wtorek, 1 kwietnia 2014

11. TEN, W KTÓRYM SĄ SZYBCY I WŚCIEKLI...

INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA, PIĄTEK POPOŁUDNIU...

   Siedziała w swoim pokoju słuchając muzyki. Cały ranny trening poświęciła na poprawianie własnej kondycji. Biegała wokół skoczni z słuchawkami na uszach, żeby nie słyszeć głupich uwag szatyna i troskliwego marudzenia blondyna. Jeden śmiał się z jej marnej kondycji, drugi pouczał, że w jej stanie nie wolno się forsować. Reszta tylko patrzyła na Nią ze współczuciem w oczach. Nie chciała z nikim gadać. Chciała się po prostu zmęczyć. I dobrze jej to wyszło. Kiedy wrócili do domu wzięła szybki prysznic i od razu rozwaliła się na swoim łóżku. Minęło 2 godziny odpoczynku a do jej pokoju co chwilę ktoś pukał pytając czy czegoś nie potrzebuje albo czy nie chce pogadać. Miała tego dość. Ale wiedziała również, że nie może się zachowywać jak urażona księżniczka. W końcu była ich gościem. Zeszła do salonu, gdzie wszyscy siedzieli. Wszyscy oprócz jednej osoby... 
- Gdzie jest Thomas? - zapytała.
- Dostał jakiś telefon i od razu wybiegł i gdzieś pojechał. - powiedział Andi.
- Wyglądał na zdenerwowanego. - dodał Michael. Pokiwała głową i usiadła na jedynym wolnym miejscu, które znajdowało się obok szatyna. Puścił jej oko, a ona tylko wywróciła oczami.
- Co robicie? - zapytała.
- Biegamy nago po łące - powiedział szatyn.
- Nudzimy się. - poprawił go Manu.
- A nie mieliśmy iść na kręgle? - zapytała z uśmiechem. Ożywili się.
- A chcesz? - zapytał wesoło Stefan.
- Czemu nie? - uśmiechnęła się do Niego miło. 
  Nie minęło 10 minut a wszyscy byli gotowi do wyjścia. I wtedy się zaczęło...
- Ja nie prowadzę, bo mam ochotę się napić, jest piątek! - krzyknął Stefan.
- Nie pyskuj dzieciaku tylko wskakuj za kółko - odpowiedział mu Andi.
- Nie ma mowy!
- Nie kłóćcie się i tak musimy jechać dwoma samochodami, do jednego się nie zmieścimy. - powiedział spokojnie Michael.
- Jak to nie? - zapytał zdziwiony Die-die.
- Gdybyś umiał liczyć to byś wiedział, że jest nas siedmioro. Potrzebujemy 2 auta. - zauważył Michi.
- Mogę być kierowcą. - zaoferował się szatyn. 
- W takim razie ja jadę z Tobą. - powiedział Michael.
- I ja też - dodał Manu. - szatyn spojrzał z uśmiechem na blondynkę. 
- Alicja? - zapytał. - Miejsce obok kierowcy jest dla Ciebie. - powiedział z cwanym uśmieszkiem. Również się uśmiechnęła.
- To nie będzie konieczne Schlieri - podkreśliła ostatnie słowo. - Ja poprowadzę drugi samochód. - dodała. Spojrzeli na Nią jak na wariatkę. - Mam prawo jazdy i doświadczenie w samochodzie więc nie macie się o co martwić. - wyjaśniła.
- Ja Jej wierzę. - powiedział Stefan. - Powierzam Ci moje ukochane autko. Bądź dla Niego delikatna, proszę. - powiedział. Wywróciła oczami i wyszła na parking. Szatyn stanął obok swojego ukochanego srebrnego Audi z zadowoloną miną. 
- Stefan? Czym Ty tak właściwie jeździsz? - zapytała, bo zamiast markowego breloczka przy kluczykach był brelok z Kermitem...
- Moje kochanie stoi na końcu. - pochwalił się. Podeszła do auta i uśmiech nie schodził jej z twarzy. 
- Cudowny... - powiedziała rozanielona. Usłyszała prychnięcie szatyna. Wsiadła do samochodu i poczuła zapach skórzanych obić. Były takie wygodne. - O rany... Ożeń się ze mną Stefan. - zaśmiała się. - Ja chcę to BMW! - zapiszczała uradowana. - To jest siódemka co nie?
- Noooo - powiedział dumnie rozsiadając się obok kierowcy. - 2013, świeżyzna, prosto z fabryki - wyszczerzył się. Dziewczyna zapięła pasy, poprawiła lusterka, przesunęła lekko fotel do przodu i poprawiła oparcie. Spojrzała w lusterko wsteczne. Andi i Die-die mieli niepewne miny. Uśmiechnęła się i puściła im do lusterka oko. Zapaliła samochód i delikatnie podjechała pod Audi stojące przy wyjeździe. Wrzuciła biegi na luz i wcisnęła gaz żeby pospieszyć lekko szatyna.
- Oooooch - powiedziała równocześnie ze Stefanem. - Kocham ten dźwięk. - westchnęła słysząc delikatny pomruk silnika. Szatyn ruszył. Jechał powoli. Musiała jechać za Nim, bo nie znała drogi do kręgielni. - Stefan, masz tu GPS?
- Po co Ci? - zapytał zdziwiony.
- Jeżeli będziemy jechać tempem tego ciołka to nam kręgielnie zamkną. Poza tym chciałabym zobaczyć co to cacko potrafi. - powiedziała z uśmiechem. Zaśmiał się lekko i ustawił adres w programie. Spojrzała we wsteczne lusterko. - Jesteście gotowi? - zapytała szczerząc się. Poprawili pasy i chwycili się uchwytów przy drzwiach. Zablokowała je. Spojrzeli na Nią ze strachem. - To tak dla bezpieczeństwa. - powiedziała nieśmiało. - No dobra skarbie, pokaż co potrafisz... - szepnęła i zmieniła zgrabnie bieg przyspieszając.

W TYM SAMYM CZASIE W DRUGIM SAMOCHODZIE...

- Czemu jedziemy tak wolno Schlieri? - marudził manu.
- Nie chcę żeby rozwaliła auto Stefanowi. Baba za kierownicą to zły pomysł. - powiedział śmiejąc się.
- Przecież mówiła, że potrafi prowadzić.. - stwierdził.
- To jest laska. Laski nie potrafią jeździć samochodami. - odpowiedział mu pewnie.
- Tak? To czemu nas właśnie wyprzedza? - zapytał rozbawiony blondyn siedzący obok kierowcy.
Spojrzeli w lewo. Bielutkie BMW właśnie ich wyprzedziło i z dużą prędkością skręciło na wjazd na autostradę. Zdziwienie na twarzy szatyna było wręcz namacalne.
- Co Ona robi? 
- hehe chyba chce Ci utrzeć nosa - zaśmiał się blondyn.
- Ej, spowrotem jadę z Nią. - stwierdził Manu. - Chłopaki muszą mieć niezły ubaw. - westchnął widząc jak kobieta zgrabnie wyprzedza wszystkie samochody na autostradzie i znika im z pola widzenia. W szatynie coś się zagotowało. 
- Nie ma mowy, żeby dojechała tam szybciej. - powiedział wkurzony. Zmienił bieg i przyspieszył...

BMW...

- Wooooooooooooohooooooooooooooooo! - krzyczał zadowolony Stefan.
- Hahahaha uwielbiam to autko. - zaśmiała się wesoło.
- Jak tam z tyłu? Żyjecie? - zapytał. Dwójka nie odezwała się ani słowem. Siedzieli wbici w fotele jakby bali się poruszyć. Blondynka weszła w kolejny zakręt z piskiem opon powodując przerażenie w oczach kolegów.
- Alutka błagam zwolnij... - powiedział płaczliwie Die-die. Zaśmiała się.
- Zaraz będziemy na miejscu. - powiedziała i zjechała z autostrady. Zwolniła trochę wjeżdżając do miasta ale nadal była to prędkość dość niebezpieczna jak na wąskie uliczki pełne ludzi. Wjechała na parking pod dużym budynkiem z napisem BOWLING i zaparkowała w cieniu. - Pilot dziękuje Państwu za miłą podróż i życzy miłego pobytu w kręgielni. - powiedziała z uśmiechem. Dwójka siedząca z tyłu natychmiast wysiadła z samochodu i usiadła na krawężniku. Pozostała dwójka przybiła sobie piątki i oparła się o bagażnik. Po chwili na parking wtoczyło się Audi. Ze środka wysiadł wesoło brunet i krzyknął z daleka...
- Spowrotem jadę z Tobą! - zaśmiała się.
- Chętnie się wymienimy! - krzyknęli Andi i Die-die.
Z samochodu wysiadł też rozweselony blondyn i wkurzony szatyn.
- No no no... jestem pod wrażeniem. - powiedział Michael podchodząc do blondynki. - Gdzie się nauczyłaś tak jeździć? - zapytał.
- Lubię rajdy. Trochę się w to bawiłam w tamtym roku. - powiedziała i wzruszyła ramionami. Usłyszała prychnięcie szatyna.
- No to idziemy na podbój kręgielni! - krzyknął wesoło Stefan i ruszyli do budynku. Przechodząc obok szatyna dźgnęła go w bok i puściła oko.
- Punkt dla mnie... Schlieri.

3 GODZINY PÓŹNIEJ...

  Kręgle były świetnym pomysłem. Wszyscy się rozluźnili. Nawet wkurzony szatyn teraz śmiał się ze wszystkiego. Kule leciały wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba. 
- Mamy problemy ze wzrokiem? Może powinnaś iść do okulisty? - zapytał szatyn podchodząc do blondynki. 
- Trafiam w każdy założony sobie cel.
- Ooo z pewnością. Na razie tego nie widać. - stwierdził z uśmiechem. Kula, którą trzymała w ręce wylądowała na stopie szatyna. - Ałaaa! - krzyknął.
- Ups! Przepraszam. - powiedziała z udawanym przejęciem i pochyliła się nad jęczącym Gregorem. - Mówiła, ze zawsze trafiam w cel. - szepnęła. - Odrobiłam straty. Mamy remis. - powiedziała i odeszła.
  Przez resztę czasu wygłupiali się i powodowali uśmiech na twarzach przechodzących obok nich osób. Bawili się aparatem, który dostała na urodziny robiąc miliony zdjęć. Jednak ich zachowanie było już na tyle nieznośnie, że zostali wyproszeni z klubu. Wyszli z niego śmiejąc się z zaistniałej sytuacji po czym wsiedli do samochodów. Tym razem jej pasażerami z tyłu samochodu byli Michael i Manu. Wywróciła oczami i ruszyła w drogę powrotną. Tym razem szatyn nie chciał jej dać wygrać tak łatwo. Praktycznie mijali się co minutę. W końcu jej inteligencja wzięła górę nad popisami i włączyła na chwilę radio dla kierowców. Nic ciekawego się nie działo. Do pewnego momentu...
- Hej wszystkim, na wlotowej do Innsbrucka od południa stoją Miśki....- usłyszała. Natychmiast zwolniła pozwalając szatynowi się wyprzedzić.
- Nie powinniśmy do Niego zadzwonić? - zapytał Manu.
- Nie odbieraj mi tej satysfakcji, proszę. - powiedziała z uśmiechem.
Nie musiała długo czekać. Po prawej stronie stało srebrne Audii zatrzymane przez policję. Przejechała obok niego spokojnie i znów zwiększyła prędkość.
   Po kilkunastu minutach była pod willą. Wchodząc do domu śmiali się wesoło z szatyna, który miał dopiero dotrzeć po spotkaniu z mandatem. W salonie siedział blondyn. Spojrzał na Nich zza kanapy. Napotkała jego wzrok. Już miała mu powiedzieć, że chce z Nim porozmawiać ale usłyszała jakiś dźwięk. Zdziwił ją to bo na początku nie mogła sobie uświadomić co to za dźwięk. Dopiero po chwili jej oczy zrobiły się duże jak 5-cio złotówki kiedy blondyn z uśmiechem na twarzy uniósł maleńką istotkę do góry i przytulając do swojej piersi wstał z kanapy. Blondynka patrzyła na dziecko jakby pierwszy raz w życiu widziała takie stworzenie. Tak urocze stworzenie... Mała miała ogromne błękitne oczy, usta jak malinka, malutki nosek, małe rączki, małe nóżki i cudowne piórka na głowie, bo jej włosy nie można było nazwać włoskami. Na głowie miała czerwoną opaskę z kokardką a ubrana była w czerwoną sukieneczkę w kropki różnego koloru. Spod sukieneczki wystawał jej pampers. Uśmiechała się wesoło bawiąc się medalikiem ojca. Blondynka nie mogła się napatrzeć na to maleńkie piękno. W tym momencie do willi weszli pozostali.
- Następnym razem ja prowadzę. - powiedział wkurzony Andi.
- Co się stało? - zapytał Thomas.
- W wielkim skrócie... Alicja to najlepszy wyścigowy kierowca jakiego znam i jedyna kobieta, której dam prowadzić swój samochód. - zaczął Michael.
- A Schlieri kazał nam płacić za jego mandat. - powiedział wkurzony Die-die. Zaśmiali się. Po chwili do salonu wszedł również wściekły szatyn. Stanął obok blondynki i też wpatrywał się w małą Lily.
- Ale my tu mamy gościa... - zaczął z uśmiechem Stefan. - Witamy małą pannę Morgenstern. - podszedł do blondyna i połaskotał małą. Zaczęła się śmiać. Jej śmiech wywołał uśmiech na ustach wszystkich zgromadzonych. Była cudowna...
Każdy przywitał się z małą. Kiedy szatyn do niej podszedł zaczęła płakać. Blondynka zdziwiła się a reszta zaśmiała.
- Lily zawsze płacze przy Schlierim. - wyjaśnił Thomas patrząc na blondynkę. - Ale kiedy się przyzwyczai to nie schodzi z jego rąk. - dodał śmiejąc się.
- Bo wujek Gregor jest najlepszy co nie księżniczko? - zapytał szatyn uśmiechając się do małej. Znów zaczęła płakać i wtuliła się w ojca. - Dam jej trochę czasu. - powiedział i poszedł na górę. Jego zmiana zachowania przy małej była tak wyraźna, że blondynka zaczęła się zastanawiać czy jej się to nie śni. Nawet się nie obejrzała jak salon opustoszał a przy niej pojawił się blondyn z małą na ręce. Spojrzała na Niego. Był wesoły. Mimo tego jak Go potraktowała poprzedniego dnia.
- Alicjo to jest właśnie moja córka. - przedstawił ją. Mała spojrzała swoimi wielkimi oczami na blondynkę a na jej maleńkich ustach pojawił się uśmiech. Wystawiła małe rączki w stronę dziewczyny. Ta stała zaskoczona nie wiedząc co zrobić. - Chyba chce do Ciebie. - powiedział rozbawiony.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł... ja nie wiem jak...
- Weź ją tylko na ręce. - powiedział spokojnie. Blondynka niepewnie przejęła małą na swoje ręce. Lily pociągnęła ją lekko za włosy co spowodowało u dziewczyny śmiech.
- Hej mała, jestem Alicja... - powiedziała pogodnie.
- Usiądziemy na chwilę? - zapytał niepewnie. Spojrzała na Niego i kiwnęła głową.
 Wyszli na taras. Usiedli na kocu na trawie. Dziewczyna posadziła małą pomiędzy swoimi nogami i bawiła się z Nią piłeczką. Mała zaczynała gaworzyć co sprawiało im wiele radości.
- Jest taka urocza... Możnaby ją schrupać. - zaśmiała się. Spojrzała na blondyna. Uśmiechał się lekko do Niej. - Thomas ja... - zaczęła.
- Nic nie mów. - przerwał jej. - To moja wina. Miałaś prawo się tak zachować. Gdybym nie był takim idiotą... Naciskam na Ciebie mimo, że obiecałem Ci tylko przyjaźń. Więcej już tego nie zrobię. I przepraszam za wczoraj. - powiedział szczerze.
- Thomas, widzisz... Dużo myślałam o tym ostatniej nocy. I o tym co mi powiedziałeś. To prawda, że przez te ostatnie miesiące chciałabym zaznać trochę szczęścia. Bardzo. Ale nie kosztem innych. I nie mówię tutaj o Tobie, bo masz przyjaciół. Pomogliby Ci przez to przejść. Ale co z Lily? - zapytała. Blondyn spojrzał na córkę. Milczał. - Ta sytuacja jest na prawdę trudna. Nie chcę jej komplikować jeszcze bardziej. Zwłaszcza, że...
- Że nic do mnie nie czujesz. - dokończył. 
 Jego oczy były smutne. Bardzo smutne. Błękit stał się szary. A blask zgasł. Poczuła ukłucie w sercu. Nie chciała tego robić. Nie chciała łamać mu serca. Ma wrażenie, że robi to odkąd przyjechała. Ale po prostu nie może zaoferować mu nic więcej poza przyjaźnią.
- Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, wyjątkowo ważnym. - zaczęła. - I mogę Ci powiedzieć, że Cię pokochałam... - spojrzał na Nią. - .. jak brata. - dokończyła. Zamknął oczy słysząc te słowa. Wiedziała, że go zraniła. I to bardzo. Przez chwilę milczał. Z salonu wychylił się Stefan wołając ich na kolację. - Już idziemy! - odpowiedziała. Wstali. Chciała iść do jadalni ale blondyn złapał ją za rękę.
- Poczekaj...  - zaczął. - Mam dla Ciebie propozycję. Przysięgam na Lily, że to ostatnia rzecz o jaką Cię proszę. - powiedział.
- Słucham.
- Będziesz tu jeszcze 2 miesiące... Lily jest u mnie tylko na weekend, bo Kristina musiała wyjechać w jakąś delegację, więc w nic ją nie wplączemy... Sama powiedziałaś, że coś Ci się od życia należy i  że chciałabyś poczuć się szczęśliwa przez chwilę. - pokiwała głową. - Daj mi 2 tygodnie. - powiedział patrząc jej w oczy.
- Na co Thomas? - zapytała zdezorientowana.
- Daj mi 2 tygodnie na uszczęśliwienie Cię. - powiedział. - Potem zdecydujesz, czy chcesz to dalej pociągnąć czy zakończyć. A ja dostosuję się do Twojej decyzji. - mówił z zapałem. - Tylko daj mi 2 tygodnie... - szepnął patrząc jej w oczy. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Tak ją zaskoczył tymi słowami, że stała tam jak kamień. - Nie decyduj już teraz. Przemyśl to i daj mi znać. - dodał i odszedł w stronę domu. Patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę. "Oddychaj!" - przypomniała jej podświadomość. Spojrzała w górę. Zobaczyła tylko poruszająca się firankę w jednym z okien. Westchnęła...

"Panna Morgenstern..."

**********************************************************************************
Dziś mniej irytującego Schlierego ale za to jest Lily :D
Czyż ona nie jest cudowna? <3
A co do koncertu to przetrzymam Was troszkę w niepewności :P
Buziole :*

3 komentarze:

  1. Och, jaki długo rozdział. ^^ Ale nie żeby coś. :D Lubię to! I jeszcze to zdjęcie na dole. *.* Awwwww. <333 Ale co do rozdziału, to oczywiście REWELACJA i mistrzostwo pod każdym względem. :D Kocham. <3 Kurcze... Ta propozycja Thomasa na końcu... Ciekawi mnie co na to wszystko Alicja... To takie dziwne zachowanie wg mnie. Osobiście nie poszłabym na taki układ. Ale zobaczymy jak to będzie. ;] "Zobaczyła tylko poruszająca się firankę w jednym z okien." Ten fragment mnie niepokoi... Czyżby Gregor podsłuchiwał ich rozmowę? A może jeszcze ktoś inny, kto potem dużo zniesie do tej historii? Ciekawe... Kurcze i jeszcze sprawa tego koncertu. ;)) Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła i ja chyba będę się w nim smażyć, bo tak straaaasznie mnie ciekawi co będzie dalej! Wczułam się bardzo. xd :D Weny życzę. <3 Buziaki, kochana. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od tego, że sama bym nie pogardziła takim BMW 7 *.* Nawet jakby mnie mieli złapać tak jak Gregora i wlepić mandat ;p
    Pisałam pod ostatnim, że nie jest mi szkoda Thomasa.. ŻARTOWAŁAM! Widać, że porządnie mu zależy na dziewczynie. Ciekawa jestem co Alicja zrobi z tą propozycją..
    I nadal gdzieś plącze się Schlieri.. Nie mogę go rozgryźć w tym opowiadaniu, no nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja dziś nie mam zdania , w stosunku do żadnego z głównych bohaterów.
    Thomas? - cisza.
    Gregor? - cisza.
    Jest Lilly! To jest najważniejsze! I chociaż by się paliło , jej obecność wynagradza wszystko!
    Najsłodsza!
    Zawładnęła moim sercem i duszą! ... Dodam do tego wszystkiego kochanego Stefana i uśmiech na mojej twarzy murowany!
    Zakochana! ♥

    Ann.

    OdpowiedzUsuń