KLINIKA...
Leżał na szpitalnym łóżku trzymając w objęciach swoją narzeczoną. Kiedy tylko tak o Niej pomyślał uśmiech automatycznie pojawiał się na Jego twarzy. Spojrzał na Nią... Była uśmiechnięta. Patrzyła w okno, za którym było teraz widać tylko gwiazdy. Zaczął powoli głaskać Ją po głowie.
- Jesteś ładniejszą brunetką niż blondynką - powiedział w pewnym momencie. Zaśmiała się cicho. - Brunetki lepiej wyglądają w białych sukniach. - zauważył.
Już nie mógł się doczekać kiedy ujrzy Ją w długiej białej sukni z welonem na głowie i bukietem świeżych kwiatów w dłoniach. Kiedy tylko usłyszał to magiczne "tak" od razu przed oczami stanęły mu obrazy i wizje przedstawiające tą cudowną uroczystość. Sam nie wiedział dlaczego tak reaguje na coś, co od zawsze uważał za zbyteczne i nikomu nie potrzebne. W tym momencie nie wyobrażał sobie żeby ślub z Alicją mógł być tylko i wyłącznie czystą umową w urzędzie i małym obiadem dla świadków i rodziny.
- Nie mam białej sukienki. - stwierdziła z uśmiechem.
- Gloria i moja mama nie dadzą Ci żyć jeżeli wystąpisz przed ołtarzem w jakiejś tam sukience. Z resztą... nie wyobrażam sobie żebyś przed wszystkimi gośćmi nie wystąpiła w sukni ślubnej z prawdziwego zdarzenia. Co jak co ale na sukni oszczędzał nie będę. - powiedział stanowczo. Znów się zaśmiała.
- Gregor? - zapytała. - Po pierwsze przed jakimi gośćmi? W kaplicy szpitalnej zmieści się kilkanaście osób. Po drugie musisz teraz oszczędzać na wszystkim skoro całe swoje oszczędności przekazujesz na moje leczenie. - powiedziała już poważniej.
- Po pierwsze nie weźmiemy ślubu kościelnego w kaplicy szpitalnej Mała. - puścił Jej oko. Wywróciła oczami słysząc to określenie.
- Tylko gdzie? - zapytała.
- W katedrze w Innsbrucku. - powiedział jakby to było oczywiste.
Spojrzała na Niego z lekkim zdziwieniem ale i obawą i zmartwieniem wypisanym na twarzy.
- Wiem o czym myślisz. - zaczął. - I nie waż mi się tak myśleć nigdy więcej. Wiem, że wyzdrowiejesz i przetrwasz to wszystko. Że przetrwacie oboje. Więc zaczekamy ze ślubem kościelnym aż wyjdziesz ze szpitala. Nie biorę innej opcji pod uwagę. - powiedział pewnie. Uśmiechnęła się lekko ale z oczu nie zniknęło zmartwienie. - A co do pieniędzy to akurat o nie martwić się nie musisz.
- Gregor gdybym przeżyła... - zaczęła niepewnie.
- Gregor... kiedy wyjdziemy ze szpitala... - poprawił Ją mocnym głosem. Westchnęła.
- Gregor... kiedy wyjdziemy ze szpitala... ja nie wnoszę nic do tego małżeństwa. - powiedziała poważnie.
- Nie rozumiem. - przyznał patrząc na Nią z niezrozumieniem.
- Ja nic nie mam. Zupełnie nic. - powiedziała.
- Fakt... - zaczął poważnie. - Nie masz mieszkania, samochodu, fortuny na koncie i jachtu w Boden. Rzeczywiście chyba muszę się jeszcze zastanowić czy chcę się z Tobą żenić. - stwierdził udając że się zastanawia.
- Bądź przez chwilę poważny. - skarciła Go.
- Jak mam być poważny kiedy mówisz takie bzdury? Takie rzeczy mówią aktorki w żałosnych romansach albo bohaterki durnych harlekinów. A to jest rzeczywistość. Nosisz w sobie moje dziecko. Kocham Cię od kiedy pierwszy raz powiedziałaś do mnie "Wal się Schlierenzauer". I mam gdzieś czy masz posag królewny. - powiedział pewnie. Uniósł Jej twarz tak, żeby Jej oczy znajdowały się dokładnie na linii Jego wzroku.
- Ja nawet pracy nie mam, ba... ja nie mam studiów Gregor.
- Jeśli Ci tak bardzo na tym zależy to pójdziesz na jakie studia będziesz chciała. Tylko nie gadaj głupot. - odparł stanowczo.
Uśmiechnął się do Niej lekko.
- Nie znałam takiej strony Twojej natury. - powiedziała poważnie.
- Jakiej? - zapytał z zainteresowaniem.
- Nawet nie wiem jak to określić. - zaczęła. - Zawsze byłeś albo super złośliwy i uparty, zazwyczaj w stosunku do mnie albo zmartwiony i załamany jak wtedy z Sandrą... Były Twoje 2 strony. Dr Jackyll i Mr Hyde. Ze skrajności w skrajność. A teraz... - przerwała na chwilę. - Teraz jesteś taki po środku. Masz w sobie i złośliwca kiedy czasem się do mnie zwracasz i ironizujesz no i masz romantyka kiedy mówisz o ślubie i całym tym blichtrze.
- Nie brałaś nigdy pod uwagę, że mogę być złośliwym romantykiem? - zapytał jak najbardziej poważnie.
- Przez chwilę. Kiedy poszliśmy na udawaną randkę. - powiedziała szczerze.
- W którym momencie randki tak pomyślałaś?
- Kiedy przez moment wydawało mi się, że jesteś zazdrosny o Thomasa. - wyznała. Poczuła jak lekko napina mięśnie. - Ty na prawdę byłeś o Niego zazdrosny... - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Nie drwij kobieto. - powiedział z zabawną miną. Zaśmiała się.- Myślałem, że po przeczytaniu tego - wskazał na czerwony zeszyt leżący na półce obok. - Będziesz już pewna tego co czuję. I że jestem o Niego zazdrosny.
- Nadal? Mimo tego? - wskazała na pierścionek na palcu. Uśmiechnął się i pocałował Jej dłoń.
- Zawsze będę zazdrosny. - powiedział pewnie. Westchnęła.
- Nie zmienię tego, że Thomas jest dla mnie bardzo ważny Gregor... Potrzebuję Go. Mimo, że mam Ciebie. On jest takim dopełnieniem wszystkiego. Jest moim i Twoim - podkreśliła ostatnie słowo. - najlepszym przyjacielem.
- Nie byłbym tego taki pewien. - mruknął.
- Przejdzie Mu. - powiedziała. Niestety tego być pewna nie mogła. To, że wyjechał bez słowa było jednoznaczne z tym jak bardzo nie zgadza się z Ich decyzją. I to bolało najbardziej. Ich oboje.
Zapanowała cisza. Przyjemna. Leżąc na Jego klatce piersiowej czuła i słyszała bicie Jego serca. Tego dźwięku mogła słuchać cały czas. Uspokajał Ją i miała wrażenie jakby Ją leczył. Jakby równe oddychanie stawało się możliwe i bezbolesne. Spojrzała na ich splecione dłonie. Zielony kamień lśnił w świetle lampki.
- Ten pierścionek... - zaczęła.
- Nie podoba Ci się? - zapytał z obawą.
- Jest piękny. I bardzo nietypowy. Taki... hmn... szlachecki. - określiła. Zaśmiał się wesoło.
- Należał do mojej prababci. Ona dała Go mojej babci a babcia nie doczekała się córki więc dała mojemu ojcu i w Jego posiadanie weszła moja matka. Niestety do Niej on nie pasował. Kiedy dowiedziałem się o dziecku... Od razu wiedziałem, że chcę z Wami spędzić resztę życia i patrząc na Twoje oczy stwierdziłem, że idealnie będzie pasował do Ciebie. - odparł.
Milczała. Spojrzała ponownie na pierścionek. Był piękny. Miał w sobie coś magicznego. Tak magicznego jak jego historia. Był w rodzinie Schlierenzauerów od kilku pokoleń. Tworzył historię i tradycję. Tradycję, którą teraz miała kontynuować. Zaczął bawić się Jej palcami. Spojrzała na stolik, na którym w dalszym ciągu leżał czerwony zeszyt. Znała go na pamięć. Każdy wers, każde słowo... Tak jakby znała każdą myśl i każde uczucie szatyna. Przypominając sobie niektóre słowa uświadamiała sobie jak bardzo Go zraniła odchodząc. Jak wielkim uczuciem Ją darzył. Spojrzała na Jego wesołe ale zatroskane oczy. Uśmiechnął się do Niej.
- Gregor... - zaczęła niepewnie.
- Tak mi na imię. - powiedział z cwanym uśmiechem. Wywróciła oczami. Zamilkła. - Co się dzieje? - zapytał już bez wygłupów.
- Myślisz, że Twoja rodzina mnie polubi?
- Jasne, że tak. Ciebie nie da się nie lubić. - cmoknął Ją w usta.
- Ale... mówiłeś, że opowiadałeś im o mnie. Wszystko...
- Tak... i co z tego? - spytał nie wiedząc o co Jej chodzi.
- O tym jak Cię potraktowałam też. - dokończyła.
- Też. - przytaknął. - Ale to nie miało znaczenia. Z resztą... jutro ich o to zapytasz jak będziesz chciała. - wzruszył ramionami.
W Jej żołądku pojawił się supeł. Zauważył jak zmienia się Jej wyraz twarzy. Zaśmiał się.
- No nie wierzę, że się boisz przyszłych teściów haha
- Spadaj Schlierenzauer. - warknęła.
- Mała, nie masz się czego bać. - puścił Jej oko.
- Nie nazywaj mnie mała. - znów warknęła.
- Nie denerwuj się słońce... - powiedział i pocałował Ją czule. - Moja rodzina wie jak bardzo Cię kocham. Czytałem im fragment Twojego listu i wiedzą jak to wszystko było. Już dawno chcieli Cię poznać. Właściwie to nie wiem dlaczego. Chyba samo opowiadanie o Tobie wywołało w Nich przypływ empatii.
- Wiesz, że robisz z Nich aspołeczną jednostkę pseudorodzinną? - zapytała.
- Nie myśl tyle. - stwierdził i pocałował Ją ponownie. Tym razem pocałunek był głębszy. Czulszy. Bardziej stanowczy i zachłanny. Pełen miłości i tęsknoty. Z każdą kolejną chwilą spędzoną ze sobą czuli coraz mniejszą tęsknotę ale każda chwila osobno przynosiła kolejną jej dawkę...
- Ja wiem, że narzeczona jest piękną kobietą i chce się Pan Nią nacieszyć ile się tylko da ale godziny odwiedzin, nawet tych specjalnych Panie Schlierenzauer skończyły się już dobrą chwilę temu. - powiedziała groźnie wyglądająca, starsza i dość przysadzista pielęgniarka, która w tym momencie stała w drzwiach sali podpierając się pod boki. Szatyn zaśmiał się wesoło i zszedł z łóżka. Wiedział, że z pielęgniarkami lepiej nie zadzierać a żyć w dobrych stosunkach. Dlatego podszedł do kobiety, ujął Jej dłoń i pocałował.
- Dziękuję, że pozwala mi Pani spędzić czas z kobietą, którą kocham. Zawsze myślałem, że najbardziej wspaniałomyślna jest moja matka, teraz widzę, że jest Nią Pani. - powiedział swoim aksamitnym i uwodzicielskim głosem a kobieta przez moment zapomniała o oddychaniu. Brunetka musiała bardzo się powstrzymywać przed roześmianiem się. - Dobranoc. - powiedział szatyn i składając czuły pocałunek na ustach Alicji opuścił szpital...
- Gregor gdybym przeżyła... - zaczęła niepewnie.
- Gregor... kiedy wyjdziemy ze szpitala... - poprawił Ją mocnym głosem. Westchnęła.
- Gregor... kiedy wyjdziemy ze szpitala... ja nie wnoszę nic do tego małżeństwa. - powiedziała poważnie.
- Nie rozumiem. - przyznał patrząc na Nią z niezrozumieniem.
- Ja nic nie mam. Zupełnie nic. - powiedziała.
- Fakt... - zaczął poważnie. - Nie masz mieszkania, samochodu, fortuny na koncie i jachtu w Boden. Rzeczywiście chyba muszę się jeszcze zastanowić czy chcę się z Tobą żenić. - stwierdził udając że się zastanawia.
- Bądź przez chwilę poważny. - skarciła Go.
- Jak mam być poważny kiedy mówisz takie bzdury? Takie rzeczy mówią aktorki w żałosnych romansach albo bohaterki durnych harlekinów. A to jest rzeczywistość. Nosisz w sobie moje dziecko. Kocham Cię od kiedy pierwszy raz powiedziałaś do mnie "Wal się Schlierenzauer". I mam gdzieś czy masz posag królewny. - powiedział pewnie. Uniósł Jej twarz tak, żeby Jej oczy znajdowały się dokładnie na linii Jego wzroku.
- Ja nawet pracy nie mam, ba... ja nie mam studiów Gregor.
- Jeśli Ci tak bardzo na tym zależy to pójdziesz na jakie studia będziesz chciała. Tylko nie gadaj głupot. - odparł stanowczo.
Uśmiechnął się do Niej lekko.
- Nie znałam takiej strony Twojej natury. - powiedziała poważnie.
- Jakiej? - zapytał z zainteresowaniem.
- Nawet nie wiem jak to określić. - zaczęła. - Zawsze byłeś albo super złośliwy i uparty, zazwyczaj w stosunku do mnie albo zmartwiony i załamany jak wtedy z Sandrą... Były Twoje 2 strony. Dr Jackyll i Mr Hyde. Ze skrajności w skrajność. A teraz... - przerwała na chwilę. - Teraz jesteś taki po środku. Masz w sobie i złośliwca kiedy czasem się do mnie zwracasz i ironizujesz no i masz romantyka kiedy mówisz o ślubie i całym tym blichtrze.
- Nie brałaś nigdy pod uwagę, że mogę być złośliwym romantykiem? - zapytał jak najbardziej poważnie.
- Przez chwilę. Kiedy poszliśmy na udawaną randkę. - powiedziała szczerze.
- W którym momencie randki tak pomyślałaś?
- Kiedy przez moment wydawało mi się, że jesteś zazdrosny o Thomasa. - wyznała. Poczuła jak lekko napina mięśnie. - Ty na prawdę byłeś o Niego zazdrosny... - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Nie drwij kobieto. - powiedział z zabawną miną. Zaśmiała się.- Myślałem, że po przeczytaniu tego - wskazał na czerwony zeszyt leżący na półce obok. - Będziesz już pewna tego co czuję. I że jestem o Niego zazdrosny.
- Nadal? Mimo tego? - wskazała na pierścionek na palcu. Uśmiechnął się i pocałował Jej dłoń.
- Zawsze będę zazdrosny. - powiedział pewnie. Westchnęła.
- Nie zmienię tego, że Thomas jest dla mnie bardzo ważny Gregor... Potrzebuję Go. Mimo, że mam Ciebie. On jest takim dopełnieniem wszystkiego. Jest moim i Twoim - podkreśliła ostatnie słowo. - najlepszym przyjacielem.
- Nie byłbym tego taki pewien. - mruknął.
- Przejdzie Mu. - powiedziała. Niestety tego być pewna nie mogła. To, że wyjechał bez słowa było jednoznaczne z tym jak bardzo nie zgadza się z Ich decyzją. I to bolało najbardziej. Ich oboje.
Zapanowała cisza. Przyjemna. Leżąc na Jego klatce piersiowej czuła i słyszała bicie Jego serca. Tego dźwięku mogła słuchać cały czas. Uspokajał Ją i miała wrażenie jakby Ją leczył. Jakby równe oddychanie stawało się możliwe i bezbolesne. Spojrzała na ich splecione dłonie. Zielony kamień lśnił w świetle lampki.
- Ten pierścionek... - zaczęła.
- Nie podoba Ci się? - zapytał z obawą.
- Jest piękny. I bardzo nietypowy. Taki... hmn... szlachecki. - określiła. Zaśmiał się wesoło.
- Należał do mojej prababci. Ona dała Go mojej babci a babcia nie doczekała się córki więc dała mojemu ojcu i w Jego posiadanie weszła moja matka. Niestety do Niej on nie pasował. Kiedy dowiedziałem się o dziecku... Od razu wiedziałem, że chcę z Wami spędzić resztę życia i patrząc na Twoje oczy stwierdziłem, że idealnie będzie pasował do Ciebie. - odparł.
Milczała. Spojrzała ponownie na pierścionek. Był piękny. Miał w sobie coś magicznego. Tak magicznego jak jego historia. Był w rodzinie Schlierenzauerów od kilku pokoleń. Tworzył historię i tradycję. Tradycję, którą teraz miała kontynuować. Zaczął bawić się Jej palcami. Spojrzała na stolik, na którym w dalszym ciągu leżał czerwony zeszyt. Znała go na pamięć. Każdy wers, każde słowo... Tak jakby znała każdą myśl i każde uczucie szatyna. Przypominając sobie niektóre słowa uświadamiała sobie jak bardzo Go zraniła odchodząc. Jak wielkim uczuciem Ją darzył. Spojrzała na Jego wesołe ale zatroskane oczy. Uśmiechnął się do Niej.
- Gregor... - zaczęła niepewnie.
- Tak mi na imię. - powiedział z cwanym uśmiechem. Wywróciła oczami. Zamilkła. - Co się dzieje? - zapytał już bez wygłupów.
- Myślisz, że Twoja rodzina mnie polubi?
- Jasne, że tak. Ciebie nie da się nie lubić. - cmoknął Ją w usta.
- Ale... mówiłeś, że opowiadałeś im o mnie. Wszystko...
- Tak... i co z tego? - spytał nie wiedząc o co Jej chodzi.
- O tym jak Cię potraktowałam też. - dokończyła.
- Też. - przytaknął. - Ale to nie miało znaczenia. Z resztą... jutro ich o to zapytasz jak będziesz chciała. - wzruszył ramionami.
W Jej żołądku pojawił się supeł. Zauważył jak zmienia się Jej wyraz twarzy. Zaśmiał się.
- No nie wierzę, że się boisz przyszłych teściów haha
- Spadaj Schlierenzauer. - warknęła.
- Mała, nie masz się czego bać. - puścił Jej oko.
- Nie nazywaj mnie mała. - znów warknęła.
- Nie denerwuj się słońce... - powiedział i pocałował Ją czule. - Moja rodzina wie jak bardzo Cię kocham. Czytałem im fragment Twojego listu i wiedzą jak to wszystko było. Już dawno chcieli Cię poznać. Właściwie to nie wiem dlaczego. Chyba samo opowiadanie o Tobie wywołało w Nich przypływ empatii.
- Wiesz, że robisz z Nich aspołeczną jednostkę pseudorodzinną? - zapytała.
- Nie myśl tyle. - stwierdził i pocałował Ją ponownie. Tym razem pocałunek był głębszy. Czulszy. Bardziej stanowczy i zachłanny. Pełen miłości i tęsknoty. Z każdą kolejną chwilą spędzoną ze sobą czuli coraz mniejszą tęsknotę ale każda chwila osobno przynosiła kolejną jej dawkę...
- Ja wiem, że narzeczona jest piękną kobietą i chce się Pan Nią nacieszyć ile się tylko da ale godziny odwiedzin, nawet tych specjalnych Panie Schlierenzauer skończyły się już dobrą chwilę temu. - powiedziała groźnie wyglądająca, starsza i dość przysadzista pielęgniarka, która w tym momencie stała w drzwiach sali podpierając się pod boki. Szatyn zaśmiał się wesoło i zszedł z łóżka. Wiedział, że z pielęgniarkami lepiej nie zadzierać a żyć w dobrych stosunkach. Dlatego podszedł do kobiety, ujął Jej dłoń i pocałował.
- Dziękuję, że pozwala mi Pani spędzić czas z kobietą, którą kocham. Zawsze myślałem, że najbardziej wspaniałomyślna jest moja matka, teraz widzę, że jest Nią Pani. - powiedział swoim aksamitnym i uwodzicielskim głosem a kobieta przez moment zapomniała o oddychaniu. Brunetka musiała bardzo się powstrzymywać przed roześmianiem się. - Dobranoc. - powiedział szatyn i składając czuły pocałunek na ustach Alicji opuścił szpital...
SZWAJCARIA...
Siedział w pustym pokoju hotelowym z telefonem w dłoni. Miał ochotę zadzwonić. Wyjaśnić. Przeprosić. Bo zostawił Ją samą. Bez pożegnania. Bez ani jednego słowa. "Przecież jestem tylko przyjacielem. Ma Gregora. Nie jestem Jej tam potrzebny. Zwłaszcza, że nie zgadzam się z Jej decyzją... Z Ich decyzją..." Zacisnął dłonie w pięści prawie zgniatając komórkę. Nadal czuł wściekłość. Żal do przyjaciela. Bo świadomie prowadzi Ją do śmierci. Wziął głęboki oddech. Wybrał odpowiedni numer i wcisnął zieloną słuchawkę. Odebrała już po pierwszym sygnale.
- Halo? - usłyszał Jej ciepły choć słabszy niż zawsze głos.
- Nie sądziłem, że odbierzesz. - powiedział szczerze.
- A ja nie sądziłam, że zadzwonisz. - odparła. - Thomas, jesteśmy przyjaciółmi więc nie mam powodu od Ciebie nie odbierać telefonów.
- Nawet po tym co zrobiłem?
- To, że nie zgadzasz się z Naszymi decyzjami nie oznacza, że mamy zacząć się nienawidzić. - powiedziała przyjaźnie.
- Waszymi... - westchnął. - Alicja jesteś pewna, że chcesz próbować narażać własne życie dla czegoś co nie ma pewnej przyszłości?
- To nie jest coś Thomas - warknęła. - To jest moje dziecko. - dodała. Musiała się uspokoić, żeby przez przypadek nie wywołać ataku. - Myślałam, że jako ojciec będziesz mnie rozumiał najlepiej.
- To nie jest takie proste. - powiedział spokojnie.
- Po prostu mnie w tym wspieraj. - poprosiła. - I przyjedź do Nas po zawodach.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł.
- Zrób to dla mnie, proszę...
Nie potrafił się Jej sprzeciwić. Nadal czuł do Niej ogromne uczucie, którego nie potrafił opanować. Bał się, że kiedy Ją zobaczy, a Ona poprosi żeby odpuścił to to zrobi. Mimo, że będzie cierpiał patrząc jak umiera będzie Ją wspierał.
- Dobrze, przyjadę. - powiedział. - Jak się czujesz?
- Dobrze. O wiele lepiej niż jeszcze kilka dni temu. - powiedziała wesoło. - Czuję, że mam siłę Thomas.
Zamknął oczy. Wiedział, że takie nagłe dawki siły to nie jest dobry znak w tej chorobie. Zastanawiał się jak może to wytłumaczyć. Być może wiadomość o dziecku spowodowała tą energię albo świadomość, że ojciec dziecka ich nie zostawi spowodowała poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa...
- To dobrze.
- Musi być dobrze. Innej opcji nie biorę pod uwagę. - zaśmiała się.
Dawno nie słyszał tego dźwięku. Przez ostatni czas słyszał tylko płacz. A teraz jedno spojrzenie Gregora, a Ona znów jest cała w skowronkach.
- Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i że nauczę Cię jeździć na nartach. - powiedział weselej. Znów się zaśmiała.
- Na razie wszystko układa się bardzo dobrze. - powiedziała. - Thomas... chcę żebyś przyjechał bo muszę powiedzieć Ci o czymś bardzo ważnym. - dodała tajemniczo.
- Coś się stało? - spytał zaniepokojony.
- Właściwie to tak... Ale to nic złego. Wręcz przeciwnie. - wyczuł, że się uśmiecha. - Ale nie chcę Ci tego mówić przez telefon.
- Ale na pewno wszystko gra?
- Tak. Jak najbardziej. Tylko trochę się stresuję, bo jutro mam poznać rodzinę Gregora. Nie wiem jak mnie odbiorą.
- O to możesz być spokojna. Jego rodzice są na prawdę dobrymi ludźmi a rodzeństwo... sama zobaczysz. - zaśmiał się.
- Mam się bać?
- Jeśli wytrzymałaś ze Stefanem to wytrzymasz z Lucasem. Gloria to inny świat ale też pozytywny.
- Widzisz? - zaczęła przyjaźnie. - Potrafisz mówić o Schlierenzauerach z uśmiechem na twarzy. Dlaczego Twoja przyjaźń z Gregorem ma się skończyć Thomas? Przecież obu Wam na mnie zależy.
"Obaj Cię kochamy chciałaś powiedzieć." - pomyślał.
- Gregor się zmienił Al.
- Ty także. - odparła. Zapanowała cisza.
- Muszę już kończyć. Zadzwonię po zawodach.
- Nie dzwoń tylko przyjedź. - powiedziała i rozłączyła się...
- Halo? - usłyszał Jej ciepły choć słabszy niż zawsze głos.
- Nie sądziłem, że odbierzesz. - powiedział szczerze.
- A ja nie sądziłam, że zadzwonisz. - odparła. - Thomas, jesteśmy przyjaciółmi więc nie mam powodu od Ciebie nie odbierać telefonów.
- Nawet po tym co zrobiłem?
- To, że nie zgadzasz się z Naszymi decyzjami nie oznacza, że mamy zacząć się nienawidzić. - powiedziała przyjaźnie.
- Waszymi... - westchnął. - Alicja jesteś pewna, że chcesz próbować narażać własne życie dla czegoś co nie ma pewnej przyszłości?
- To nie jest coś Thomas - warknęła. - To jest moje dziecko. - dodała. Musiała się uspokoić, żeby przez przypadek nie wywołać ataku. - Myślałam, że jako ojciec będziesz mnie rozumiał najlepiej.
- To nie jest takie proste. - powiedział spokojnie.
- Po prostu mnie w tym wspieraj. - poprosiła. - I przyjedź do Nas po zawodach.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł.
- Zrób to dla mnie, proszę...
Nie potrafił się Jej sprzeciwić. Nadal czuł do Niej ogromne uczucie, którego nie potrafił opanować. Bał się, że kiedy Ją zobaczy, a Ona poprosi żeby odpuścił to to zrobi. Mimo, że będzie cierpiał patrząc jak umiera będzie Ją wspierał.
- Dobrze, przyjadę. - powiedział. - Jak się czujesz?
- Dobrze. O wiele lepiej niż jeszcze kilka dni temu. - powiedziała wesoło. - Czuję, że mam siłę Thomas.
Zamknął oczy. Wiedział, że takie nagłe dawki siły to nie jest dobry znak w tej chorobie. Zastanawiał się jak może to wytłumaczyć. Być może wiadomość o dziecku spowodowała tą energię albo świadomość, że ojciec dziecka ich nie zostawi spowodowała poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa...
- To dobrze.
- Musi być dobrze. Innej opcji nie biorę pod uwagę. - zaśmiała się.
Dawno nie słyszał tego dźwięku. Przez ostatni czas słyszał tylko płacz. A teraz jedno spojrzenie Gregora, a Ona znów jest cała w skowronkach.
- Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i że nauczę Cię jeździć na nartach. - powiedział weselej. Znów się zaśmiała.
- Na razie wszystko układa się bardzo dobrze. - powiedziała. - Thomas... chcę żebyś przyjechał bo muszę powiedzieć Ci o czymś bardzo ważnym. - dodała tajemniczo.
- Coś się stało? - spytał zaniepokojony.
- Właściwie to tak... Ale to nic złego. Wręcz przeciwnie. - wyczuł, że się uśmiecha. - Ale nie chcę Ci tego mówić przez telefon.
- Ale na pewno wszystko gra?
- Tak. Jak najbardziej. Tylko trochę się stresuję, bo jutro mam poznać rodzinę Gregora. Nie wiem jak mnie odbiorą.
- O to możesz być spokojna. Jego rodzice są na prawdę dobrymi ludźmi a rodzeństwo... sama zobaczysz. - zaśmiał się.
- Mam się bać?
- Jeśli wytrzymałaś ze Stefanem to wytrzymasz z Lucasem. Gloria to inny świat ale też pozytywny.
- Widzisz? - zaczęła przyjaźnie. - Potrafisz mówić o Schlierenzauerach z uśmiechem na twarzy. Dlaczego Twoja przyjaźń z Gregorem ma się skończyć Thomas? Przecież obu Wam na mnie zależy.
"Obaj Cię kochamy chciałaś powiedzieć." - pomyślał.
- Gregor się zmienił Al.
- Ty także. - odparła. Zapanowała cisza.
- Muszę już kończyć. Zadzwonię po zawodach.
- Nie dzwoń tylko przyjedź. - powiedziała i rozłączyła się...
MONACHIUM, HOTEL...
Siedział na łóżku pogrążony w myślach. Nie mógł spać. Głowę zajmowała Mu wizja przyszłości. Przy dziewczynie starał się być silny i pewny wszystkiego, opuszczając Jej salę wątpliwości wracały. Strach wracał. Panika pojawiała się na nowo. Ból w żołądku i w sercu. Zamykając oczy widział koszmarne sceny. Nie chciał tego widzieć. Nie chciał nigdy tego przeżyć. Dlatego musiał znaleźć każdy możliwy sposób, żeby tego uniknąć. Strony poświęcone leczeniu takich przypadków znał na pamięć. Nazwiska profesorów mógł wymieniać o każdej porze dnia i nocy. Maile, które wysłał zapychały skrzynki klinik i szpitali na całym świecie. Miał obsesję na punkcie znalezienia wyjścia z tej sytuacji. Odpowiedzi jednak zawsze przychodziły te same. Dwa typy. Pierwszy, w którym pisano, że jedyną opcją jest aborcja i dalsze prawidłowe postępowanie przeszczepowe oraz drugi typ, w którym pisano, że w takim wypadku istnieje szansa na przeżycie wynosząca 3%. Na przeżycie matki oczywiście. Przeżycie dziecka w takim stadium choroby matki rzadko kiedy się zdarza.
Schował twarz w dłonie. Nie potrafił sobie wyobrazić jak mogłoby wyglądać Jego życie bez Niej. Zwłaszcza teraz kiedy zgodziła się za Niego wyjść. A życie bez dziecka? Do tej pory się udawało. Nie narzekał. Ale to było dziecko Jego i Jej. Gdyby stało się coś złego... Nie brał tego w ogóle pod uwagę. Tak po prostu nie mogło być...
"Martwisz się ale masz nadzieję na cud..."
***********************************************************************************
Witajcie po przerwie kochane :)
Dziś dodaję to :P
Może nie jest to rozdział najwyższych lotów ale co jakiś czas musi pojawić się dziurozapychacz :P
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną nadal :)
Buziole :*
P.S.: Jak poszła Wam matura z polskiego? I co właściwie na niej było?
Trzymałam za Was kciuki od 9:00 aż mnie rozbolały :P
Twój tekst to mistrzostwo swiata w porównaniu z moim wypracowaniem na temat ''Wesela'' -.- wybrałam mniejsze zło, bo drugi temat dotczył ''Potopu'' ;o a co do czytania ze zrozumieniem, to było więcej funkcji niż na matematyce :D więc podsumowując jesteś mistrzynią pisania i ten rodział również Ci wyszedł świetnie <3
OdpowiedzUsuńPowiedziała "tak"... cieszę się:D
OdpowiedzUsuńObawiam się, że Thomas może namieszać...
Alicja i dziecko mają takie małe szanse na przeżycie, ale mam nadzieję, że w przyszłości stworzą rodzinę, że wygrają walkę...
"dziurozapychacz"... o czym Ty kobieto mówisz? Ja mam odmienne zdanie.;) Teraz cieszę się ich szczęściem... carpe diem:D
Teraz ten mniej pozytywny aspekt: matura...
Był "Potop" i "Wesele"... wybrałam to pierwsze, chociaż to najgorsza lektura (razem z "Ferdydurke")... Wydaje mi się, że polecenie było łatwiejsze, a jak będzie okaże się w czerwcu.:/ "Potop" - określić stan emocjonalny bohaterów w danej sytuacji i ich zachowanie (trochę streszczania i lanie wody); "Wesele"- rozmowa Poety i Gospodarza, określić ich pogląd na temat poezji narodowej i społeczeństwa (ale nie jestem pewna, czy tak dokładnie to brzmiało, bo koniec końców wybrałam "Potop". Długo się zastanawiałam, miałam nawet napisany wstęp do "Wesela" i jednak wybrałam Sienkiewicza... dlaczego nie mogło być dzieła z okresu romantyzmu np. "Dzidy" cz. III, albo "Kordian". Romantyzm wałkuje się prawie całą drugą klasę i każdy ma to w jednym paluszku... o losie:() A artykuł był o miłości.
Mam nadzieję, że Twoje kciuki są szczęśliwe i wyczarują 30%. :D W środę Twoje kciuki mogą odpocząć (przynajmniej ja tak myślę, nie wiem jak inni), jutro poproszę, żebyś je "trzymała" (trochę mniej niż dzisiaj;)), ale 12 (biologia roz.) i 19 (polski ustny) (i ewentualnie 18- chemia roz.- tylko nie wiem po co to zdaję, bo w końcu zdecydowałam się na inny kierunek... albo zaczęłam myśleć realnie:D) to wiesz, trzymaj je z całych sił... bo będzie masakra.:D
Dziękuję za trzymanie kciuków.:) Tylko żeby te kciuki Cię za bardzo nie rozbolały... tak, żebyś mogła dalej pisać...:D
Antyhuman
jk
Dlaczego mam wrażenie, że wszyscy wybrali "Wesele"... och, ja zawsze pakuję się w tarapaty...;/
Usuńszkoda, że ja już maturę mam dawno za sobą. 4 lata temu czekałam na Potop i się nie doczekałam dla mnie dzisiejsza byłaby idealna :D
OdpowiedzUsuńno tak ale to jest komentarz do rozdziału a nie do moich wymyślnych wniosków dot. matury btw. matura to bzdura :D
ehhh mam nadzieje ze Alicja wytrzyma, że da radę na pewno nie musi donosić ciążu do 9 miesiąca przecież od któregoś tam tygodnia dziecko może już przeżyć w inkubatorze a jej by zrobili przeszczep. Gregor się troszkę podenerwuje i skończy się szczęśliwym happy endem, a Thomas niech nie miesza bo ze mną będzie miał do czynienia ;)
Marta ;]
Moja matura też za mną. 3 lata temu :P Miałam do wyboru Granicę i interpretację wierszy. Granicy nie czytałam, nawet streszczenia bo stwierdziłam, że tego na bank nie będzie. No i musiałam lać wodę z wierszami a że z lania wody jestem dobra to 86% mi się przytrafiło. Nie wiem jakim cudem bo ja to raczej umysł ścisły. (umysł ścisły a opowiadanie piszę...:P).
OdpowiedzUsuńjk! Ja też zdawalam rozszerzoną biologię i chemię i zdałam obie na 87% i w ostateczności zrezygnowałam z medycyny. Nie umiałabym pracować z ludźmi, których wszystko boli :P
A to co wybrałam jest zupełnie z innej bajki bo jeśli wszystko pójdzie dobrze to w lipcu będę pełnoprawną nauczycielką chemii i biologii :D
Matura , Matura :D Jak dobrze że to już za mną:D ..chociaż powiem szczerze że mogłabym wrócić do tamtych czasów... zawsze to kilka lat mniej :P
OdpowiedzUsuń=------------
Co do rozdziału... ja nie wiem czemu , ale jak widzę i słyszę to Alicję to mam palpitację serca od razu...
Zbrzydła mi.. jest taka zadufana w sobie ...a tekst w stylu 'Przecież obu Wam na mnie zależy'.. no kur*wa... brak mi słów , a to zdarza się rzadko!
Gregor? Nic nie potrzeba mi więcej .. no może jeszcze Thomas'a , ale on też jest więc ... rozdział jak najbardziej na plus♥!
Ann!
Czo ten Thomas..boję sie, żeby nie zaczął mieszać teraz... Niezłego pietra ma Ala przed spotkaniem z teściami, wcale jej się nie dziwię, ciekawe jak będzie wyglądało :)
OdpowiedzUsuńGregor po prostu brak słów, ideał chodzący <3
Zaintrygowała mnie reakcja Thomasa jak Alicja zaczęła mówić o dziecku i odwoływać się do jego ojcowskich uczuć... nie wiem czy to ja doszukuję się w tym momencie na siłę jakichś ukrytych znaczeń, czy rzeczywiście coś jest na rzeczy...dziwne to trochę, że mimo wszystko będąc sam ojcem nie potrafi zrozumieć uczuć Alutki.
Nie narzekajcie dziewczyny na te matury, cieszcie się, że jesteście takie młode :) Zobaczycie jak potem będziecie z każdym kolejnym rokiem wspominać z sentymentem te czasy...
krateczka
OOO... nie wierzę! Kolejny umysł ścisły piszący opowiadania! Zmieniam zdanie o umysłach ścisłych! :D
OdpowiedzUsuńMi chemia (nie znoszę chemii) i biologia (tylko anatomia- zwierzątkom i roślinkom mówię NIE;)) tak dobrze nie pójdzie (ani polski... 86%? marzenie... "-Granica"- kolejne marzenie :D). Ja na medycynę nie chcę iść, a takie miałam zamiary (tzn. 1 kl.- stomatologia i chciałam na to iść do niedawna... ale słyszałam, że w trakcie studiów, ani po nich nie ma na nic czasu. Co z tego, że po 10 latach może zarabia się porządnie, skoro nie ma czasu dla rodziny, ani na nic innego...). Zapał opadł także po zderzeniu z rzeczywistością (nie jestem z tego taka dobra, a chemia mnie nie interesuje) i rozmowie z koleżanką- studentką...
Ja chciałabym się dostać na fizjoterapię (niestety teraz są niskie progi, ponieważ pootwierali ten kierunek nawet na politechnikach podobno, a tylko na medycznych są chociażby trupki do krojenia...). Następnie zrobić specjalizację z pediatrii (uwielbiam dzieci). Wiem, że po tym nie ma pracy, ale ja nie mogę pracować naukowo (chociaż wiem, że będę musiała np. opracować odpowiedni plan ćwiczeń, ale później pracuje się w jakimś stopniu fizycznie). Po maturze chyba zacznę się uczyć niemieckiego, bo niestety po tych studiach nie widzę siebie w Polsce (a przynajmniej nie w tym zawodzie)... Rodzice nie są zadowoleni, każdy próbuje mnie przekonać, żebym nie szła na fizjoterapię, ale ja się nie poddaję... Myślę, że to mogłoby mnie zainteresować i gdyby udało mi się pracować z dziećmi- super.:) Po co iść na coś, czego się nie lubi... a tak próbują mi wcisnąć rodzice (stomatologia, nawet weterynaria); ale ja mówię im NIE! W przyszłości chcę mieć czas dla swojej rodziny, dla dzieci (mam nadzieję :D... przynajmniej dwójka, bo sama jestem jedynaczką i mam o to żal do rodziców... Można kłócić się z rodzeństwem, ale to zawsze rodzeństwo... A tak, jeśli ja umrę pierwsza, to rodzice zostaną sami, jeśli oni umrą pierwsi- ja zostanę w pewnym sensie sama... Wydaje mi się, że niektórzy ludzie nie doceniają tego, że mają brata czy siostrę. Dla mnie byłby to wielki skarb i wiele oddałabym w zamian za rodzeństwo. Ale niestety to nie była moja decyzja. Dlatego jeśli będę miała dzieci, to jeżeli będzie taka możliwość- przynajmniej dwójkę, żeby ich nie krzywdzić... z czasem się to docenia.:))
Z miastem w którym mam zamiar studiować moi rodzice się też nie zgadzają... zdradzę Ci, że jestem z Włocławka (tak, ten Włocławek gdzie jest słynny szpital i to my utopiliśmy Popiełuszkę- tak mówią górale:)), a ja chciałabym studiować we Wrocławiu... mama już namawia mnie na Gdańsk. Jak się ostatnio zdenerwowałam, to powiedziałam: „Nie Gdańsk, bo tam jest za łatwy dojazd” :D. A tak w rzeczywistości to zawsze ciągnęło mnie w góry... i ta myśl, że przynajmniej raz będę mogła pojechać na narty np. do Harrachova (uwielbiam jeździć na nartach, a z mojego miasta mam daleko:/) i przy okazji zobaczyć skocznię. :D A poza tym Wrocław to piękne miasto, jest Uniwersytet Medyczny... może daleko od domu ale wytrzymam...
Gdybam, gdybam a okaże się, że nie zdam matury.:D Ale pomarzyć można...;)
jk
Mi to Włocławek się z keczupem kojarzy :D może przez to, że to w sumie niedaleko Bydgoszczy a w kuj-pom keczup włocławek bardzo popularny ;D
Usuńpozdrawia studentka geografii
Marta ;]
No tak, o tym zapomniałam.:) Jeszcze kiedyś były farby "Nobiles", jest "Kesem", "Azoty" i słynna tama... z dziurawą drogą. :D O i jeszcze dziurawka, czyli nasza 1. Teraz jest odnowiona (ale remont nadal trwa)... a tak na pocieszenie- nowe koleiny już się pojawiły...:D
UsuńNiestety w obecnych czasach większość zakładów jest zamykanych... był czas, że straszyli skończeniem produkcji keczupu, wykupiłam zapas (w końcu pyszny keczup:)), ale na szczęście produkcja trwa (tak podejrzewam, bo w sklepie nadal jest:)).
jk
Ooo.... nauczycielka. Gratuluję:) Ja mam dwóch nauczycieli w domu, ale informatyki... Dobrze zrobiłaś, że wybrałaś to co Cię naprawdę interesuje... przynajmniej nie będziesz się męczyła z marudami.:) Klucz do sukcesu? Dobre podejście i PRZEKŁADANIE SPRAWDZIANÓW (jeśli się da:D... uczniowie to kochają)... ale ważne jest też to, żeby być WYMAGAJĄCYM. Z czasem uczniowie to doceniają.:) Mój „wodzu” był wymagający, (niestety miał częste zmiany nastroju, ale cóż :D). Zawsze na niego narzekałyśmy, ale uwierz mi- jest jednym z tych nauczycieli, których na prawdę szanuję i zapamiętam go do końca życia... był nietypowy. Teraz jestem mu wdzięczna, za to, że tyle od nas wymagał. Było i zabawnie i poważnie... Zawsze bałam się do niego podejść (nie tylko ja), o coś zapytać, ale co tam...:D Pewnie myślisz, że to wiekowy nauczyciel... niee. Był moim najmłodszym nauczycielem (około 30 lat). Kiedyś go obgadywałyśmy, teraz biję mu pokłony. :D A np. nauczycielka od matematyki- zawsze pełno śmiechu, mało roboty... powiem szczerze, że nie czuję do niej takiego respektu jak do wodza. Jestem na nią zła (cała klasa tak ma).
OdpowiedzUsuńMoże to zależy też od szkoły, ale wydaje mi się, że uczniowie lubią nauczycieli wymagających i zabawnych (trzeba to połączyć)... W ogóle szkoda, że zawód nauczyciela jest coraz mniej szanowany... Ja czuję respekt do tych ludzi, czasem mniejszy czasem większy, ale zawsze respekt.:) Zależy jeszcze w jakiej szkole się uczy, na jakim poziomie... a w obecnych czasach także od tego, czy jest to gimnazjum, czy liceum. Niestety chamstwo się szerzy...:/ Odnoszę wrażenie, że czym młodsze pokolenie, tym gorsze zachowanie... Ja nie twierdzę, że jestem jakąś alfą i omegą, ale jak widzę te piszczące nastolatki to krew mnie zalewa... albo dzieci z papierosami- ręce opadają.:( A może to ja jestem coraz starsza z tej perspektywy mam do tego inny stosunek... nie wiem. Wydaje mi się, że kiedy ja byłam młodsza młodzież była inna (ok, piszę jak babuszka:))... teraz wzajemny szacunek (nawet do znajomych) „leży i nie wstaje”. Młodzi są coraz bardziej bezczelni. Wszystko na pokaz.
Pisałaś kiedyś, że lubisz denerwować ludzi... jeśli jesteś podobna do Alicji i umiesz odgryźć się ciętą ripostą (i masz poczucie humoru, a wydaje mi się, że masz, bo ja się często śmieję kiedy czytam Twoje opowiadanie), nie wspominając o ogromnej wiedzy którą posiadasz, to zapowiada się, że będziesz świetną nauczycielką, uwielbianą przez uczniów.:) I wymagaj od początku, to później uczniowie nie dostaną szoku, że tyle roboty przed egzaminem he he:D
Ale zapewne Ty wiesz jak radzić sobie z dzikusami- uczniami. :D Ja piszę tylko o własnych opiniach względem nauczycieli.:) Może te obserwacje „z punktu ucznia” przydadzą Ci się.
jk
Ja niestety jestem leniuchem... nie przepadam za nauką, a jak nie ma mnie kto „pogonić” to robię wszystko byleby się nie uczyć... ostatnio jak byłam parę dni sama w domu to wciągnęłam się w snookera (to czego nienawidzi Alicja... ja po maturze dokładniej zbadam reguły tej gry) i stwierdzam, że jest to ciekawe... ciekawsze od chociażby piłki nożnej:D Po 3 latach męki licealnej (jeśli chodzi o naukę oczywiście) nauka już mi się przejadła... muszę zregenerować siły przed studiami.
UsuńA problem to mam z moją przyjaciółką- jest taka mądra, ze wszystkim sobie radzi, bo jest niezwykle pracowita. Nadawałaby się do pracy w laboratorium (albo ogólnie pracy naukowej), a nie chce wyjechać z tego miasta bez perspektyw... powiedziała, że pójdzie na technika farmacji (bo lepszego kierunku raczej tutaj nie znajdzie). Mówię jej, żeby jechała ze mną, albo jeśli nie chce tak daleko, to żeby wybrała Bydgoszcz... tylko żeby gdzieś studiowała... Ona jest tak bardzo przywiązana do rodziny... i jest bardzo wrażliwa. Nie może pogodzić się z myślą, że to już koniec liceum. Powtarzam jej, że coś musi się skończyć, aby coś się zaczęło. Ja i moja druga przyjaciółka próbujemy ją przekonać do wyjazdu, ale ja już nie wiem jak jej pomóc...:/ Widzę, że ona zmarnuje się tutaj... jestem pewna, że chciałaby studiować farmację (a nie tylko technika farmacji), ale nie wiem jak ją przekonać... Chcemy dla niej dobrze, tłumaczymy, a kończy się na płaczu (jest wrażliwa)... Już nie mam siły, a chcę jej pomóc;/. Wiem, że możesz pomyśleć, co to za przyjaciółka ze mnie jak ją „obgaduję”... nie. Ona sama się z tym nie kryje... i chyba sama ma z tym problem...
Ja jestem otwarta na rady. :D Może masz jakiś pomysł jak ją przekonać?
A Podsumowują: GRATULUJĘ nie tylko przyszłego zawodu nauczyciela, ale także imponujących wyników z matury.:)
Przepraszam, że tak chaotycznie, że tyle nawiasów i wielokropków... tak to jest jak pisze się kilka rzeczy jednocześnie. Mam nadzieję, że się połapiesz.:)
jk
Po Twoich komentarzach stwierdzam, że nie ma opcji żebyś nie zdała polskiego hehe a co do Twojej przyjaciółki to powiedz Jej, że doświadczona starsza Pani :P mówi, że zawsze jest żal kończyć pewien etap życia. Ale ten żal będzie tylko przez chwilę. Prawdziwe przyjaźnie przetrwają a reszta się rozejdzie. Studia to nowe możliwości, nowi ludzie wokół no i bramka do przyszłości. Nie można się zamykać na jednym tylko etapie. Bo dopiero po pewnym czasie zauważy, ze wszyscy ruszyli na przód a Ona zostanie z tyłu. I będzie żałować. Więc jeżeli tylko ma szansę to niech Ją wykorzysta. A do rodziny może przecież wracać w weekendy :)
UsuńJakbyś jeszcze chciała znać moje zdanie na jakiś temat albo otrzymać jakąś niezobowiązującą radę to pisz do mnie na maila (lizbonka92@gmail.com) :)
Nie jestem psychologiem ale w razie czegoś pisz :*
Sprawdziłam klucz odpowiedzi do "Potopu" i mam podobnie.:D (A w praktyce zapewne wyjdzie tak, że będę miała pełno błędów he he:). Ale do czerwca będę łudziła się, że dobrze mi poszło:D)... dzięki za radę, spróbuję przyswoić jej tą "wiedzę". Skończy się płaczem, ale może zadziała, a efekt końcowy zobaczę w wakacje.:) A jeśli dodatkowo powiem jej, że to rada nauczycielki... ho ho:)
UsuńTo nie ma znaczenia czy jest się psychologiem czy nie. Ważne, że radzę się osoby wartościowej, która ma coś mądrego do powiedzenia.:) Poza tym w opowiadaniu prezentujesz tak odmienne postawy bohaterów... a podejrzewam, że to ma także związek z psychologią.:)
Ojj...chyba jest opcja żebym nie zdała... na maturze wymagają poniekąd "suchych" faktów, a tutaj wyrażam swoją opinię...
Dziękuję za radę.:)
jk
I znów nie wiem co napisać. Eh. Gregor jest najsłodszym chłopakiem na całym świecie. Jak tu go nie kochać? Błagam, Alicja musi przeżyć. Oni muszą być razem. Muszą wziąć ślub i żyć razem długo i prze szczęśliwie. Co do Thomasa, po części go rozumiem. Alutka nie jest dla niego tylko przyjaciółką. Kocha ją, ale powinien odpuścić. Przecież widzi, że ona jest szczęśliwa z Gregorem. Wspierając ją jak siostrę, zrobi więcej pożytku dla całej ich trójki. Nie lubię Cristiny, ale myślę, że jeśli nie z nią, to z jakąś inną kobietą powinien ułożyć sobie życie. Pozdrawiam i czekam do następnego.
OdpowiedzUsuńNo ja się niestety na temat matur nie wypowiem, bo to daaaaaleko, daaaaleko przede mną, ale z tego co powyżej przeczytałam, to już zaczęłam się bać. ;/
OdpowiedzUsuńAle ok. :D Na razie odgarnę strach na bok i napiszę coś może na temat rozdziału. :D I może Twojej przyszłości. :) Bo posłuchaj... Jeśli coś stanie się Ali albo temu maleństwu Gregora, to naprawdę nie ręczę za siebie, kochana. ;* :D Kiedy tak czytałam te ich rozmowy... Ach... Rozmarzyłam się. :D Chociaż troszkę może i brakuje mi tych ich złośliwości. :) Jednak miłość, która przez nich przemawia jest jeszcze bardziej cudowna. :D <3
I wiesz co? Teraz mnie jakoś zaczyna denerwować Thomas! Ale ok. Dam mu jeszcze trochę czasu. Może moje jakieś przeczucia jednak się nie spełnią... :)
Buuuziaki. ;*
Mam nadzieję ,że Alicja wyzdrowieje,dziecko urodzi się zdrowe i będą żyli długo i szczęsliwie :D
OdpowiedzUsuńPS.: proszę niech urodzi się synek Alex ! :* <3