niedziela, 13 kwietnia 2014

22. TEN, W KTÓRYM IDĄ NA BAL...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

    Stanęła przed lustrem i wpatrywała się w osobę stojącą przed Nią. Lekko zaróżowione policzki, malinowe usta, delikatnie podkreślone rzęsy... Włosy upięte w elegancki kok... Srebrna spinka z błękitnym kamieniem... I ta suknia... Jak z Hollywood. Cudownie delikatna. Z przodu skromna, podkreślająca delikatność... Z tyłu odkrywająca całe plecy. Kusząca. Bardzo zmysłowa.... I lekki materiał opadający do samej ziemi falami... Wysokie buty... Srebrna bransoletka i delikatne, maleńkie srebrne kolczyki. Nic więcej nie trzeba. Suknia jest tak piękna, że niczym nie trzeba podkreślać jej piękna bardziej... Uśmiechnęła się delikatnie. Kobieta, którą widziała przed lustrem w ogóle nie przypominała Jej samej. Była piękna. Po prostu piękna. Usłyszała wołanie i do pokoju wpadł Stefan. Widząc Ją zaniemówił. 
- Wow... - zdołał wydusić z siebie. Uśmiechnęła się do Niego i wzięła małą kopertówkę do rąk.
- Krawat, tak? - zapytała podchodząc do Niego. Pokiwał tylko głową. Zwinnie zawiązała elegancki błękitny krawat i poprawiła mu kołnierzyk. - Idziemy? - zapytała.
- Z Tobą wszędzie. - powiedział rozmarzony.
- Stefan?
- Tak?
- To tylko ja. Pamiętaj o tym. - powiedziała. Uśmiechnął się i dał Jej całusa w policzek po czym chwycił Ją pod rękę i zeszli na dół. W salonie byli już wszyscy ze swoimi partnerkami. Wszyscy oprócz Gregora i Thomasa. Znów nie było dwóch najważniejszych mężczyzn w Jej życiu. "Najważniejszych w życiu? Przecież znasz ich miesiąc!" - zawołała poirytowana podświadomość. "Dobra, zamknij się, jadę się zabawić." - uciszyła ją w myślach. Samochody podstawione pod willę wyglądały identycznie. Każdy elegancki, każdy czarny i każdy z przyciemnianymi szybami. Stefan jak na dżentelmena przystało otwarł Jej drzwi. Droga minęła zadziwiająco szybko. Miała wrażenie, że dużo szybciej niż kiedy pokonywała ją z szatynem jadąc na koncert. "Boże... Ile razy mam jeszcze powtórzyć? Wyłącz uczucia!" - wrzasnęła podświadomość. Cicho westchnęła. Utkwiła wzrok w swoich kolanach. W Jej głowie pojawiły się słowa, które po przeczytaniu milion razy znała na pamięć. "Być może nie jestem już tym człowiekiem, którego poznałaś." Nie można tak po prostu przestać być sobą. Nie da się. Cały czas zaprzeczała temu zdaniu. Ale czy Ona w ogóle poznała prawdziwego Gregora? Co jeżeli Schlieri to jedno a Gregor to drugie? "Dr Jekyll i Mr Hyde? Toś wymyśliła." - podświadomość wywracała oczami malując paznokcie. "Wyłącz uczucia i baw się głupia!" - krzyknęła.
  Ogromna sala pełna przepychu przygniatała majestatem. Elegancja wystroju biła po oczach. Goście przybyli do sali aby zasiąść przy swoich stolikach wokół parkietu musieli zejść po ogromnych schodach. Stojąc na ich szczycie dyskretnie rozglądała się czy gdzieś nie ma już przypadkiem blondyna albo szatyna. Nikogo nie widziała. Kolejka do zejścia robiła się coraz większa. Każda przybyła para schodziła pojedynczo narażając się na lustrowanie wzrokiem przez wszystkich. To nie poprawiało Jej samopoczucia.
- Trzymaj mnie mocno bo przysięgam, że wywinę orła na tych schodach. - szepnęła do partnera.
- To teraz sobie wyobraź jak będziemy stąd wychodzić... Na czworaka... - dodał. Spojrzała na Niego ze strachem w oczach. Zaśmiał się. - Spokojnie, możemy wyjść przez ogród. Zawsze tamtędy wychodzimy. Te schody to jakaś porażka. - też się wesoło zaśmiała. Brunet obrócił się na moment i pozostał tak ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Odwróciła głowę w tamtą stronę i zobaczyła Thomasa. Nie był sam. Ich spojrzenia się spotkały. Przez moment miała wrażenie, że w Jego oczach znów widzi to co na początku ich znajomości. Uczucie. Po prostu patrzyli na siebie nic nie mówiąc. W końcu zerknęła na blondynkę stojąca obok Niego. Była niższa od Niego. Skromna czarna sukienka delikatnie opinała Jej ciało. Włosy lekko opadały na nagie ramiona okryte jedynie satynową chustą. Uśmiechnęła się do Niej lekko. Po chwili para była już przy Nich.
- Witaj Kristina. - odezwał się pierwszy Stefan. W głowie blondynki zapaliła się czerwona lampka. "Kristina?!".
- Witaj Stefan, dawno się nie widzieliśmy. - powiedziała z lekkim uśmiechem i po chwili składała pocałunek na policzku bruneta.
- Kristy, to jest Alicja, o której Ci opowiadałem. - powiedział przedstawiając sobie kobiety blondyn. "Opowiadałem? O tym, że ze mną sypiałeś też?" - pomyślała i natychmiast skarciła się za tą myśl. Kobieta wystawiła rękę z miłym uśmiechem.
- Miło mi Cie poznać. - powiedziała. - Prześliczna sukienka. - dodała.
- Dziękuję. - tylko tyle zdołała powiedzieć. Spojrzała na blondyna. Patrzył na swoją towarzyszkę. Zabolało. Zdziwiła się, że zabolało, bo przecież nic do Niego nie czuła. I wyłączyła wszystkie inne uczucia na ten wieczór. A przynajmniej starała się. "Nie mówiłam, że to będzie proste." - stwierdziła podświadomość poprawiając makijaż.
- Teraz nasza kolej. - szepnął Jej brunet. Ustawili się na środku schodów i powoli z nich schodzili. "Uśmiechaj się!" - usłyszała w głowie. Blask fleszy troszkę Ją oślepił ale nadal pewnie kroczyła po schodach. Będąc na samym dole i pozując do fotografii z brunetem zauważyła Jego... Stał przy stoliku patrząc w Jej stronę. Serce zaczęło bić Jej szybszym tempem. Zmusiła się do opanowania emocji. Po chwili było po wszystkim i mogli w spokoju odejść do stolika. Brunet odsunął Jej krzesło. Pełna elegancja i kultura.
- Tak sztywno będzie tylko przez pierwsze 3 godziny. Potem zacznie się zabawa. - szepnął Jej na ucho. Uśmiechnęła się do Niego. Rozglądnęła się dokoła. Po chwili do ich stolika podszedł Thomas z towarzyszką i zajęli miejsca obok Nich. Trzecią parą przy stoliku był Michi z... Manuelem. Obaj nie mieli partnerek więc przyszli samotnie. Nie wiedziała dlaczego ale czuła się dzięki ich obecności tam pewniej. Stolik obok zajmowała kadra trenerska oraz Gregor z Sandrą. Żeby spotkać Jego wzrok musiała tylko lekko przechylić głowę. Mogła przy tym po prostu udawać, że patrzy na Stefana. Sandra wyglądała jak milion dolarów w złotej sukni wyszywanej kryształami. Nie ukrywała niczego. Wiedziała co podkreślić i odkryć. I w gruncie rzeczy więcej odkryła niż zakryła. Szatyn uśmiechnął się lekko i wrócił do rozmowy z trenerem. "Nie wiem co będzie dalej ale wiem, że nic nie będzie już takie samo." zabrzmiało w Jej głowie. Na parkiecie pojawił się prowadzący galę komentator sportowy, który właśnie odszedł na telewizyjną emeryturę. Rozdawanie wszystkich dziwnych nagród odbywało się ślimaczym tempem. Każdy musiał coś powiedzieć i tak z kilku zdań robiło się przemówienie godne Oscara. Nadszedł czas na najważniejsze nagrody wieczoru. Trenerem roku został jak to miał w zwyczaju od kilku lat Alex. Nikogo to nie zaskoczyło. Nagrodę za odkrycie roku otrzymał Die-die co również nikogo nie zaskoczyło biorąc pod uwagę fakt wygrania ni stąd ni zowąd TCS.
- Zanim ogłosimy kto został sportowcem roku chcielibyśmy przyznać nagrodę specjalną. - zaczął spiker. - Nagrodę za całokształt kariery, za wszystkie wzloty i za wszystkie upadki. Za to, że nigdy Nas nie zawiódł i Nigdy się nie poddał pomimo wielu potknięć o ile można to tak nazwać... - w tym momencie na ekranie pojawił się filmik przedstawiający wszystkie zwycięstwa oraz upadki pewnego skoczka. Spojrzała na Niego. Był zdezorientowany. Blondynka trzymała Go za rękę i mocno ściskała. Spojrzał na moment na Alicję a w Jego oczach zobaczyła coś dziwnego. Miała wrażenie, że chciałby Jej coś powiedzieć ale nie potrafi tego ubrać w odpowiednie słowa. - Drodzy Państwo nagrodę specjalną otrzymuje Thomas Morgenstern! - powiedział entuzjastycznie prezenter. Na sali rozległy się brawa. Uśmiechnęła się i również zaczęła klaskać w dłonie. Wstając od stolika złożył na ustach swojej partnerki delikatny pocałunek. Przestała klaskać. Patrzyła na Jego oddalającą się sylwetkę mając wrażenie, że to wszystko Jej się tylko śni.
- Dziękuję bardzo za Tą niezwykłą nagrodę. - zaczął blondyn. - Nie będę przeciągał. Chcę tylko powiedzieć, że szkoda, że żeby pokonać Schlieriego musiałem się połamać... - wszyscy się zaśmiali. Spojrzała w stronę szatyna. Również na Nią patrzył. Też był zaskoczony tym co się wydarzyło przed chwilą. - Po upadku ciężko się podnieść. Ciężko znów usiąść na belce i puścić się w dół. Jedna osoba sprawia, że mam na to siłę i odwagę... Moja córka Lily. I to Jej dedykuję tą nagrodę. Dziękuję. - powiedział i wrócił do stolika. Spojrzała na Niego tylko na moment. To wystarczyło żeby serce zabolało. Kristina znów była w Jego objęciach. "To nie może dziać się na prawdę.." - pomyślała. Spojrzała na kolegów przy stoliku. Ich miny mówiły to samo.
- I najważniejsza nagroda wieczoru czyli nagroda dla Sportowca roku! Myślę, że nikogo nie zdziwię jeżeli ogłoszę, że nagrodę tą po raz 4 zdobywa Gregor Schlierenzauer! - krzyknął prezenter. Znów rozległy się brawa. Spojrzała w Jego stronę razem ze wszystkimi. Blondynka praktycznie wpiła się w Jego usta. I znów ból. "Co jest do cholery?" - pomyślała. "Może masz zawał?" - dodała podświadomość objadająca się przystawkami. Szatyn podszedł na środek i odebrał nagrodę.
- Dziękuję. - zaczął. - To dla mnie zaszczyt znów pokonać Morgiego. - powiedział z uśmiechem. - Teraz wypadałoby powiedzieć coś mądrego... - po sali znów rozszedł się śmiech. - Chciałbym móc powiedzieć tak piękne słowa jak Thomas. W moim przypadku muszę jeszcze na to poczekać ale... Wiem dzięki komu tutaj jestem. Dzięki dwóm najważniejszym osobom w moim życiu. Dzięki mojej mamie, która zawsze mnie wspiera i dzięki najlepszemu przyjacielowi na świecie, który powstrzymuje mnie od popełnienia różnych głupot. - stwierdził i spojrzał w kierunku stolika Morgiego. - Thomas, dzięki stary za to, że jesteś zawsze kiedy trzeba i mam nadzieję, że nie popełnisz takiej głupoty jak Ja nigdy w życiu. - zakończył tajemniczo i odszedł do stolika. Blondyn siedzący obok Niej uśmiechnął się smutno ale zaczął bić brawo przyjacielowi. Ona natomiast zerknęła w stronę szatyna. Widząc szczęście wypisane na twarzy Sandry miała ochotę się napić.
  Zabawa trwała w najlepsze. Stefan był mistrzem parkietu. Dawno nie bawiła się z nikim tak dobrze jak z Nim. Jego ruchy parodiujące Shakirę wyglądały jak zwijający się z bólu narkoman na głodzie ale dołączyła do Niego chętnie naśladując to co wyczyniał. Uśmiech nie schodził Jej z twarzy. Kiedy Stefan tracił siły przejmował Ją Manuel. Ten człowiek natomiast był typem "błagam prowadź bo nie wiem co robię". Ale za to był mistrzem "Asereje". Machanie rękami w górę i w dół, w prawo i w lewo... Alkohol powodował, że Manu odnajdywał w sobie nowe możliwości. Michael natomiast był typem standardowaca. I nie w znaczeniu walca ale w znaczeniu dwa kroki w przód dwa w tym i obrocik. A przy szybszych kawałkach był to Tuptaś Pospolity. Co nie zmieniało nic w tym jak dobrze się z Nimi wszystkimi bawiła. Die-die przyprowadził ze sobą dziewczynę, która nie wylewała za kołnierz. Miała na imię Theresa. Była niską brunetką o bardzo dużym biuście. Bawiła się na całego. Nie robiła nikomu obciachu ani krzywdy. Po prostu lubiła wypić. A na parkiecie ruszała się jak rasowa tancerka. Co jakiś czas zerkała w jej stronę uśmiechając się nieśmiało. Odwzajemniała uśmiech. Bo właściwie czemu nie? Wydawała się sympatyczna. Nawet taniec z nią był wyjątkowo rozluźniający. Albo to alkohol... Tego sobie nie żałował tego wieczora nikt. Nawet Alicja.
- Odbijany. - usłyszała za plecami. Theresa uśmiechnęła się pogodnie i odeszła na bok porywając Andiego na parkiet. Jak zawsze w takich momentach muzyka zmienia się na wolną balladę o miłości tak i teraz się stało. Spojrzała w błękitne tęczówki blondyna i uśmiechnęła się lekko. Objął Ją delikatnie i zaczął bujać się na boki. - Pięknie wyglądasz. - powiedział.
- To tylko sukienka Thomas. Parę farbek na twarz i nawet z Ciebie zrobiłabym ślicznotkę. - odparła. Zaśmiali się.
- Miałaś dowiedzieć się pierwsza... - zaczął.
- O tym, że wróciliście do siebie z Kristiną? - zapytała. Pokiwał głową. - Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
- Nie. - odpowiedział szczerze. - Ale jeżeli to ma dać Lily pełną rodzinę...
- Ty to zaproponowałeś czy Ona?
- Jakoś tak wyszło.
- Tak wyszło?
- Al, w życiu nic nie jest albo czarne albo białe.W życiu jest wiele odcieni szarości.
- Och, widzę, że 50 twarzy Greya Cię nie ominęło. Thomas... ta książka jest dla bab. - zaśmiali się znowu. Przez chwilę nie odzywali się ani słowem. - Wydaje się być sympatyczną kobietą. - powiedziała.
- Bo taka jest. - zapewnił.
- Kochasz Ją na tyle żeby Jej wybaczyć odejście? - zapytała poważnie. W Jego oczach zauważyła wahanie.
- Miłość to pojęcie względne. Jeszcze 2 tygodnie temu wydawało mi się, że to Ciebie kocham.
- A teraz?
- A teraz muszę myśleć o przyszłości. Kristy ma w moim sercu specjalne miejsce. Jest matką mojej córki. - zamilkła. - Ty też masz w nim specjalne miejsce. - dodał ciszej. W Jego oczach znów ujrzała to uczucie, które widziała przez ten cudowny tydzień jaki sobie ofiarowali. - I zawsze będziesz miała. - dodał prawie szepcząc. Utonęła w Jego spojrzeniu. Tak bardzo chciała móc w nim utonąć raz jeszcze. Może gdyby nie wmawiała sobie, że nic do Niego nie czuje teraz byłaby szczęśliwa?
- Masz rację, musisz myśleć o przyszłości. - powiedziała po chwili. - Gratuluję nagrody.
- Dziękuję. - uśmiechnął się. - Gregor wyjątkowo dobrze wybrał. - stwierdził nagle. Spojrzała zszokowana na Niego.
- Chyba sam w to nie wierzysz. Przecież On Jej nie kocha.
- Nie mówię o Sandrze. - odparł i spojrzał w dół. - Musi mu na Tobie bardzo zależeć.
- Czyżbyś był zazdrosny?
- A jeśli tak? - zapytał poważnie. Piosenka się skończyła. Stali na środku nic nie mówiąc. Oczy mówiły za nich.
- Wracaj do Kristiny Thomas. - szepnęła i odeszła zostawiając Go samego.
  Przy barze siedziało parę osób. Stała tam i nawet nie wiedziała co zamówić. Usiadła na wysokim krześle i patrzyła na półki przepełnione alkoholem. Dziś wypróbowała już wielu rodzajów ale misją na wieczór było spróbować wszystkiego. Nieważne jak się to skończy. Odwróciła się w kierunku parkietu. Nigdzie nie było szatyna. Sandra siedziała przy stoliku sama. Nie wyglądała na zachwyconą.
- White Russian dla Pani. - usłyszała obok znajomy głos. Odwróciła się do barmana i zatrzymała Go.
- Coś mocniejszego, Eldorado poproszę. - poprawiła szatyna. Barman pokiwał głową i po chwili przyniósł drink. Upiła łyk. Cholernie mocny. Ale teraz właśnie tego potrzebowała.
- Nie wiedziałem, że znasz się na drinkach. - stwierdził.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz Schlieri. - uśmiechnął się lekko słysząc to określenie.
- Ładnie wyglądasz. - powiedział nie patrząc na Nią. Również na Niego nie spojrzała.
- Nie zadzwoniłeś ani raz przez te 3 dni. - powiedziała.
- Miałem rozładowaną baterię.
- To ją czasem naładuj. - powiedziała i odwróciła się w Jego stronę. Spojrzał na Nią.
- To tak można? Zawsze kupowałem nową. - powiedział udając zdziwienie. Dopiła drinka duszkiem. "Jednak nic się nie zmieniło..." - pomyślała.
- Przepraszam - wtrącił barman. - Tequila Sunrise dla Pani. - postawił przed Nią kolejny drink.
- Nie zamawiałam. - powiedziała zdezorientowana.
- Ale ta Pani tak. - wskazał brunetkę siedzącą przy końcu blatu. Spojrzała na Theresę. Jej wzrok mówił wszystko. Ruszyła w Jej kierunku ale drogę zagrodził Jej szatyn.
- Ona jest lesbijką.
- I co z tego? - zapytała zadziornie. Uśmiechnął się cwanie.
- Więc wzięłaś moje słowa do serca i zaczynasz żyć pełnią życia tak? Zmiana orientacji też w to wchodzi? - zapytał z ironią. Spojrzała mu prosto w oczy i upiła łyk alkoholu. "To już Cie przecież nie obchodzi..."
- Wal się Schlierenzauer. - powiedziała spokojnie.
- Nadal wolę jak mówisz do mnie Gregor.. - powiedział już do siebie kiedy odchodziła w stronę brunetki...

"Rozdarty pomiędzy uczuciami, których nie pojmuje..."

**********************************************************************************
I mamy bal. :)
Zjawiła się również Kristina i wiem, że za jej powrót do życia z Thomasem zostanę zlinczowana przez moją kochaną Ann.
Przepraszam, ale tak musi być :P
Buziole :*

6 komentarzy:

  1. Kristina rzeczywiście wydaje się być miła, ale to nie zmienia faktu, że ja jej tu nie chcę!
    Co do Gregora i Sandry.. Ja wierzę, że ona w końcu zniknie i podtrzymuję moją teorię, że ta ciąża to wkręt ;)
    Końcówka mnie rozwaliła, ale przyznam, że już jak czytałam o tym, że się uśmiechała to coś mi zaświtało w główce ;p Ciekawość mnie zżera ; D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech Gregor wreszcie coś zrobi!!! Powiem, że Alicja jest dla mnie nadal zagadką...
    Sandra jak ja jej nie cierpię! A Thomas też wydaje mi się, że nie jest do końca szczery...
    Czekam na następny, ponieważ końcówka jest bardzo ciekawa jak i tajemnicza. :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Pojawienie się Kristiny nie bardzo mi się podoba szczerze mówiąc, ale patrząc z perspektywy całego opowiadania to jest to kolejny zwrot akcji. Mam jednak nadzieję, że Thomas zastosuje się do rady Gregora, który zachowuje się coraz poważniej (ale podoba mi się to, choć jego słowne utarczki z Alicją były rewelacyjne). "Nadal wolę jak mówisz do mnie Gregor.." to zdanie jest po prostu mistrzowskie, bez niego czegoś by brakowało. Końcówka intrygująca, zwłaszcza, że nie tylko Thomas ma tu problem z określeniem własnych uczuć.

    OdpowiedzUsuń
  4. I widzisz ! Widzisz! .. Nie tylko ja pałam ' sympatią' do Krisiny!
    -....!
    -....!
    Ale bym tu porzucała 'mięsem , ale nie chce grzeszyć! ( u spowiedzi się dziś było ; p)
    A kysz Kristina! Nawet sposób w jaki ją przedstawiłaś , nie ociepli jej wizerunku ... a ten cymbał Morgenstern! Orzesz Ty !
    ' Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało mi się , że kocham Ciebie....'! Wydawało? Na jakim Ty świecie żyjesz gówniarzu!
    Oj , już się zdenerwowałam , wybacz!
    Sandra! Ta nieokiełznana, niewychowana kiść niezgody w moim rozumowaniu coś kombinuje! Nich zabiera koleżankę i ' TAM SĄ DRZWI!'
    oO najważniejsze ...
    Michi z... Manuelem. - Para idealna♥

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm. :D A ja powiem, że lubię jakoś Kristinę. ;) Nie wiem czemu, ale darzę ją jakąś tam sympatią. ;) A co najważniejsze- widać, że Thomas jest z nią szczęśliwy. :) A to najważniejsze. ;]
    Ech... Wiesz co? Smutno mi się zrobiło, kiedy wyobraziłam sobie takiego smutnego Gregora. ;c Męczy się chłopak, męczy... Podobnie jak Alicja z resztą... Nie oszuka się, nie oszuka. ;) Kocha Gregora i już. :) Czy tego chce czy nie. Uczuć się nie da zmienić, chociażby nasza podświadomość wrzeszczała w najlepsze. ;d Swoją drogą, dziewczyna musiała naprawdę wyglądać cudownie na tej gali. :D A Sandra? Podzielam zdanie Ann! Wskazać jej drzwi i wynocha!
    Buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Manuel i Michael, para idealna. Wybuchłam śmiechem jak przeczytałam, że przyszli "razem". Thomas i Kristina? Naprawdę? Przecież Thomas "kochał" Alicję, tak szybko mu przeszło. "Wydawało mi się, że kocham Ciebie." A mi się wydawało, że lubię Morgiego. Szybko mi przeszło, tak jak i jemu. Węszę w tym jakiś spisek Thomasa, w dodatku to patrzenie na Alicje z uczuciem. Jemu nie przeszło, on chce w niej wzbudzić zazdrość lub coś. No i mistrzowski Gregor, którego jak dla mnie było dziś bardzo mało. Kocham tego chłopaka i nie chcę, żeby cierpiał. Tak być nie może. Błagam niech ta niby ciąża Sandry wyjdzie jak najszybciej na jaw i niech zerwie z tą francą. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń