wtorek, 22 kwietnia 2014

30. TEN, W KTÓRYM LATAJĄ...

AUSTRIA, OKOLICE INNSBRUCKU...

   Siedziała w fotelu pasażera patrząc za okno. Próbowała odgadnąć gdzie szatyn Ją zabiera. Niestety nic nie wydawało się Jej znajome. Po chwili wokoło pojawiały się już same polany. Gdzieniegdzie jakiś lasek i znów polany. Zero domów.
- Gdzie mnie wywozisz? - zapytała.
- Jedziemy polatać. - odpowiedział uśmiechając się.
- Bergisel jest w drugą stronę. - przypomniała.
- Skoczkowie nie latają jedynie na skoczni słonko.
- Przestaniesz mnie tak nazywać? - zapytała lekko rozzłoszczona.
- Nie. - powiedział pewnie. - Jedziemy na randkę więc mam takie prawo.
- Co Ty z tą randką?
- Taki kaprys. - stwierdził. Znów musiała wziąć głęboki wdech i powoli wypuścić powietrze z ust. - Nie panikuj. Nie oświadczam Ci się. - powiedział z lekką drwiną. - Znalazłem to. - wyciągnął złożoną kartkę z kieszeni i podał Jej. Rozwinęła ją i otwarła szeroko oczy.
- Kto pozwolił Ci grzebać w moich rzeczach?! - krzyknęła.
- Nie grzebałem. Samo wypadło. - wzruszył ramionami. - Powiem Ci, że Twoja lista marzeń jest bardzo interesująca. Pozwoliłem sobie nawet powykreślać niektóre marzenia.
- Słucham?! - zerknęła ponownie na kartkę. Niektóre z pozycji były przekreślone czerwonym flamastrem.
- Te, które są już spełnione są przekreślone na zielono. Te, które są bez sensu na czerwono.
- Dlaczego zrobienie tatuażu jest bez sensu? - zapytała zerkając na skreślenia.
- Wyglądałabyś kiepsko w trumnie z tatuażem na ramieniu. - stwierdził. 
- Skąd wiesz, że to miał być tatuaż akurat na ramieniu? - zapytała lekko się śmiejąc. Spojrzał na Nią znad okularów przeciwsłonecznych i pokręcił głową.
- Ok.. w takim razie jeszcze to przeanalizujemy.
- My? 
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział i zatrzymał samochód. 
  Wysiedli z niego i stanęli na parkingu przy ogromnym...
- Pastwisko? - zapytała. - Randka w wiejskim plenerze? Tego nie ma na mojej liście. - powiedziała z powątpieniem. Podszedł do Niej i chwycił Ją za rękę. Zdziwiła się nieco. Spojrzała na Niego.
- Przez najbliższe kilka godzin będziemy na randce. - oznajmił. - Spróbuj trochę poudawać zakochaną ok? Ja ze swojej strony obiecuję zero złośliwości i wrażenia lepsze niż orgazm. - wyszczerzył się. Spojrzała na Niego sceptycznie ale pokiwała głową. Ruszyli do jednej z licznych wielkich budek na środku polany...

WILLA SPORTOWA...

   Blondyn wszedł do salonu, gdzie wszyscy jak zwykle nie robili zupełnie nic. Przywitał się z przyjaciółmi, opowiedział o stanie córki i wysłuchał kilku zdań pocieszenia. 
- A gdzie Al? - zapytał w pewnym momencie.
- Pojechała gdzieś z Gregorem. - powiedział Michi.
- Dawno? 
- Jakąś godzinę temu. Ale pewnie niedługo wrócą bo Alutka z Nim nie wytrzyma. - zaśmiał się Stefan.
- Czemu? - zapytał zdezorientowany blondyn.
- Schlieri prawie wrzeszczał, że jadą na randkę a Al kazała mu się zamknąć bo jak nie to cytuję "wylecisz przez okno razem z drzwiami". - dodał Manu.
- Więc randka to niewypał. - skwitował Andi.
- A po co Ci Alicja? - zapytał Die-die.
- Muszę z Nią pogadać. - powiedział poważnie.
- Coś się stało? - zapytał Michi wyłączając telewizor.
- Pielęgniarka, która jest przy Lily dzisiaj prosiła mnie, żeby Alicja potwierdziła kolejną wizytę u lekarza. - powiedział.
- Alicja jednak się leczy? - zapytał zdziwiony Manuel.
- I to u nas? - dodał Michael.
- Można tak powiedzieć. - stwierdził cicho blondyn...

GDZIEŚ W OKOLICACH INNSBRUCKU...

   Trzymanie się za ręce, troskliwość szatyna, Jego przyjazny stosunek... to wszystko bardzo dziwiło blondynkę ale w środku bardzo cieszyło. Gregor postarał się, żeby czuła się jak na prawdziwej randce. Sama randka nigdy nie była Jej marzeniem natomiast marzeniem była forma randki, na którą Ją zabrał... Ubrana w odpowiedni kombinezon, kask i okulary została przypięta do tak samo ubranego szatyna. Brzuch bolał Ją niezmiernie. Denerwowała się jak jeszcze nigdy. Była ciasno przypięta do Jego uprzęży. Sprawdził wszystkie linki jeszcze raz i szeroko się do Niej uśmiechnął.
- Jesteś pewien, że wiesz co robisz? - zapytała.
- Nie robię tego pierwszy raz. - puścił Jej oko.
- Dokładnie Gregor był już tutaj raz czy dwa. - dodał śmiejąc się kolega szatyna pilnujący drzwi do samolotu. Poczuła jak przypięty do Niej mężczyzna cicho się śmieje. 
- Jak nie przestaniecie się ze mnie śmiać to przysięgam, że Was stąd wyrzucę! - warknęła. Poczuła dłoń szatyna na swojej dłoni. Po chwili usłyszała Jego wesoły głos.
- Nie martw się, wiem co robię. - powiedział. - Ufasz mi? - zapytał. Musiała się chwilę zastanowić. Byli przyjaciółmi. Robił dla Niej wiele. Poza tym, że Ją wiecznie denerwował to nigdy Jej nie zawiódł. No i co najważniejsze kochała Go. Westchnęła.
- Ufam. - powiedziała cicho. Uśmiechnął się i dał znak koledze. Ten otwarł drzwi i silny podmuch powietrza uderzył w Nią z ogromną siłą. Ścisnęła mocniej dłoń szatyna. 
- Gotowa? - zapytał. Pokręciła głową i powiedziała ciche "tak". To mu wystarczyło. Zrobił dwa kroki w przód i chwytając Ją za dłonie wyskoczył z samolotu. Wrzasnęła by po chwili zamilknąć. - Otwórz oczy! - krzyknął. Zrobiła to. Rozłożył ich ręce na boki. Nogi ugięły się w kolanach. Pod sobą miała pasma zielonych łąk i kolorowych pól. Przed Nią rozciągał się cudowny horyzont i zachodzące słońce. Ten widok zaparł Jej dech w piersiach. Przez chwilę nie mogła złapać tchu. - Oddychaj głęboko! - znów usłyszała. Na nadgarstku mężczyzny zauważyła małą kamerkę, która nagrywała wszystko. Nawet nie wiedziała, że się uśmiecha. Szeroko i pięknie. Bo to co widziała było niesamowite i piękne. Zaczęła się śmiać. Spadała z ogromnej wysokości przypięta do największego świra jakiego kiedykolwiek poznała i śmiała się jak wariatka. Po chwili pociągnął za odpowiedni sznureczek i poczuła małe szarpnięcie po czym ich prędkość zwolniła i zostali na chwilę poderwani do góry. Spadochron zadziałał i teraz na spokojnie mogła podziwiać widok jaki Jej zaserwował.
- Boże jakie to piękne... - powiedziała. 
  Te kilka minut w powietrzu dało Jej tyle szczęścia co nic nigdy dotąd. Spojrzała na wszystko z innej perspektywy i dopiero teraz ujrzała jaki świat jest piękny i jak wiele cudownych rzeczy czeka na to, żeby je po prostu przeżyć. 
- Nogi do góry! - zawołał po czym wylądował na trawie kładąc się na niej. Odpiął Ją od swojej kamizelki i teraz po prostu leżeli obok siebie patrząc w różowawe niebo. Zachodzące słońce sprawiało, że wszystko przyjmowało inne, nienaturalne ale jakże piękne barwy... Usiadł obok Niej ściągając z siebie kamizelkę i kask. Spojrzał na Jej wesołą twarz i sam się uśmiechnął. Zrobiła to samo z nakryciem głowy i nadal leżała na trawie.
- Już wiem dlaczego skoki dają Wam taką radość. - powiedziała. Nie odezwał się. Spojrzała na Niego. - Ja chcę jeszcze raz! - wyszczerzyła się. Zaśmiał się wesoło.
- Ok, zrobimy to jeszcze kiedyś. - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Kiedyś... - westchnęła.
  I zapanowała cisza. Cisza przerywana jedynie śpiewem niektórych ptaków. Patrzyli na siebie ze smutkiem w oczach. 20 dni to tak mało...
- Chodź - powiedział wstając. Pociągnął Ją za ręce pomagając się podnieść. - Jak randka to randka. A na randce musi być porządna kolacja. - stwierdził obejmując Ją w pasie. - Jesteś głodna? - zapytał.
- Jestem tak głodna, że zjadłabym nawet brukselkę. - zacytowała Stefana...

   Siedzieli w jednej z lepszych restauracji w Innsbrucku. Dało się zauważyć, że znają w niej szatyna, ponieważ obsługiwał ich sam menadżer sali. Rozglądając się dokoła widziała ludzi ubranych tak elegancko, że w ciemnych dżinsach i czerwonej bluzce poczuła się co najmniej jak intruz. Trochę komfortu zapewnił im właściciel kierując parę do bardziej kameralnej sali. Zamówili dania i czekali na nie pijąc wino.
- No dobra, skoro jesteśmy na randce to opowiedz mi o swojej rodzinie. - stwierdziła.
- Zazwyczaj na randce usiłuje zaciągnąć jakimś sposobem pannę do łóżka. - odparł.
- Po pierwsze nie sypiam z facetami na pierwszej randce a po drugie my to mamy już chyba za sobą prawda? - zaśmiał się.
- No dobrze, więc... Mój ojciec to Paul mama to Angelika. Mama prowadzi dom a ojciec własną firmę ale nie będę Cię zanudzać... Młody ma na imię Lucas i trenuje saneczkarstwo. Ma 17 lat. A Gloria jest starsza i pracuje w przedszkolu. Mam dużo kuzynów i zero kuzynek. Co jeszcze chcesz wiedzieć? - zapytał.
- Tęsknisz za Nimi? - spytała poważnie.
- Czasem... Są niedaleko więc w każdej chwili mogę do Nich jechać. Najgorzej jest jak zacznie się sezon. No ale kiedyś i tak się wyprowadzę... - zamyślił się. Spojrzał na Nią. - Chciałabyś ich poznać? - zapytał w pewnym momencie. Prawie zakrztusiła się winem.
- Po co? - spytała zdziwiona Jego propozycją.
- Bo Oni by Cię chcieli poznać. Zwłaszcza Gloria.
- Chyba już nie zdążę przed wyjazdem. - powiedziała lekko się uśmiechając.
- Możemy wyskoczyć do nich na weekend. - powiedział jak gdyby nigdy nic. Popatrzyła na Niego jak na idiotę.
- Po co to wszystko robisz? - zapytała w końcu.
- Co robię? - spytał nie bardzo wiedząc o co Jej chodzi.
- Starasz się spełnić moje marzenia, zapraszasz na weekend do swoich rodziców... Udajesz, że jesteśmy na randce...
- Jak chcesz to znów mogę być dla Ciebie wrzodem na tyłku. - stwierdził. W tym momencie kelner przyniósł zamówione dania.
- Tak chyba byłoby lepiej. - powiedziała ciszej krojąc kawałek mięsa. Spojrzał na Nią uważniej ale nie skomentował tego. Rozdzwonił Jej się telefon. Zerknęła na wyświetlacz.
- Alicja jesteśmy na randce... - przypomniał Jej.
- Udawanej. - powiedziała. - To Thomas, może coś z Lily jest nie tak. - odebrała. - Słucham... Tak... Coś się stało?... Z Lily wszystko w porządku?... O czym?... No dobrze ale nie wiem ile... Będziemy w ciągu godziny... Papa. - odłożyła telefon. Szatyna patrzył na Nią wyczekującym wzrokiem. - Thomas chce o czymś porozmawiać.
- I musi o tym porozmawiać właśnie teraz?
- Podobno to coś ważnego. - wyjaśniła. Spojrzał na Nią poważnie.
- I chcesz jechać od razu tak? - zapytał z wyraźną pretensja w glosie.
- Zapłacę za siebie.
- Tu nie chodzi o kolację Alicja... - zaczął. Popatrzyła na Niego uważnie Go słuchając. - Mówiłaś mi ostatnio, że Go nie kochasz. A teraz pokazujesz, że zrobisz dla Niego wszystko, że jesteś na każde Jego zawołanie.
- Bo jestem Jego przyjaciółką...
- Moją podobno też jesteś. - przerwał Jej. Zamilkła. Nigdy nie widziała Go tak oburzonego.
- Co się z Tobą dzieje? - zapytała po chwili.
- Może po prostu chciałem ten dzień spędzić z Tobą?
- Ty... - stwierdziła z lekkim uśmiechem.
- Widzisz? Dlaczego potrafisz uwierzyć w to, że Morgi potrzebuje z Tobą porozmawiać o czym super ważnym a nie jesteś w stanie uwierzyć, że ja też mam taką potrzebę?
- Spędziliśmy razem całe popołudnie Schlieri...
- A wieczór jest zarezerwowany dla Thomasa tak?
- Ostatnio każdy wieczór spędzam z Tobą więc chyba się trochę zagalopowujesz. - powiedziała ostro. - Gregor... - zaczęła już spokojniej. - Jestem Ci bardzo wdzięczna za to co dzisiaj dla mnie zrobiłeś ale teraz Thomas mnie potrzebuje. Jesteś Jego najlepszym przyjacielem i znasz Jego sytuację więc chyba rozumiesz to, że potrzebuje rozmowy. Odrobiny wsparcia. I jeżeli mam możliwość Mu to dać to to zrobię. Na kolację możemy iść jutro.
- Mam wrażenie, że Jego problemy i potrzeby zawsze są ważniejsze ode mnie. - powiedział ciszej.
- Teraz to już mówisz jak zazdrosny chłopak. - zaśmiała się lekko. - Nie chcę przerywać tego wieczoru bo na prawdę jest bardzo miło ale musisz mnie zrozumieć. Jeżeli Thomas powiedział, że to ważne to znaczy, że to ważne. Możemy tam jechać? - zapytała.
  Bez słowa wstał od stolika zostawiając plik gotówki i wyszedł z restauracji. Zrezygnowana i zdezorientowana Jego zachowaniem udała się za Nim. "Jego egoizm jest niemożliwie nieogarnięty. Jeszcze nie dawno zrobiłby wszystko dla przyjaciela a teraz zachowuje się jak przedszkolak." - pomyślała wsiadając do samochodu. Podróż minęła im bardzo szybko. I cicho. Ona bała się odezwać a On nie miał na to ochoty. Zazdrość przesłoniła wszystkie Jego uczucia. Był święcie przekonany, że blondyn zrobił to tylko po to, żeby zepsuć Mu wieczór. Najbardziej jednak bolało Go to, jak zareagowała blondynka. Od razu, bez zawahania czy mrugnięcia okiem była na zawołanie Thomasa. To wypalało kolejną bolesną dziurę w Jego i tak już podziurawionym sercu...
  Weszli bez słowa do domu. Nikogo nie było w salonie. Udali się na górę. W Jej pokoju siedział blondyn. Kiedy ich zobaczył wstał. Przywitał się z przyjacielem i spojrzał na blondynkę.
- Przepraszam, że Wam przerwałem wyjście ale jest coś o czym musimy porozmawiać. - powiedział.
- Nie przejmuj się, to tylko głupia kolacja. - powiedziała i usiadła obok blondyna na łóżku. Szatyn pokręcił głową z niedowierzaniem i stanął w drzwiach.
- Mam Was zostawić samych? - zapytał z ironią.
- Nie, to dotyczy nas wszystkich. - powiedział poważnie blondyn. - A właściwie Alicji. - dodał. Szatyn zainteresował się tym co mówił jego przyjaciel. Natomiast blondynka wydawała się być zdezorientowana.
- Coś się stało? - zapytała. Spojrzał na Nią poważnie i zarazem smutno.
- Czemu nie powiedziałaś nam, że się leczysz w klinice, w której leży Lily? - zapytał. Wstrzymała oddech.
- Leczysz się? - zapytał szatyn. Iskierka nadziei jaka pojawiła się w Jego sercu i głowie dawała ciepło, które rozchodziło się po Jego ciele.
- Skąd masz takie informacje? - zapytała spokojnie.
- Pielęgniarka prosiła, żebym przekazał Ci, że masz potwierdzić kolejne wizyty u dr Fischer. - powiedział poważnie.
- To jakaś onkolog? - zapytał z nadzieją szatyn. - Alicja czemu nic nie mówiłaś?
- Gregor... - zaczął blondyn cały czas patrząc na dziewczynę. Ona sama też nie spuszczała z Niego wzroku. - Dr Fischer to psycholog. Alicja leczy się u Niej na głęboką depresję...


"W podróży po spełnienie marzeń..."

***********************************************************************************
I jest "trzydziestka" :)
Nie myślałam, że tak wiele rozdziałów uda mi się Wam pokazać, że to opowiadanie będzie miało tak wielkie zainteresowanie ale tak bardzo mnie ono cieszy, że nawet sobie nie zdajecie sprawy.
Wczoraj nie udało mi się nic twórczego tutaj napisać, bo siostra miała 18 urodziny i z rodzinką je świętowaliśmy.
Impreza w sobotę więc nie wiem jak to będzie w weekend z rozdziałami :P
Oddaję w Wasze ręce i liczę na szczere komentarze.
Mam nadzieję, że nie zawiodę Waszych oczekiwań.
Buziole :*

10 komentarzy:

  1. depresja.... już myślałam, że a nóż widelec... :((
    ehh rozmarzyłam się na randce, takich facetów NIE MA :D

    jak 18-stka to wybaczone ;D ale w tygodniu o Nas nie zapomnisz? ;)
    Marta ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwa dni czekałam na ten rozdział! Dwa dni jak idiotka co pięć minut wchodziłam i zerkałam czy jest coś nowego, ale opłacało się! Matko, Alicja ma depresję? o.o Teraz to mnie dopiero zaciekawiłaś co będzie dalej! Jaka będzie reakcja Gregora, samej Alicji...
    Szkoda tej randki wg mnie trochę... ;P Gregor naprawdę mógł się poczuć, co najmniej, dziwnie... I teraz sama nie potrafię już nic więcej sensownego napisać. ;d
    Czekam na następny! ;*
    Buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. A myślałam, że podjęła walkę z rakiem.. Echh...

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam chyba ze dwa razy , aby pojąć co właściwie się dzieje...
    A dzieje się wiele:D
    Jak zawsze czytało się pięknie żabo:!D
    Rozdział cudowny... a depresja All? Zobaczymy!

    Ann!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czego jak czego ale depresji się nie spodziewałam... Ciekawe jak to wytłumaczy... I jestem ciekawa jak Gregor na to zareaguje... A Thomas mnie trochę zdenerwował. Mógł poczekać spokojnie na Alicje jak wróci z Gregorem a nie tak... przerywać im. On może odkupić swoje winy tym, że im uświadomi, ze ich układ nie istnieje i nigdy nie istniał i, że po prostu Alicja z Gregorem się kochają... z drugiej strony kiedy Alicja usłyszy o uczuciu Gregora może jeszcze głębiej wpaść w depresje... Pewnie już się to wyjaśni w następnym odcinku na który oczywiście czekam z niecierpliwością!
    Pozdrawiam Aga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak podejrzewałam, że to psycholog (chociaż nie byłam pewna)... a naprowadziły mnie dwie sytuacje: Alicja nagle postanowiła umówić się na wizytę po rozmowie z Thomasem, po tym jak powiedział jej, że pomaga im psycholog... i jeszcze to: "Wahała się. Bardzo się wahała. Była silna. Ale nie na tyle, żeby przejść przez to wszystko sama. Może mała pomoc dałaby Jej choć odrobinę ulgi... ". Ale depresji się nie spodziewałam...:(
    Randka z Gregorem... niesamowite... czyżby Gregor był bliski ujawnienia swojej tajemnicy, swoich uczuć, bo stara się coraz bardziej:D
    Aaa... i Alicja mnie wkurzyła tym stwierdzeniem: "Nie przejmuj się, to tylko głupia kolacja". Przecież sama zauważyła, że facet się stara. Chociaż z drugiej strony... Gregor to dobry aktor... zakłada różne maski;) Co nie zmienia faktu, że nie powinna tego przy nim mówić.
    Miałam wcześniej skomentować, ale pisanie komentarzy z telefonu się do mnie nie uśmiecha:D
    Więc co do poprzedniego rozdziału. Dziwne zachowanie Thomasa... nie wiem co tu napisać, więc tego nie skomentuję... ale co do Lily: "Dlaczego tak małe istotki muszą przechodzić taki koszmar?" zgadzam się... Bogu ducha winne dzieci, a muszą tyle cierpieć... Czasami dziękuję Bogu, że przeżyłam już tyle lat, że nie cierpiałam z powodu choroby... ale wydaje mi się, że jeszcze bardziej przerażająca jest śmierć (głównie spowodowana właśnie chorobą) ludzi młodych, nastolatków, ludzi po 20 i oczywiście po niej... bo Ci ludzie mają świadomość że umierają, że nie doznali wszystkiego w życiu, że wiele zostało im zabrane... samo nasze życie też jest straszne, bo żyjemy ze świadomością, że w końcu i na nas przyjdzie pora (ja tak uważam i szczerze się tego obawiam)... wielu młodych ludzi myśli że będzie żyło do 80 albo dłużej (ja też tak często myślę) albo mają poczucie hmm... nieśmiertelności... a życie może skończyć się o wiele szybciej niż się tego spodziewamy... może przyjść choroba (czego nikomu nie życzę), wypadek, a najgorsza jest ta niewiedza, co będzie potem? Dlatego ja już zapowiedziałam rodzicom, że po śmierci chcę oddać narządy i chcę być spalona i nie chcę żadnego pomnika na cmentarzu, tylko posianą trawkę i jakiś zwykły kamień z imieniem, nazwiskiem i datami... ludzie (przynajmniej pewne osobniki z mojej rodziny) przywiązują wagę do pomnika, a najważniejsza jest pamięć o tej osobie... (moja koleżanka ostatnio śmiała się z tego jak rozmyślałam o starości... jeśli wszystko się po drodze uda, to zostało mi ok. 3/4 życia... to tak długo? Nawet się nie obejrzę jak ta chwila nastanie...) A z drugiej strony wydaje mi się, że ludzie starsi są już pogodzeni ze śmiercią... moja babcia ma już 88 lat i tylko powtarza, że na prezent trumnę mamy jej kupić:D rzecz praktyczna i konieczna:D Może z wiekiem też mi się zmieni;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc dziękuję Bogu za te lata spędzone na Ziemi, za rodzinę, za zdrowie, za to że mogę podróżować i jeździć na nartach (co uwielbiam)... a także za to, że mogę chodzić do szkoły, studiować (bo wiem jak niektórzy chcieliby to robić a nie mogą. To czego ja nienawidzę, a inni pragną)... wiem że inni nie mają tyle szczęścia... życie jest niesprawiedliwe...
      Dobra po tym dekadentyzmie nastał czas na radość:D
      Uwielbiam chłopaków, jak o nich czytam to uśmiech mam na twarzy, szczególnie o Stefanie, on jest genialny (nawet w oryginale wydaje się być człowiekiem niezwykle zabawnym;))
      "gdzie wszyscy jak zwykle nie robili zupełnie nic" i wyobraziłam sobie ich "rozwalonych" na kanapach- śmiałam się jak głupia;)
      I jeszcze dodam, że mam nadzieję, że Gregor i Thomas namówią Alicję na leczenie nowotworu... Nie wyobrażam sobie jej śmierci, rozpaczy Gregora i Thomasa... więc coś wykombinuj:) Cuda się zdarzają;)

      Jeśli urodziny to jesteś usprawiedliwiona, ale proszę Cię zapowiadaj wcześniej takie przerwy, bo ja od 9 rano do 1 w nocy zaglądam tutaj co chwilę, cały pakiet internetu w telefonie wyczerpię:D Dobrze, że teraz uprzedziłaś;) Nawet nie wiesz ile Ci wczoraj wejść "nabiłam":D

      Kończę mój nieskładny komentarz z moimi głupimi poglądami... Przepraszam za błędy, szczególnie stylistyczne (ojj.. te mnie bardzo denerwują, nie chcą się odkleić ode mnie i wiem, że to moja wina, ale czasem nie ma rady i innego, odpowiedniego słowa:D).
      P.S. Pierwszy raz mi się zdarza żeby dzielić komentarz;)
      jk

      Usuń
  7. Alicja ma depresję?! Nigdy bym o tym nie pomyślała. Miałam nadzieję, że to jednak jest onkolog i będzie próbowała walczyć. Jestem na maksa zaskoczona. Randka Alicji i Gregora, cudowna. Sama bym chciała przeżyć coś takiego. Szkoda, że Morgi musiał im przerwać. Ok, rozumiem, ważna sprawa, ale to jednak mogło poczekać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy bym nie pomyślała o depresji..
    Skok ze spadochronem. Jak ja bym chciała to kiedyś zrobić *.*
    Zazdrosny Gregor, mmm ; D Ta randka tylko dla Alicji była udawana..

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego ja mam ostatnio tak mało czasu? :(
    A tak uwielbiam Twoje opowiadanie! :)
    Czytając poprzedni rozdział myślałam jak świetnie,
    randka... idealny moment by Greg mógł zbliżyć się
    do Alutki, pokazać, że mu zależy nie jak na przyjaciółce
    tylko na kobiecie, a w trzydziestce no proszę
    znowu chrzani wszystko Thomas. :(
    Alicja też nie jest bez winy kocha Szatyna,
    a jest na każde skinienie palca Morgiego...
    Niech się ogarnie, bo zaczyna mnie już denerwować :D
    Schlieri jak zawsze cudowny <3<3<3
    rozdział świetny, pozdrowionka. :*

    OdpowiedzUsuń