czwartek, 1 maja 2014

38. TEN, W KTÓRYM PYTA...


POKÓJ HOTELOWY...

- Thomas co Ty wyprawiasz? Teraz chcesz wyjechać? - zapytał Michael widząc pakującego się w pośpiechu blondyna.
- I tak musimy jechać do Szwajcarii na zawody, jeżeli będziemy 2 dni wcześniej nie zrobi nam to różnicy. - odpowiedział nadal wrzucając rzeczy do torby.
- Nie możemy teraz wyjechać.
- Czemu Stefan? Gregor jest przy Alicji.
- My też powinniśmy.
- Nie. Nie mam zamiaru patrzeć jak umiera bez sensu.
- Bez sensu?! Czy Ty się słyszysz? Ona chce walczyć! Jeżeli zacznie brać leki to zabije własne dziecko!
- Co Ty nie powiesz?! - wydarł się w końcu blondyn. Złość jaka się w Nim kłębiła przesłaniała Mu cały realny świat. Był wściekły. - Wystarczy tam dwoje idiotów! Jeden idiota zamiast uratować Jej życie jak miał w zamiarze zrobił Jej dzieciaka, a ta idiotka zamiast się leczyć woli robić z siebie cierpiętnicę! I nie mów mi że nie bierze leków bo nie chce zabić własnego dziecka Stefan! Jeżeli ich nie weźmie to nie przeżyje. Nie jest na tyle silna, rozumiesz? Nie przeżyje ani Ona ani to dziecko!
  W pokoju zrobiła się głucha cisza. Każdy patrzył na blondyna takim samym wzrokiem. Smutnym. Bo wiedzieli, że ma rację. Wiedzieli, że Alicja postąpi tak, żeby nie narażać zdrowia płodu. Wiedzieli też, że nie ma ani sił ani czasu na ciążę. Mimo szansy jaką dostała nie wykorzysta jej. Blondyn usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie. Nie miał już siły. Najpierw walczył o Jej miłość. Potem walczył o przyjaźń. Później walczył o to, żeby dochować tajemnicy, a teraz kiedy wszystko szło dobrze i było tak jak ma być wszystko runęło. Nie miał siły dłużej walczyć o tą dziewczynę.
- Jak na to wszystko patrzy Greg? - zapytał cicho Manuel. Blondyn się zaśmiał ironicznie.
- Ten kretyn zrobi wszystko, żeby Ona była szczęśliwa. Nie przemawiają do Niego żadne argumenty.
- Thomas... to jest też Jego dziecko. - zaczął Michael.
- Ono i tak nie przeżyje. - mruknął cicho. - Nienawidzę Go. - szepnął.
- Morgi uspokój się, to Twój przyjaciel...
- Nie Andi. Tego jest już za dużo. To przez Niego Alicja umrze. I nawet nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej. - powiedział stanowczo. - Chcecie to zostańcie. Za 3 godziny mam samolot.
- Wyjedziesz tak bez pożegnania? - zapytał Stefan.
- Nie chcę Mu po raz kolejny złamać nosa. - powiedział i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami...

KLINIKA...

   Kiedy wrócił od lekarza dziewczyna leżała na łóżku z zamkniętymi oczami. Spała. Usiadł na fotelu obok i po prostu na Nią patrzył. Wyglądała zupełnie inaczej niż wtedy kiedy widzieli się po raz ostatni. Była wyraźnie bledsza, miała delikatne cienie pod oczami, buła chudsza co w Jej przypadku było lekko ironiczne. No i najważniejsza rzecz... nie nosiła peruki. Nie była już blondynką. Jej naturalne ciemne włosy błyszczały. Jedyna zdrowa rzecz w Jej organizmie... Była bardzo krucha. Delikatna. Jak porcelanowa lalka. Jej klatka piersiowa delikatnie, powoli unosiła się do góry i opadała. Co jakiś czas pojawiał się chwilowy przestój wprawiający szatyna w lekka panikę ale każdy kolejny oddech był dla Niego ogromną ulgą. Bał się. Bardzo się bał. Lekarz dał jasno do zrozumienia, że szanse na powodzenie decyzji Alicji są nikłe. I zabolało. Bo bardzo chciał Ją uratować. I Ją i dziecko, które pokochał od chwili, w której się o Nim dowiedział. A teraz zaczął się zastanawiać czy decyzja jaką podjęła dziewczyna w ogóle ma sens. Karcił się za to. Bo na przeciwko ryzyka, które podjęła stała wizja przyszłości z Nią ale i z poczuciem winy i ogromną stratą. Nigdy nie wybaczyłaby Mu gdyby Ją przekonał do brania leków. Oskarżałaby Go o zabicie dziecka do końca życia. Ale przynajmniej by żyła.
  Zamknął oczy. Czuł na sercu ogromny ciężar. Ogromną odpowiedzialność. Bo to przez Niego nie można normalnie przeprowadzić przeszczepu. Przez Niego Ona nie może brać leków. Przez Niego prawie na pewno umrze nie mając pewności czy dziecko przeżyje. Nawet gdyby lekarze wprowadzili Ją w śpiączkę i podtrzymywali sztucznie wszystkie funkcje życiowe. Nie ma gwarancji. Przez Niego. Ale Ona jest szczęśliwa. Nie rozumiał tego. Jest szczęśliwa pomimo świadomości, że może nie przeżyć. Jest szczęśliwa, bo ma dla kogo walczyć. Ma o kogo walczyć. O cząstkę Jej. I cząstkę Jego.
  Miał ochotę zapłakać. Głośno. Tak żeby każdy słyszał i widział Jego wewnętrzny, tak dobrze skrywany ból. I żal. Do samego siebie. Gula rosnąca w Jego gardle z każdą chwilą powodowała coraz większe trudności z oddychaniem. Wziął głęboki oddech i spuścił głowę. "Thomas ma rację. To wszystko przeze mnie...".
- Nie podziękowałam Ci za to wszystko. - usłyszał Jej cichy głos. Podniósł głowę i oparł na dłoniach wykrzywiając usta w lekki uśmiech. - Nie wiem jak uda mi się oddać Ci te wszystkie pieniądze.
- Jak wyzdrowiejesz to będziesz mi gotować, prać i sprzątać do końca życia i będziemy kwita. - powiedział beztrosko. Zaśmiała się. Słysząc ten dźwięk zrobiło Mu się trochę lepiej. Jej wesołość dodawała Mu sił.
- Umowa stoi. - powiedziała. Po chwili spoważniała. - Dam radę Gregor. - dodała pewnie.
 Nic nie odpowiedział. Patrzył tylko na Nią chcąc uwierzyć tak mocno w te słowa jak wierzy Ona. Dopiero po chwili się odezwał.
- Thomas... - zaczął szatyn.
- Thomas powinien mnie zrozumieć najlepiej. W końcu sam ma dziecko i dla Lily zrobiłby wszystko. - powiedziała urażona.
- Alicja... Ja... - nie wiedział jak ma ubrać w słowa to co chciał powiedzieć. - Nie chcę żebyś mnie zostawiła po raz drugi. - powiedział poważnie.
 Wbiła w Niego swój wzrok. Taki zdeterminowany. Pewny. Nie znoszący sprzeciwu.
- Nie zostawię.
- Wiesz, że szanse są niewielkie. Wiesz, że nie masz czasu na ciążę. - powiedział lekko zbuntowanym tonem.
- Jeżeli mi się nie uda to zostanie Ci...
- Dziecko? Nie chcę...- przerwał. Spojrzała na Niego niedowierzając.
- Nie chcesz dziecka? - zapytała cicho.
- Nie to miałem na myśli. - powiedział spokojnie. Usiadł na łóżku zaraz obok Niej. Ścisnął Jej dłoń. - Kocham to dziecko. Ale kocham też Ciebie i nie umiem sobie wyobrazić przyszłości, w której Cię nie ma.
- A ja nie potrafię świadomie skrzywdzić własnego dziecka Gregor. - powiedziała stanowczo. Wpatrywali się w siebie przez dość długi czas. - Jeśli tego nie rozumiesz to chyba lepiej będzie jeśli teraz mnie zostawisz samą. - powiedziała ciszej.
- Nigdy. Rozumiesz? Nigdy nie zostawię Cię samej. - powiedział dobitnie. - Jesteśmy w tym razem. Oboje tam byliśmy. I oboje przez to przejdziemy. Tylko nie podejmuj za mnie decyzji. Znowu.
- Do końca życia będziesz mi to wypominał prawda? - zapytała odwracając od Niego wzrok.
- Jeżeli nadal będziesz przede mną uciekać to powtórzę to ile będzie trzeba. - stwierdził. Czekał na Jej reakcję. Nie zrobiła nic. - Spójrz na mnie. - poprosił spokojnie. Zrobiła to. - Obiecaj mi, że spróbujesz wszystkiego, żeby utrzymać się przy życiu.
- Nie mogę Ci tego obiecać. - powiedziała poważnie.
- Więc obiecaj, że zrobisz wszystko, żeby utrzymać przy życiu Was oboje. - poprawił się. Westchnęła.
- Obiecuję.
- Nie wierzę Ci.
- Przysięgam, że zrobię wszystko, żebyś mógł płacić mi alimenty na dziecko do końca życia. - powiedziała poważnie.
  Zaśmiał się lekko. Też się uśmiechnęła. Odgarnął Jej opadającą na oczy grzywkę. Pogłaskał policzek... Znów poczuł to co kilka tygodni temu. Ciepło. Uczucie wypełniające Jego serce. Coś niedającego żołądkowi spokoju. Zbliżył się do Niej i delikatnie złączył swoje usta z Jej ustami. W końcu... Po tylu dniach tęsknoty. Po tylu dniach domysłów. Po tylu dniach zastanawiania się nad sensem tego wszystkiego. Teraz te dni bólu odeszły. Jakby ktoś wymazał je z Jego głowy. Całował Ją powoli ale bardzo namiętnie. Czule. Oddawał Jej całą swoją miłość. Czuła ją. Całą sobą. Czuła szczęście i siłę. Siłę, którą musiała rozdzielić na dwie walczące o życie osoby. Ale wiedziała, że obie te osoby są tak samo mocno kochane przez szatyna. Dlatego tej siły wystarczy Jej do końca. Nie pozwoli sobie odebrać szczęścia, które dostała. Nie mogli się od siebie oderwać. Pragnęli siebie tak bardzo, że nic nie było w stanie przerwać tej chwili. Chwili, w której do siebie wracają. Chwili, w której uczucia stają się jasne a wszystko zostaje wybaczone...
- Odbierz.. - szepnęła.
 Niechętnie oderwał się od dziewczyny i zerknął na wyświetlacz.
- Cholera. - mruknął i odebrał. - Cześć tato... Ja... yyy ja jestem jeszcze w klinice... Wiem, niech mama się nie denerwuje. Wszystko jest w porządku... Dobrze... Będę za pół godziny. - rozłączył się. Brunetka spojrzała na Niego zaskoczona tą rozmową.
- Jest coś o czym chciałbyś mi powiedzieć Schlierenzauer? - zapytała z groźnym wyrazem twarzy. Uśmiechnął się. Ta forma zwracania się do Niego przez Alicję zawsze Go bawiła.
- Moi rodzice i rodzeństwo są na lotnisku. - oznajmił.
- Tutaj?! - prawie pisnęła.
- Tak. Powiedziałem im o ciąży. Martwią się o Ciebie.
- Przecież mnie nie znają.
- Po pierwsze trochę im o Tobie opowiadałem. - zaczął niepewnie. - Właściwie to wszystko o Tobie wiedzą. - dodał. - A po drugie nosisz w sobie ich wnuka więc...
- Chcesz ich tu teraz przywieź? - zapytała.
- Dzisiaj dam Ci już spokój. Zawiozę ich do hotelu i przyjadę do Ciebie. Poznasz ich jutro. - powiedział zadowolony.
- Stres nie jest teraz moim przyjacielem. - zauważyła.
- To po co się stresujesz? Złość piękności szkodzi mała. - puścił Jej oko.
- Wal się Schlierenzauer. - syknęła.
- Nadal wolę jak mówisz do mnie Gregor. - powiedział z uśmiechem i cmoknął Ją w usta...

LOTNISKO...

   Wpadł na halę przylotów jakby się paliło. Rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu rodziny. Po krótkiej chwili zauważył swoją siostrę wykłócającą się o coś z ochroniarzem. Podszedł do nich z uśmiechem na ustach.
- Co się stało? - zapytał.
- Gloria wymyśliła, że ojciec ma rzucić palenie. Dosłownie. - powiedział rozbawiony Lucas.
- To nie moja wina, że tato sobie życie chce zmarnować! - warknęła.
- Musiałaś wyrzucać tego papierosa do kosza na śmieci? - wrzasnął ojciec.
- Mogłeś nie palić! Wtedy kosz by się nie zapalił. - powiedziała i wzruszyła ramionami. Szatyn zerknął na ochroniarza i pokręcił głową.
- Ile kosztują szkody? - zapytał.
- Musimy to ocenić. - odpowiedział.
- To proszę mnie wtedy powiadomić a ja ureguluję wpłatę dobrze? - podał ochroniarzowi swoje dane i numer telefonu.
  Droga do hotelu minęła bardzo szybko. Być może dlatego, że szatyn chciał jak najszybciej pozbyć się gderającej siostry i przekraczał dozwolone prędkości albo dlatego, że chciał jak najszybciej wrócić do szpitala.
- Jak Ona się czuje? - zapytała Angelika siadając w końcu przy małym stole w pokoju hotelowym.
- Mówi, że dobrze... - zaczął. - Ale widzę, że nie jest tak jak powinno być. Ciężko jej czasem oddychać. Ataki musi uspokajać zanim jeszcze się pojawią, bo każdy następny to utrata tlenu a w Jej stanie mogłoby to bardzo zaszkodzić i Jej i dziecku... - powiedział zmęczonym głosem.
- A jak Ty się czujesz? - zapytała Gloria podchodząc do brata. Uśmiechnął się lekko.
- Jestem zmęczony udawaniem, że godzę się z tym co się dzieje. Ale nie potrafię się Jej sprzeciwić. Poza tym... - wziął głębszy oddech. - Poza tym ja na prawdę chcę tego dziecka. - powiedział szczerze. - I dopóki będzie szansa na to, że oboje przez to przejdą to będę popierał tą decyzję w 100%.
- A co jeśli w którymś momencie pogorszy się tak bardzo, że trzeba będzie wybrać? - zapytała ponownie Gloria. - Przecież prognozy są takie, że Alicja ma jeszcze jakiś miesiąc. - powiedziała poważnie. Spojrzał na Nią wzrokiem, który mówił "zamilcz".
- Pojadę już. Wyśpijcie się. - powiedział wstając z krzesła. - Mamo... mogę Cię prosić na chwilę? - zapytał.
 Podeszli do drzwi. Spojrzała na Niego uważnie ale i z wielką troską w oczach. Uśmiechnęła się do Niego i wyciągnęła z torebki to, o co prosił szatyn kiedy dzwonił do Niej poprzedniego dnia. - Dziękuję. - powiedział i ucałował Ją w policzki.
- Jestem z Ciebie dumna synku. - powiedziała ze łzami w oczach. Przytulił Ją mocno i wyszedł z pokoju...

KLINIKA...

  Kiedy wszedł do pokoju brunetki zastał puste łóżko. Zaścielone. Serce podeszło Mu do gardła. W panice rozglądnął się dokoła. W łazience też Jej nie było. Wyszedł na korytarz i rozejrzał się po Nim nerwowo.
- Już wróciłeś? - usłyszał wesoły głos za plecami. Odwrócił się i zobaczył uśmiechniętą brunetkę. Odetchnął z ulgą i przytulił Ją do siebie mierzwiąc Jej włosy. - Ej hehe rozczochrasz mnie. - zaśmiała się. Uśmiechnął się szeroko i pociągnął Ją za rękę. - Gdzie idziemy? - zapytała.
- Chodź, nie marudź. - powiedział.
- To, że spodziewam się Twojego dziecka nie oznacza, że...
- Oj nie zrzędź. - zaśmiał się.
  Zeszli schodami do budynku, który znała bardzo dobrze. Odkąd tutaj przyjechała codziennie odwiedzała te ławki. Codziennie rozmawiała z gospodarzem tego domu. Spojrzała ze zdezorientowaniem na szatyna. Uśmiechnął się i pociągając Ją lekko za rękę podszedł do samego przodu.
- Gregor co My tutaj robimy? - zapytała szeptem.
- Muszę coś komuś obiecać. - odpowiedział Jej równie cicho.
- W kaplicy? - spytała zdziwiona.
  Uklęknął przed samym ołtarzem. Stała obok Niego nie wiedząc co ma robić. W ławkach za Nimi modliło się kilka osób, które teraz z zainteresowaniem patrzyło na wydarzenia pod ołtarzem.
- Wiem, że mnie słuchasz. I wysłuchujesz moich próśb. Dziwię Ci się, bo jestem chyba największym grzesznikiem jaki chodził po tej ziemi. - zaczął. Mówił głośno i wyraźnie. Stała obok Niego wpatrując się jak zahipnotyzowana. - I dziękuję Ci za to bardzo. Pamiętasz? Ostatnio prosiłem Cię o to, żebyś dał mi jakiś znak, co mam robić, żeby Alicja mogła wyzdrowieć. I dałeś mi Go. I starałem się jak mogłem. Teraz proszę Cię o to, żebyś nie odbierał mi Jej. Nie odbierał mi ani Jej ani dziecka, które nie jest tutaj niczemu winne. Nie odbieraj mi mojej rodziny... - przerwał. Spojrzał na dziewczynę. Patrzyła na Niego nie wierząc własnym uszom. - Jeżeli jest jakaś możliwość, żebyś ich oszczędził... Żebyś pozwolił mi się Nimi zaopiekować to błagam zrób to, bo nie wyobrażam sobie życia bez Nich. Bo tak bardzo ich kocham... - powiedział. Musiała usiąść na pobliskiej ławce. Teraz szatyn zwrócił się do Niej. Podszedł i uklęknął zaraz przed Nią. - Alicjo... Przed ołtarzem przysięga się bycie razem na dobre i na złe. W zdrowiu i w chorobie. Do końca... jaki by nie był... Kocham Cię i chcę trwać przy Tobie ile tylko czasu nam będzie dane. A wierzę, że On - wskazał za siebie. - da nam go jeszcze sporo. Dlatego chciałbym wiedzieć jedną tylko rzecz. - powiedział i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełko. Otwarł je a Jej oczom ukazał piękny złoty pierścionek z dużym zielonym kamieniem otoczony malutkimi brylancikami. - Dasz mi ten czas i zostaniesz moją żoną?



"Kiedy czekasz na najważniejsze słowo w życiu...
To, które sprawi, że będziesz szczęśliwy lub to, które sprawi, że będziesz walczył o zatrzymanie łez w oczach.
Paradoks?
Oba są 3 literowe..."

**********************************************************************************
Łzawo i romantycznie :)
Mam nadzieję, że wywołam pozytywne emocje w Waszych serduszkach.
Dziękuję za wczorajsze komentarze kochane :*
Nie oglądałam filmu ale nie musiałam.
Całe moje miasto żyło tą historią.
A potem razem z koleżankami z drużyny płakałyśmy na Jej pogrzebie.
Nie życzę nikomu takich wyborów.
Ale wierzę, że Ten u góry miał w tym jakiś konkretny cel.
Co będzie w tym opowiadaniu?
Sama jeszcze się zastanawiam.
No i pytanie do Was.
Macie cierpliwość do moich wypocin czy mam skończyć tą historię w niedługim czasie?
Liczę na Waszą szczerość.
Buziole:*

8 komentarzy:

  1. Bardzo wzruszający rozdział, Gregor po mimo trudnej sytuacji wspiera Alicję i to, że się oświadczył najlepiej potwierdza. Proszę Cię niech All przeżyje, niech skończy się tym oklepanym i żyli długo i szczęśliwie, bo tego im życzę, bo na to zasłużyli. Pozdrawiam serdecznie <3 Ada

    OdpowiedzUsuń
  2. I się wzruszyłam... wcześniej się śmiałam (- Wal się Schlierenzauer. - syknęła.
    - Nadal wolę jak mówisz do mnie Gregor.- To jest genialne :D Zawsze jak to czytam się śmieję;)), a potem miałam łzy w oczach... ta końcówka... Gregor jest niesamowity... ich miłość jest niesamowita...
    Co do Thomasa- mam nadzieję, że się opamięta... tak jak powiedziała Alicja, on też ma Lily i zrobiłby dla niej wszystko... święta prawda. Powinien postawić się w sytuacji Alicji i Gregora, wtedy zobaczyłby, że jego decyzja zapewne byłaby taka sama...
    Cieszę się, że Alicja walczy o siebie, o dziecko, o rodzinę. Teraz ma dwie najważniejsze osoby, dla których musi żyć. Oni muszą to przetrwać... A jaka będzie jej odpowiedź? Mam nadzieję, że "tak", chociaż gdybać to sobie mogę, bo Alicja jest nieprzewidywalna:)
    Jeśli wszystko się uda, to wierzę, że Pani Angelika będzie dobrą teściową (a nie tą przysłowiową :D).
    Ty się jeszcze pytasz czy mamy cierpliwość do cytuję "tych wypocin" (nie wiem jakich wypocin, bo to jest genialne opowiadanie, którym jestem zafascynowana :D). Ja się niecierpliwię jak dodajesz rozdział po 11 (bo już za długo muszę czekać;)), albo kiedy robisz przerwę (na szczęście rzadko :D)... pisz jak najdłużej... mam tylko jedną prośbę- oby życzenia Gregora się spełniły... żeby przeżyła i Alicja, i dziecko... i sam Gregor (żebyś nie uśmierciła go jak Kamila...pamiętam) (i Lily oczywiście)... żeby stworzyli rodzinę...
    Teraz tylko Ty piszesz codziennie*, za co jestem Ci niezmiernie wdzięczna:)
    *ANN, KIEDY NOWY DIAMENT?
    jk

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, Ty się nawet nie waż kończyć tego opowiadania! Umarłabym bez niego...
    Ech... I wiesz co? Znowu ryczę... Nie wiem jak Ty to robisz, że potrafisz tyle emocji we mnie wzbudzić, ale bardzo Ci za to dziękuję, ponieważ to cudowne. Cała ta historia jest cudowna. Miłość Ali i Gregora. A nawet i rodzina Gregora, która jest niesamowita. <3 Zabawna, ale i również opiekuńcza. :) A ja znowu nie wiem co tutaj napisać więcej... Tak strasznie chwyciły mnie za serce słowa Gregora na końcu, że nic nie potrafię z siebie wykrztusić... Znowu...
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. nic nie kończ! To jest takie genialne! Nie potrafię czasem przeczytać danej części i nie płakać (a nie często płaczę ;p) nic sensownego nie umiem napisać, więc może tylko napiszę dziękuję :) Za to opowiadanie, bo sporo można się nauczyć dzięki niemu. Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak najbardziej rozumiem Thomasa i się z nim zgadzam. Tak czy siak to dziecko nie przeżyje, a przynajmniej jest szansa, zeby przeżyła Ala.. nie dziwię się, że nie chce jej stracić, szkoda, że inni inaczej to widzą.
    Gregor niesłusznie ma do siebie żal i oskarża się o wszystko. Musieli przecież brac taką ewentualność pod uwagę, że Alutka może zajść w ciążę, teraz jest tylko jedno wyjście. Ale podejrzewam, że jednak prośby Gregora zostana wysłuchane :D
    ,,Nigdy. Rozumiesz? Nigdy nie zostawię Cię samej." awwwwww <3
    Końcowa scena przepiękna, ciekawe co Ala odpowie, taka wariatka, że wcale nie jestem pewna czy powie ,,tak", tym bardziej, że wyleciała w klinice z tym tekstem o alimentach...

    Nie kokietuj Mała tymi ,,wypocinami" :) dobrze wiesz, że uwielbiamy to opowiadanie, jest super i niech trwa jak najdłużej!
    :*
    krateczka

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy tylko przeczytałam tą rozmowę Gregora ze swoją mamą, byłam pewna, że on chce się oświadczyć. Co do dziecka, sama nie wiem, co o tym sądzić. Rozumiem Alicję, sama nie chciałabym zabić swoje dziecko. Ale jeśli jest szansa na przeżycie, to poświęciłabym je. Prawdopodobnie mogłabym tak zrobić, ale nie jestem pewna. Co ja gadam?! Zrobiłabym to samo co Alicja. To typowe zachowanie matki. Thomas powinien zrozumieć Alicję. Zdaje sobie sprawę z uczucia matki do dziecka. To jest niesamowita więź. Sam ma córkę, zrobiłby dla niej wszystko. Wydaję mi się, że całą tą sytuację, przysłania mu miłość do Alutki i to, że właśnie dlatego nie chcę jej stracić. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Romantycznie, ale zdecydowanie nie łzawo. Uśmiechałam się czytając. Gregor jest niesamowity.
    Co prawda... Jedynie Thomas patrzy na to wszystko właściwie i przemówił reszcie do rozumu.. Chociaż faktem jest, że nie powinien wyjeżdżać tak szybko.. Tchórz..
    A co do Twojego pytania- nie kończ zbyt szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mogę śmiało stwierdzić, że jest to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam. A w moim życiu było ich naprawdę wiele. Po prostu uwielbiam to co piszesz. Mam do Ciebie tylko (aż) dwie prośby a mianowicie nie kończ go szybko, każdego dnia wstaje rano tylko żeby przeczytać lub oczekiwać na kolejny rozdział, inaczej marnowałabym dzień śpiąc do południa ;)) Stało się to sensem mego życia. A druga to błagam, nie uśmiercaj Alicji.. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i dziękuje, że dodajesz je codziennie. Pozdrawiam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń