sobota, 12 kwietnia 2014

21. TEN, W KTÓRYM GODZĄ SIĘ Z RZECZYWISTOŚCIĄ...

AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA...

   Przygotowywała obiad. Albo próbowała przygotować... Myślami była zupełnie gdzie indziej. Od kilku dni nie mogła skupić się na niczym innym niż mężczyzna, który jest dla Niej niedostępny, który wyjechał i nie daje znaku życia. Martwiła się. Bardzo się martwiła. Kiedy wyjechał ostatnim razem przynajmniej oddzwonił. Teraz... nic. Cisza. 
- Al coś się pali. - zauważył Michael siedzący na przeciwko niej przy blacie, przy którym kroił pomidory. Natychmiast zdjęła garnek z kuchenki. Zaglądnęła do niego i stwierdziła, że może nie wszystko stracone. - Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak, uratuję ten obiad. - odpowiedziała.
- Nie pytam o obiad. - powiedział poważnie. Spojrzała na Niego. Kolejny blondyn chcący ratować zagubiona dziewczynkę. Powoli miała tego dość.
- Wszystko gra. 
 Do kuchni wszedł Stefan. Usiadł obok kolegi i podparł ręką głowę. Uśmiechnęła się widząc Jego mordkę. Jako jedyny nie pytał o powód Jej roztargnienia. Jako jedyny zachowywał się w miarę normalnie. O ile Stefan Kraft i normalność mogły kiedykolwiek iść ze sobą w parze...
- Co Ci? - zapytał Michi.
- Wiem dlaczego Monica nie oddzwoniła. - powiedział przygaszony.
- Dlaczego? - zapytał ponownie blondyn.
- Obiecajcie że nie będziecie się śmiać. - spojrzał na Nich.
- Obiecuję. - powiedzieli równocześnie.
- Wiecie, że przyjechała tutaj żeby zrobić sobie wakacje od wszystkiego tak?
- Wiemy. - znów powiedzieli równocześnie.
- No i że wyjechała też wiecie.
- Wiemy.
- Ech... Nie wymieniliśmy się numerami. - powiedział załamany. Przez chwilę panowała grobowa cisza. Niestety nie mogli się powstrzymać i musieli parsknąć śmiechem. - Tak właśnie można na Was liczyć. - powiedział obrażony. - Teraz nie mam z kim iść na jutrzejszą galę. - jęknął. Zrobiło Jej się Go żal.
- Ja z Tobą pójdę Stefan. - oznajmiła przyjaźnie. - Jeśli byś chciał. - dodała.
- Serio? A Schlieri? - zapytał. 
- Nie wiadomo czy wróci do tego czasu a nawet jeśli wróci to pewnie będzie chciał tam iść z Sandrą. - powiedziała pewnie. Cały czas miała tą myśl w głowie. Dopóki nie wypowiedziała tych słów na głos czuła się lepiej. Teraz... czuła się jednym słowem źle. Ciągle miała nadzieję, że szatyn jednak wróci. Otworzy drzwi i wejdzie wesoło do środka mówiąc, że to wszystko to tylko pomyłka, powie jakąś kąśliwą uwagę na Jej temat i wszystko wróci do normy. 
- Super! - ucieszył się brunet. - Tylko mnie nie wystaw! - zawołał wesoło wychodząc z kuchni.
- Spoko! Jakby coś to Ja MAM Twój numer! - zawołała. Blondyn tylko wesoło się zaśmiał. - Widziałeś gdzieś Thomasa? - zapytała. Od rana chciała z Nim porozmawiać ale nigdzie nie mogła Go znaleźć.
- Pojechał do Kristiny. Lily chyba zachorowała i nie ma się kto Nią zająć. - odpowiedział. Pokiwała głową. Kristina... Kolejna osoba, która nie dawała Jej spokoju. Ostatnio Thomas coraz częściej o Niej mówił. Wspominał... W Jego oczach można było dostrzec resztki uczuć jakimi obdarzał matkę swojego dziecka. Był bardzo uczuciowy i sentymentalny. Dlatego bała się, że będzie próbował wpakować się po raz drugi do tej samej rzeki. I co gorsza znów się podtopić...
  Z rozmyślań wyrwał Ją głos blondyna.
- Gregor? Stary, no w końcu wróciłeś! - podniosła wzrok i ujrzała twarz szatyna. Uśmiechnęła się lekko widząc Go całego i zdrowego. To było najważniejsze. Nie zrobił żadnej głupoty. Nie patrzył na Nią. Przywitał się z kolegą i odwrócił w stronę wchodzącej do kuchni blondynki. 
- Kochanie pośpiesz się, bo tata czeka w samochodzie. - powiedziała i usiadła na stołku na przeciwko Alicji. Zlustrowała Ją wzrokiem i wzięła sobie kawałek pomidora. Szatyn bez słowa poszedł do swojego pokoju. Zerknęła zdziwiona na blondyna, który tylko wzruszył ramionami. Michael od razu poszedł za kumplem zostawiając blondynki w kuchni. Nie przejęła się obecnością Sandry. Postanowiła wrócić do gotowania. Milczenie przerwała wyższa z blondynek. - Podobno jesteś brunetką. - zaczęła. Alicja wzięła głęboki wdech. "Znów się zaczyna..."
- Tak, to prawda. - odparła.
- To czemu nosisz blond perukę? - zapytała zaciekawiona. "Chciałam sprawdzić jak to jest być tak głupią jak Ty" - pomyślała.
- To nie zależało ode mnie. - odpowiedziała spokojnie. 
- Jestem ciekawa jak to jest kiedy człowiek wie, że jego termin się zbliża. - stwierdziła.
- Wybiera rodzaj trumny, kupuje miejsce na najspokojniejszym cmentarzu i opłaca sztuczny tłum, żeby miał kto płakać na pogrzebie. - stwierdziła. - Zwykłe czynności. - dodała wzruszając ramionami. Spojrzała na gościa i w duchu uśmiechnęła się widząc jej zszokowaną twarz. 
- Jesteś dziwna. - stwierdziła i wstała z krzesła. 
- Za 50 lat będziesz robiła to samo więc nie widzę w tym nic dziwnego. - stwierdziła i wróciła do kuchenki.
 Po chwili znów usłyszała ten drażniący Ją głos...
- Wszystko wziąłeś? - zapytała podchodząc do szatyna i chwytając Go za rękę.
- Tak. - odpowiedział. Zwykłe, ciche, krótkie "tak". To wszystko co usłyszała z Jego ust. Nawet na Nią nie spojrzał. Po prostu wziął walizkę i wyszedł razem z Nią. Spojrzała na blondyna. Westchnął i usiadł na przeciwko Niej.
- Jej ojciec kupił im mieszkanie. - wyjaśnił. Pokiwała głową. - To bez sensu - zaczął. - Przecież On Jej nie kocha. 
- To jest ich sprawa Michi. - powiedziała nie wierząc we własne słowa. Wyprowadził się, żeby zamieszkać z Sandrą... To nadal nie mogło do Niej dotrzeć. "Ej! Panienko! A coś Ty myślała?! Przecież będą mieli dziecko! A nawet gdyby nie, to co z tego? Wytrzymaj jeszcze te półtora miesiąca bez głupich porywów sercowych i zmiataj do domu!" - wrzeszczała Jej podświadomość. Miała rację. Nawet gdyby to się nie wydarzyło to Ona nie miała prawa czuć tego co powoli zaczęła do siebie dopuszczać. Nadszedł czas żeby wzięła się w garść i znów zaczęła być tym kimś kto nie potrzebuje nikogo. Czas wrócić do rzeczywistości i się z Nią pogodzić. "Umierasz głupia! Więc bierz co się da i olej uczucia! Wyłącz je zrozumiano?!" - nadal wrzeszczała. "Zrozumiano..." - pomyślała...

AUSTRIA, INNSBRUCK, APARTAMENT W CENTRUM, WIECZÓR...

   Stał na balkonie wpatrując się w gwiazdy świecące wysoko na Niebie. W dłoni trzymał szklankę ze schłodzonym alkoholem. Upił łyk... Znów poczuł pewien spokój. Jakby alkohol zabijał złe myśli i złe uczucia... Albo rozbudzał obojętność... Ale czy to ważne? Ważne że działał. Poczuł dłonie oplatające Go w pasie. Kiedyś gdy Go dotykała czuł przyjemny dreszcz. Cieszył się widząc Jej oczy. Mógł patrzeć na Jej nagie ciało godzinami... Teraz... Nie czuł zupełnie nic.
- Nie robię tego dla Ciebie Sandra. - powiedział cicho. Odwrócił się w Jej stronę. Miała na sobie satynową krótką koszulkę i taki sam szlafrok. Spojrzała na Niego z lekką złością w oczach. - Robię to dla dobra dziecka. Wiem jak wygląda to u Thomasa i nie chcę żeby moje dziecko było przerzucane tam i spowrotem między matką a ojcem. - dodał poważnie.
- Popełniłam jeden błąd a Ty tak po prostu przestałeś mnie kochać? - zapytała z pretensją.
- Oszukałaś mnie. Wykorzystałaś. Zraniłaś. Upokorzyłaś. Bawiłaś się mną... Mam wymieniać dalej?
- To już przeszłość. Musimy się teraz skupić na naszej przyszłości.
- Nie ma Nas Sandra. - przerwał Jej i uwolnił się z Jej uścisku. - Jestem Ja Ty i dziecko. 
- Wiesz, że to nie zadziała na dłuższą metę. - powiedziała nie kryjąc już swojej złości.
- Być może. Jak dziecko będzie w odpowiednim wieku to wtedy wszystko mu wyjaśnię. 
- I co? odejdziesz? - prychnęła.
- Nie będę miał od kogo bo nigdy nie będziemy razem. - powiedział poważnie. Jej mina mówiła wszystko. Nie tak to sobie wymyśliła. - A do tego czasu... Rób z życiem co chcesz. Ale nie oczekuj gorącego uczucia. 
- A co z sypialnią? - zapytała. Uśmiechnął się lekko.
- Nadal mam potrzeby - powiedział.
- Słucham?!
- Sandra... doskonale wiemy czego tak na prawdę chcesz. Ojca dla dziecka, pieniędzy i seksu. Po co mamy się szarpać skoro mamy spędzić w jednej sypialni dobre kilkanaście lat? - zapytał. Wściekła podeszła do stolika z alkoholem i nalała sobie trochę do szklanki. Wziął ją od Niej. - Co Ty robisz? - warknął.
- Chcę się napić! 
- Jesteś w ciąży!
- To moje ciało!
- Ale moje dziecko i nie pozwolę Ci go truć. To, że Ciebie nie kocham nie znaczy, że jego też nie! - zamilkła. Spojrzała na Niego uważnie.
- Ty na prawdę kochasz to dziecko... - stwierdziła ze zdziwieniem. Odstawiła szklankę na stolik i poszła do sypialni zrzucając po drodze na podłogę szlafrok. Dopił resztę alkoholu i poszedł za Nią...

TYMCZASEM W WILLI...

- Alutka! - zawołał blondyn wchodząc do domu. Zeszła po schodach i uśmiechnęła się do Niego. Pocałował Ją na przywitanie w policzek. - Coś do Ciebie. - wręczył jej sporej wielkości pudełko.
- Do mnie? - zdziwiła się.
- Właśnie minąłem kuriera. - wyjaśnił. - Pewnie coś z Polski, wątpię żeby któryś z chłopaków znał Twoje nazwisko. A ja Ci nic nie wysyłałem. - zaśmiał się. 
- Jak Lily? - zapytała.
- W porządku, trochę gorączkowała ale już jest lepiej. Kristy wzięła wolne, ma do Niej przyjechać Jej matka więc sobie poradzi. - powiedział. Patrzyła na Niego uważnie. Wydawał się być nadzwyczaj wesoły. I trochę Ją to niepokoiło.
- A coś Ty taki wesoły? - zapytała. Uśmiechnął się szerzej.
- Nie chcę zapeszyć. Ale jak się uda to dowiesz się pierwsza. Obiecuję. - powiedział i pocałował Ją w czoło. Traktował Ją jak młodszą siostrę. I w sumie tak było lepiej ale czuła się dziwnie biorąc pod uwagę to, że jeszcze nie dawno z Nią sypiał. I teraz tak po prostu przestawił się z trybu Alicja-kochanka na Alicja-siostra. Tak, to było dziwne. Ale o nic nie pytała. Skoro obiecał, że dowie się pierwsza to dowie się pierwsza. Poczłapała do sofy i usiadła pomiędzy Kraftem a Hayboeckiem. Otwarła pudełko, które niestety nie posiadało danych nadawcy. W jego wnętrzu znajdował się materiał. Lekki, delikatny i w przepięknym kolorze morza. Zdezorientowanie było wypisane na jej twarzy.
- Co to? - zapytał Manu widząc Jej minę.
- Nie mam pojęcia ale zaraz się dowiem. - wstała i powoli delikatnie wyjęła materiał z pudełka. Kiedy rozłożyła go zaniemówiła. Nigdy w życiu nie widziała równie pięknej sukni. Z tyłu miała odkryte głęboko plecy, z przodu - wyszyta pięknymi małymi kamyczkami linia obojczyków aż do ramion... Materiał ciągnął się aż do ziemi. Usłyszała gwizdnięcie i spojrzała na Thomasa, który z pudełka wyciągał właśnie parę srebrnych sandałów na obcasie. 
- No to masz w czym jutro iść na bal. - skomentował Manu. Spojrzała na Stefana i uśmiechnęła się do Niego wesoło. 
- Na prawdę chciałbym ale ja nawet nie potrafię odpowiednich kwiatów kobiecie kupić. - stwierdził.
- To nie Ty? - zapytała zaskoczona.
- Przykro mi ale nie. - odparł. 
- Na nas nie patrz, my do tej pory nie wiedzieliśmy że nazywasz się Szczepańska. - wykaleczył Jej nazwisko Andi.
- Ktokolwiek to był to miał gest. - stwierdził Michi. - Patrzcie na metkę. - pokazał.
- Chanel... - stwierdził Thomas. - Ktoś się nieźle wykosztował. - dodał i spojrzał na Nią.
- Hej, tu jest liścik - powiedział ucieszony Stefan i wziął do rąk kopertę. Natychmiast mu ją wyrwała.
- To do mnie o ile się nie mylę. - wystawiła im język i otwarła kopertę. W środku był list. Niedługi.

"Alicjo,
Przepraszam, że wystawiam Cię do wiatru ale wiem, że będziesz w dobrych rękach.
Stefan nie pozwoli Ci się źle bawić.
Przepraszam, że w ten sposób ale rozmawiając z Tobą, patrząc Ci prosto w oczy pewnie byłbym zdolny zrezygnować z decyzji jaką podjąłem. 
Za bardzo liczę się z Twoim zdaniem i to w brew swojej woli.
A wiem, że wg Ciebie to co robię jest bez sensu.
Uwierz mi,
chciałbym obudzić się jutro i usłyszeć jak mówisz do mnie "Wal się Schlierenzauer"...
Wtedy wiem, że wyzwalam w Tobie te największe emocje.
I to powoduje mój uśmiech.
Wiem, że teraz myślisz o tym czy jestem szczęśliwy.
Zbyt dobrze Cie poznałem i wiem jak dobrą osobą jesteś.
Mimo tego jak Cię traktuję dobrze wiesz, że robię to wszystko bo Cię polubiłem i chcę żebyś te ostatnie chwile spędziła na prawdę pełnią życia.
Szczęście? Ono jest a potem znika.
Mogę powiedzieć, że byłem szczęśliwy móc Ci dokuczać.
To był zaszczyt.
Dziękuję Ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś.
Co chciałaś zrobić...
To wiele dla mnie znaczy.
I przepraszam za wszystkie przykrości jakie Ci sprawiłem.
Dlatego potraktuj to jak prezent w ramach wdzięczności.
Nie wiem co będzie dalej ale wiem, że nic nie będzie już takie samo.
Być może nie jestem już tym człowiekiem, którego poznałaś.
Musiałem pogodzić się z rzeczywistością.
Będę trzymał za Ciebie kciuki.
Do końca...
Dziękuję.
G.
P.S.: Nadal wolę jak mówisz do mnie Gregor..."


"Gdy odchodzisz...
Nie oglądaj się za siebie."

**********************************************************************************
Co tu dodać?
Chyba nic nie dodam. 
Oddaję w Wasze ręce.
I całuję :*
A na moim drugim blogu kolejny odcinek :)

6 komentarzy:

  1. O matko... I czemu ja mam łzy w oczach? Ten list i prezent od Gregora... Hm, może i powinien pogadać z Alicją, ale na pewno nie było mu z tym wszystkim łatwo, więc dobrze, że i napisał list do Alicji... Ale co teraz miało być? Że już nie będą utrzymywać ze sobą kontaktów? Nieee... ;c To nie może się tak skończyć... Chociaż... Przyznam, że moje wątpliwości co do ciąży Sandry, wzbudził fakt, że chciała się napić alkoholu a potem wielki zdziw, że Gregor kocha to dziecko. A może ona wcale nie jest w ciąży? Dobra, ale nie będę tutaj szerlokować. Poczekam po prostu na następny rozdział, ale nie ukrywam, że będzie ciężko, bo już teraz zaczynam się niecierpliwić. :)
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem jedno.
    Wzruszyłam się! Cholernie się popłakałam czytając ten list!
    aww♥

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Klaudią Mrau - też zapaliła mi się parę razy czerwona lampka w głowie przy zachowaniu Sandry, więc kto wie co nią kieruje i jak jest naprawdę - choć myślę, że niedługo się tego dowiemy ;) List świetny, bardzo piękny i bardzo prawdziwy, ale on nie może się przestać do niej odzywać - to już przesada. Sukienka musi wyglądać oszałamiająco ;) Czyżby Thomas próbował na nowo stworzyć szczęśliwą rodzinę? Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie tak to sobie wymyśliła." Mnie najbardziej zaciekawiło to zdanie...wymyśliła... może nie wszystko stracone:D
    Piękny wygląd bloga... taki klimatyczny i subtelny...;) (zwróciłam na to uwagę już wcześniej, ale zapomniałam dopisać w poprzednim komentarzu)
    I znikam na bloga o Kamilu...
    Ta co nie lubi komentować:)

    OdpowiedzUsuń
  5. W ogóle to uwielbiam blogi w ciemnych kolorach z jasną czcionką ; ) Zwłaszcza takie, gdzie dużo DOBREJ treści ;D
    Czytając ten rozdział utwierdziłam się w przekonaniu, że Sandra kombinuje. O, niech tylko Gregi to odkryje.. Ale będzie pięknie!
    Thomas coś za bardzo zadowolony wrócił od Kristiny.. Nie podoba mi się to.. To, że przeszedł do relacji "Alicja- siostra" też nie.. Wolałam ich jako "Alicja, Thomas- kochankowie"- zdecydowanie ;)
    Ten liścik od Gregora, cudo! Aż mi oczy jakby zamgliło...

    OdpowiedzUsuń
  6. Sandra nie jest w ciąży, nie może być. Ten jeden gest ją zdradził. Co to wgl za pomysł z tym wspólnym mieszkaniem? Męczyć się, jaki w tym sens. List Gregora, wzruszający. Oni nie mogą zerwać ze sobą kontaktu, będzie jej potrzebował. Jeśli ta ciąża jednak jest prawdą, będzie potrzebował Alicji. Oby to jednak było jedno wielkie kłamstwo.

    OdpowiedzUsuń