MONACHIUM, KLINIKA...
Leżała w łóżku słuchając gorącej rozmowy pomiędzy dwoma obecnymi w sali kobietami. Angela i Gloria. Ogień i woda. Jedna spokojna, kobieta do rany przyłóż, druga - w gorącej wodzie kąpana z milionem pomysłów na minutę. Polubiła je od pierwszego wypowiedzianego zdania. Kiedy jako pierwsza do sali wpadła Gloria z ogromnym bananem na twarzy i rzucając się w ramiona dziewczyny wykrzyknęła głośne "witaj siostra!", brunetka od razu wiedziała, że nie ma innej możliwości niż polubienie tej dziewczyny. Cała reszta to bardzo troskliwi ludzie. Długa rozmowa jaką odbyli na temat tego co się dzieje była potrzebna im wszystkim. Zwłaszcza szatynowi, który nie odstępował narzeczonej ani na krok. Wszystko było dobrze dopóki kobiety nie weszły na temat sukni ślubnej i całej tej uroczystości.
- Mówię Ci mamo, że krótkie sukienki są teraz najmodniejsze, poza tym do Alicji pasuje styl retro. - powiedziała mocno młodsza z pań.
- Mylisz się dziecko. Gregor mówił o tradycyjnym ślubie wiec musi być tradycyjna suknia. Długa z trenem i welonem. Jak na pannę młodą przystało.
- A co w tradycyjnym ślubie przeszkadza krótka sukienka? - zapytała poirytowana.
- To, że wtedy to już nie będzie tradycyjny ślub. - skwitowała Angela.
- Mamo... Twoje zacofanie rani moje serce.
- A mnie rani Twój brak gustu słoneczko.
- A może zwróciłybyście uwagę na to, że wasza kłótnia jest strasznie nudna i bez sensu? - zauważył Lucas.
- Nie wtrącaj się! - warknęły obie.
- Młody ma rację. - zaczął Paul. - Swoim gderaniem uśpiłyście Alicję. - zaśmiał się.
Spojrzały na dziewczynę. Leżała spokojnie oddychając na łóżku. Miała zamknięte oczy. Była wtulona w poduszkę a na Jej twarzy gościł lekki uśmiech.
- Nie zanudziłyście Jej - powiedział trochę ciszej szatyn. - Miała ciężką noc. Jest trochę zmęczona.
- To może przyjdziemy jutro co? Dzisiaj i tak już się nagadałyśmy. - zaproponowała Gloria.
- Byłbym Wam wdzięczny. - powiedział cicho szatyn.
Powoli cała czwórka wyszła z sali i zapanowała cisza. Cisza kojąca uszy.
- Wyszli. - powiedział śmiejąc się lekko.
- Skąd wiesz, że nie śpię? - zapytała otwierając oczy.
- Nie skakała Ci noga. - powiedział jakby to było oczywiste. Zaśmiała się wesoło.
- Musze nad tym popracować.
- Koniecznie. - dał Jej całusa w policzek.
Usiadła na łóżku i spojrzała w okno. Świeciło słońce. Pogoda dopisywała jakby odczytując ich nastroje.
- Chodźmy na spacer. - zaproponowała.
Szli powoli alejkami w ogrodzie klinicznym. Drzewa kołysały się na lekkim wietrze, który schładzał wysoką już temperaturę. Klomby z kwiatami mieniły się od barw. Ptaki śpiewały wijąc sobie gniazda na wysokich drzewach. Lato było piękne. Ale jak każda pora roku ma swoje wady. O-wady.
- Ta ilość komarów w tym roku to chyba już lekka przesada.- mruknął niezadowolony machając co chwilę ręką.
- Było się psyknąć?
- Było się psyknąć? - przedrzeźniał Ją. Wywróciła oczami.
- Wiesz, że komary nie gryzą? - zapytała.
- Powiedz to każdej odsłoniętej części mojego boskiego ciała.
- Twoje boskie ciało skarbie gryzą komarzyce.
- Zawsze wiedziałem że samice są bardziej agresywne. - stwierdził. - Dlaczego Ciebie nie gryzą?
- Bo jestem brunetką. - powiedziała pewnie. Spojrzał na Nią jak na wariatkę. - No nie patrz tak na mnie serio mówię. Komary zawsze gryzą ludzi z jaśniejszymi włosami bardziej niż tych z ciemnymi.
- Jeszcze jakieś ciekawostki o komarach? - zapytał nadal odganiając owady.
- Jeśli posmarujesz się olejkiem do opalania to Cię nie powinny gryźć tak bardzo.
- A to niby czemu?
- Bo olej zatyka im trąbki. - powiedziała poważnie.
- Zatyka im trąbki... - powtórzył z powątpieniem.
- No tak. Komary oddychają za pomocą takiego aparatu przypominającego trąbkę. Jak się im zatka to nie mogą oddychać i giną śmiercią tragiczną na warstwie olejku. - powiedziała smutno.
- Mówiłem Ci już, że jesteś trochę rąbnięta... kochanie? - zapytał niewinnie i przytulił Ją do siebie owijając dłonie wokół Jej talii.
- A mówiłam Ci, że jesteś trochę złośliwy... kochanie? - przedrzeźniła Go.
- Ja złośliwy, Ty rąbnięta... para idealna. - wyszczerzył się.
- Jak Shrek i Fiona.
- Jeśli lubisz ogry... Chociaż w sumie jakby się przyjrzeć... To masz trochę takie pysie jak ona. No i w sumie oczy masz trochę podobne... Hmn... Alicja... - zaczął poważnie. - Uszy zaczynają Ci się zawijać w trąbkę!
- Wal się Schlierenzauer. - warknęła.
Przytulił Ją do siebie mocno i pocałował prosto w usta. Intensywnie. Zachłannie. Z pożądaniem. Po chwili nie mogła złapać tchu.
- Chcesz mnie zabić. - stwierdziła lekko dysząc. Zaśmiał się. - Chodź napaleńcu. - pociągnęła Go na dalszy spacer.
Spacer dawał dużo energii. Słońce, które trafiało na skórę wchodziło tak głęboko, że świeciło nawet w ich sercach. Lato było wszędzie. W roślinach, w zwierzętach, w ludziach... Aż chciało się żyć. Wieczór przyszedł bardzo szybko. Siedząc w sali czuła się trochę jak ptak na uwięzi. Ale teraz musiała przecierpieć to więzienie ze względu na dobro dziecka...
- Kiedy masz następne badanie USG? - zapytał obejmując Ją od tyłu i trzymając ręce na Jej brzuchu.
- Jutro.
- Mógłbym...
- Mógłbyś. - powiedziała i uśmiechnęła się do Niego wesoło. Na dobrą sprawę szatyn jeszcze nie widział swojego dziecka. Tej maleńkiej fasolki będącej teraz największym skarbem, który trzeba chronić. Już nie mógł się doczekać, żeby zobaczyć to pierwsze zdjęcie. - Jak myślisz? To chłopiec czy dziewczynka? - zapytała z iskierkami w oczach.
- Na pewno dziewczynka. - powiedział pewnie.
- A skąd ta pewność Panie Schlierenzauer? - zaśmiała się.
- Zawsze chciałem mieć córkę. A moje plemniki się mnie słuchają. - stwierdził i puścił Jej oko. Pokręciła głową.
- A jeśli to chłopiec? - zapytała z przekorą.
- To już ja się postaram żeby miał siostrzyczkę. - wymruczał Jej do ucha. Zaśmiała się.
- Erotomanie jeden. Dziecko to słyszy.
- Najwyżej będzie tak zboczone jak rodzice. - cmoknął Ją w policzek. - Myślałaś już nad imionami?
- Nie... A Ty?
- Troszkę... Właściwie to mam je wymyślone od kilku lat. - powiedział szczerze.
- Ty... Gregor Schlierenzauer... Mistrz podrywu... Główny reprezentant nurtu "bez zobowiązań jest lepiej niż z nimi"...
- Nie śmiej się kobieto. - dźgnął Ją w bok. - Jak człowiek spać nie może po nocach to wymyśla różne rzeczy. Nigdy nie zamierzałem być kawalerem do końca życia.
- Oj już dobrze, już się nie złość hehe no to jakie wymyśliłeś te imiona? - zapytała przyjaźnie.
- Maximilian i Sophie. - powiedział dumnie.
- Ładne... - powiedziała uśmiechając się. - Ale to nie będzie Sophie, czuję to. - powiedziała pewnie.
- Cicho tam, ja wiem lepiej.
- Gregor zaraz przyjdzie pielęgniarka i znów Cię wygoni, jak Cię zobaczy to w ogóle zabroni Ci przychodzić.
- Nie zabroni i nie wygoni. Dzisiaj zostaję z Tobą. - powiedział pewnie i położył się wygodnie na Jej łóżku.
- A Ona o tym wie? - zapytała zakładając ręce na piersi.
- Wie. - powiedział szczerząc się.
- Jak Ją przekonałeś? - zapytała podejrzliwie.
- Mam na to sposoby Mała. - puścił Jej oko.
- Przekupiłeś Ją?! - zapytała oburzona. Niewinnie się uśmiechnął. Pokręciła głową ale po chwili leżała już wtulona w swojego mężczyznę...
- Mówię Ci mamo, że krótkie sukienki są teraz najmodniejsze, poza tym do Alicji pasuje styl retro. - powiedziała mocno młodsza z pań.
- Mylisz się dziecko. Gregor mówił o tradycyjnym ślubie wiec musi być tradycyjna suknia. Długa z trenem i welonem. Jak na pannę młodą przystało.
- A co w tradycyjnym ślubie przeszkadza krótka sukienka? - zapytała poirytowana.
- To, że wtedy to już nie będzie tradycyjny ślub. - skwitowała Angela.
- Mamo... Twoje zacofanie rani moje serce.
- A mnie rani Twój brak gustu słoneczko.
- A może zwróciłybyście uwagę na to, że wasza kłótnia jest strasznie nudna i bez sensu? - zauważył Lucas.
- Nie wtrącaj się! - warknęły obie.
- Młody ma rację. - zaczął Paul. - Swoim gderaniem uśpiłyście Alicję. - zaśmiał się.
Spojrzały na dziewczynę. Leżała spokojnie oddychając na łóżku. Miała zamknięte oczy. Była wtulona w poduszkę a na Jej twarzy gościł lekki uśmiech.
- Nie zanudziłyście Jej - powiedział trochę ciszej szatyn. - Miała ciężką noc. Jest trochę zmęczona.
- To może przyjdziemy jutro co? Dzisiaj i tak już się nagadałyśmy. - zaproponowała Gloria.
- Byłbym Wam wdzięczny. - powiedział cicho szatyn.
Powoli cała czwórka wyszła z sali i zapanowała cisza. Cisza kojąca uszy.
- Wyszli. - powiedział śmiejąc się lekko.
- Skąd wiesz, że nie śpię? - zapytała otwierając oczy.
- Nie skakała Ci noga. - powiedział jakby to było oczywiste. Zaśmiała się wesoło.
- Musze nad tym popracować.
- Koniecznie. - dał Jej całusa w policzek.
Usiadła na łóżku i spojrzała w okno. Świeciło słońce. Pogoda dopisywała jakby odczytując ich nastroje.
- Chodźmy na spacer. - zaproponowała.
Szli powoli alejkami w ogrodzie klinicznym. Drzewa kołysały się na lekkim wietrze, który schładzał wysoką już temperaturę. Klomby z kwiatami mieniły się od barw. Ptaki śpiewały wijąc sobie gniazda na wysokich drzewach. Lato było piękne. Ale jak każda pora roku ma swoje wady. O-wady.
- Ta ilość komarów w tym roku to chyba już lekka przesada.- mruknął niezadowolony machając co chwilę ręką.
- Było się psyknąć?
- Było się psyknąć? - przedrzeźniał Ją. Wywróciła oczami.
- Wiesz, że komary nie gryzą? - zapytała.
- Powiedz to każdej odsłoniętej części mojego boskiego ciała.
- Twoje boskie ciało skarbie gryzą komarzyce.
- Zawsze wiedziałem że samice są bardziej agresywne. - stwierdził. - Dlaczego Ciebie nie gryzą?
- Bo jestem brunetką. - powiedziała pewnie. Spojrzał na Nią jak na wariatkę. - No nie patrz tak na mnie serio mówię. Komary zawsze gryzą ludzi z jaśniejszymi włosami bardziej niż tych z ciemnymi.
- Jeszcze jakieś ciekawostki o komarach? - zapytał nadal odganiając owady.
- Jeśli posmarujesz się olejkiem do opalania to Cię nie powinny gryźć tak bardzo.
- A to niby czemu?
- Bo olej zatyka im trąbki. - powiedziała poważnie.
- Zatyka im trąbki... - powtórzył z powątpieniem.
- No tak. Komary oddychają za pomocą takiego aparatu przypominającego trąbkę. Jak się im zatka to nie mogą oddychać i giną śmiercią tragiczną na warstwie olejku. - powiedziała smutno.
- Mówiłem Ci już, że jesteś trochę rąbnięta... kochanie? - zapytał niewinnie i przytulił Ją do siebie owijając dłonie wokół Jej talii.
- A mówiłam Ci, że jesteś trochę złośliwy... kochanie? - przedrzeźniła Go.
- Ja złośliwy, Ty rąbnięta... para idealna. - wyszczerzył się.
- Jak Shrek i Fiona.
- Jeśli lubisz ogry... Chociaż w sumie jakby się przyjrzeć... To masz trochę takie pysie jak ona. No i w sumie oczy masz trochę podobne... Hmn... Alicja... - zaczął poważnie. - Uszy zaczynają Ci się zawijać w trąbkę!
- Wal się Schlierenzauer. - warknęła.
Przytulił Ją do siebie mocno i pocałował prosto w usta. Intensywnie. Zachłannie. Z pożądaniem. Po chwili nie mogła złapać tchu.
- Chcesz mnie zabić. - stwierdziła lekko dysząc. Zaśmiał się. - Chodź napaleńcu. - pociągnęła Go na dalszy spacer.
Spacer dawał dużo energii. Słońce, które trafiało na skórę wchodziło tak głęboko, że świeciło nawet w ich sercach. Lato było wszędzie. W roślinach, w zwierzętach, w ludziach... Aż chciało się żyć. Wieczór przyszedł bardzo szybko. Siedząc w sali czuła się trochę jak ptak na uwięzi. Ale teraz musiała przecierpieć to więzienie ze względu na dobro dziecka...
- Kiedy masz następne badanie USG? - zapytał obejmując Ją od tyłu i trzymając ręce na Jej brzuchu.
- Jutro.
- Mógłbym...
- Mógłbyś. - powiedziała i uśmiechnęła się do Niego wesoło. Na dobrą sprawę szatyn jeszcze nie widział swojego dziecka. Tej maleńkiej fasolki będącej teraz największym skarbem, który trzeba chronić. Już nie mógł się doczekać, żeby zobaczyć to pierwsze zdjęcie. - Jak myślisz? To chłopiec czy dziewczynka? - zapytała z iskierkami w oczach.
- Na pewno dziewczynka. - powiedział pewnie.
- A skąd ta pewność Panie Schlierenzauer? - zaśmiała się.
- Zawsze chciałem mieć córkę. A moje plemniki się mnie słuchają. - stwierdził i puścił Jej oko. Pokręciła głową.
- A jeśli to chłopiec? - zapytała z przekorą.
- To już ja się postaram żeby miał siostrzyczkę. - wymruczał Jej do ucha. Zaśmiała się.
- Erotomanie jeden. Dziecko to słyszy.
- Najwyżej będzie tak zboczone jak rodzice. - cmoknął Ją w policzek. - Myślałaś już nad imionami?
- Nie... A Ty?
- Troszkę... Właściwie to mam je wymyślone od kilku lat. - powiedział szczerze.
- Ty... Gregor Schlierenzauer... Mistrz podrywu... Główny reprezentant nurtu "bez zobowiązań jest lepiej niż z nimi"...
- Nie śmiej się kobieto. - dźgnął Ją w bok. - Jak człowiek spać nie może po nocach to wymyśla różne rzeczy. Nigdy nie zamierzałem być kawalerem do końca życia.
- Oj już dobrze, już się nie złość hehe no to jakie wymyśliłeś te imiona? - zapytała przyjaźnie.
- Maximilian i Sophie. - powiedział dumnie.
- Ładne... - powiedziała uśmiechając się. - Ale to nie będzie Sophie, czuję to. - powiedziała pewnie.
- Cicho tam, ja wiem lepiej.
- Gregor zaraz przyjdzie pielęgniarka i znów Cię wygoni, jak Cię zobaczy to w ogóle zabroni Ci przychodzić.
- Nie zabroni i nie wygoni. Dzisiaj zostaję z Tobą. - powiedział pewnie i położył się wygodnie na Jej łóżku.
- A Ona o tym wie? - zapytała zakładając ręce na piersi.
- Wie. - powiedział szczerząc się.
- Jak Ją przekonałeś? - zapytała podejrzliwie.
- Mam na to sposoby Mała. - puścił Jej oko.
- Przekupiłeś Ją?! - zapytała oburzona. Niewinnie się uśmiechnął. Pokręciła głową ale po chwili leżała już wtulona w swojego mężczyznę...
SZWAJCARIA...
Odłożył telefon na stolik przy łóżku w hotelowym pokoju. Czemu telefon od Kristiny nie wzbudził w Nim wielkiego ciepła na sercu? Czemu ciągle czekał na telefon od kogoś innego? Dzwonił do Niej poprzedniego dnia. Rozmawiał z Nią długo. Obiecał, że do Niej przyjedzie. Ciągle zastanawiał się jaką to ważną wiadomość ma Mu do zakomunikowania. Chciał wierzyć w to, że zmieniła jednak decyzję i postanowiła się zacząć leczyć tak jak przystało. Wziął telefon do ręki. Wybrał Jej numer. Palec zawisł nad zieloną słuchawką. Zerknął na zegarek. 22:00. Poprzedniego dnia odebrała o tej porze. Może i dziś odbierze... Nacisnął przycisk. Dziś czekał kilka sygnałów zanim ktoś się odezwał. Jakie było jego rozczarowanie kiedy usłyszał dobrze znany sobie męski głos.
- Thomas, Alicja teraz śpi. Czego chcesz? - zapytał nieprzyjemnie.
- Ja... Ja chciałem tylko z Nią chwile porozmawiać. Myślałem, że...
- To źle myślałeś. - warknął szatyn. - Jeżeli będzie chciała to sama do Ciebie zadzwoni. Wydaje mi się, że ostatnio nie miałeś ochoty z Nią rozmawiać. Wyjechałeś bez słowa pożegnania obrażony na cały świat.
- Nie chciałem Ci dać w mordę Greg. - powiedział poważnie. Szatyn zamilkł. - Doskonale wiesz dlaczego mam ochotę to zrobić. Udajesz przed wszystkimi, że wszystko jest dobrze i że tak na pewno będzie a przecież obaj doskonale wiemy jak jest. Alicja mogłaby żyć ale przez Ciebie traci jedyną szanse jaką dostanie. Przez Ciebie i te twoje głupie układy. Twoją bezmyślność. To nie z Nią nie mam ochoty rozmawiać. To Ciebie nienawidzę. - powiedział pewnie. Wylewając ten żal zrzucił z serca ogromny kamień, który ciążył mu od wiadomości o dziecku.
- Powinieneś teraz zająć własną rodziną. Moją zostaw w spokoju. - powiedział spokojnie ale stanowczo szatyn.
- Rodziną... - prychnął blondyn. - Nie masz zielonego pojęcia co to znaczy mieć własną rodzinę.
- Uczę się na błędach przyjaciół Thomas... Ja przynajmniej mam na tyle odwagi i jestem na tyle odpowiedzialny, żeby ożenić się z kobietą, która nosi moje dziecko. - powiedział zdenerwowany.
Blondyn poczuł ból. Jakby ktoś uderzył Go w brzuch. Uderzył i skopał jeszcze kilka razy.
- Co Ty powiedziałeś?
- Alicja zgodziła się za mnie wyjść. Nie chciała żebyś dowiedział się tego w taki sposób ale nie dałeś mi wyboru. Thomas zastanów się nad swoim życiem, bo na razie wszystkich pouczasz a sam doskonały nie jesteś. - powiedział i połączenie zostało przerwane...
MONACHIUM, KLINIKA, NASTĘPNEGO DNIA W POŁUDNIE...
Leżała na szpitalnym łóżku w gabinecie przystrojonym w bociany. Za każdym razem dziwił Ją ten wystrój ale jak gabinet ma być normalny kiedy sam lekarz w nim urzędujący jest lekko rąbnięty? Obok łóżka na małym stołeczku siedział szatyn. Nerwowo się rozglądał. Przyglądał się aparaturze stojącej po drugiej stronie łóżka. Przyglądał się narzędziom położonym na tacy obok aparatu. Miał zaciętą minę i napięte lekko mięśnie. Trzymał za rękę swoją narzeczoną ale co chwilę nerwowo przesuwał po Jej dłoni palcami. Uśmiechnęła się.
- Tatuś się nie stresuje bo fale nerwowości do brzuszka mamusi wysyła. I dzidziuś nie chce się pokazać. - powiedział wychudzony lekarz w okularach, który właśnie usiadł obok pacjentki. - Jak się dziś czujemy? - zapytał.
- Dobrze. Mam nadzieję, że to samo pokażą wyniki. - powiedziała wesoło.
- Jak się tatuś nie przestanie spinać to nam tutaj korki wyrzuci - zaśmiał się lekarz.
Spojrzała na szatyna, który bacznie obserwował poczynania ginekologa. Kiedy lekarz dotknął brzucha gałką od aparatu szatyn zmrużył oczy i zaczął wpatrywać się w ekran monitora.
- No proszę... Mamy Cię maluszku. - powiedział zadowolony lekarz. Odwrócił monitor w kierunku pacjentki i Jej partnera. Uśmiechnęła się widząc to zdjęcie. Była szczęśliwa. Tak po prostu szczęśliwa. Spojrzała na szatyna, którego wzrok mówił tylko jedno. Rozpacz.
- Nic tu nie widzę. - powiedział nerwowo. - Nie widzę własnego dziecka...
- Hej spokojnie tatuśku... Patrz. - lekarz wskazał dłonią miejsce, w którym znajdował się maluch. - Teraz widzisz? - zapytał.
Jakby za pomocą czarodziejskiej różdżki szatyn zmienił wyraz twarzy. Uśmiechnął się szeroko a w Jego oczach zapanował spokój i szczęście. Zadowolenie i duma. Ścisnął mocniej dłoń dziewczyny i spojrzał na Nią uradowany.
- Widzę, że tatuś się podjarał... to mam dla Ciebie Ojcze drogi coś jeszcze. Jako, że to już 7 tydzień to wszystko powinno się udać. - powiedział lekarz i po chwili wyjął coś co wyglądało jak miniaturowy mikrofon. Przyłożył to do brzucha brunetki a po chwili w głośnikach rozległo się miarowe "bum- bum... bum-bum...".
Spojrzała na Niego. Wyglądał jakby był w jakimś transie. Zasłuchany w bicie serca swojego dziecka. Maluszka, które na zdjęciu ciężko dojrzeć. Małego człowieczka, za którego jest i będzie odpowiedzialny... To co poczuł w tym momencie było najlepszym uczuciem jakiego kiedykolwiek doświadczył. Na bok zeszły wszystkie wygrane, wszystkie nagrody, sława, pieniądze... Szczęście, które towarzyszyło Mu w tej chwili było dla Jego rozumu nie do ogarnięcia. Dopiero teraz poczuł, że stał się ojcem. Że dobrze wybrali. I że walka dopiero się zacznie. A On się nie podda...
"Kiedy zauważasz niezauważalne..."
***********************************************************************************
Witajcie :)
Jak tam moje maturzystki? Matematyka będzie oblana czy oblewana? :D
Trzymam kciuki za to drugie oczywiście :)
Buziole :*
powiem Ci że dla mnie Thomas i Gregor są tu idealni... Alicji mogłoby w ogóle nie być...dla mnie powoli przestaje istnieć...
OdpowiedzUsuńNawet wspomnienie o Kristinie mnie jakoś specjalnie nie uraziło bądz ujeło...takie melancholijne dziś :D
Jest Gloria i cała rodzinka .. heh miło.
Wybacz nieskładność komentarza..ale ja dziś cała jestem nieskładna:D
Ann.
Buhu :( chyba Ją uśmiercę... hehe
Usuńdla mnie bomba;D
UsuńZaraz zostanę zlinczowana pewnie;p
Ann:P
Rozdział jak zwykle fantastyczny! A mnie denerwuję Thomas. Gregor dobrze mu powiedział! Chociaż pewnie Thomas ma trochę racji, aczkolwiek jakbym ja była w takiej sytuacji to też bym się nie poddała. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aga.
Mnie też ten Thomas zaczyna na nerwy działać... a w jego przypadku to nie jest takie proste :) Ale mimo to jakoś mi się go żal zrobiło, że w taki sosób dowiedział się o ślubie.. Ala mu to chciała spokojnie, osobiście powiedzieć, a Gregor tak się wyrwał...ale z drugiej strony też ciężko mu się dziwić, sam mówił, że zawsze będzie o nią zazdrosny ;d
OdpowiedzUsuńGloria jaka zakręcona :D
Nie chcę na Tobie niczego wymuszać, ale może wprowadzisz trochę zamieszania, jakąś niespodziewaną akcję, czarny charakter ( być może już Thomas się czai, nie wiem ;d), bo trochę jak dla mnie już za cukierkowo... choć znając Ciebie pewnie już masz coś w główce :) tak czy owak opowiadanie jest świetne, ciągnij je jak najdłużej!
Buziaki i powodzenia dla wszystkich maturzystek! :*
krateczka
Oblewana... ale nie tak dobrze jak by się chciało:/... zawaliłam moje ulubione zdanie.:/ I dowodu z "k" nie zdążyłam (nawet nie wiem czy bym umiała, chociaż ogólne równania zapisałam dobrze... ale nie byłam pewna. Wolałam nie tracić czasu i zrobić coś co umiałam:)). W ogóle "wykaż że" to ja kocham... ojjj aż się trzęsę ze szczęścia jak te zadania widzę. :D O losie... nie mogło być dowodu z trygonometrii? I jakieś zadanie z analitycznej by się przydało. Ogólnie matura trudniejsza niż rok temu, choć nie na tyle trudna, żeby nie dostać przynajmniej 30%... Można się było spodziewać, że zrobią taką, żeby więcej osób oblało. W końcu za rok nowa matura. Podejrzewam, że ministerstwo będzie próbowało udowodnić jaka ta nowa podstawa programowa jest wspaniała, ile osób zdaje... a stara podstawa oczywiście jest zła. Chociaż o ile wiem żadne zasady w matematyce, chemii czy biologii itd. się nie zmieniły. :D Ale kasę trzeba jakoś wyciągnąć...;) a poziom nauki chyba cały czas spada...
OdpowiedzUsuń"A moje plemniki się mnie słuchają" ha ha ha... Gregor chyba ustawia wyścigi plemników do komórki jajowej. :D „Tamtego” dnia opłacone były te z chromosomami X, a Y miały fajrant heh:D Wg niego oczywiście... a podejrzewam, że Alicja może mieć rację.;)
A teraz ta ich nieprzyjemna rozmowa... Coś mi się wydaje, że Alicja będzie zła na Gregora za to, że powiedział Thomasowi o ich ślubie. Szkoda, że dawni przyjaciele tak ze sobą rozmawiają. Czyżby Gregor czuł oddech Thomasa na swoich plecach? Alicja raczej zdania nie zmieni, więc niech Thomas na nic nie liczy (a boję się, że może namieszać... on cały czas ją kocha;/).
Thomas przebaczył Alicji, a Gregorowi już nie? O wszystko go obwinia? Ja bardzo przepraszam, ale i Gregor i Alicja są odpowiedzialni za to co się stało... posłuszne plemniki Gregora same się nie zapłodnią.:) Morgi jeszcze nie pogodził się z ICH decyzją... i o to też obwinia szatyna (chociaż ostateczną decyzję podjęła Alicja... słuszną decyzję...). Także Thomas mnie tutaj zdenerwował. Rozumiem, że się martwi, ale sam jest ojcem i powinien wszystko zrozumieć.
Zapomniałabym... może to dobrze, że Thomas dowiedział się o zaręczynach przez telefon i od Gregora, bo jego reakcja mogłaby nie być taka, jakiej oczekiwała Alicja... albo nie będzie taka... Z tego może wyniknąć niezła awantura...
Jeśli wszystko się uda (tzn. przeżyje i Alicja i dziecko) to myślę, że junior będzie oczkiem w głowie tatusia.:)
Zwariowany ten lekarz. :D
Uwielbiam szaloną Glorię... a reszta Schlierenzauerów też wydaje się sympatyczna...:)
Jak dobrze, że wzajemna relacja Alicji i Gregora nie wpłynęła tak bardzo na ich uszczypliwości. :D
jk
Przeczytała od razu dwa rozdziały, ale skomentuję pod dzisiejszym, nie będę się na dwa rozbijać ;)
OdpowiedzUsuńCo do matur- polski wyjątkowo mi nie poszedł, ale to po części zasługa mojej kochanej pani profesor od polskiego, ponieważ nie przerobiła z nami Potopu, bo "dzieci, Potopu na maturze nie było i wątpię, żeby się zdarzył. Poza tym, to gruba książka i pewnie nikt by nie przeczytał, szkoda czasu..." Jej było szkoda czasu, to teraz będzie musiała znieść nasze kiepskie wyniki, bo na fragmencie z Wesela ciężko było daleko zajechać.. Czytanie ze zrozumieniem proste, ale pytania standardowo z kosmosu.. Chociaż jak sprawdzałam klucz, to większość mam dobrze ;D
A dzisiejsza matma- zdecydowanie będzie oblewana! Jak na moją ocenę ze świadectwa (czyli podobno wyznacznik mojej wiedzy) to poszło mi całkiem nieźle. Chyba nawet lepiej, niż mogłabym się spodziewać ;D Jedynie jedno zadanie zaskoczyło mnie na tyle, że nie ruszyłam go wcale, ale to tylko 2 punkty były, więc dużej straty nie ma ;D
Skoro napisałam te dwie, to teraz idzie z górki, bo angielski będzie dla relaksu, nawet ustny, a ustny polski też jakoś pójdzie ;D
No, wyżaliłam się, to teraz przejdę do rozdziałów ;D
39 i 40 jak dla mnie mogłyby być całością ;D Kłótnia Glorii i Angeliki bezcenna. Sama bym pewnie zaczęła udawać, że śpię, żeby nie słuchać ;D
Szczęka opadła mi na sam blat biurka, jak przeczytałam rozmowę Gregora z Thomasem. No jak on mógł mu tak nagadać, JAK?! Nie pochwalam zachowania Schlierenzauera!
Końcówka z tym USG urocza ;)
Rodzinka Gregora jest przesympatyczna. :D
OdpowiedzUsuńHa! Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że Gregor nagadał tak Thomasowi. :D Denerwował mnie od samego początku, kiedy zaczął pokazywać swoje... Ok, rozumiem, że zależy mu na Ali, ale niech uszanuje ich decyzję! Sam jest ojcem, powinien zrozumieć! Albo chociaż starać się zrozumieć... Dobrze Gregor zrobił. BARDZO dobrze. :)
Pozdrawiam. ;***
czekam na następny rozdział !!!!!
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać! jak to czytam zawsze mi się chce płakać ;(
świetnie piszesz