jeszcze bardziej może mi zaszkodzić? Chyba nie. Pół roku czy 2 miesiące... Dla mnie nie ma różnicy. Jest tylko jedna rzecz, której nie zrobiłam i już nigdy nie zrobię. I tak bym tego nie zrobiła.
- Co masz na myśli? - zapytał. Spojrzała na Niego. Jego badawczy wzrok doprowadzał Ją do szału. 
- Znów patrzysz na mnie jakbyś sprawdzał czy jeszcze żyję. - powiedziała ostro.
- Chcę się tylko dowiedzieć czego tak bardzo do siebie nie dopuszczasz i dlaczego. Nic więcej.
- I tak zbyt dużo chcesz wiedzieć. - powiedziała i napiła się piwa. Milczeli. Milczenie było chwilą oddechu. Mieli do siebie wiele pytań. Tak wiele chcieli jeszcze zdążyć się o sobie dowiedzieć. A tak niewiele czasu. Każde z nich nie wiadomo dlaczego traktowało tą noc jak ostatnią. Jakby już nigdy nie mieli się spotkać. Z każdym kolejnym pytaniem pogłębiali swoją wiedzę o sobie. Czy to było dobre? Raczej nie. Pogłębianie znajomości to pogłębianie więzi. A to w tym przypadku było niebezpieczne dla obu stron. 
- Odstawiłaś leki? - zapytał.
- Tak.
- To znaczy, że ataki mogą pojawiać się częściej? 
- Tak. - znów krótkie "tak". "Dziewczyno powiedz w końcu tak, ale będę walczyć żeby pojawiały się jak najrzadziej! Gdzie Twoja wola walki?" - pomyślał.
- Nie mam siły już z tym wszystkim walczyć - powiedziała jakby czytając mu w myślach. - Nawet nie mam dla kogo. - dodała. "Nie prowokuj..." - znów odezwały się Jego myśli.
- Co chcesz robić przez te 2 miesiące?
- Miesiąc jeszcze posiedzę chłopakom na głowie i postaram się przestać sprawiać im kłopoty a potem wrócę do Polski.
- Sprawiać im kłopoty? - zapytał oburzony. - A ja? Ja tu nadal mieszkam, zwłaszcza teraz. - zaśmiała się.
- Tobie mogę jeszcze poprzysparzać parę zmartwień. Jeśli chcesz.
- O niczym innym nie marzę. Denerwowanie Cię poprawia mi nastrój.
- I vice versa. - odpowiedziała zadowolona. I znów cisza. I znów po łyku piwa. I znów po gryzie pizzy. I znów nie wiadomo jakie pytanie zadać.
- Z kim było Ci lepiej? Z Thomasem czy z Theresą? - spojrzała na Niego zdziwiona. W Jego oczach zauważyła autentyczną ciekawość. Nie powinno Jej to dziwić.
- Sypiałam też z innymi. - zauważyła.
- Biorę pod uwagę więcej niż jedną wspólnie spędzoną noc. - wzruszył ramionami. Zamyśliła się. 
- Z Theresą było ciekawie, wszystko było nowe, wszystko ciekawe i interesujące, taki pierwszy raz. Z Thomasem... - wspomnienia wróciły. Pierwsza noc w siłowni... Zmęczenie... Podniecenie... Jego nagi tors... Pożądanie... Szybki oddech... Uczucie widoczne w oczach... Uczucie, które nie było skierowane do Niej. Patrzył na Nią a widział Kristinę... 
- Nie myślał wtedy o Niej. Wiem to. - powiedział. Spojrzała na Niego.
- Skoro umiesz czytać w myślach to po co pytasz? - uśmiechnął się lekko.
- Czyli Thomas. - stwierdził. Odłożyła pizzę. Znów napiła się piwa. - Czujesz coś do Niego? - zapytał nagle.
- Wyłączyłam uczucia Schlieri.
- Nie wszystkie da się wyłączyć. - zacytował Ją.
- Musisz być taki pamiętliwy? - zapytała. Znów cisza. Też odłożył pizzę do pudełka. Napił się łyka alkoholu.
- Zranił Cię. - stwierdził.
- Nie. Przecież nic do Niego nie czułam. Nic oprócz przyjaźni. - powiedziała spokojnie.
- A teraz? - znów cisza. W Jej głowie pojawiła się twarz blondyna. Oczy, w których mogła tonąć cały czas. Ale Ona nie chciała się utopić. Nie mogła sobie na to pozwolić. Poza tym, przez obraz twarzy Thomasa przebijał się inny obraz...
- Nie kocham Go. Jest mi bardzo bliski ale Go nie kocham. - powiedziała pewnie. Bo to była prawda. - Pierwszy raz w życiu ktoś sprawił, że przez chwilę czułam się kochana i chyba zakochałam się w tym uczuciu a nie w osobie, która to powodowała. I dlatego teraz kiedy widzę Go z Kristiną to boli. Nie jestem zazdrosna o Niego tylko o uczucie, które ich łączy... Tak cholernie silne i tak cholernie prawdziwe... To czego ja sama nigdy nie doświadczyłam. I już nie doświadczę.
- Bo nie chcesz. - stwierdził wzruszając ramionami. Spojrzała na Niego.
- Owszem. - powiedziała poważnie. Znów cisza.
 W Jego głowie pojawiła się na moment jedna myśl. Ale szybko Ją odepchnął. Przecież On sam też nie chce dobrowolnie narażać się na to cierpienie związane z nieuchronnym odejściem. "Wyłączyłem uczucia." - przypomniał sobie. Tylko czasem wyłącznik sam się włącza. Zazwyczaj wtedy kiedy nie trzeba...
- W Twoim pokoju nie ma ani jednej rośliny Schlieri. - zauważyła. Spojrzał na Nią jak na wariatkę. - Miałam dużo czasu na obserwacje jak wróciłeś pijany. - wyjaśniła.
- Wszystkie kwiatki jakie miałem usychały albo więdły.
- Kwiaty są trochę jak ludzie. Musisz się z Nimi tak samo obchodzić. Masz kontakt z człowiekiem, to Wasza przyjaźń trwa, nie masz to umiera.
- I tak samo jest z roślinami... - stwierdził z powątpieniem.
- No tak, podchodzisz do doniczki i zaczynasz rozmawiać.
- Z doniczką...
- Z rośliną. - wywróciła oczami.
- Ta rozmowa zmierza w dziwnym kierunku. - stwierdził. Znów cisza... Zerknął na szafę, do której schowała aparat. - Obiecaj, że więcej nie będziesz się tak zachowywać. - powiedział cicho. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi spojrzał na Nią. Patrzyła na Niego tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami.
- Dlaczego? - zapytała. Jedno proste pytanie, a tak trudno znaleźć na nie odpowiedź. Taką, którą mógłby Jej udzielić, bo odpowiedź była oczywista. Nie chciał się zbyt szybko z Nią żegnać.
- A dlaczego nie?
- Wiesz, że prosząc mnie o to pozbawiasz mnie ostatnich przyjemności w moim życiu? - spytała poważnie.
 Nie wiedział co ma Jej odpowiedzieć. Miała trochę racji ale teraz lekko przeginała. On chciał dla Niej jak najlepiej a Ona obracała to przeciwko Niemu.
- Nie obracaj kota dupą. - stwierdził poważnie. Nie wytrzymała. Musiała się zaśmiać. On też to zrobił. Dopiero po chwili mogli spokojnie coś powiedzieć. - Jest tyle innych przyjemności, które możesz zrobić...
- Lubię sex. - przerwała mu. - Założysz mi pas cnoty? - spytała z ironią.
- Nie ma takiego dużego paska. - stwierdził patrząc na Jej biodra za co dostał w ramię. Zaśmiał się wesoło.
- Każdy ma swoje potrzeby Schlieri. - powiedziała podpierając głowę ręką. Upiła łyk piwa. Spojrzał na Nią poważnie.
- To ogranicz się do jednej osoby. - powiedział po chwili. I znów cisza. Patrzyli na siebie nie wypowiadając na głos ani słowa. Krzyczały ich myśli. Ona... Chciała wykrzyczeć, że jeśli się ograniczy to się zakocha, On... Chciał wykrzyczeć, że mógłby zrobić wszystko, żeby mogła cieszyć się życiem dłużej... Oboje cierpieli. Oboje tak bardzo chcieli być blisko a jednocześnie nie być. Na odrzucenie tych uczuć było za późno. Mogli jedynie próbować je zagłuszyć. - Chyba będzie lepiej jak pójdę do siebie. - stwierdził. - Późno już. - powiedział nie patrząc na zegarek. Wstał i tak po prostu wyszedł.
  Miała ochotę Go zatrzymać. Żeby tylko przy Niej był. Nic więcej. Żeby siedział obok i patrzył na Nią. Mógłby nawet śmiać się z Niej. Drwić z tego co robi, pouczać, krzyczeć, złościć się lub cynicznie uśmiechać... Zerknęła w stronę zegarka na biurku. 21:00. Westchnęła. "Wcale nie jest późno Schlieri." - pomyślała. Niechętnie wstała i poszła do łazienki. Prysznic nie zrobił swojego. Nie wymazał myśli z Jej głowy. Założyła koszulkę nocną i usiadła na swoim łóżku. Było cicho. Za cicho. Czy można zrobić więcej głupot niż zrobiła? Owszem. "Można się zakochać." - pomyślała. "Wyłączę się do końca i wszystko będzie dobrze...". Natychmiast wyszła z pokoju. Pukała dość długo zanim Jej otworzył. Stał tam przed Nią w samym ręczniku zawieszonym wokół bioder. Z włosów kapały krople wody. Cały był jeszcze mokry. A Jej serce przyspieszyło. Weszła mijając Go w drzwiach. Zamknął je i odwrócił się w Jej stronę. Oparła się o ścianę i spuściła wzrok. Podszedł do Niej i delikatnie uniósł Jej podbródek tak, żeby na Niego spojrzała. I tak zrobiła.
- Twoja propozycja układu nadal jest aktualna? - zapytała na jednym wydechu. Patrzył na Nią przez chwilę nic nie mówiąc. Jego głowę zalewały miliony myśli. Co teraz? Pragnął tego jak niczego innego na świecie. Pragnął Jej bliskości. Całej Jej pragnął. Ale nie dlatego, że Go tak po prostu pociągała. Czuł do Niej coś więcej. "Wyłącz uczucia..."
- To nie będzie sprzeczne z Twoim sumieniem? - zapytał z lekką ironią w głosie.
- Skoro i tak trafię do piekła to chcę na to w pełni zasłużyć. - powiedziała poważnie.
 Cisza, która wtedy nastąpiła mówiła sama za siebie. Nic więcej nie trzeba było dodawać. Zbliżył się do Niej i dłonią odgarnął Jej włosy odsłaniając twarz. Ta ciepła dłoń została na policzku blondynki. Kciukiem głaskał go sprawiając, że rumieniec mimowolnie się na nim pojawił. Zamknęła oczy. Jej usta były tak blisko Jego ust...
- Czysty sex... - usłyszał Jej szept.
- Zero uczuć. - odpowiedział.
 Po chwili wpił się w te Jej malinowe, słodkie usta. Całował delikatnie i powoli. Chcąc zapamiętać każdą sekundę tej chwili. Przyparł Ją do ściany swoim ciałem. Emocje, które w sobie tak długo dusili usiłowały wydostać się z ich dusz. Nie mogli tego powstrzymać. Zbyt dużo się już wydarzyło. Zbyt wiele wrażeń przyniósł mijający dzień. Delikatność zamieniła się w brutalność... Tempo z wolnego stało się szaleńczym... Tak bardzo tego potrzebowali... Tak bardzo potrzebowali siebie... Oplotła rękoma Jego kark... Uniósł jej nogę dotykając uda. Gorącego od emocji uda, które pod wpływem Jego dotyku dostawało gęsiej skórki. Jego dłoń przesuwała się coraz wyżej i wyżej... W jednej chwili pozbył się błękitnej koszulki ukrywającej przed Nim ciało, które ubóstwiał. Teraz była tylko dla Niego. Uniósł Ją na rękach i po chwili byli już na Jego łóżku tocząc walkę. Bitwę, w której każde z nich było już przegrane. Miało nie być uczuć... A każde z nich coraz mniej je blokowało... Miał być czysty sex... A każde z nich czuło, że to coś więcej... Pozbyła się ręcznika, który jedynie przeszkadzał ich grze. Nagie ciała ogrzewały się nawzajem. Parzyły... Czuli to... Gorąc rozchodzący się po całym ciele z każdym kolejnym dotykiem, z każdym kolejnym gestem, z każdym kolejnym pocałunkiem... Delikatne dłonie nieśmiało błądziły po Jego torsie wyczuwając każdy napinający się mięsień. Jego dłonie oplatały Jej ciało powstrzymując od drżenia... Delikatnie przygryzła płatek Jego ucha powodując dreszcze na Jego ciele. Całowała linię Jego szczęki aż doszła do szyi. Złożyła na Niej kilka pocałunków i zeszła niżej. Przewrócił Ją i podpierając się na łokciach zawisł nad Nią. Jej rozgrzane uda parzyły Go w tak przyjemny sposób, że nie mógł dłużej wytrzymać. Delikatnie ale stanowczo wykonał Ten pierwszy ruch. Zamknęła oczy i jęknęła cicho rozchylając lekko usta. Ten jeden dźwięk sprawił, że poczuł to, co zawsze chciał poczuć. Zadowolenie i motywację. Bo sprawiał Jej przyjemność i chciał, żeby ta przyjemność była coraz większa... Otwarła oczy a ich wzrok się spotkał. Wzrok błądzący, pełen erotyzmu, pewnego wyzwania... uczuć, których nie chcieli przed sobą obnażać... Nadal na Nią patrząc zaczął poruszać się powoli sprawiając, że oboje drżeli... Odnaleźli swój własny rytm... Zamknęła oczy... Chciała tylko czuć... Gdyby dłużej patrzyła w Jego brązowe tęczówki mogłaby wypowiedzieć słowa, które ciężko cofnąć, a które tak bardzo mogłyby zmienić całe Jej życie... A On... On patrzył na Jej piękną twarz... Czuł Jej szybki oddech, który łączył się z Jego płytkim oddechem... Wypieki jakie pojawiły się na Jej bladych policzkach... To wszystko było dla Niego tak piękne, tak wyjątkowe... Tylko Jego... Również zamknął oczy czując, że zbliża się ta chwila, tak piękna, tak wyjątkowa i cudowna, tak przyjemna, a tak smutna, bo kończąca wszystko tak nagle... Jej ciało drżało, jej oddech na chwilę się zatrzymał a z ust wydobył się głuchy jęk... Jego ciałem wstrząsnęła rozkosz jakiej jeszcze nigdy nie czuł... Chciał, żeby to trwało i trwało... Jak najdłużej... Z Nią... Opadł obok Niej zmęczony przyjemnością... Leżąc nago na zimnej pościeli wyrównywali oddechy... W głowach układali to co właśnie się wydarzyło... A w sercach mieszały się uczucia... Spełnienie z poczuciem winy... Szczęście z poczuciem straty... Otworzył oczy i spojrzał na Nią. Siedziała na skraju łóżka odwrócona do Niego plecami. Nadal uspokajała oddech. Przez chwilę się nie ruszała. Widział tylko jak unoszą się Jej nagie ramiona... Chciał Ją teraz przytulić, pocałować, podziękować, powiedzieć, że było cudownie i że wszystko będzie dobrze, bo zrozumiał jedną rzecz... Kochał Ją. A Ona? Założyła na siebie koszulę, wstała i tak po prostu odeszła zamykając za sobą drzwi. I koniec... A On... Leżał tam z sercem rozdartym na pół, bo nie chciał, żeby odchodziła... Ani teraz ani nigdy...



"Marząc o szczęściu, które nie jest nam pisane..."

**********************************************************************************
Dziś długi rozdział, ale pełen uczuć. I smutku. Znowu.
Po wczorajszych komentarzach boję się o dzisiejsze.
Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym żeby się Wam to podobało.
Mam nadzieję, że zostawiam Was z głowami pełnymi emocji.
Buziole:*

8 komentarzy:

  1. Potrzebuję powietrza... Nawet nie wiem co napisać... Oni muszą być razem! A ona musi walczyć z chorobą i musi żyć! Dla siebie i dla Gregora! Przecież oni się tak Kochają... Jestem szczęśliwa po tym rozdziale aczkolwiek do pełni szczęścia brakuję mi tego żeby przestali się ukrywać ze swoimi uczuciami, żeby byli razem (nawet przez te dwa miesiące jeśli tylko tyle planujesz) bo oni sobie więcej bólu sprawiają teraz niż by byli razem. I oczywiście żeby Lilly była zdrowa. Szczerze... Nawet nie wiem co piszę takie emocje we mnie są. Błagam ogarnij ich.
    Pozdrawiam Aga.
    Ps. Nie mogę się doczekać następnego!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno konkretne słowo:
    OBŁĘD!
    OBŁĘDNIE OPISANE!
    OBŁĘDNIE PRZEKAZANE!
    OBŁĘDNIE PRAWDZIWE!
    Czytając miałam tą OBŁĘDNĄ sytuacje przed oczyma!

    Zakochana Ann!♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się nie powinno teraz takich rozdziałów dawać, bo się za szybko wzruszam. Końcówka powaliła mnie na łopatki.. Ja nie mogę patrzeć jak oni się tak męczą, oboje.. Coś im nie wyszło z tym układem.. Po prostu teraz to określenie na ich uczucia, które teoretycznie wyłączyli. Jakby to w ogóle było możliwe..
    Cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyglądam w tej chwili tak: O.O
    Szkoda mi Gregora... Alicja tak go po prostu zostawiła i sobie poszła... ;c Może dlatego, że nie może pogodzić się ze swoimi uczuciami, których nie da się wyłączyć? Albo tak po prostu się ich przestraszyła... Hm.. Ciekawi mnie jak teraz będą wyglądać ich kontakty... Czekam na następny! ;**
    Cudowne, cudowne, cudowne, cudowne. ♥
    Buuuziole. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. chociaż nigdy nie komentuje to teraz MUSZĘ
    zwariowałam na punkcie Twojego opowiadania i codziennie odświeżam stronę i sprawdzam czy jest nowość :)
    możesz zdradzić ile planujesz rozdziałów?
    Marta ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo a to mi zadałaś trudne pytanie... hehe
      Ciężko to określić ale na pewno jeszcze nie kończę :)
      Myślę, że jeszcze trochę się ze mną pomęczycie w tym opowiadaniu ;)

      Usuń
  6. Nie wiem co mam napisać. Z jednej strony się cieszę, że Alicja i Gregor w jakiś sposób otworzyli się na siebie, ale będą się męczyć z tym uczuciem, Miał być tylko seks, a tu co? Zakochali się w sobie nawzajem. Szkoda, że Alicji zostało tak mało czasu. Mogliby stworzyć naprawdę wspaniały związek. Błagam, ona musi walczyć. Może jednak zdarzy się jakiś cud? Ja w cuda wierzę i kilku doświadczyłam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wybaczę Ci! Wiesz już dobrze czego!

    OdpowiedzUsuń