AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...
Słyszała jak na dworze pada. Krople odbijały się od okien tworząc symfonię, która działała kojąco na ból w Jej głowie. Ból, który nasilał się codziennie. "Nie mogę tyle pić" - pomyślała. "To przestań choć na jeden dzień głupia!" - wrzasnęła podświadomość trzymająca zimny okład na czole "Pijesz dzień w dzień od dwóch tygodni...". Podświadomość... dla blondynki podświadomość to taki głos, który mówi co powinna zrobić, a który ona sama skutecznie uciszała. Zawsze wyobrażała sobie ją jako maleńką narwaną istotę coś jak Dzwoneczek w Piotrusiu Panie. Tylko bardziej irytująca... Otwarła powoli oczy i lekko się przeraziła. Przed sobą ujrzała groźnie na Nią patrzące brązowe tęczówki. Leżał obok Niej i bez najmniejszego skrępowania patrzył na Nią jakby Mu zabiła matkę. Zamknęła oczy i jęknęła.
- Z Tobą seksu nie uprawiałam więc co tu robisz? - zapytała niewyraźnie.
- Czekam aż łaskawie będziesz w stanie normalnie rozmawiać. - powiedział groźnie. Przewróciła się na drugi bok. Tym razem ujrzała błękitne tęczówki. Tak samo wpatrujące się w Nią intensywnie. Intensywnie ale bardziej zmartwione niż mierzące poziom Jej głupoty.
- Z Tobą spałam ale nie wczoraj. - mruknęła.
- Ogarnij się, musimy porozmawiać Al. - powiedział spokojnie. Usiadła na łóżku. Miała na sobie tylko bieliznę. Powoli wstała i napiła się wody stojącej na biurku. W gardle miała Saharę. Zerknęła w ich stronę. Patrzyli na Nią lustrując wzrokiem.
- Och jakbyście mnie nigdy w bieliźnie nie widzieli. - powiedziała z irytacją w głosie i wyszła do łazienki. Spojrzała w lustro. - Ja pierdziele. - tylko tyle zdołała powiedzieć widząc rozmazany makijaż i swoją cerę. O nieładzie na głowie już nie wspomniała...
Usiedli na łóżku i otwarli okno na moment, żeby wpuścić trochę powietrza do pomieszczenia.
- Widziałeś Ją w bieliźnie? - zapytał nagle blondyn.
- Długa historia. - stwierdził szatyn wzruszając ramionami.
- Co robimy? - zapytał ponownie.
- Na początek dowiedzmy się co młoda wyprawia. - stwierdził i wziął do ręki aparat. Zaczął przeglądać zdjęcia z imprez, na których była.
- Greg, to chyba nie jest...
- To patrz. - przerwał mu stanowczo pokazując zdjęcia. Dziewczyna widoczna na nich była kimś kogo jeszcze nie znali. Piła, paliła, tańczyła na barze, obściskiwała się z nieznanymi facetami i kobietami... Kolejne zdjęcia ukazywały serię z cyklu "Ja i Theresa w łóżku". Może nie pokazywały zbyt dużo ale i tak przekraczały granicę przyzwoitości. Na wszystkich tych zdjęciach miała ten sam wzrok. Pusty. Bez żadnych emocji. Usta się śmiały a oczy były smutne. - Michi miał rację, jest coraz gorzej.
- Kto Wam pozwolił dotykać moich rzeczy? - zapytała wyrywając aparat z rąk szatyna. Schowała aparat do szafki i odwróciła się w ich stronę.
- Al, co Ty wyprawiasz? - zapytał spokojnie blondyn.
- Żyję pełnią życia Thomas. - odpowiedziała. - Korzystam z Jego dobrodziejstw. - dodała.
- Alkohol, trawka i przygodny sex to na prawdę świetne dobrodziejstwa. - wtrącił złośliwie szatyn. Spojrzała na Niego z wściekłością w oczach. - Chcesz się wykończyć?
- Nic Ci do tego. - warknęła.
- Al, spokojnie...
- Nie będę spokojna! - krzyknęła. - Jeśli chcesz kogoś niańczyć to wracaj do Kristiny i Lily! Jedno dziecko Ci nie wystarczy?!
- Alicja uspokój się! - tym razem warknął szatyn.
- A Ty co?! Nie masz lepszych zajęć?! Ty zawsze masz lepsze zajęcia! Chcesz mi dopiec?! Proszę bardzo! Wyżyj się! Nie masz teraz po kim jeździć? Nie krępuj się! Przyzwyczaiłam się! Ale jeśli chcesz na mnie poćwiczyć opiekowanie się dzieckiem to wybacz ale mam Cię gdzieś!
- Al, co się z Tobą dzieje? - zapytał blondyn.
- Ze mną? Nic. Wszystko jest w najlepszym porządku! Czuję się świetnie i nie potrzebuję Waszej troski! I przestań w końcu być dla mnie taki miły i wyrozumiały Thomas! To się robi nudne! - chciała wyjść z pokoju ale drogę zagrodził Jej szatyn. Zamknął drzwi na klucz. - Co Ty do cholery robisz?! - wrzasnęła.
- Nigdzie nie wyjdziesz dopóki nie dowiemy się co się z Tobą dzieje. - powiedział dobitnie patrząc na Nią poważnie. Wróciła spowrotem na łóżko i bez słowa usiadła na nim opierając się o parapet. Wbiła wzrok w szybę i obserwowała krople deszczu. Nie miała najmniejszej ochoty z Nimi rozmawiać.
Usiedli na fotelach i czekali aż się odezwie. Po godzinie ciszy stracili nadzieję na jakąkolwiek konwersację z Nią. Pierwszy zaczął szatyn.
- I jak sprawy z Kristiną? - zapytał.
- Chyba dobrze. - odpowiedział blondyn.
- Chyba?
- Sam nie wiem. - zaczął. - Myślałem, że powrót to dobry pomysł ale teraz... Chyba nie umiem zapomnieć, że mnie zostawiła. Jest tak... dziwnie.
- Dziwnie?
- Niby wszystko jest jak być powinno ale... są pewne rzeczy, które nie mogą wrócić do normy. - dodał. Blondynka słuchała tego ze spokojem. Bardzo chciała wiedzieć czy u Nich wszystko jest w porządku. I bardzo chciała się dowiedzieć, że tak właśnie jest. Że chociaż Ich życie układa się tak jak powinno.
- Mój sex też jest do bani Thomas. - usłyszała nagle. Miała ochotę się zaśmiać przez łzy ale nadal uparcie patrzyła w szybę.
- Dlaczego myślisz, że chodzi o sex? - zapytał blondyn.
- Nie potrafisz zapomnieć o tym co się stało mimo, że bardzo tego chcesz, bo masz na względzie dobro dziecka. I chciałbyś żeby było dobrze we wszystkich aspektach życia. A kiedy dochodzi do zbliżenia... Przypominasz sobie to co się stało i nagle nie czujesz nic poza tym co czuje Twoje ciało. Uczucia są daleko w tyle. - zakończył. Zapanowała cisza.
- Chyba trochę się zgubiłem w tych moich uczuciach. - powiedział cicho blondyn i spojrzał na dziewczynę siedzącą przy oknie.
- Ty przynajmniej jakieś odczuwasz. - zaczął Gregor. - Ja je po prostu wyłączyłem. - stwierdził.
- Chyba nie całkiem. - powiedział blondyn i spojrzał na przyjaciela. - Z jakiegoś powodu tutaj jesteś. - dodał ciszej. Szatyn zamilkł. Blondynka była ciekawa Jego odpowiedzi ale nie doczekała się jej. Jeżeli to miała być manipulacja to była cholernie dobrze przygotowana.
- Jeżeli Wy będziecie nieszczęśliwi to Wasze dzieci to będą czuły. - odezwała się. Spojrzeli na Nią. Nadal była odwrócona w stronę szyby.
- Dzisiaj się dowiem czy to w ogóle moje dziecko... - powiedział cicho. Blondyni spojrzeli na Niego ze zdziwieniem. - Mówiłem, że wyłączyłem uczucia. Muszę mieć pewność, że nie wplątam się w coś co nie ma sensu.
- Boisz się, że pokochasz to dziecko a potem okaże się że to nie Twoje i ktoś odbierze Ci Twoją miłość, prawda? - zapytała. Spojrzał na Nią uważnie. - Jakby umarła. - dodała. Zabolało. Poczuł, że wzrokiem wywierca w Nim dziurę dokopując się do najgłębszych tajemnic. Tak po prostu Go przejrzy i dojrzy to czego dojrzeć nie powinna. - Teraz rozumiesz dlaczego Ja nie chcę się z nikim wiązać. Nie chcę żeby ktoś czuł to samo. - powiedziała. Odetchnął w głębi z ulgą. Nie o to dokładnie Mu chodziło ale lepiej, że tak to odebrała. Spojrzał na przyjaciela. Ten natomiast patrzył tak jakby już wszystko wiedział. Tak. Thomas wiedział. Wiedział, że On musiał wyłączyć uczucia, żeby nie pokochać kogoś kogo i tak ktoś mu odbierze. Odbierze Mu Jego miłość. Dlatego wolał odciąć się na chwilę. I powoli ale skutecznie wyłączyć w sobie uczucia. Nie udało się to całkiem ale jest lepiej niż przedtem. Tylko lepiej dla kogo? Usłyszeli dzwonek telefonu. Odebrała po pierwszym sygnale i zaczęła mówić po Polsku.
- Tak... Dobrze... Odstawiłam... Wiem... Chcę... Kiedy?... Ech... - spojrzała w szybę. - Wolę w Krakowie... Myślę, że wtedy... Dobrze... Pa. - rozłączyła się.
- Anna? - zapytał blondyn. Pokiwała głową. - Coś nie tak?
- Wszystko Thomas. - powiedziała cicho.
- Alicja co się dzieje? - tym razem zapytał szatyn. Ale i Jego telefon się odezwał. - Halo... Tak... Rozumiem... - tylko słuchał. - Dziękuję. - powiedział spokojnie i rozłączył się. Patrzył na telefon pustym wzrokiem.
- Schlieri? - zapytała.
- To nie ja jestem ojcem. - powiedział cicho. Cisza jaka zapanowała była nie do zniesienia. Ktoś musiał Ją przerwać.
- Tydzień temu robiłam kontrolne badania. - zaczęła. - Wyniki były złe. - powiedziała. Spojrzeli na Nią.
- Jak bardzo złe? - zapytał niepewnie blondyn. Uśmiechnęła się smutno.
- Nie muszę już brać leków. I tak nie pomagają. - powiedziała. Blondyn ukrył twarz w dłoniach kręcąc głową.
- Ile? - tylko to jedno pytanie padło z ust patrzącego na Nią nadal szatyna.
- W najlepszym wypadku 2 miesiące. - odpowiedziała. Ciszę przerwał dzwoniący telefon blondyna. Odebrał.
- Kristy nie teraz... Co?... Gdzie?... Kiedy?... Zaraz będę... Nie denerwuj się. - rozłączył się i wstał. - Kristina jest w szpitalu. Lily miała 40 stopni gorączki. W jej krwi wyszły jakieś duże nieprawidłowości i...
- Jedź. - powiedzieli równocześnie. Spojrzał na przyjaciół... Na nią... Był rozdarty... "Wszystko idzie źle..." - pomyślał.
- Zadzwoń jak się czegoś dowiesz. - powiedziała a szatyn otwarł pokój. Blondyn wybiegł z niego natychmiast zostawiając ich samych.
- Co zamierzasz? - zapytali równocześnie. I znów cisza.
- Pizza? - zapytała.
- Zamówię. - powiedział i wyciągnął telefon.
- Przyniosę coś do picia...
- Z Tobą seksu nie uprawiałam więc co tu robisz? - zapytała niewyraźnie.
- Czekam aż łaskawie będziesz w stanie normalnie rozmawiać. - powiedział groźnie. Przewróciła się na drugi bok. Tym razem ujrzała błękitne tęczówki. Tak samo wpatrujące się w Nią intensywnie. Intensywnie ale bardziej zmartwione niż mierzące poziom Jej głupoty.
- Z Tobą spałam ale nie wczoraj. - mruknęła.
- Ogarnij się, musimy porozmawiać Al. - powiedział spokojnie. Usiadła na łóżku. Miała na sobie tylko bieliznę. Powoli wstała i napiła się wody stojącej na biurku. W gardle miała Saharę. Zerknęła w ich stronę. Patrzyli na Nią lustrując wzrokiem.
- Och jakbyście mnie nigdy w bieliźnie nie widzieli. - powiedziała z irytacją w głosie i wyszła do łazienki. Spojrzała w lustro. - Ja pierdziele. - tylko tyle zdołała powiedzieć widząc rozmazany makijaż i swoją cerę. O nieładzie na głowie już nie wspomniała...
TYMCZASEM W SYPIALNI...
Usiedli na łóżku i otwarli okno na moment, żeby wpuścić trochę powietrza do pomieszczenia.
- Widziałeś Ją w bieliźnie? - zapytał nagle blondyn.
- Długa historia. - stwierdził szatyn wzruszając ramionami.
- Co robimy? - zapytał ponownie.
- Na początek dowiedzmy się co młoda wyprawia. - stwierdził i wziął do ręki aparat. Zaczął przeglądać zdjęcia z imprez, na których była.
- Greg, to chyba nie jest...
- To patrz. - przerwał mu stanowczo pokazując zdjęcia. Dziewczyna widoczna na nich była kimś kogo jeszcze nie znali. Piła, paliła, tańczyła na barze, obściskiwała się z nieznanymi facetami i kobietami... Kolejne zdjęcia ukazywały serię z cyklu "Ja i Theresa w łóżku". Może nie pokazywały zbyt dużo ale i tak przekraczały granicę przyzwoitości. Na wszystkich tych zdjęciach miała ten sam wzrok. Pusty. Bez żadnych emocji. Usta się śmiały a oczy były smutne. - Michi miał rację, jest coraz gorzej.
- Kto Wam pozwolił dotykać moich rzeczy? - zapytała wyrywając aparat z rąk szatyna. Schowała aparat do szafki i odwróciła się w ich stronę.
- Al, co Ty wyprawiasz? - zapytał spokojnie blondyn.
- Żyję pełnią życia Thomas. - odpowiedziała. - Korzystam z Jego dobrodziejstw. - dodała.
- Alkohol, trawka i przygodny sex to na prawdę świetne dobrodziejstwa. - wtrącił złośliwie szatyn. Spojrzała na Niego z wściekłością w oczach. - Chcesz się wykończyć?
- Nic Ci do tego. - warknęła.
- Al, spokojnie...
- Nie będę spokojna! - krzyknęła. - Jeśli chcesz kogoś niańczyć to wracaj do Kristiny i Lily! Jedno dziecko Ci nie wystarczy?!
- Alicja uspokój się! - tym razem warknął szatyn.
- A Ty co?! Nie masz lepszych zajęć?! Ty zawsze masz lepsze zajęcia! Chcesz mi dopiec?! Proszę bardzo! Wyżyj się! Nie masz teraz po kim jeździć? Nie krępuj się! Przyzwyczaiłam się! Ale jeśli chcesz na mnie poćwiczyć opiekowanie się dzieckiem to wybacz ale mam Cię gdzieś!
- Al, co się z Tobą dzieje? - zapytał blondyn.
- Ze mną? Nic. Wszystko jest w najlepszym porządku! Czuję się świetnie i nie potrzebuję Waszej troski! I przestań w końcu być dla mnie taki miły i wyrozumiały Thomas! To się robi nudne! - chciała wyjść z pokoju ale drogę zagrodził Jej szatyn. Zamknął drzwi na klucz. - Co Ty do cholery robisz?! - wrzasnęła.
- Nigdzie nie wyjdziesz dopóki nie dowiemy się co się z Tobą dzieje. - powiedział dobitnie patrząc na Nią poważnie. Wróciła spowrotem na łóżko i bez słowa usiadła na nim opierając się o parapet. Wbiła wzrok w szybę i obserwowała krople deszczu. Nie miała najmniejszej ochoty z Nimi rozmawiać.
Usiedli na fotelach i czekali aż się odezwie. Po godzinie ciszy stracili nadzieję na jakąkolwiek konwersację z Nią. Pierwszy zaczął szatyn.
- I jak sprawy z Kristiną? - zapytał.
- Chyba dobrze. - odpowiedział blondyn.
- Chyba?
- Sam nie wiem. - zaczął. - Myślałem, że powrót to dobry pomysł ale teraz... Chyba nie umiem zapomnieć, że mnie zostawiła. Jest tak... dziwnie.
- Dziwnie?
- Niby wszystko jest jak być powinno ale... są pewne rzeczy, które nie mogą wrócić do normy. - dodał. Blondynka słuchała tego ze spokojem. Bardzo chciała wiedzieć czy u Nich wszystko jest w porządku. I bardzo chciała się dowiedzieć, że tak właśnie jest. Że chociaż Ich życie układa się tak jak powinno.
- Mój sex też jest do bani Thomas. - usłyszała nagle. Miała ochotę się zaśmiać przez łzy ale nadal uparcie patrzyła w szybę.
- Dlaczego myślisz, że chodzi o sex? - zapytał blondyn.
- Nie potrafisz zapomnieć o tym co się stało mimo, że bardzo tego chcesz, bo masz na względzie dobro dziecka. I chciałbyś żeby było dobrze we wszystkich aspektach życia. A kiedy dochodzi do zbliżenia... Przypominasz sobie to co się stało i nagle nie czujesz nic poza tym co czuje Twoje ciało. Uczucia są daleko w tyle. - zakończył. Zapanowała cisza.
- Chyba trochę się zgubiłem w tych moich uczuciach. - powiedział cicho blondyn i spojrzał na dziewczynę siedzącą przy oknie.
- Ty przynajmniej jakieś odczuwasz. - zaczął Gregor. - Ja je po prostu wyłączyłem. - stwierdził.
- Chyba nie całkiem. - powiedział blondyn i spojrzał na przyjaciela. - Z jakiegoś powodu tutaj jesteś. - dodał ciszej. Szatyn zamilkł. Blondynka była ciekawa Jego odpowiedzi ale nie doczekała się jej. Jeżeli to miała być manipulacja to była cholernie dobrze przygotowana.
- Jeżeli Wy będziecie nieszczęśliwi to Wasze dzieci to będą czuły. - odezwała się. Spojrzeli na Nią. Nadal była odwrócona w stronę szyby.
- Dzisiaj się dowiem czy to w ogóle moje dziecko... - powiedział cicho. Blondyni spojrzeli na Niego ze zdziwieniem. - Mówiłem, że wyłączyłem uczucia. Muszę mieć pewność, że nie wplątam się w coś co nie ma sensu.
- Boisz się, że pokochasz to dziecko a potem okaże się że to nie Twoje i ktoś odbierze Ci Twoją miłość, prawda? - zapytała. Spojrzał na Nią uważnie. - Jakby umarła. - dodała. Zabolało. Poczuł, że wzrokiem wywierca w Nim dziurę dokopując się do najgłębszych tajemnic. Tak po prostu Go przejrzy i dojrzy to czego dojrzeć nie powinna. - Teraz rozumiesz dlaczego Ja nie chcę się z nikim wiązać. Nie chcę żeby ktoś czuł to samo. - powiedziała. Odetchnął w głębi z ulgą. Nie o to dokładnie Mu chodziło ale lepiej, że tak to odebrała. Spojrzał na przyjaciela. Ten natomiast patrzył tak jakby już wszystko wiedział. Tak. Thomas wiedział. Wiedział, że On musiał wyłączyć uczucia, żeby nie pokochać kogoś kogo i tak ktoś mu odbierze. Odbierze Mu Jego miłość. Dlatego wolał odciąć się na chwilę. I powoli ale skutecznie wyłączyć w sobie uczucia. Nie udało się to całkiem ale jest lepiej niż przedtem. Tylko lepiej dla kogo? Usłyszeli dzwonek telefonu. Odebrała po pierwszym sygnale i zaczęła mówić po Polsku.
- Tak... Dobrze... Odstawiłam... Wiem... Chcę... Kiedy?... Ech... - spojrzała w szybę. - Wolę w Krakowie... Myślę, że wtedy... Dobrze... Pa. - rozłączyła się.
- Anna? - zapytał blondyn. Pokiwała głową. - Coś nie tak?
- Wszystko Thomas. - powiedziała cicho.
- Alicja co się dzieje? - tym razem zapytał szatyn. Ale i Jego telefon się odezwał. - Halo... Tak... Rozumiem... - tylko słuchał. - Dziękuję. - powiedział spokojnie i rozłączył się. Patrzył na telefon pustym wzrokiem.
- Schlieri? - zapytała.
- To nie ja jestem ojcem. - powiedział cicho. Cisza jaka zapanowała była nie do zniesienia. Ktoś musiał Ją przerwać.
- Tydzień temu robiłam kontrolne badania. - zaczęła. - Wyniki były złe. - powiedziała. Spojrzeli na Nią.
- Jak bardzo złe? - zapytał niepewnie blondyn. Uśmiechnęła się smutno.
- Nie muszę już brać leków. I tak nie pomagają. - powiedziała. Blondyn ukrył twarz w dłoniach kręcąc głową.
- Ile? - tylko to jedno pytanie padło z ust patrzącego na Nią nadal szatyna.
- W najlepszym wypadku 2 miesiące. - odpowiedziała. Ciszę przerwał dzwoniący telefon blondyna. Odebrał.
- Kristy nie teraz... Co?... Gdzie?... Kiedy?... Zaraz będę... Nie denerwuj się. - rozłączył się i wstał. - Kristina jest w szpitalu. Lily miała 40 stopni gorączki. W jej krwi wyszły jakieś duże nieprawidłowości i...
- Jedź. - powiedzieli równocześnie. Spojrzał na przyjaciół... Na nią... Był rozdarty... "Wszystko idzie źle..." - pomyślał.
- Zadzwoń jak się czegoś dowiesz. - powiedziała a szatyn otwarł pokój. Blondyn wybiegł z niego natychmiast zostawiając ich samych.
- Co zamierzasz? - zapytali równocześnie. I znów cisza.
- Pizza? - zapytała.
- Zamówię. - powiedział i wyciągnął telefon.
- Przyniosę coś do picia...
TYMCZASEM W SZPITALU...
- Co z Nią? - zapytał zasapany docierając do zapłakanej blondynki.
- Boże... - szepnęła przez łzy.
- Kristy co z Lily?! - potrząsnął kobietę za ramiona.
- Lily ciągle gorączkowała, wymiotowała ostatnio...
- Kristina mów do mnie. - powiedział spokojnie.
- W jej krwi wykryto jakieś patologiczne białe krwinki...
- Co to znaczy?! - spojrzała mu prosto w oczy.
- Lily prawdopodobnie ma białaczkę Thomas...
"I nie wierzysz w rzeczywistość, bo nawet najgorszy koszmar jest lepszy..."
***********************************************************************************
Oddaję w Wasze ręce...
Krótszy, bo następny będzie długi :)
I mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Ale póki co to macie to :P
Krótszy, bo następny będzie długi :)
I mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Ale póki co to macie to :P
Buziole :*
Kiedy skończyłam to czytać, miałam minę jak Thomas na zdjęciu wyżej.
OdpowiedzUsuńJak to tylko 2 miesiące ?! Lilly białaczka? Gregor nie jest ojcem?!
Jejku...
Fajny rozdział pod względem tego, jak jest napisany, ale strasznie smutny ;((
Czekam na następny :)
Ja po raz pierwszy nie mam nic do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńZastygłam w bezruchu...
Opuszki moich palców błądzą po klawiaturze , podczas gdy umysł nie potrafi zinterpretować przeczytanego tekstu.
Lilly... Tutaj całkowicie oderwałam się od rzeczywistości.
..
..
Wybacz , Ann.
Nie... Przepraszam, ale dzisiaj mnie zatkało.. Tyle z mojego komentarza..
OdpowiedzUsuńChyba zbyt dużo różnych informacji jak na mnie i nie potrafię stworzyć jakiegoś sensownego komentarza - co do Lily to chyba najbardziej mnie ruszyło(chociaż pozostałe oczywiście też), ale w końcu to jeszcze nic pewnego, więc czekam na następny.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, co mam napisać. Lily może mieć białaczkę, Alicja niedługo umrze. Pocieszające może być to, że Gregor nie będzie ojcem. Ale to nie zmienia tego, że i Alicja i Lily są chore i to poważnie. Błagam, niech te wyniki okażą się jakąś pomyłką. Pozdrawiam (Przepraszam, ale tylko na tyle mnie stać w tym komentarzu)
OdpowiedzUsuńWow, nie myślałam, że wywołam aż takie emocje. Ale cieszy mnie to niezmiernie. Mogę jedynie powiedzieć, że kolejny rozdział może się Wam spodobać :)
OdpowiedzUsuńkochane Moje <3
Nie gadaj. o.O Lily?! Nie! Mam nadzieję, że to tylko jakaś pomyłka... ;/ Albo jakiś zły ten. ;p
OdpowiedzUsuńHa! Wiedziałam, że Gregor nie jest ojcem tego dziecka. ^^ :D I to niezmiernie się cieszę. ;) Dobrze, że w porę się to wszystko jakoś wyjaśniło. : 3 Może to jakoś zmieni Alicję i jej zachowanie... No alkohol, ciągłe imprezy itp. to nie najlepszy sposób na życie... Nawet jeśli komuś go mało zostało. ;/ Lepiej, żeby Ala zmieniła to teraz niż później żałowała... Swoją drogą... 2 miesiące? Nie, nie, nie... Nie zgadzam się, protestuję... Jeśli ona umrze, umrze i Gregor, a później ja z rozpaczy...
Czekam na następny. ;*
Buziaki, kochana. ;*